Pogadaj z nami :D

wtorek, 30 czerwca 2015

Życzę ci od­wa­gi, jaką ma słońce, które codzien­nie od no­wa wschodzi nad wszelką nędzą świata. [POSTAĆ NIEAKTYWNA]

W karcie mogą pojawić się śladowe ilości wulgaryzmów.

M I A N O  || William Carstairs

W I E K  || 16 lat

P Ł E Ć  || Mężczyzna

D A T A  U R O D Z E N I A  || 06.03

S T A T U S  || Goniący za miłością

O R I E N T A C J A  || Homoseksualny

M O C  || Ciemność

 You can tell me what to say; you can tell me where to go
But I doubt that I would care, and my heart would never know


Przyszedł.
Miewa przebłyski. Codziennie budzi się z nowym wspomnieniem, nierzadko czyimś ledwie marzeniem, namiastką prawdziwych pragnień. Niektóre są bardziej wyraziste aniżeli inne, tymi właśnie kierował się, gdy zmierzał ku niemu, a następnie go nie zastał. Nikt o takowym mężczyźnie nigdy nie słyszał, ni słowa, skojarzenia. Zawędrował tu na próżno, zrezygnowany i zdruzgotany posłyszał jednak, o osobniku równie nowym, jak on sam, toteż w oczekiwaniu postanowił rzeczywiście dokształcić się nieco i pozyskać więcej nadziei, a może nawet nową znajomość utworzyć, kogoś za mury otaczające jego kruche serce wpuścić.
Może.

Obiecał.
Przybywszy do akademii spóźniony o cały rok szkolny, nie znał nikogo, a przedstawił się tak, jak mu we śnie kazano. Ślepo wizjom posłuszny, gdyby nakazały mu pozabijać każdego w obozie, zrobiłby to bez namysłu. Posiada niekoniecznie nazbyt wysoki poziom inteligencji, wiedza ogólna jest naprawdę znikoma. Prędzej humanista aniżeli ścisłowiec, toż to niespełniony pisarz, osobnik używający bardziej zaawansowanego słownictwa, stojącego w hierarchii wyżej niż zwyczajne "hej" bądź "cześć", to poniżej jego godności. A mimo to odzywa się tylko gdy musi, nigdy w pełni nie akceptuje narzuconych mu norm, ni krytyki z całkowitym spokojem nie przyjmuje, a w razie poruszenia znanego mu tematu zmuszony jest wtrącić swe przysłowiowe dwa grosze, dorzucić nieco własnego drewienka do tego zbiorowego ogniska. Nie przepada za tłumami, preferuje samotność i pracę indywidualną, co rzadko wychodzi mu na dobre. Choć ludność zapewne spodziewała się towarzyskiego i wesołego chłopca od cieni, to otrzymała zaledwie namiastkę rzeczywistego cienia człowieka, przypominający wrak, ożywający dopiero przy dyskusjach trącających jego godność osobistą. Osobnik wrażliwy, acz zamknięty we własnym światku, wpuszczając doń tylko nielicznych. Gustuje w przebywaniu na łonie natury oraz truskawkach, pomimo posiadania nań uciążliwego uczulenia, czasem prowadzącego do niebezpiecznych duszności. Ponadto ukąszenia owadów z jeszcze większą łatwością są w stanie doprowadzić do zgonu chłopaka. Panikę wywołują konie, te kopytne stworzenia, a w szczególności gorącokrwiste, cieszą się u niego gorącą nienawiścią i chęcią natychmiastowego mordu, za nic na takowych by nie zasiadł, zresztą zapewne jest to traktowane z wzajemnością, bo delikatności nikt go nigdy nie nauczył, ni wymierzania odpowiedniej dawki energii, jaką się w swe czyny wkłada.

Złamał.
Z jakimś maniakalnym zamiłowaniem do masek gazowych, niegdysiejszy ćpun i palacz. Aktualnie nosiłby je bez żadnego powodu, tak tylko, dla przyjemności, ale jął odczuwać dyskomfort, a od ich nadmiernego noszenia w miejscach styku zjawia się nieprzyjemna wysypka, cholerny alergik, na wszystko zachorować może. Dnie spędza gapiąc się na kolekcję guzików lub obwieszając ściany pokoju rozmaitymi malunkami albo zwykłymi kartkami z dziwacznymi plamami, na których on widzi wszystko, a reszta nic. Preferuje ubrania za duże, nienawidzi golfów, ni czegokolwiek, co zasłania przedramiona, musi mieć je odsłonięte obowiązkowo. Tymczasem resztę ciała gorączkowo skrywa, nigdy nie ubierze żadnych szortów, a skoro boi się wody, to i kąpielówki oczernia gorzkim rechotem. Uwielbia trampki, oczywiście tylko i wyłączenie sięgające za kostkę, innych nie toleruje, niczym laktozy. Ponieważ już z wyglądu odstrasza, to nie szczędzi na mrocznych dodatkach, niekiedy celowo o siebie nie zadba, by skóra była blada do granic możliwości, kiepsko pomaluje paznokcie na czarno, ubierze się w ten sam odcień i wyruszy na podbój wesołych ludzi, którzy jeszcze nie padli ofiarą wszechobecnej, depresyjnej aury, jaką wokół siebie roztacza. Niecelowo afiszuje się ze swą orientacją, bardziej usiłuje zwrócić na siebie uwagę, bo nigdy jej dostatecznie nie otrzymywał, większość życia spędziwszy w sierocińcu bądź u ludzi obcych, bo w domu dziecka za dużo kłopotów sprawiał używaniem swojej mocy.

