Pogadaj z nami :D

wtorek, 24 listopada 2015

Zaginiona rutyna

To wszystko było zbyt dziwne, aby nazwał to prawdziwym. Tuż po tym, jak po wielu latach wreszcie zasmakował ust Syriusza, tamten zasnął i nad ranem zniknął, rozpłynął się i niemal przyprawił białowłosego o zawał. Może go sobie wyobrażał, a tamten nigdy nie istniał? Oszalał? Szczęśliwie zaprzeczały temu walające się po całym pokoju ciuchy, a niektóre były ewidentnie zbyt kolorowe, by mogły należeć do Abla. Nie potrafił zmusić się do wstania, ruszenia swojego ciała i uczynienia czegoś pożyteczniejszego, niż wpatrywanie się w sufit. Zaraz zaczynał trening, ale...
- Ale nie - dokończył na głos, w celu upewnienia się, co tego, iż żyje. Ano oddychał, funkcjonował, a stwierdził to niechętnie, bo aktualnie z chęcią zapadłby w sen wieczny. Albo tylko zimowy, byle długi. Ziewnął przeciągle, zamykając zaspane ślepia, próbując rzeczywiście zatonąć w krainie własnej wyobraźni. Przecież to nie może być takie trudne.
Lecz wtedy do pokoju wpadł długowłosy, zdyszany i ledwo trzymający się na nogach, a przy tym uśmiechający się głupio. Remus zaprzestał zasłaniania ręki oczyma, ale tylko na moment, bo zaraz po ujrzeniu swojego przyjaciela spłonął niekontrolowanym rumieńcem, toteż szybkim ruchem przykrył się pościelą. Jeszcze by sobie pomyślał coś, głupi. Wtem poczuł jak spada nań coś ciężkiego, jakby rzucono weń drzwiami, aż szarpnął się dziko, nie mogąc oddychać, ale zaraz zamarł, bo oto wtulony w niego James zachłannie go całował, błądził dłońmi po całym ciele białowłosego, nie krępując się ni trochę.
Jezu, co ja wyprawiam.
A mimo to nie przestawał, pozwalał na wszystko i zarazem na o wiele więcej, samemu czyniąc niewiele. Pragnął tego od tak dawna, przecież nie robił nic złego, wreszcie to dostając. Wiedział, że to zło, ale zło przeplatane zadowoleniem, takowego nie był w stanie zniwelować.
- Abel?
Długowłosy przerwał, wpatrywał się w swojego partnera wielkimi ślepiami, niczym zmartwiony pupil. Tymczasem Sheridan odkrył, iż właśnie się popłakał, łzy znaczyło jego blade lico, a on sam uciekał oczyma, byle nie napotkać wzroku Jamesa. Jakież to było podłe.
- Abel. - Powtórzył i zaśmiał się, pragnąć przybrać maskę, uciec stąd jak najdalej i zmienić to cholerne ciało, wymazać pamięć, argh, cokolwiek. - Dotychczas tylko raz powiedziałeś do mnie w ten sposób - wymamrotał następnie, kuląc się bezsilnie i zaciskając powieki. Przecież to żałosne, właśnie tak się nazywa. Nie powinno mu to przeszkadzać.
Pheles opadł obok niego, wtulając się w jego ciało, przyciągając do siebie, nie zważając także na to, iż cały wodnisty był niewiarygodnie spięty. Jakby dotykał go ktoś obcy.
- Przepraszam - wychrypiał w jego śnieżnobiałe włosy, żałując, gorzko żałując. - Bałem się, że już nie powinienem tak do ciebie mówić. Że... coś się zmieniło. - Skrzywił się, słysząc to, co właśnie z siebie wydusił. Nie mógł nawet stwierdzić czy nie mijało się to z prawdą. - Irbisku - dokończył wtem, przypomniawszy sobie, co przed momentem zrobił. Nigdy nie mówili do siebie po imieniu, wydawało się to naprawdę chłodne, oschłe. Karygodne wręcz.
Zapadła niezręczna cisza, przerywana tylko niekontrolowanymi ruchami Abla, nigdy nie pozostawał w bezruchu, jakoby jakieś ADHD miał. Mimowolnie czerpał radość z tego, iż leży obok swej miłości, ale zarazem nadal go coś trapiło. Bez powodu i niepotrzebnie, ale wciąż. Wreszcie odetchnął, gdy jego serce ponownie przyspieszyło, kiedy tylko pozwolił sobie na chwilę odetchnięcia od zmartwień, by zmusić się do tychże słów:
- Głupi Azjato, ja winienem przeprosić. - Prędko przewrócił się na drugi bok, tylko po to, aby wtulić się w pierś Jamesa i zmazać ten sztuczny uśmiech, bo coś i tak było źle. Gdyby jeszcze wiedział co!
- Mamy jeszcze godzinę, prześpij się - polecił mu Pheles, przyciskając go do siebie, niemal podduszając, gdyż i jemu się ta cała sytuacja podobała.
Była dziwna, a choć oni do normalnych się nie zaliczali, to mimo wszystko gustowali w normalności i rutynie. I właśnie ją zburzyli.
A skoro nie mam pomysłu na podkład, to nie mam pomysłu już na nic.

