Pogadaj z nami :D

niedziela, 8 grudnia 2013

Głupawka cienia.

Dzwonek. Nieznośny dzwonek na lekcje, który jest katorgą dla każdego więźnia w tym zakładzie karnym. Dzwonek, który ukróca wszystkim wolność i o 45 minut życia. Dlaczego wymyślili szkołę? Niewiadomo, kto był tym ,,geniuszem". Przecież to bezużyteczne, żeby trzymać dzieci w zamkniętych i dusznych salach. Torturują ich umysły bezużytecznymi rzeczami...
Wiele bym dał, żeby móc oddać im pięknym na nadobne...
- Ajajaj! Dość myślenia! - Nagle krzyknął.
Zamrugał oczami i spojrzał w bok. Brunetka o błękitnych paczałkach wpatrywała się w niego zdumiona. Rozejrzał się. Nie byli w szkole. Byli na zewnątrz.
Chwilunia... To czemu myślałem o szkole, hę? I czemu...
Nie uciekniesz ode mnie, dziecko.
Pokręcił gwałtownie głową.
Chyba omamy zaczynam mieć...
Nie, mój drogi chłopczyku. Jestem Cieniem.
Zacisnął zęby, nie odpowiadając. Zerknął na dziewczynę i zaraz odwrócił wzrok.
- Jack? Coś nie tak? - zapytała zaniepokojona. Widocznie wydawało jej się, że przez chwilę w jego oczach widziała zdenerwowanie?
- Nie, nic...
Boisz się jej powiedzieć? Później nie będziesz miał okazji... Będziesz moim chłopczykiem. Ciemnym chłopczykiem.
Przestań gadać w moim umyśle!
Ahm... Chłopczyk zaczyna się denerwować. Ojoj, niedobrze...
Zamknij się!
W tym momencie zapiekły go blizny. Zachłystnął powietrzem, zginając się wpół. Złapał się za brzuch. Strasznie go to bolało. Jakby przyłożono mu do ciała rozżarzony metal.
- Jack! - krzyknęła dziewczyna.
Zadrżała na chwilę. Poczuła strach, jednak w porę odzyskała zimną krew.
Ledwie na nią zerknął. Rany go tak piekły... Przewróciłby się, gdyby nie Rima.
- Jack, co się dzieje!? - Przytrzymała go i zaprowadziła do ławeczki, która stała niedaleko nich.
Milczał przez chwilę, trzymając się za miejsca, na których miał blizny pokolenia. Po chwili sapnął głośno, opierając się plecami o oparcie ławki.
- Blizny... znowu zaatakowały. Jest dużo gorzej niż wcześniej... Do tego ten głos - wyszeptał, spoglądając na nią z bólem. Powtórzył słowa rzekomego ,,Cienia".
Ładnie to tak powtarzać jej moje słowa? Pożałujesz tego!
Szatyn krzyknął, zginając się z powrotem. Czarne ślady zabolały go bardziej niż przed chwilą.