Skłamał.
Jest to chłopak przeraźliwie niski i wychudzony, jakoby wcale nie tykał porcji wystarczających dla trzech żołnierzy. Bez żadnych skrupułów znaczy ciało tatuażami, czego przykładem jest choćby kitsune nieco powyżej kości ogonowej lub fikuśna litera C na prawej piersi. Do tego posiada przekłuty język oraz pępek, za dawnych lat nie szczędził pieniędzy na coś bardziej wartościowego, ponadto ledwie brzdącem będąc postanowił zacząć nosić kolczyki w uszach, aktualnie ogranicza się do jednego, jakim zazwyczaj jest, kto by się spodziewał, kolejna litera C. Gdyby mógł, to pewno i koszulki propagujące tę literę nosił, szczęśliwie pozostaje przy swoim. Na łbie wykiełkowała czarna czupryna, częściowo zasłaniająca jasnoniebieskie ślepia, czasem zakrywane przez szare soczewki. Przez nie mylony z dzieckiem od wody, a pływać się przecież boi. Pomimo bladej karnacji, gdzieniegdzie da się dojrzeć mlecznobiałe plamy, wynikające z bielactwa, jakie otrzymał w genach, a które objawiło się tylko tym, ku jego niezadowoleniu. Otrzymał twarz owalną, o rysach miękkich oraz zadartym, małym nosie.