Bycie nowym zawsze jest do dupy

1 września
Zatrzymałem się przed bramą główną prowadzącą na dziedziniec szkolny. Po raz kolejny przeczytałem umieszczony nad wejściem napis 'Szkoła dla uzdolnionej młodzieży im. Feniksa'. Westchnąłem cicho i poprawiłem okulary na nosie.
- Mamo, gdzie ty znalazłaś tą szkołę. - powiedziałem sam do siebie, przechodząc obok strażników stojących po jego obu stronach.
Był to mój pierwszy dzień w nowej szkole dla takich dziwolągów jak ja. Nie mogłem raczej powiedzieć, że jestem podekscytowany czy nie mogę się doczekać. Wręcz przeciwnie. Bycie nowym zawsze było do dupy. W poprzedniej szkole przynajmniej wiedziałem już kogo powinien unikać. W tej będę musiał dopiero to odkryć.
Otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek. Natychmiastowo zerwałam się z łóżka. Zapomniałam nastawić budzika wieczorem i zaraz się spóźnię! Zaczęłam się szybko ubierać.
- Gdzie ta przeklęta marynarka...- mruknęłam grzebiąc w szafie. Po chwili ją znalazłam. Robiąc warkocza zbiegłam na dół razem z Miki. Szybko założyłam buty i pobiegłam w stronę szkoły. Szybko do niej dotarłam. Zaraz za bramą oczywiście musiałam się potknąć i polecieć na kogoś...

Zaskoczony odwróciłem się do tyłu, czując jak ktoś bezkarnie we mnie uderza. Pewnie wyczaili już we mnie ofiarę i zaczynali swoje zabawy. Pomyślałem, jednak ku mojemu zaskoczeniu zamiast zobaczyć jakiegoś napakowanego dryblasa i jego kumpli, zobaczyłam drobną dziewczynę o bardzo jasnych, blond włosach i niebieskich niczym bezchmurne niebo oczach. Siedziała na bruku, albo raczej próbowała się z niego pozbierać, bo to tam właśnie wylądowała po zderzeniu ze mną. Schyliłem się do niej i wyciągnąłem w jej stronę rękę, chcąc pomóc wstać.
 - Nic ci się nie stało? - zapytałem troskliwie, martwiąc się, że mogła sobie zrobić krzywdę.
Uniosłam głowę do góry by zobaczyć kto do mnie mówi. Zobaczyłam wysokiego, szmaragdowookiego blondyna.
- Nic mi nie jest, chyba. - chwyciłam jego rękę i wstałam - Przepraszam że na ciebie wpadłam.- uśmiechnęłam się.

- Nic się nie stało. - powiedziałem nieco zbyt obojętnie. Trudno było mi powiedzieć coś o tej dziewczynie. Na moje nieszczęście nie znałem się na ludziach, a nie chciałem przeżyć kolejnych rozczarować przyjacielskich i miłosnych. - Ważne, że tobie nic nie jest. - dodałem chcąc się zreflektować.
- Emily Thale jestem. Miło mi cię poznać. - uśmiechnęłam się - Pierwszy raz cię widzę. Jesteś nowy? - zapytałam zaciekawiona.
Nagle usłyszałam chrząkanie.
- A to Miki! - dodałam po chwili.
- Witam.- odezwała się.