Rima nie miała pojęcia, co się dzieje. Po chwili dzierżyła w swojej ręce lodową rózgę. Stanęła centralnie przed Jackiem i skupiła całą swoją energię. Pomiędzy nimi zaświeciła mała kulka mocy, która zaraz wniknęła w ciała chłopaka w miejscu bólu. Dziewczyna zacisnęła mocniej ręce na drewnianej lasce. Oddawała mu część swojej mocy, przez co poczuła się trochę słabo, a jej umysł nagle przeszył mocny ból. Odruchowo pisnęła, zaskoczona tym zjawiskiem.
Bezczelna dziewucha! Jak śmiałaś?!
Nie trzeba było dodawać, że białowłosa też to usłyszała.
- Rima... - Spojrzał na nią smutno. - Zgaduję, nie na długo to wystarczy.
Na bardzo króciutko, kretyni!
- Nawet jeśli, to nie mam zamiaru tolerować tego, że ktoś ciebie krzywdzi. Poświęcę się, jeśli taka potrzeba zajdzie. Nie chcę tracić już nikogo więcej. Nikogo -odpowiedziała smutno, lecz szczerze.
Westchnął ciężko i trochę niezgrabnie wstał z ławki. Podszedł do czarodziejki i spojrzał w jej oczy.
- Nie martw się. Na pewno nie stracisz...
Po tych słowach nachylił się, jako że był wyższy od niej, i pocałował ją nieśmiało.
- Obiecujesz? - zapytała, lecz czuła się już nieco pewniej. Lęk przestał jej tak bardzo dokuczać.
- Nie obiecuję, ale postaram się o to. - Uśmiechnął się lekko.
Amory, amory, amory, wszędzie amory...
Zamknij się, bezuczuciowy intruzie. Wczuj się w sytuację.
Całusy, całusy, całusy, wszędzie całusy... Lepiej?
Wiesz co? Lepiej byłoby, żebyś milczał.
Wrzody, wrzody, wrzody, wszędzie wrzody...
O ja pitolę...
Pokręcił z politowaniem głową i spojrzał z szerokim bananem na twarzy na Rimę.
- Cień chyba dostał głupawki od twojej magii.
- Jeśli będzie chciał dostanie jej jeszcze więcej.
- Oj, to ja podziękuję. Amory, amory, amory, wszędzie amory... - przedrzeźnił słowa Cienia.
Białowłosa przyjrzała się Jackowi.
- Mam nadzieję, że więcej ci nie dokuczy... te coś...
Wzruszył ramionami.
- Już wolę tą głupawkę niż to wcześniejsze.
Zmierzwił włosy dziewczynie, na co ona odskoczyła z piskiem, zmieniając się w starą siebie. Wolał czarne włosy od białych, nie wiedział czemu. Posłał jej szeroki i zarazem niewinny uśmiech urwisa. Wyobraził sobie kulę wody, która zmaterializowała się nad nią. Nie trzeba chyba dodawać, co było później, prawda?