Zniszczył.
Wmawiano, iż będzie panterą, czarnym lwem, zwierzem groźnym i trwożnym, tymczasem pozostał zwykłym lisem, rudym jak wszystkie inne, a jedynie ze ślepiami błyskającymi inteligencją nadmierną, aniżeli przystało na tenże gatunek. Wygląda jeszcze mizerniej niż w ludzkiej postaci, z łatwością umyka większym monstrom, które pragnęłyby nań zapolować. Nieszczęśliwie przemiana ma swój limit, maksymalnie godzinę weń przesiedzieć może, a po powrocie do stanu pierwotnego jest wyczerpany na tyle, że ledwie człapie do łóżka. Potwornie ciężko idzie mu opanowywanie mocy, a u mentora swego żywiołu ma na pieńku. Nigdy nie przybywa na czas, niektórzy podejrzewają nawet, iż czyni to celowo, aby sączono doń coraz więcej nienawiści. Nie ma przemiany związanej z mocą, skoro włada nią na poziomie podstawowym, ale wciąż nad tym pracuje, o ile tak można nieudolne próby tworzenia cieni nazwać.
Zginął.
Umysł zapłonął, w jednej chwili stracił orientację i runął w stronę bezkresnego światła, niesiony nieodpartą chęcią czegoś, czego nie był nawet w stanie nazwać, jakoby zdolność wyszukiwania odpowiednich wyrazów zanikła wraz z możnością ruchu. Zdawał się lecieć lat milion, bez końca, a wokół pełno przemykających obrazów, cudze żywoty ukazywały się jeden po drugim, każde zakończone nędznie i bez większych wartości. Wtem blade i pokryte niezliczonymi bliznami palce musnęły jeden, konkretny widok, fiołkowe ślepia spoczęły na opadającym, wwiercając się weń i pozwalając dotrzeć do kresu wędrówki. Pierwszy oddech dane mu było zaczerpnąć marcowego poranka, do płuc z nieokiełznaną radością dostał się pokaźny zapas tlenu, jednakże wciąż niewystarczający, by pobudzić ciało do życia. Spoczął w kałuży własnej oraz cudzej posoki, nierozpoznawalnej dla żadnych danych, jakie zapisane zostały i dwadzieścia lat wstecz. Nieszczęśliwie powrócił akurat w dzień mroźny, choć wypełniony deszczem, już po chwili jął drżeć, a po godzinie przyjechała karetka, zastawszy chłopca w krytycznym stanie hipotermii. Minuta dłużej, a ponownie zawędrowałby prosto w szpony śmierci. W ciągu tamtych dni śnił najwięcej, ale wszystko dotyczyło tylko jego, tylko C. Nie było mu dane poznać całego miana, ni twarzy ujrzeć, brnąć musiał w to ślepo, jednakże wpierw uciekł spod opieki wielu ludzi, tylko jednemu zaufał, ponadto tylko ze względu na wizję doznaną we śnie. Nękają go co noc, bez wyjątku. Utracił tym sposobem ostatnie krzty wiary w swoją osobę, nie czuje przywiązania do tego ciała i wierzy w to, iż po śmierci odrodzi się znowu, dopóty nie wypełni wszystkich zadań, jakie zostały przygotowane. Nawet własnego imienia nie pamięta, zatem przyjął takie, jakie posiadał chłopak ze wspomnień, w których występuje C, a którego zwie protagonistą, a mowa tu o Williamie. Czasami czuje się z tym podle, zamierza odebrać mu mężczyznę jego żywota, ale nazbyt przekonujący okazuje się głos przewodnika, zawsze przybywający we śnie.
Odrodził się z popiołów.
>Za dziecka potwornie bał się huśtawek, co zniweczyło wspomnienie Williama, w którym C pozwala mu wyzbyć się owego strachu.
>Osobiście twierdzi, iż nie było mu dane posiadać własnego życia i po wypełnieniu tego zadania, zapewne nałożone zostanie nań kolejne.
>Najbardziej skrycie, gdzieś tam w nieodkrytych zakamarkach jaźni, przeraża go myśl o odrzuceniu przez C.
>Może trochę go idealizuje...
>Ze szczególnym sentymentem traktuje wspomnienie gorącej czekolady, ciepłych rąk matki głaszczących włosy oraz opowieść o feniksie, do którego jął się często porównywać.
>Odkąd tylko dotarło do niego takie wspomnienie, chce samemu zasmakować gier wideo, w szczególności wiedźmina.
>Ubóstwia Fall Out Boy, ale nie posiada żadnego urządzenia, które umożliwiłoby mu słuchanie ich piosenek.
>Powiada, iż rodzinę zamordowano, a jego jako ostatniego przetrzymywano wiele dni w ciemnym pomieszczeniu, aż po wielu miesiącach wyrzucono w lesie, po czym długo błąkał się wśród ludzi, "niemal całkowicie utraciwszy pamięć".
>Szczerze woli, by zwracano się do niego zdrobniale.


Zastrzegam prawo do edycji.
Pozwalam na poważne ranienie postaci, choroby, śmierć pozostaje do uzgodnienia. Krytyka mile widziana, strona z powiązaniami dojdzie, gdy takowe powstaną. Z chęcią powątkuję w komentarzach.
Podziękowania dla Riri.
Dzień dobry.
49363056

sobota, 6 czerwca 2015

Shake this world, czyli szkolni zamachowcy

Jęknąłem w przestrzeń, wykładając się na całej długości parapetu. Na wpół pochłaniało mnie sen, spotęgowany jakąś smętną muzyką bębniącą w słuchawkach, której nawet z ogólnego znużenia życia nawet nie chciało mi się przełączyć. Nie żeby należało to do najciekawszych zajęć, ale obserwowałem sylwetki uczniów, którzy nawet nie zwracali na moje rozkładające się zwłoki i pędzili przed siebie na kolejne lekcje.
Nuda.
Cholerna monotonia. 
- Nie śpij.- dźgnąłem palcem drzemiącego gada, owiniętego wokół mojej szyi. Oczywiście skrzętnie ukrytego pod bluzą, bo słyszałem pogłoski, że dyrcia nie przepada za wężami pełzającymi po jej placówce. Gad otworzył ślepia, wydając krótki syk niezadowolenia, jakby chciał powiedzieć, że „hej, ale to ty zaraz odlecisz.”
-Zapraszam na imprezę wszechczasów! To będzie kosmos! - zdzierałam swoje zacne wysłużone gardziołko na cały korytarz wpychając zaproszenia w rękę każdemu kto się napatoczył. - Dla ciebie! I dla ciebie! Dla ciebie też mam!
Przepchałam się przez największy tłum i poprawiłam leżący, a właściwie spadający z mojej głowy kaptur z dużymi uszami. Rozejrzałam się za kolejnymi ludźmi bez zaproszeń. Zauważyłam jednego koleżkę, który z stylu leniwego milorda rozłożył się na parapecie. Serio brakowało mu tylko kieliszka z jakimś trunkiem lub po prostu oranżadą i wyglądałby komicznie. Podbiegłam do niego krokiem godnym profesjonalnego tancerza i wyciągnęłam zaproszenie.
-Siemasz! Zapraszam na imprezę wszechczasów!- krzyknęłam radośnie.