- Tatsuya Ureshii. - odpowiedziałem. W sumie nie wiem dlaczego to zrobiłem. Miałem tutaj szansę na zupełnie nowy, czysty start. Mogłem wybrać sobie jakieś normalniejsze i bardziej przypominające męskie imię. Ale nie, zamiast tego posłużyłem się własnym. Idiota. - Tak. Niedawno się tutaj sprowadziłem.
Po chwili przeniosłem swój wzrok z blondynki na siedzącego przy jej nogach psa. Musiałem przyznać, że była to naprawdę piękna suczka. Oczywiście nie piękniejsza od mojej Belli. Kucnąłem przy zwierzaku i pozwoliłem jej obwąchać moją dłoń, po czym zacząłem ją drapać za uchem.
- Cześć Mika. - dodałem nieco bardziej podekscytowany. Nie chodziło o to, że nie lubię ludzi. No dobra, może też trochę i o to. Po prostu ze zwierzętami łatwiej mi było się dogadać. Tylko one mnie nigdy nie skrzywdziły i były zawsze wobec mnie szczerze. - Śliczna jesteś.
- Miki.- mruknął mój pies - I dzięki.
- No to miło mi cię poznać Tatsuya.- uśmiechnęłam się szerzej - Uważaj. Jeszcze cię może ugryźć jeśli cię uzna za niebezpiecznego.
- Kasene. Miał. Węża.- mruknęła Miki zła o to że nadal jej to wypominam.

 - Wybacz. Nie chciałem. - mruknąłem lekko speszony pokręceniem jej imienia - Nie boję się zwierząt. - powiedziałem, tym razem kierując swoje słowa do właścicielki psiaka - Są mniej niebezpieczne niż ludzie.
Po plecach przeszedł mi dreszcz.
- Zdecydowanie się z tobą zgadzam.- powiedziałam - A ty masz jakiegoś zwierzaka? - spytałam zaciekawiona.

 Przestałem głaskać zwierzę i wyprostowałem się. W końcu nie wypadało tak rozmawiać, i to jeszcze z dziewczyną.
- W domu czeka na mnie moja księżniczka. - zacząłem rozmarzonym wzrokiem patrząc gdzieś za Emily - Jedyna oprócz mojej mamy kobieta, której na mnie zależy. Bella. Jest suczką dalmatyńczyka.
 - Dalmatyńczyk? Fajnie! - powiedziałam radośnie - W sumie to na mnie też zależy chyba tylko mamie i Miki.- dodałam - No i chyba Koroshio....- dodałam.
Spojrzałam na zegarek. Chwyciłam go za rękę i pociągnęłam w stronę sali gimnastycznej.
- Chodź bo się spóźnimy!

- Czekaj, co? Ale... Ja... Ja nawet nie wiem gdzie mam teraz lekcję!
Próbowałem się wyrywać i protestować, ale jak Emily raz złapała mnie za rękę, tak już nie chciała puścić.
O MATKO!!! Ona trzyma mnie za rękę! DZIEWCZYNA trzyma mnie za rękę!!!
Powoli zaczynałem wpadać w panikę. Jakiekolwiek kontakty z dziewczynami były dla mnie czystą abstrakcją, nie mówiąc już o kontakcie fizycznym. Czułem jak na mojej twarzy pojawiają się szkarłatne rumieńce. W tym właśnie momencie cieszyłem się, że postanowiłem nie ścinać włosów.
- Nie martw się! Całkiem możliwe że jesteśmy razem w klasie! - rzuciłam z uśmiechem - Raczej na rozpoczęciu się dowiesz która to twoja. Po za tym jak się spóźnimy to możemy planów nie dostać!
Chciałem coś jeszcze powiedzieć, jednak w końcu dałem za wygraną. Doszedłem po prostu do wniosku, że jako gentleman grzecznie ustąpię kobiecie. No dobra... Prawda była taka, że po prostu ze mną wygrała, a ja nie potrafiłem za bardzo się postawić.
- Fajnie by było. - powiedziałem w końcu zastanawiając się, czy w tym gwarze dziewczyna w ogóle mnie słyszy - Znałbym przynajmniej jedną osobę w mojej klasie.
Uśmiechnęłam się.
- Ja pierwszego dnia odprowadzałam kolegę do pielęgniarki. Kilka dni później byłam na wagarach i skąpałam się w lodowatym jeziorze.- powiedziałam do Tatsuyi - Ale ty chyba raczej takich przygód mieć nie będziesz...
I czar prysł. Wybiła północ, a piękny książę znów stał się kopciuszkiem, zwykłą pomocą domową.
Było tak fajnie. Naprawdę ciekawie zaczęła się ta znajomość i polubił ją lekko nadpobudliwą dziewczynę. Ona jednak już po kilkunastu minutach znajomości uznała mnie za nudziarza. Kolejnego nudnego ucznia, którym nie warto się zbytnio interesować.
- Ta... Pewnie masz rację.
- Chociaż jak chcesz możemy iść na wagary... Tylko w lodowatym jeziorze się nie wykąpiemy. Takiego jeszcze nie ma... Ale będzie zabawnie.- odwróciłam się do niego - Nie miałeś żadnych zatargów z policją nie? - spytałam zaciekawiona.
Rozpromienił się odrobinę, jednak wciąż jakoś nie mogłem zmusić ust do podniesienia kącików i uśmiechnięcia się. Nie czułem się jeszcze na tyle pewny.
- Nie. A czemu pytasz? - zapytałem również zaciekawiony, dlaczego chce wiedzieć. W końcu jaka dziewczyna zadaje takie pytanie chłopakowi. Oprócz Emily oczywiście.
- A tak po prostu... Nie chcę żebyś miał jakieś przykre wspomnienia jeśli kiedyś spotkasz moją mamę...- rzekłam - W ogóle zaprzyjaźnimy się, prawda? 
Zamurowało mnie. Nie spodziewałem się z jej strony takiego pytania. Ba! Nie spodziewałem się usłyszeć takiego pytania z czyichkolwiek ust. Był tak zaskoczony, że kompletnie olałem fakt, że jej mama jest policjantką. Mimowolnie to jednak zarejestrowałem gdzieś pomiędzy innymi przydatnymi informacjami. W końcu, nigdy nic nie wiadomo.
- Ta-ak. Pewnie, że tak.
- Yay! - krzyknęłam radośnie po czym przytuliłam go. Po chwili go puściłam
- W sumie to się jednak chyba spóźnimy...- mruknęłam patrząc na zegarek.

