Pojedyncze płatki śniegu wirując w
samotnym tańcu, delikatnie opadły na zaśnieżone drogi i dachy
domów, pokrywając całe miasto kolejną, grubą warstwą zimnego
puchu. Było to naprawdę dziwne miasto. Promienie słońca już
dawno nie spoglądały na posępne twarze jego mieszkańców, którzy
zapomnieli bijącego ciepła od ukrytej za wiecznymi chmurami
gwiazdy. Ludzie tu nie śpiewali, nie tańczyli, nie śmiali się.
Całe szczęście i miłość odeszła z tego miejsca wraz z
przybyciem jej. Ludzie z otwartymi ramionami i uśmiecham na twarzach
przyjęli do siebie tą przedziwną istotę, łudząco przypominająca
młoda kobietę. Była jednak zbyt piękna, by mogła być prawdziwym
człowiekiem. Swoją urodą zmalała z nóg, podbijają serca
wszystkich młodzieńców samym spojrzeniem czarnych oczu, zimnych i
pustych jak ona sama. Nie wiele mówiła, głównie milczała z góry
obserwując ludzi, którzy nie znając jej imienia ochrzcili ją
mianem księżniczki i uczynili swoją królową. Białowłosej
piękności nie przeszkadzało to wcale. Wiadomość ta wręcz
uradowała jej skuteczność lodem serce, które od zawsze pragnęli
władzy. Czas mijał, a mieszkańcy miasta zaczęli powoli
przekonywać się, jak wielki błąd popełnili. Ich księżniczka
okazała się być zmniejsza niż jej śnieżnobiała skóra, przy
której lód był niczym. Nazwana przez ludzi Królową Lodu,
władczyni przyniosła swym poddanym jedynie smutek i nieszczęście,
zsyłając na nich wieczną zimę. Mieszkańcy jednak się nie
poddają. Wierzą w nadejście lepszych dni i powrót radości.
Każdego dnia nieustannie wypatrują bohatera, który uratuje ich,
zabijając zimną piękność i zajmując jej miejsce na tronie.
A śnieg nadal sypał się z nieba. Dokładnie tak,
jakby gęste chmury rozpruły się, niczym poduszki wysypując z
siebie tysiące białych drobinek wirujących wraz z wiatrem,
opadających na twardą i zmarzniętą ziemię, która od dawien
dawna nie wydała swych plonów, obumierając można by rzec na
zawsze. Nie rosła trawa, zniknęły barwne, tęczowe kolory kwiatów,
nikt nie wiedział jak to jest poczuć na swojej twarzy dotyk
ciepłych, słonecznych promieni. Głuchą ciszę przerywał jedynie
głośny świst wiatru, oraz... nadchodzące odgłosy
kroków.
Młodzieniec stanął na skraju wysokiej góry,
odgarniając z twarzy kaptur i szal, po czym swój uważny wzrok
wlepił w obraz wioski rozciągającej się w dole. W jego oczach o
dość nietypowej barwie złota i kobaltu zajaśniała mała
iskierka. Chłopak pogładził po czarnym futrze swojego wiernego,
dzikiego, kociego towarzysza, a gdy ten wydał z siebie cichy pomruk
zadowolenia, on uśmiechnął się delikatnie.
- To tu. Sądzę,
że powinniśmy nieco odpocząć i przeczekać zamieć.
On jednak
nie wiedział, że śnieżyca będzie wciąż trwać.
Tak
długo jak ona będzie tego pragnąć. Nie ustanie, ani nie uspokoi
się, dopóki królowa nie wyda takiego rozkazu. Moc, którą bowiem
posiadała dawała jej władze nad śniegiem i lodem, mrozem i
wiatrem. Moc tak potężna i niebezpieczna, że już dawno zniknęli
śmiałkowie pragnący chwały i władzy, którzy odważył by się
podnieść na nią rękę.
Zszedł z góry, przez
gęste zaspy i mroźny, szczypiący w twarz wiatr przebijając się
przed siebie, prosto w stronę wioski, mogącej dawać wrażenie od
dawna opuszczonej. Mało w tym prawdy, jednakże dla kogoś, kto
przybywa do tych stron po raz pierwszy ten błąd jest wybaczalny.