Kto by się spodziewał pokazu baletowego Czajkowskiego na parkietach naszej budy. Coś nagle wpadło z rozpędem, godnego Walkera, tylko to cudem zatrzymało się tuż przede mną. I to coś było rude. Fakt, że też było kobietą. I to kobietą na pierwszy rzut oka szaloną, a po tym jak efektownie darła megafon przed chwilą, także wnioskuje, że roztrzepaną. Ale ja chyba z ocenianiem powinienem zamknąć dziób.
Lekko wzdrygnąłem się, gdy nieznajomy rudzielec zagadał do mnie. Tak. Do mnie. Jestem tego pewny, bo większość uczniów zdążyła już uciec. A jakie było zdziwienie, gdy wręczyła mi… zaproszenie. Na niebiosa, nie kłamie ktoś dał mi papierkowy dokument upoważniony do legalnego wstępu na domówkę. Mi! Ogarniacie surrealistyczność sytuacji?
-Jest jakaś okazja?- uśmiechnąłem się pod nosem, biorąc od niej kartkę.

-Moja wprowadzka do tej mieściny!- wyszczerzyłam się w między czasie sprawdzając ile takowych zaproszeń jeszcze mi zostało.
Coś koło 30. Tak się szykowałam na pierwszy dzień w tej szkole, że zamiast torby książek spakowałam torbę zaproszeń. Przynajmniej jest mi lżej. Tony książek w torbach są złe na kręgosłup. Ha! Walcie się nauczyciele! Wolę dbać o zdrowie, niż martwić się o edukację! Więcej się i tak nauczę z resztą z życia, niż ze szkoły. Czy w szkole nauczą cię, że gdy masz domówkę to schowaj telewizor, bo inaczej marny jego los? No nie! Dlatego życie jest najlepszym nauczycielem!
-Mam nadzieję, że przyjdziesz. Im więcej nas będzie, tym lepiej.- uśmiechnęłam się szeroko.

- O! To dlatego, jeszcze ciebie nie znam.- zerwałem się z parapetu, zeskakując do poziomu dziewczyny. A jakoś, że entuzjazm mi się udzielił, to paszcza automatycznie wywinęła mi się w szeroki uśmiech. No, ale powiedźcie, co ile zjawia się jakieś nowe zwierzę? I to zaczynaj swoją karierę w taki spektakularny sposób. Aż grzech kociaka nie przywitać.- Kasene Blade, do usług. Może nie oprowadzę, bo nadal się tu głupie, ale jakby, co służę pomocą.- wesoło machnąłem, durnowato grabią, by w końcu wpleść palce w moje czarne i roztrzepane we wszystkie strony kłaki. Będzie weselej, jak po przywitaniu lokalnego nadpobudliwego zombie mi tu nie zwieje.
-Selene Tamoi.- przedstawiłam się nieco zaskoczona nagłym ożywieniem chłopaka, jednak to szybko przeminęło.- Mało kto mnie zna, ale to się zmieni!- zaśmiałam się. z jego pierwszych słów- Już niedługo. Mam swoje sposoby na to.- A ze szkołą sobie poradzimy! Bywałam w gorszych labiryntach i wymieniać można, by było. 

- Świetnie. Bo ja tak średnio, zwłaszcza, że mój osobisty przewodnik, gdzieś mi zwiał.- spuentowałem, mój debilizm w kilku wesołych wypowiedzianych słowach. Zebrałem z podłogi torbę, zarzucając ją na ramię w myśl, że dzwonek zaraz zmiażdży mi bębenki, a od czasu do czasu można byłoby zajrzeć na jakąś lekcje. Tak dla niepoznaki, o. Ale nie żebym zamierzał już zwiewać od nowej. O nie. Dzisiaj mi się za bardzo nudzi, a ona wygląda na taką, co by potrafiła trochę namieszać w społeczności szkolnej. I ja zamierzam być tego świadkiem- Gdzie masz lekcje? Chodź, może kogoś z mojej klasy wyciągniesz na parkiety.- zawołałem, ruchem ręki zachęcając by się jeszcze ze mną poszwendała. No, bo kto by mi odmówił? No, kto? No właśnie, Kas. Wszyscy.
-Eee. Gdzie mam lekcje to nie wiem.. Spisałam sobie kartkę z planem lekcji, ale zostawiłam w domu jak wszystkie inne książki.- podrapałam się nerwowo z tyłu głowy, ale ruszyłam za Kasem.- A na parkiety to na pewno kogoś jeszcze trzeba zaprosić. Same się te papierki nie rozdadzą.- pokazałam mu wnętrze mojej torby, ale gdy uchyliłam ją bardziej z pomiędzy tego bałaganu wyskoczył zdenerwowany Zenuś. Byłby wskoczył na twarz mojego nowego kolegi i go podrapał, gdybym małego świra nie złapała.
-Milordzie Zenonie spokojnie. To nie wróg. Przyjaciel rozumiesz? Przyjaciel.- powiedziałam do niego nakierowując jego pyszczek na moją twarz, by patrzył tylko na mnie mimo wierzgania. Serio wariował jak jakieś rozwścieczone źrebię.. Zazwyczaj tak świrował, gdy wyczuwał niebezpieczeństwo. W jego przypadku prawie wszystko.