Patrzyłem jak Emily biegnie gdzieś korytarzem. Na pewno była pewna, że jestem tuż za nią, ale ja... Ja po prostu nie byłem w stanie się ruszyć, chociażby drgnąć. Wciąż przeżywałem jeszcze ten moment, kiedy drobna blondynka mnie przytuliła. Zrobiło mi się wtedy tak przyjemnie ciepło na sercu. Przez chwilę poczułem się naprawdę wyjątkowy i choć ten moment trwał tylko kilka sekund, ja miałem wrażenie jakby to była wieczność.
Odwróciłam głowę by zobaczyć czy idzie. Nie było go. Wróciłam się po niego.
- No chodź! - złapałam go znowu za nadgarstek - Może chociaż się załapiemy na końcówkę.

Teraz już się nie wyrywałem. Nie chciałem. Posłusznie biegłem za Emily zastanawiając się co będzie dalej. W końcu to był mój pierwszy dzień w szkole i wcale nie było tak źle jak przypuszczał. A tak naprawdę wcale nie było źle. Było świetnie. Miał nadzieję, że tak już zostanie.

To nie tak, że notka była napisana pod koniec stycznia i nasze style pisanis, jak i postacie się zmieniły xD Mimo wszystko, trzeba opublikować, żeby nie było, że nie jesteśmy aktywne.
Ps. Postaram się w najbliższym,czasie (czyt. ten weekend) zedytować w końcu KP Tatsu.

poniedziałek, 9 listopada 2015

Kluby i nauczyciele

Pozostałe sprawy do ogarnięcia. Jak już dawno wiecie, do TM miało być wcielone parę pomysłów. Dziś podane zostaną szczegóły. :)


I. Kluby.
Kluby są tworzone m.in. po to, by rozwijać pasję uczniów, a także ukazywać je innym.
Każdy z uczniów ma obowiązek należenia do jakiegoś klubu.
Każdy uczeń może takowy klub założyć, pod warunkiem zaakceptowania go przez dyrektor szkoły (w tym wypadku głównego admina).


Zasady klubu:
1. Należy wypełnić formularz klubowy i przesłać go do Rimy Dream, na priv na gg (41016021)
lub/też w komentarzu: spis klubow

Formularz Klubowy

nazwa klubu:
motto klubu:
czym zajmuje się klub:
przewodniczący klubu:
zastępca klubu:
pozostali uczestnicy:


2. Do klubu muszą należeć min. 3 osoby - jedna z nich musi być naszą postacią, dwie pozostałe mogą (ale nie muszą) być wymyślone.
3. Każdy klub posiada dziennik, w którym przewodniczący wraz z zastępcą, bądź też innymi wybranymi uczestnikami, opisuje ich działalność w postaci krótkich notek, które publikują max. co 2 miesiące.
4. Podczas Festynu, każdy klub obowiązkowo ma za zadanie przygotować swoje stoisko i przybliżyć innym uczniom swoje zainteresowania.

Klub można zgłosić wcześniej w celu "zaklepania" go. Tworzenie podobnych klubów, nie będzie akceptowane.