Mało kto zna bowiem całą prawdę i wie, jak to wszystko się
zaczęło. Ci, którzy wiedzą, nie mówią o tym chętnie. Zaszyli
się w swoich na pozór bezpiecznych domach, z nikłą, wciąż tlącą
się nadzieją czekając na cud.
Dziki kot rozejrzał się
uważnie, tak jak zrobił to jego człowieczy przyjaciel i zastrzygł
niespokojnie uszami, słysząc dochodzące coraz to bardziej
niepokojące krzyki. Chłopak również to słyszał. Mógłby
przysiąc, że ktoś wśród tej zamieci błaga o pomoc.
- Ludzie!
Ludzie! Oni poszli, o, właśnie tam, gdzie zamek wznosi się lodowy!
Czy wy tego nie widzicie? Nie pamiętacie? Już dawno poszli, ale...
Dlaczego nie wracają? Minęło już tyle czasu. Dzień? Miesiąc?
Oh, a może całe lata! Ludzie! Powiedzcie, dlaczego oni wciąż nie
wracają! Nie... To nie to... Pamiętam, to było równo dzień temu.
Wyruszyło ich pięciu śmiałków na swych rumakach. Wyruszyli w
tamtą stronę, skąd nie ma już powrotu. Ale my wciąż czekamy.
Królowa Lodu siedziała do góry nogami na swoim
tronie wykonanym z miliona różnorodnych płatków śniegu, widząc
głową do dołu. - Nudzę się. - odparła głosem tak pięknym i
czystym, jakby ktoś zagrał na dzwoneczkach, a nie posługiwał się
mowa ludzką. Był on jednak równocześnie tak obojętny i zimny, że
mroził krew w żyłach. - Dlaczego ci ludzie są tacy nudni? -
zapytała samej siebie, pustym wzrokiem wpatrując się w pięć
lodowych figur przedstawiających dorosłych mężczyzn. Właściwie
to cała sala była wypełniona po brzegi jasno-błękitnymi rzeźbami
ludzi, mężczyzn i kobiet starych i młodych dorosłych i dzieci. -
Nikt nie potrafi mnie zabawić.
Młodzieniec podbiegł
do mężczyzny, nie zwracając najmniejszej uwagi na śnieg, który
zdążył przykleić się do jego ubrania, a następnie stopnieć,
jeszcze lepiej przywołując zimno.
- Nie podchodź! - krzyknął
obrończo starzec, zasłaniając się drżącymi, wychudzonymi
rękoma. - Ty! Pewnie jesteś jednym z jej poddanych! Przyszedłeś,
aby do reszty zabrać nam naszą wolność!
Chłopak zdziwił się
niemało, słysząc te słowa, z których praktycznie nic nie
rozumiał. Odgarnął z oczu krucze włosy, nieco utrudniające mu
widok, po czym spokojnym głosem zwrócił się do mężczyzny.
-
Niczego nie chcę wam odbierać. Jestem w podróży, potrzebuję
tylko miejsca, gdzie mógłbym przeczekać śnieżycę. - W tym
właśnie momencie z gardła starca wydobył się chłodny, pełen
kpiny głos.
- Myślisz, że śnieg przestanie padać? - zaśmiał
się. - Jak bardzo się mylisz. Śnieg nigdy nie zniknie. Zima nigdy
nie zniknie. A to wszystko przez nią.
- Przez kogo? - zmarszczył
brwi, kolejny raz ze zdziwieniem spoglądając na niego.
- Przez
Królową Lodu. To ona jest złem w czystej postaci, lecz tak pięknym
i czarującym, że każdy potrafi ulec.
- Może. ..
Może okaże im łaskę, przy okazji zapewniając sobie odrobinę
rozrywki. - Dziewczyna spacerowała po komnatach ludowego pałacu, co
jakiś czas zatrzymując się przy jednym z niewielkich okien
pozbawionych szyb, spoglądając przez nie na zamarznięte miasto
rozpościerające się u stóp jej zamku. - Urządzę zawody. Tak.
Zawody. Temu komu uda się zakończyć moją nudę, pozwolę zostać
razem ze mną i mnie zabawiać. W zamian dam czego tylko zapragnie.