Jak nagle nie odskoczyłem i nie rypłem niczym worek ziemniaków o ścianę, gdy jakieś rudoszczurowatecoś wyskoczyło z wnętrzności torby. Co ona do cholery?! Pandora? Przyszła tu nieść nadciśnienie i zawały? Nie dość, że rude, to jeszcze ma rudego czarta w kieszeni, który zmylczo wygląda jak wiewiórka. Następny przykład, że zwierzęta mnie nie lubią. I cholera już ze wzajemnością! To mnie ptaki chcą zadziobać, psy coś oderwać, nie wspominając o bogatej faunie Nevermind, która najprawdopodobniej czerpie uciechy z niszczenia mojej już wiotkiej psychiki.
-Cotozaszataństwonieczyste?- wybełkotałem, ogarniając rozszalałe serce.

-To jest Milord Zenon Rudzielski! I zapewniam, że jest czystym szataństwem. W moim domu dba się o higienę.- zapewniłam i posadziłam na ramieniu spokojnego już Zenka. Dalej co racja nieco się trząsł, ale kto wie co tam w jego mózgu, czy co on tam ma się dzieje.- A co nie lubisz zwierząt?
Spojrzałam z uśmiechem na zaskoczonego, nie to złe słowo.. Bliskiego zdruzgotania Kasa, który trząsł się bardziej niż osika. Chyba właśnie pobił w tym rekord Guinessa.
-Wyglądasz jakbyś miał mieć od teraz traumę do końca życia..- stwierdziłam.

Owszem. Mam traumę. Zwierzęta mnie nie lubią, a co nuż spotykam jakieś to budzi się w nim zew inkwizycji ku czci matki natury. Niech ta rura spada w Bieszczady, a mnie zostawi, bo jeszcze trochę, a mój psycholog zapiszczy radośnie wypisując rachunek.
- Niee... Skądże! Uwielbiam zwierzęta.- odparłem, ogarniając swoje skrzywione myśli, bo kobieta mi tu chichra pod nosem i to nie przeze mnie, a ze mnie.- Tylko one mnie nie.
-Zenek jest spokojny.- stwierdziłam kiwając głową i układając wargi w typowy dla myślącej mnie dziubek.- Przynajmniej przy mnie..- dodałam po chwili.-Masz jakieś orzeszki albo coś innego przy sobie? Albo kawę?
Zenek czasami tak reagował, gdy wyczuwał jedzenie. Ale trochę mi to teraz nie pasowało, bo jedną z mniejszych kieszeni w torbie wypchałam jego jedzeniem, więc powinien sobie poradzić.
-Zenuś było ci tam duszno czy co?- spytałam wiewiórkę ponownie biorąc ją w ręce i zbliżając do swojej twarzy.-Masz uczulenie na papier albo coś? 

Podrapałem się po głowie, grzebiąc w kieszeniach. Zastanawiając się przy tym co mogło wywołać niechęć tego czarta do mnie. Obstawiałbym, że to po prostu winna mojego parszywego oblicza, bo nic skitranego za pazuchą nie miałem. No bo skąd, jak to jeszcze nie pora na orzechy, a po sklepach dzisiaj się nie szwędałem by móc pobrać darmowych cuksów. Myhy... Masz coś do mojego krzywego zgryzu, to poczekaj, aż spotkasz mojego brata. Ten to wybitnie wrodził się w Szatana.
- Mówiłaś coś, że ten napaleniec reaguje na potencjalne "niebezpieczeństwo?" Ja bym się z tym nie zgadzał, ale różne słyszałem opinie. Jednak, co jak co to najmilszy gadowaty jakiegokolwiek spotkałem.- mój niezastąpiony zmysł logiki dopiero po chwili zajarzył istotne fakty. Pstryknąłem w łeb gada schowanego pod bluzą. Wieszczadło z niechęcią, co prawda wygramolił się spod i przywitał nową, urwanym sykiem.- To Wieszczadło.
No dobra, dobra. Wiem, że Nekuś łeb by mi ukręcił, jakby ktoś w negatywny sposób zareagował na mojego towarzysza niedoli, no ale dziewczyna raczej nie wygląda na histeryczkę. Chyba.
-Ło matko. Skądś żesz go wytrzasnął!?-odstawiłam Zenka na moje ramię i wybałuszyłam oczy na piękne wężysko.- Kiedyś po lasach takich szukałam, ale znaleźć nie mogłam! Nie ten kontynent niestety.
Serio. Takie zwariowane dzieciństwo. Myślałam, że wszystkie zwierzęta o jakich słyszałam żyją w mojej okolicy. I biegałam po lasach szukając krokodyli, rekinów, dinozaurów i tym podobnych. I był zawód, bo nie mogłam ich znaleźć. Wyciągnęłam dłoń, by pogłaskać stworzenie po łbie, ale nagle się zatrzymałam.
-Ma w zwyczaju gryźć kogo popadnie? Nie chcę ryzykować jadu w krwiobiegu i chcę dożyć do imprezy.- powiedziałam szybko i cofnęłam rękę.