------------
Wasz chory Jackuś dostał nieco głupawki i naskrobał jakże zabawną(według Rimy) notkę.

~Jack Frost

wtorek, 3 grudnia 2013

Czo ja paczę?

   Po raz setny przekreśliłam ołówkiem nieskładne literki tworzące zdanie w zeszycie. Oparłam brodę na ręce, ze zrezygnowaniem wpatrując się w pracę domową z matmy.
- Dlaczego to musi być tak nudne i trudne - westchnęłam, spoglądając na zegarek. Piekielne wskazówki mówiły dokładnie, że jest godzina dwunasta w nocy. Obiecałam cioci, że tym razem choć postaram się odrobić lekcje. Poprzednim razem skończyło się to uwagą, co niezbyt zadowoliło moją opiekunkę. Nie mogłam jednak nic poradzić na to, że jestem tępą osobą.
- A ty nadal siedzisz nad tą matmą? - spytał Daisy, siadając na biurku tuż przede mną - powinnaś się położyć i trochę przespać. Rano jak zwykle będziesz nieprzytomna.
- Wiem, wiem... - warknęłam, gwałtownie wstając z krzesełka. Wolnym krokiem podeszłam do okna i lekko odsunęłam rolety. Do granatowego płótna nieba przyszyte zostały migoczące gwiazdy, wraz z księżycem, który królował zawsze gdy pożegnaliśmy słońce za horyzontem. Rozmarzona oparłam się na rękach, zapominając całkowicie o pracy domowej. Fajnie by było, gdybym miała dobrego duszka, który odrobiłby za mnie lekcje, pouczył się na sprawdzian, czy kartkówkę.
- Daisy? - spytałam po chwili - Umiesz utrzymać ołówek w ręce?... Ekhem.... Skrzydle? - poprawiłam się szybko, spoglądając na niego z niebezpiecznym błyskiem w oku.
- Nawet o tym nie myśl, Keyli... - odwrócił się do mnie skocznie plecami, przymrużając oczy.
- Ale dlaczego! Przecież mógłbyś mi pomóc, prawda? Poza tym, widzę po tobie, że jest ci mnie szkoda - uśmiechnęłam się szatańsko, szczerząc jak psychopata.
- Gdybyś spytała mnie o to jakiś czas temu, na pewno zdołałbym ci pomóc... - westchnął z nostalgią, odlatując na parapet.
-... O co ci chodzi? - uniosłam lekko jedną brew. Daisy jednak nic nie odpowiedział, bądź udawał, że nic nie słyszy. Postanowiłam więc skończyć ten temat. Kto wie, czy w ogóle by mi coś powiedziało to ptaszysko. Wprawdzie on nigdy mi nie nie mówi, ani nie chcę.
        Uniosłam ręce w geście poddania, wracając do biurka. Na samą myśl o tym zadaniu, wnętrzności wywracały mi fikołka. Może uda mi się od kogoś przepisać w szkole. Tak! To jest dobre wyjście z tej sytuacji... No, może nie do końca tak dobre, ale chociaż coś.
- Chwila.. - mruknęłam pod nosem, nagle przypominając sobie o jednej, ważnej rzeczy. Nagle, jak z bicza strzelił zreflektowałam się o braku pewnego bardzo ważnego dla mnie przedmiotu.
- Zgubiłam bransoletkę! - wrzasnęłam, zanim zdążyłam się opamiętać. Szybko zasłoniłam usta dłonią, przypominając sobie o śpiącej cioci. Wstrzymałam oddech, nadsłuchując. Ulżyło mi, gdy nie usłyszałam żadnego niebezpiecznego dźwięku dochodzącego z jej pokoju.
- Co tu robić, co tu robić, tu robić... - złapałam się za głowę, chodząc w kółko po pokoju.
- Nie panikuj, kobito - wtrącił się Daisy zaspanym głosem - gdzie ostatnio ją zostawiałaś? - dodał.
- Cóż... - zastanowiłam się przez chwilę - byłam w szkolę... potem w pokoju nauczycielskim... a gdy wróciłam do domu, bransoletki już zapewne nie miałam na ręce...
- Bingo. Więc musiałaś zgubić ją w pokoju nauczycielskim.
- No, okej. Ale jak ja tam znowu wejdę? Nie dadzą mi klucza od pokoju nauczycielskiego "od tak, bo chcę". Muszę mieć jakiś konkretny powód...
-... Powiedz, że to sprawa życia i śmierci. Dzięki twoim informacją, które zdobędziesz ludzkość przetrwa. A teraz przepraszam, ale muszę iść spać - ziewnął i otulając się własnymi piórami... po prostu zasnął. Jęknęłam zrezygnowany i walnęłam się na łóżko. Nawet nie zorientowałam się kiedy nadszedł sen...