Tak! - zawołała radośnie, klasa jąć w dłonie i obracając się
wokół własnej osi. - Ale jeżeli zawiedzie, dołączy do mojej
kolekcji.
- Cała ludność okrzyknęła ją mianem
Królowej Śniegu. Tak piękna i delikatna niczym płatek śniegu
zmieniła krainę w lodowe pustynie pozbawione życia. Wielu śmiałków
próbowało udobruchać Królową, jednak nigdy nie wracali...
Szedł
powoli, mozolnie pokonując rosnące przed oczami coraz to większe
zaspy. W głowie wciąż szumiały mu słowa starca, który
opowiedział o wszystkim i ustrzegł przed Lodową Panią. Chłopak
zdawał sie jednak tym nie przejmować ani trochę. Rosnące w nim
przekonanie, iż dziewczyna nie może być przecież aż tak złą
istotą wciąż pchało go do przodu i dodawało tym samym chęci do
brnięcia ku pałacowym progom gdzie wedle opowieści starca tam
właśnie przebywała. Chciał sam poznać, jaka jest naprawdę.
Znudzoną jak zwykle światem Ķrólową Lodu
przestała nawet bawić szalejąca za oknem śnieżyca. Nie miała
jednak ani siły, ani ochoty by ją uspokoić. Siedząc wygodnie na
parapecie, obojętnym wzrokiem wpatrywał się w nieskończoną biel,
mając nadzieję, że znajdzie tam coś godnego uwagi. Jak chciała
tak też się stało. Wśród wirujących płatków śniegu pojawił
się ciemny punkt, który z każdą chwilą był coraz większy. Po
chwili jej oczom ukazała się ludzka postać, wyraźnie zmierzające
do wrót jej zamku. - Goście! - krzyknęła radośnie, szybko
zeskakując na ziemię i biegnąc w stronę sali tronowej. -
Otwórzcie bramy! Będziemy mieć gościa! - zawołała do czterech
ścian z coraz większym uśmiechem rysującym się na twarzy.
Głupota jednak byłoby szukać w nim choć odrobiny ciepła.
Przejechał dłonią po kocim, aksamitnym futrze,
dając tym samym znak zwierzęciu stąpającemu koło niego, że czas
trzymać się na baczności. Sam natomiast poprawił kaptur spadający
z twarzy i pewnym krokiem wszedł do pałacu, który nagle stanął
dla niego otworem zapewne za sprawą Królowej. Rozejrzał się
uważnie, omiatając wzrokiem każdy, najmniejszy szczegół pałacu
i zastanawiając się, jak mogło powstać coś tak pięknego.
Wypuścił z płuc powietrze, które utworzyło charakterystyczną
parę i stanął w miejscu, nadsłuchując.
Nagle nie
wiadomo kiedy i skąd, tuż przed chłopakiem pojawił się ogromny
basior o lśniącej, czarnej sierści i blado niebieskich oczach
wpatrzonych w niego jak na potencjalny obiad. Zwierzę swoim
rozmiarami przypominało bardziej niedźwiedzia niż wilka, co
przerażało nawet bardziej niż ostre pazury i kły, które
szczerzył w stronę gości. Nie czekając na reakcję gości,
odwrócił się do nich tyłem, wolnym krokiem idąc jednym z wielu
korytarzy. Po chwili przystanku, spoglądając na bruneta
zniecierpliwionym wzrokiem.
Nie musząc długo
zastanawiać się nad zamiarami wilczura, wraz ze swoim towarzyszem
ruszył za nim, co chwilę rozglądając się i chłonąc wzrokiem
lodowe zdobienia, kolumny, witraże, oraz figury ludzi. Na tym
ostatnim zatrzymał się na dłużej, zastanawiając, czy to właśnie
ci nieszczęśnicy, którzy przybyli do pałacu z chęcią
wyswobodzenia krainy z rąk zimy. Dzieci, kobiety, mężczyźni. Nikt
nie został oszczędzony.