- Spokojnie. Jak mówiłem, Wiesiu to poczciwy gad.- uśmiechnąłem się lekko ucieszony tym, że trafiła mi się osoba, która nie tyle, co toleruje, a nawet chce dotknąć Wieszczadło. Wszyscy chcą pomacać. No cóż niektórzy towarzystwo wyrywają na zadbane psy, a ja na węża. Tylko w tym wypadku, jak wspaniale działa selekcja.
Podrapałem Wiesia po czubku głowy, na co zadowolony machnął językiem, jednak błoga mina gada zniknęła, gdy dopowiedziałem drugą część zdania.- Śmiało. Możesz pogłaskać. Jeszcze na nikogo nie splunął bez większej przyczyny i wątpię by kiedyś coś takiego zrobił. Chyba, że chcesz mu łuski wyrywać, to już za jego reakcje nie odpowiadam.- wąż parsknął uciekając przed moim wymownym wzrokiem.
-Łusek wyrywać nie będę. Za piękne stworzenie, by go ich pozbawiać.- ponownie wyciągnęłam dłoń tym razem bez zawachań.- Jakiś ty śliczny..- skierowałam te słowa do węża i jak wcześniej jego właściciel podrapałam go po głowie.- Muszę sobie takiego sprawić.. Jeśli będziesz miał jakiś wyjazd albo coś i nie będziesz mógł go zabrać to chętnie go popilnuje.
Taa. Wolną ręką trzepnęłam Zenona, który zaczął z zazdrości drapać mnie łapami po ramieniu. Jakimś sposobem wlazł pod bluzę. Muszę go zabrać na manicure. Są salony paznokci dla wiewiórek?
-Ciężko jest go utrzymać?- spytałam.- Jedzenie i te sprawy.

- Nie.- odparłem bez chwili zastanowienia.- Tylko wnerwiające jest, jak ta pierdoła mi zżera ciastka.- terraria, wodopoje, ogrzewany piasek i inne cuda. Nie mam czegoś takiego. Nie stać mnie na coś takiego. Śpi ze mną razem pod kocem, między sobą walczymy o racje żywieniowe, a jeśli coś to zawsze poznęca się nad szkodnikami w domu. Nawet nigdy nie zastanawiałem się, by dodać mu luksów. A Wieszczadło się o to nigdy nie upominał, bo po prostu chyba mu to nie potrzebne.
- A jeśli mówimy już o wężach. Oto idzie dyrektorka w całej swej okazałości. To jest taki typ kobiety, że bez zastanowienia zmasakruje i ma z tego ubaw. Na pewno, jeśli miałaby patronusa byłby to dementor.- skitowałem kwaśno, ruchem głowy wskazując na sylwetkę kobiety pokonującej korytarz niczym blitzkrieg. Brr.. aż ciarki przegalopowały mi na wspomnienie, że miałem z nią dziergać sweterki przez genialne o zabarwieniu fetyszowym pomysły mojego brata.
-Jest, aż taka zła?- spytałam wpatrując się w niego z niedowierzaniem. Myślałam, że dyrektor z mojej ubiegłej szkoły był koszmarny. Miał w zwyczaju co tydzień wzywać moich rodziców małpa jedna. Tak, ale ja w zamian doprowadziłam do tego, że co miesiąc miał spotkania z psychologiem. Zamknięcie w gabinecie mu nie posłużyło. Siedział w sporym pomieszczeniu, a klaustrofobia nie wiem skąd sie u niego tam wzięła. Ale skoro ona jest gorsza.. - Poczekaj.- mruknęłam i zanurkowałam w czeluści mojej torby w poszukiwaniu mojej tajnej broni.
- A bo ja w sumie wiem.- może i jest nawet miła i chce szerzyć tą dobrać. Mi bynajmniej nie podpadła, a że nazwałem ją Kobra był to przypadek, bo jeśli się pojawiała to atakowała niespodziewanie, właśnie jak te zwierzęta. A zostało tylko przez negatywną atmosferę budowaną przez reszte uczniów. Wzruszyłem tylko ramionami stwierdzając, że co ja się będę wypowiadać. Są rzeczy ważniejsze i bardziej ciekawsze. Na przykład, dlaczego Selka tak niespodziewanie zaczęła grzebać w swojej torbie.- Co tam szukasz?
-Taka tajna broń..- mruknęłam, a po chwili triumfalnie uniosłam rękę.-Jest!-wyciągnęłam małe pudełeczko pełne kolorowych kulek. 