                                                                           ~♦~


   Szybkim krokiem przemierzałam korytarz szkolny, szukając znajomych mi twarzy. Rozglądałam się uważnie we wszystkie możliwe strony, gdy w końcu na mojej twarzy zakwitł uśmiech. Pomachałam przyjaciołom i podbiegłam do nich, omijając każdą, napotkaną osobę.
- Cześć Rima, Amika, Alisa i Jack! - zaśmiałam się pod nosem - co u was słychać?
- U nas nic... A no i czołem - odparł Jack, uśmiechając się lekko.
- Hej Keyli - dodała Amika, już bardziej pewniejsza siebie niż poprzednim razem, gdy ją poznałam.
- Tym razem się nie nabiorę i będę wiedzieć, która jest która! - parsknęłam śmiechem, a wraz ze mną cała reszta - o której kończy się przerwa? - spytałam po chwili.
- Cóż.. za jakieś pięć minut - powiedziała Rima: - a stało się coś?
- W sumie to tak. Zgubiłam swoją bransoletkę, którą dostałam od Chris'a. Arghh... Na dodatek najpewniej jest w pokoju nauczycielskim!
- Od Chris'a?
- W pokoju nauczycielskim?
- Jak ty tam wejdziesz? Przecież nie wpuszczając tam uczniów bez pozwolenia...
- Jakiego Chris'a?
-... Za dużo pytań... - skwitowałam, parskając głośno - może potem wszystko powiem, co? Na razie muszę iść ratować świat! I mnie! I jednorożce! I nibylandje!
- Jasne, jasne, rozumiemy... - zaśmiała się Alisa.
- Ale najlepsze jest to: Patrzcie! - uśmiechnęłam się szatańsko, wyjmując z kieszeni mały, złoty kluczyk i pokazując go im. Wszyscy z wrażenia zachłysnęli się powietrzem, wytrzeszczając oczy.
- Keyli! Będziesz mieć nieziemskie kłopoty, jeśli ktoś dowie się, że to TY ukradłaś kluczyk! - zgromiła mnie Rima, mrużąc oczy.
- Taa... poza tym, ty TY wczoraj pomagałaś nauczycielce przy jakiś papierach, nieprawdaż? - wtrącił się Jack: - Mają powód, aby cię oskarżyć.
- Oj, ciiii! Po prostu mnie nie wydajcie, dobrze? Z cała resztą sobie poradzę - uspokoiłam ich. Popatrzyli się po sobie niepewnie, jednak w gruncie rzeczy kiwnęli głowami.
- Musi naprawdę ci zależeć, skoro dla jednej bransoletki robisz takie zamieszanie... - na twarzy Amiki zagościł łobuzerski uśmieszek.
- Ugh... - nadęłam buzię jak rozdymka i odwróciłam się do nich plecami, zakładając ręce na piersiach. Nawet nie wiedziałam, że wtedy moja twarz przybrała ładnego, różanego odcienia. Po chwili jednak uśmiechnęłam się wesoło i odmachując im, pobiegłam dalej.