W końcu doszli do wielkiej
sali z wysokim sufitem, z którego padał prawdziwy śnieg. Komnata
była bardzo przestronna, jednak niemal po przegięcie wypełniona
figurami, na które czarnowłosy miał nieszczęście się już
natknąć. Na środku stał potężny, kunsztownie wykonany tron, na
którym siedziała drobna dziewczyna. W pierwszej chwili naprawdę
trudno było ją zauważyć, gdyż wręcz zlewała się z tłem.
Ubrana była w zwiewną, cienką, suknię o tym samym odcieniu co
blada twarz i długie białe włosy, opadające na jej nagie ramiona.
Z łatwością można było ją pomylić z jedną z otaczających ja
lodowych postaci, gdyby nie jej błyszczące, czarne oczy, ciemne i
puste, tak samo jak jej serce. - Witaj. - powiedziała uśmiechając
się do niego, głaszcząc leżącego u jej stóp wilka, który po
przeprowadzeniu gości od razu podszedł do swojej pani.
Z
początku zbyt ogarnięty lustrowaniem kolejnych lodowych posągów
nawet nie zauważył postaci siedzącej na pięknie zdobionym tronie.
Dopiero po chwili jego uwagę przykuły dwa, czarne węgielki
spoglądające na niego z drugiego końca sali, jednak tym samym tak
puste i przepełnione chłodem. Gdy więc dotarły do niego słowa
przywitania utwierdziło go to tylko w przekonaniu, iż spotkał w
końcu prawdziwą Królową Lodu. Zwrócil ku niej twarz schowaną
pod cieniem kaptura i zawiesił przez dłuższy moment wzrok na tej
kruchej i delikatnej postaci o obliczu anioła, jednakże wiedział,
że to tylko pozory.
- Witaj, Królowo - odparł i ukłonił się,
co tak samo uczynił jego koci towarzysz. - Piękny pałac, jak
mniemam jest to twe dzieło.
- Podoba ci się? Sama
go zbudowałam. Ja sama i tylko ja! - Zimny uśmiech zmienił się w
szczęście goszczące na twarzach dziecka pochwalonego przez
rodziców. - Co cię do mnie sprowadza? Zła pogoda? Czego pragniesz?
Mojej śmierci? Czego chcesz? Lepszego życia? - pytała, uważnie mu
się przez cały czas przyglądając.
- Nie wątpię, że zbudowałaś go
sama, Królowo - poprzez cień witający na jego twarzy za sprawką
kaptura dało się zauważyć przebijający przez niego delikatny
uśmiech. - Zła pogoda? Nie jest aż taka zła, czasami bywały
gorsze, jednak śnieg ma swoje plusy, tak samo jak i mroźny wiatr.
Poza tym w zimę wszystko wygląda inaczej, urokliwie na swój
sposób. Nie pragnę twojej śmierci, nie znam cię na tyle dobrze,
Królowo, aby móc wiedzieć, że pałam do ciebie nienawiścią. Nie
potrzebuję lepszego życia. Wystarczy mi takie, które wciąż
ciągne za sobą. Przybyłem do tej krainy nieświadom tego, iż
panuje tu zima. Dopiero dziś usłyszałem o Królowej Lodu
zamieszkującej lodowy pałac, a jako wędrownik nie mam obranego
innego celu prócz ciągłych wędrówek. Zawędrowałem aż tu -
odparł spokojnym głosem, czasami można by rzec nieco beznamiętnym,
jednak jest to dość mylne stwierdzenie.
Dziewczyna
ani na chwilę nie spuszczała z niego wzroku, słuchając go jak
zaczarowana. Z każdą chwilą była coraz bardziej zadowolona ze
swojej decyzji wpuszczenia go do środka. Nie tylko był inni niż
jego poprzednicy, którzy mieli czelność zakłócać jej spokój,
ale lubił zimę i zwiedział na pewno kawał świata. Mógłby jej o
nim opowiedzieć. Mógłby zostać. Mógłby wygrać jej zawody. -
Jesteś więc podróżnikiem. To ci daje duże fory.