Miałam w domu jeszcze z 16 takich. Odkręciłam wieczko i spojrzałam na idącą na szczęście tyłem do nas kobietę. Zasłoniłam dziurę dłonią i potrząsnęłam energicznie.
-Nikogo nie ma. W razie czego szykuj sie na szybką ucieczkę. Może być nawet przez okno.- przybrałam tajemniczy ton i przemknęłam jedno oko, by dobrze wycelować. Cel był banalny i to musiało się udać.
- Co ty zamierzasz..?- przekrzywiłem łeb, jako ten ruch miał sprawić, że więcej krwi będzie mi dopływać do głowy, a mój poziom IQ dźwignie się z poziomu przeciętnej ameby. Z zaciekawieniem patrzyłem na ręce Salki i pudełko, po którym coś się turlało.- Ty, chyba… niee…- parsknąłem pod nosem, z lekka wycofując by mieć stosowność ewakuacji. Jak nowa chce mieć nagrabione u tej pruchwy to śmiało. Salut, krzyżyk na drodze, ja przyklaszcze, ale odsunę się, by w afekcie też nie oberwać .- Jakby co to mam postępowąprozopagnozje i mogę się wyprzeć tej znajomości.
-Spokojnie. Nie takie rzeczy się robiło.- uśmiechnęłam się i w końcu odetkałam pudełko.

Armia kulek poturlała się do dyrki i po chwili znalazła się pod jej nogami. Zaczął się arcypiękny taniec. No nie spodziewałam się, że starsza kobiecina może tak nogami machać. Gdy padła na ziemię z krzykiem ledwo się powstrzymywałam, by się nie śmiać. Ogarnij się Sel. Jak cię złapie masz przerąbane.-Spadamy.- Złapałam mojego nowego kolegę za ramie i pociągnęłam za sobą. Pognałam korytarzem jak najdalej od miejsca zdarzenia. Po drodze minęłam grupkę uczniów idących do klasy. Celowo wpadłam na jednego i szybko otworzyłam mu kieszeń plecaka i wepchnęłam narzędzie zbrodni.
-Sorry bardzo!- krzyknęłam.-Spieszę się!- wyminęłam go i dobiegłam do końca korytarza gdzie schowałam się za zakrętem. Zobaczyłam czy Kase jest za mną. 
-Hahahaha!- w końcu nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać.-Już uwielbiam tę szkołę.
Gdzie poszanowanie to materii żywej? Miotają, rzucają. Jak szmatą! A co ja mogę? A nic. Tylko czekać, gdzie to mnie wyniosą. A nawet teraz to nie miałem ochoty protestować. Zwłaszcza, że dyrka za sprawą Seleny zatańczyła pijanego krakowiaka po mistrzowsku. A mi się nie uśmiecha dawać woty za ten styl, więc usłużnie dałem ponieś się dziewczynie, która z okazji jeszcze staranowała grupę uczniów zanim zahamowała gdzieś, w którymś ze setek korytarzy.
- DO GABINETU. JUŻ!- nagle budynkiem wstrząsnął wrzask dyrektorki. I teraz oto jakieś Tajskie dzieci giną pod gruzami. Właśnie wtedy już nie wytrzymałem. Przyłożyłem dłoń do czoła, wybuchając opętańczym śmiechem.
- Udana jesteś.- parsknąłem pod nosem.- Jak tak ma być, to masz mnie na domówce jak w banku. 


Kasene&Selene

Podsumowanie ostatniego LO

1. Sprawy związane z LO
Smutne wieści:


Z przykrością muszę stwierdzić, że opuszczają nas aż 3 osoby, które nie podpisały się pod LO, ani nie dały znaku życia. Są to:
Mami Honda (Komcia), 
Kiku Honda ( Luna Mag),
 Natsu Takasugi (Natsu)

Oczywiście możecie wrócić do naszych szeregów, pod warunkiem solidnej poprawy o czym wspominałam już w LO ;)

Dobre wieści:

Cieszę się jednak, że większość z was się podpisała i pamiętała o blogu lub chociaż dała znak życia. 
Są to:
Jack Frost , Alissa Williamson, Keyli Takei, Rebekah Nelson , Amika Ashida, Koroshio Tenshi, Naoki Blade, Kasene Blade, Tatsuya Ureshi, Shina Fugasu, Emily Thale, Ningyo Sonohoka, Alexandra i Alexander Clade. 