                                                                                 ~♦~


   Kulturalnie poczekałam, aż dzwonek obwieszczający lekcję skończy rozbrzmiewać. Gdy uczniowie i nauczyciele rozeszli się do swoich klas i rozpoczęły się zajęcia, ja rozpoczęłam swoją misję. Dla "niepoznaki" założyłam na głowę czarny kaptur i cichaczem przemknęłam pod drzwi do pokoju nauczycielskiego. Wyjęłam z zanadrza zloty kluczyk i wkładając go w dziurkę od klucza, przekręciłam. Zamek puścił z cichym stuknięciem. Rozejrzałam się jeszcze dla pewności, po czym czmychnęłam do środka niczym ninja.
- Dum, dum dum duruuuuum... - zanuciłam pod nosem - misja znalezienie bransoletki: rozpoczęta! - mruknęłam, rozglądając się po pomieszczeniu. Tylko gdzie ja ją mogłam zostawić? Wszędzie było pełno papierów, dokumentów, papierów no i papierów... Mówiłam już o papierach? Nie? To powiem, że pełno było papierów.
        Zmrużyłam oczy i rozmasowałam skronie. Na pewno musi gdzieś tu być. Nagle jedna ciekawa rzecz wytrąciła mnie z rozmyślań. Na biurku na samej górze dokumentów leżały akta bardzo ciekawej osoby.
- Rima Dream, tak? - uśmiechnęłam się łobuzersko.
"Nie, Keyli! Nie możesz tego zrobić! Przecież to jest karalne" - nagle w mojej głowie odezwał się cieniutki głosik, który przemawiał do mnie wręcz błagalnie.
"No, dalej, wilczku! Przecież i tak już sporo nabroiłaś! Co ci szkodzi zajrzeć do tych akt? Możesz dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy!" - po chwili odezwał się drugi głos. On jednak śmiał się cały czas i namawiał do popełnienia zbrodni.
- A spadać mi stąd! - pomachałam ręką przed twarzą, jakby rozganiając niewidzialny dymek i głosy. Westchnęłam głęboko i ukradkiem zajrzałam do akt. Jedyne, co zdołałam wyniuchać to datę urodzin Rimy. Hm... Były już trochę temu, jednak nie zaszkodziłoby zrobić mega-super-uber-hard party! Tak, właśnie tak zrobię!
        Pochłonięta rozmyślaniami o niedoszłej jeszcze imprezce urodzinowej Rimy, nie usłyszałam kroków dochodzących z korytarza. Wytrzeszczyłam oczy i zaczęłam gorączkowo poszukiwać upragnionego przedmiotu. Na moje szczęście bransoletka leżała dokładnie pod biurkiem. Szybko zgarnęłam ją i w ostatniej chwili złapałam się lampy wiszącej na suficie. Podciągnęłam nogi pod brodę, kuląc się. Kątem oka spojrzałam na postać, która weszła do środka. Był nim pan zUy od fizyki. Poczułam jak oblewają mnie zimne poty, a serce łomocze się w klacie. Teraz tylko zachować jak najcichszą ciszę i wyjść z tego pokoju.
        Odetchnęłam głęboko, wykorzystując okazję, gdy nauczyciel stał odwrócony tyłem. Zgrabnie zeskoczyłam z lampy i stanęłam na podłodze. Cichutko na palcach doszłam do uchylonych drzwi, chcąc wyjść. Naszła mnie jeszcze dzika ochota, aby zatańczyć macarenę, gdy nauczyciel stał odwrócony, jednak w ostatniej chwili powstrzymałam się. Zdusiłam w sobie napad śmiechu i pobiegłam korytarzem pod klasę, gdzie miały odbyć się następne lekcje.
        Po chwili rozbrzmiał dzwonek. Tłumy ludzkich mas wylały się na korytarz, gawędząc o czymś. Nagle poczułam jak coś łapie mnie za ramię. Odwróciłam głowę i ujrzałam nie kogo innego jak Rime, Alise, Amike, oraz Jacka.
- Ooo! No hej - zaśmiałam się.
- Nie żadne "hej", tylko mów jak było! - gorączkowała się Amika. Czarnowłosa usiadła obok mnie, niespokojnie wiercąc się na miejscu.
- Nooo... W gruncie rzeczy to... ZDOBYŁAM BRANSOLETKĘ! - otworzyłam zaciśniętą pięść i pokazałam im delikatną, posrebrzaną bransoletkę z zawieszką głowy wilka z fiołkowymi oczami.
- łaaał! - zachwycili się - ładna!
- Dzięki. - uśmiechnęłam się, wkładając ją na rękę. - a, właśnie! Alisa, Amika, chciałybyście wracać dzisiaj ze mną ze szkoły?
- Pewnie. A stało się coś?
- Nie, nie. Po prostu Jack zapewne chciałby wrócić z Rimą, nieprawdaż? - uśmiechnęłam się łobuzersko. - A my możemy wtedy lepiej się zapoznać - puściłam do nich obu oczko i poruszyłam znacząco brwiami. Zrozumiały, że za tym "powrotem do domu" kryje się nie tylko chęć lepszego zapoznania się...
       Dzwonek znów rozbrzmiał i wszyscy weszliśmy do klasy. Gdy zasiedliśmy w ławkach, nauczyciel zaczął sprawdzać obecność:
-... Keyli Takei.
- Obecna! - krzyknęłam, podnosząc rękę.
- Dlaczego nie było cię na pierwszej lekcji?
-... ja.... zatrzasnęłam się w toalecie... - wypaliłam szybko układając sobie w głowie wymówkę. Gdy jednak zrozumiałam co powiedziałam, wybuchłam głośnym śmiechem, a wraz ze mną cała klasa...



Dziękuję Rimie za znalezienie obrazka bransoletki ;D

                                                                                                                                     ~Keyli~