-
Owszem, jestem podróżnikiem - odparł, jednak pozostawił jej
drugie stwierdzenie. Zaciekawiło go, o co mogło chodzić tej
istocie. Miał fory, jednak dlaczego? - Zwiedzam świat bez
konkretnego celu, poznaję ludzi, ich kultury, języki, miewam też
dziwne i czasami niebezpieczne przygody z których jak widać udaje
mi się uchodzić cało. Mój jedyny towarzysz zwie się Kuro i
jedynie można porozmawiać to mrucząc. Przybywam z krainy która
jest wręcz przeciwieństwem tej, w której znajdujemy się teraz,
jeśli by cię to zainteresowało, Królowo.
-
Zobaczymy, czy z tej przygody uda ci się wyjść bez uszczerbku. -
Kłamliwe uśmiech i złudne uczucie szczęścia oraz bezpieczeństwa,
które dziewczyna roztaczała wokół siebie. - Przychodząc do tej
wioski bez pozwolenia wtargnąłeś na teren mojego królestwa! -
krzyknęła z grymasem gniewu na twarzy - Mówisz, że podczas swoich
podróży poznałeś wiele kultur różnych krajow, w takim razie
wiesz, że za tak zuchwały czyn grozi najwyższa kara. Kara śmierci.
Znaj jednak moją łaskę. - odparła beznamiętnym tonem, wstając i
wolnym krokiem ruszając w jego stronę, ciągnąc za sobą długą
suknię. - Wchodząc do mojego zamku masz trzy opcje. Bezpiecznie
stąd odejść, zostać posiłkiem Erena lub zostać ze mną. JUŻ NA
ZAWSZE! - zawołała podkreślając trzy ostatnie słowa i radośnie
kręcąc się wokół własnej osi - Nawet nie wiesz jak nudne może
być życie we własnym dziele sztuki, kiedy otaczają cię nic nie
warci i nie znaczący tchórze.
- Zawsze będzie
jakiś uszczerbek, czy to mały, nic nie znaczący, czy też nieco
większy. Skoro tak, jaka jest twoja wola, Królowo? Jeśli sam
miałbym wybierać, żadna z opcji nie byłaby dobra - odparł,
wypuszczając z płuc lodowate powietrze, nadal nie spuszczając
wzroku z białowłosej dziewczyny. Zastanawiał się, skąd taka
istota mogła wziąć się w tej krainie i wywołać aż takie
zamieszanie sprowadzając wieczną zimę, zamieniając ludzi w posągi
nietknięte życiem i wszczepiając w mieszkańców mrożący krew w
żyłach strach.
Kuro jakby czytając w myślach chłopaka
poruszał niespokojnie ogonem i zastrzygł uszami.
-
Baw mnie. Zainteresuj czymś. Pozwól zapomnieć o nudzie. Pozwolę
ci został ze mną i umilać swoją osobą każdą chwilę mojego
życia, dopóki sam ni zaśniesz snem wiecznym. Będziesz żył
niczym król, rządząc tą krainą przy mym boku. - Dziewczyna
znajdowała się tak blisko niego, ze mimo panującego chłodu i
założonego kaptura, wyraźnie czuł jej zimny oddech na swojej
twarzy. W pewnym momencie złapała go za rękę, która przy dotyku
jej lodowatej skóry, natychmiast zdrętwiała. - Będę spełniać
każdą twoją prośbę. Każdy kaprys, każde pragnienie. Uczynię
cie najszczęśliwszym i najpotężniejszym człowiekiem na ziemi. -
mówiąc to, przez cały czas patrzyła mu prosto w oczy. Przez
chwilę miał nawet wrażenie, że to najzwyczajniejsza na świecie
dziewczyna, która jedynie pragnie czyjegoś towarzystwa. - Chyba, że
mi odmówisz i postanowisz mnie zostawić. Wtedy zamienię twoje
serce w lód i dołączysz do swoich poprzedników. - Uwolni wszy go
z uścisku, lekkim ruchem ręki wskazała na otaczają ich postacie
wyglądające jak wykute z lodu. - Możesz też wyzwać Erena na
pojedynek. Jeżeli wygrasz, spełnię twoje jedno życzenie,
bez względu na to jakie ono będzie. Lecz jeżeli przegrasz, mój
przyjaciel spróbuję smak ludzkiego mięsa. Wybieraj.