Bardzo Wam za to dziękuję ;*

Jednak jako że podpisaliście się pod LO, musicie wiedzieć, że będę wymagała od was sporo aktywności w komentowaniu jak i w pisaniu. Trzeba się wziąć do roboty kochani! Maj przeszedł cichaczem, za to czerwiec się zaczął, więc teraz już nie będzie zmiłuj się ;3
*nie no taka zUa to ona nie jest, spokojnie*

Aczkolwiek, naprawdę wymagam od was aktywności na blogu. Sami wiecie jak to jest, gdy się napisze notkę, a później wchodzi się pare razy dziennie sprawdzając czy ktoś przypadkiem nie skomentował, prawda? Wiecie również jaką radość przynosi zobaczenie komentarza. Jeśli chcesz by inni doceniali twoje prace, zacznij sam doceniać pracę innych. Wiem, że na notki poświęcanie swój czas i naprawdę - hasło to księżycowa noc - jestem szczęśliwa widząc je na tym blogu. Prawdą jest że sama nie zawsze skomentuje, ale od teraz nie przepuszczę żadnej notki. Czytam = komentuje. Osoby które nie będą w ogóle komentować, będą upominane. 

Regulamin Główny punkt 5 głosi : "5. Staramy się pisać min. jedną notkę na miesiąc. Trzeba również uwzględnić brak weny, lub ewentualnie brak wystarczającej ilości czasu. Należy być przynajmniej aktywnym na blogu, w postaci komentowania postów innych osób oraz podpisywanie się pod Listą Obecności.". 

Liczę na waszą odpowiedzialność i aktywność :D 

*skończył sie maj, skończyły się piękne czasy...*

2. Serdecznie witamy nową uczennicę!

Słodka jak cukierek,

urocza jak wiewiórka,

telewizor ci rozwali,
taka miła konfiturka ♥ 
Raduje się serce,
Raduje się dusza,
Imprezy wszystkie
dziś tobie rozrusza.
Dla ciebie ten wierszyk,
Sel nasza miła,
Muzykę podkręci, 
I w tany wyrusza. :D 

W skrócie : witamy w naszych niebieskich szeregach TM Selene Tamoi !

3. Biwak!
Jako, że biwak miał byc majówką, będzie jednak taką spóźnioną wycieczką czerwcową, przed końcem roku szkolnego na TM.
Niedługo pojawi się pierwsza notka na jego temat, po czym wyczekuję waszych biwakowych notek :)

4. Kluby!
Gdy będzie już nowy rok szkolny na TM, powstaną kluby. 
Warunki: 
1)Każdy musi przynależeć d jakiegoś klubu.
2) Aby klub powstał należy mieć co najmniej 3 członków, wyjątkiem są kluby sportowe które do stworzenia drużyny potrzebują tyle i tyle osób. 
3) Pozostali członkowie klubu mogą być wymyśleni, lub też mogą składać się z postaci z TM.
4)Aby klub stał się oficjalnie klubem, musi być zaakceptowany przez głównego admina (Rima Dream). Nalezy wypełnić zgłoszenie i wysłać na gg.
Zgłoszenie ma zawierać:

1.Nazwę klubu
2. Imię i nazwisko przewodniczącego klubu.
3. Listę członków klubu ( mogą byc także dopisane do nich funkcje każdego z członków, np.: zastepca przewodniczacego)
4. Co będzie robić ten klub, czym się będzie zajmował.

5. Jak przysłuży się szkole im. Feniksa., co do niej wniesie. 

5)Można należeć do dwóch klubów pod warunkiem, że nie będzie się zaniedbywać żadnego z nich.

Zacznijcie już myśleć o tym jaki klub założycie, lub do jakiego dołączycie :)
Zgłoszenia mile wydziane, dopiero na poczatku roku szkolnego TM.
Od nowego roku szkolnego, w akcji bloga będzie również działał samorząd, do którego należą admini. ( S. U. F.)
Samorząd również musi uczestniczyć w klubach. :)

***


Wszyscy którzy to przeczytali, mają podać hasło w komentarzach, które było podane w treści. 
Hasło będzie odświeżane co jakiś czas. C.D. ogłoszeń już wkrótce ;3

~Rima Dream

#Edit: 08.06.2015