Słuchał
jej uważnie cały czas. Nie przerywał, chłonął dokładnie każde
jej słowo, zachowując bezmienny wyraz twarzy. Jedynie oczy w
kolorze złota i błękitu pozostawały nieco żywsze, obserwując
otoczenie i racząc każdą z postaci chwilowym zainteresowaniem, by
znów móc spocząć na niewidzialnym punkcie przed sobą.
Czarny
kot słysząc słowa Lodowej Królowej przybliżył się do swojego
człowieczego przyjaciela i tknął nosem jego zimną dłoń, jakby
wiedząc już, co postanowił i chcąc wybić ten pomysł z jego
głowy.
- Wybacz, wilczy kompanie Królowej, jednak na pewno nie
byłbym smaczny - odparł po dłuższej chwili, po czym dodał: -
Jednak jeśli chcesz spróbować się przekonać, jestem gotowy.
Całe podekscytowanie zniknęło z twarzy Królowej
Śniegu, kiedy usłyszała słowa swojego gościa. Zawiedziona jego
wyborem, zwiesiła głowę do dołu i odwróciła się do niego
tyłem. - To twój wybór. - odparła beznamiętnym głosem.
Basior
podszedł do swojej pani, ocierając się bokiem o jej lodowatą
dłoń, dając jej tym samym do zrozumienia, że jest gotów do
walki. Dziewczyna jedynie delikatnie pogłaskała go po grzbiecie.
Zgasła radosna iskierka w jej oczach, a ona sama wydawała się być
naprawdę smutna, jak małe dziecko, któremu odmówiono czekolady.
Trwało to jednak zaledwie kilka sekund. Jej delikatna, dziecięca
buzia w jednej chwili zmieniła się w pragnącego krwi potwora.
-
Zabij go. - wysyczała przez zęby, po czym wygodnie usadowiła się
na tronie, czekając na widowisko - Wybierz broń. - Przed brunetem
pojawiły się przeróżne bronie o najróżniejszym i
najdziwniejszym wyglądzie, wszystkie zrobione z lodu.
Jego
wzrok przesuwał się powoli po różnego rodzaju broni, wykonanej
tylko i wyłącznie z lodu. Myślał głęboko nad tym, które lodowe
dzieło wybierze dla siebie do walki z wilczą bestią. Czuł przy
tym na sobie wzrok obserwujących go wilczych ślepi, oraz czarnych
oczu Królowej. Zastanawiał się, czy ta przygoda naprawdę skończy
się dla niego tragicznie, czy też uda mu się wyjść cało, jak z
większości jego wypraw kończących się czymś zaskakującym.
Wybrawszy dla siebie lodowy miecz, wolną dłonią pogładził
dzikiego kota po gęstym futrze, jakby samym tym gestem chciał go
uspokoić. Nie mógł obiecać mu, że wyjdą z zamku razem... Bądź
w ogóle obaj nie wyjdą.
Po tym wszystkim jego wzrok spoczął
na przeciwniku, oznajmiając tym samym, że on również jest gotowy
do walki.
- Co byś chciał mieć napisane na
nagrobku 'Podróżniku'? Tak się składa, że jak dotąd nie
znalazłeś czasu by wyjawić mi swoje imię, a jeżeli zamierzałeś
zostać bezimiennym bohaterem, to już z góry skreśl ten punkt z
listy. Eren nie wie co to litość.
Zwierzę, jakby na
potwierdzenie jej słów, wyszczerzyło ostre kły i warknęło
głośno na swojego przeciwnika.
Ignorując na tę
chwilę wilka, którym postanowił zająć się za chwilę, zwrócił
do białowłosej dziewczyny.
- Proszę o wybaczenie. Co za naganne
maniery, aby nie przedstawić się samej Królowej - rzekł, po czym
ukłonił się: - Naoki, Wasza Wysokość. Chociaż "bezimienny
bohater" nie jest aż takim złym rozwiązaniem. Stało by się
tajemnicą, dlaczego bezimienny - dodał, a zimne powietrze tworzące
delikatną parę owiało jego policzki.
Białowłosa
prychnęła tylko z pogardą patrząc na chłopaka, jakby już był
niczym więcej jak tylko kamienną tablicą nagrobkową.
- Więc
walcz najdzielniej jak możesz Podróżniku Naoki, a może ktoś
kiedyś wspomni twoją odwagę. - powiedziała. W tym samym momencie,
czarny wilk ruszył do ataku, odbijając się od skutego lodem
podłoża i skacząc na swoją potencjalną ofiarę.
-
Najmniej ważna rzecz w tym momencie - powiedział do siebie,
przenosząc znów wzrok na czarnego basiora, który nie chcąc dłużej
czekać - ruszył do ataku. Chłopak czekał, aż zwierzę będzie
dostatecznie blisko niego, po czym zrobił gwałtowny unik w bok tak,
że wilk zamiast na niego, wpadł na lodową podłogę. Czarnowłosy
odwrócił się szybko, nie chcąc spuszczać wzroku z przeciwnika i
ścisnął mocniej rękojeść miecza w dłoni.
Zwierzęciu
wystarczyła chwila, aby przystąpić do kolejnej próby ataku, która
w przeciwieństwie do poprzedniej skończyła się pomyślnie.
Niestety nie dla Naokiego, którego bestia trawiła swoimi pazurami,
rozszarpując lewę przedramię.
- Radzę ci się postarać,
jeżeli chcesz zostać pochowany w jednym kawałku. - odparła
Królowa Lodu.
Stłumił w sobie krzyk, zaciskając
mocno zęby i biorąc jeden, głęboki wdech. Ból z minuty na minutę
stawał się coraz bardziej irytujący, a krew sącząca się z rany
plamiła jego ubranie, skapując na lodową ziemię.
Zmrużył
delikatnie oczy, spoglądając przez chwilę na czarnego wilka, a
następnie gwizdnął przeciągle, chcąc go nieco bardziej
zdenerwować. Basior kłapnął zębami i tak jak przewidywał
czarnowłosy - ruszył na niego. Chłopak wykorzystując okazję
zrobił to samo, tyle, że gdy dzieliły ich jedynie marne centymetry
prześlizgnął się pod jego łapami, raniąc je i stając dokładnie
za nim. Nim zwierze zdążyło odwrócić się, on skoczył na jego
grzbiet i wymierzając cios - ogłuszył.
- Eren! -
krzyknęła dziewczyna, gwałtownie wstając. - To niemożliwe.
Niemożliwe. On nie mógł przegrać. Ty nie mogłeś wygrać! NIE! -
Była tak zaskoczona wynikiem tej walki, że wręcz zdezorientowana
zaistniałą sytuacją. - Jak śmiał przegrać?! Jak śmiał nie
wykonać mojego rozkazu?! - warknęła przez zęby, z pogardą
spoglądając na bezwładne zwierzę - Czego chcesz ode mnie? Jak
brzmi twoje życzenie? - zapytała, z każdą chwilą coraz bardziej
wściekła. Całkowicie zapomniała o rannym zwierzęciu, które
początkowo wydawało się być jej naprawdę bliskie. Ignorując je,
skupiła swoją uwagę na chłopaku, pragnąc jak najszybciej się go
pozbyć ze swojego królestwa. Pokonując Erena, pokonał ją i
upokorzył. Teraz jeszcze bardziej niż przedtem pragnęła jego
śmierci. - Pamiętaj, że masz tylko jedno życzenie, więc lepiej
dobrze się nad nim zastanów. Nie przyjmuję żadnych reklamacji,
ani zwrotów. Słowa wypowiedziane stają się nieodwracalne.
Ostatni raz kątem oka zerknął na zwierzę
bezwładnie leżące na ziemi, po czym wyprostował się zapominając
tym samym o wciąż krwawiącej ranie i spojrzał na białowłosą
dziewczynę. Przez krótką chwilę lustrował jej nieskazitelną
urodę, nawet nie zastanawiając się nad swoim życzeniem. Już od
początku, gdy przekroczył progi zamku wiedział, czego chcę.
-
Życzę sobie zostać z tobą w zamku - odparł, czym zadziwił nawet
swojego kociego przyjaciela. - Nikt nie zasługuje na bycie samotnym.
Zwłaszcza sama Królowa.
Z ust dziewczyny wydobył
się cichy dźwięk zaskoczenia. Patrzyła na niego z szeroko
otwartymi oczami, nie mogąc uwierzyć w to co powiedział. Była
pewna, że się przesłyszała, ale przede wszystkim miała taką
nadzieję. Nie chciała już żeby tu został. Nienawidziła go.
Pragnęła, aby zniknął jej z oczu.
- Dobrze się zastanowiłeś?
Już nigdy stąd nie wyjdziesz. Ten pałac stanie się twoim
więzieniem. Zostaniesz już tutaj na zawsze robiąc co ci każę. W
końcu ktoś będzie musiał zastąpić to nic nie warte zwierzę.
- Wiedziałem czego chcę od samego początku, więc
nie muszę zastanawiać się nad swoją decyzją. Poza tym, być w
takim więzieniu to prawie jak zaszczyt - odparł, spoglądając po
raz kolejny na piękne, lodowe zdobienia stworzone dla zamku. Czuł,
że Królowa nie była w głębi duszy zła. Nie chciał więc, aby
na zawsze pozostała samotna, spoglądając wciąż na ten sam
horyzont za oknem. Podróżując po świecie poznał wiele ludzi i z
ust wielu z nich usłyszał, że największa karą jest zostać
samemu.
Dziki kot podszedł do niego powoli i trącił pyskiem
jego prawą dłoń, chcąc zwrócić na siebie uwagę. Chłopak
pogłaskał go po nosie, nadal nie spuszczając jednak wzroku z
białowłosej.
- Po co więc wyzywałeś Erena na
pojedynek? - zapytała idąc w jego kierunku -Doskonale wiedziałeś,
że nie musisz tego robić. Podałam ci tą propozycję na samym
początku. Więc po co? Chciałeś mnie tym upokorzyć? Pokazać, że
wcale nie jestem taka potężna? - zapytała patrząc na niego
morderczym wzrokiem - To było najgorsze życzenie, jakie mogłeś
wypowiedzieć. - dodała, wymijając go i kierując się w stronę
wyjścia, jakby nigdy nic.
- Ponieważ chciałem, aby
było to moje własne życzenie - odparł po chwili. - Może i być
najgorszym, jakie kiedykolwiek wypowiedziałem, jednak nadal będzie
moje. Nie chciałem niczym cię upokorzyć, po prostu była to walka,
jak każda inna. Upokorzyłbym cię wtedy, gdybym sam walcząc z tobą
przegrał. Sądzisz, że nie jesteś potężna, a sama stworzyłaś
ten zamek, lodowe ozdoby? - spojrzał się na nią ukradkiem, po czym
podszedł do okna i wyjrzał na zimowy krajobraz. - Nie chcę zrobić
ci na złość, choć według ciebie zapewne tak to wygląda. Mi to
nie przeszkadza.
Białowłosa zatrzymała się w
drzwiach, intensywnie się nad czymś zastanawiając. Po chwili
odwróciła się w jego kierunku i spojrzała na niego z delikatnym,
acz nieco przerażającym uśmiechem na twarzy.
- Od teraz
przestajesz być gościem, a stajesz się mieszkańcem tego zamku.
Masz do dyspozycji cały pałac. Korzystaj ze wszystkiego ile tylko
możesz, jednak kiedy cię wzywam wszystko przestaje mieć znaczenia.
Natychmiast przerywasz to co robisz i przychodzisz do mnie. Masz
wykonywać każde moje polecenie, albo... - przerwała na chwilę
wymownie spoglądając na lodowe figury - ...dołączysz do
pozostałych.
Nie odpowiedział, jednak nie oznacza
to, że nie słuchał. Słuchał jej cały czas, słyszał każde
słowo, jakie do niego skierowała. Wciąż jednak z zamyśleniem
wpatrywał się w niknący powoli za horyzontem świat, który
przistaczał się w nieprzenikliwą ciemność.
Kuro wydał z
siebie cichy pomruk i usiadł obok swojego ludzkiego przyjaciela,
spoglądając na niego z ciekawością, co chwilę przekrzywiając
łeb to na prawo, to na lewo. Chłopak uśmiechnął się delikatnie
i wyciągnął dłoń w jego stronę, a kot obwąchując ją, polizał
palce.
Dziwnie potoczyła się historia - pomyślał.