II. Nauczyciele. 
Część z was pewnie zastanawiała się, jak to jest być nauczycielem. Teraz macie okazje wczuć się w rolę profesorka i choć trochę ponękać innych uczniów! Szczęśliwi? Tylko pamiętajcie, że pani dyrektor będzie miała na was oko ;>

Są dwa sposoby na zdobycie posady nauczyciela.
1) Przywłaszczamy sobie jednego z już dostępnych, pod warunkiem zgody głównego admina.
2) Tworzymy nauczyciela sami, od początku do końca.  :)


KP nauczyciela: 

Obrazek/wizerunek nauczyciela:
Imię:
Nazwisko:
Płeć:
Wiek: (min. 25 lat)
Nauczany przedmiot:
Mag: (tak/nie)
Przemiana wg magii:
Przemiana w zwierzę:
Data urodzin:
Partner:
Wygląd:
Charakter:
Stosunek do uczniów:
Krótka historia: ( np.: co doprowadziło do tego, że marzenia legły w gruzach i skończyło się na tej posadzie, a nie innej)


Zasady na nauczyciela:
1. Należy skontaktować się na priv, na gg do głównego admina ( Rima Dream - 41016021) w celu wyrażenia chęci posiadania kp nauczyciela oraz ówczesnego zaklepania nauczanego przedmiotu.

2. Należy opisać kp według powyższego wzoru. Kolejność punktów dowolna. Wszystko jednak ma być wyszczególnione (nie ciągły tekst! - przynajmniej pogrubione, widoczne i wyróżniające się kluczowe treści punktów, np.: Wiek: Coś tammmmmmmmmm 25 lat njdhsguyg).

3. Główny admin zastrzega sobie prawo do wybrania poszczególnych elementów z kp nauczyciela, w celu udostępnienia ich oddzielnie w stronie Rady Pedagogicznej.



********
Później to więcej opisze, na dziś musicie się zadowolić tą wersją. Nie zdążę dodać nic więcej. Jednak to co jest, to zostanie ;)
~ Rima Dream, główny admin bloga

[Będzie edytowane!]


niedziela, 8 listopada 2015

Gdzie płacz i zniszczenie, lament i wieczne cierpienie...

Śmierć! Krew! Rozpacz! Zniszczenie!
Ból! Strach! I wieczne cierpienie!
Lament! Łkanie! To ciągłe czekanie!
Samotność! Szaleństwo! Nastroju wahanie!
Śmiech! Ciemność! Ognia płomienie!
Tym właśnie jest moje istnienie!
|| Jakim to przekleństwem cię naznaczyli ci, którzy cię podobno tak bardzo kochali ||
Imię? Moje imię? Czy ja w ogóle mam imię? Muszę mieć jakieś imię. Prawda? Muszę! Wszyscy mają imiona. Psy, koty, chomiki, nawet szczury. Ktoś je im daje. A ja... Jak mam na imię? Kto mi je dał?
Nie... Nie mogę... Nie mogę sobie przypomnieć. Nie potrafię. Auuu... Przestań. Głowa pęka. Ale ona gdzieś tam jest. Na końcu języka. Ja chce je poznać. Chcę pamiętać. Auuu.... Ale to tak boli.
Ktoś krzyczy. EREN! Czemu krzyczy? Do mnie? Tak mam na imię? Eren.

|| Jaką krzywdę ci uczynili ci, którzy cię na ten świat wydali... ||
Nie męcz. Przestań. Proszę. NAZWISKO! Masz imię. Czego chcesz więcej?! Ja nie wiem. Nie wiem. Nie powiedzieli mi. Nic nie powiedzieli. Ale nazwisko jest ważne. Wiem to. Nie wiem skąd, ale wiem. Ja... Chce mieć nazwisko, ale go nie pamiętam.
Katsu. Ładnie brzmi. Czemu nie. Podoba mi się. Zwycięzca. Jestem zwycięzcą.

|| Kim jesteś dla ludzkiego ścierwa rodu... ||
Potwór. Bestia. Patrzą na mnie. Widzę strach w ich oczach. Boję się mnie. Hahahahahahaha... Boją się dziecka. Są tacy słabi. Wszyscy są słabi i żałośni. Tak łatwo ich wykorzystać. A ja to wiem. Doskonale. Myślą, że nic nie rozumiem, ale się mylą. Boją się mnie. Strach to potęga. Ja będę ich panem.
 
|| Ile wiosen widziało, twoje oczy płaczące... ||
Czas...  Czas płynie nieprzerwanie. Nic ani nikt go nie zatrzyma. A ja stoję w miejscu. Leżę sam w ciemnym kącie. Ale go to nie obchodzi. Obojętnie przechodzi obok mnie, kradnąc mi kolejną chwilę, której nigdy mi nie odda. Nienawidzi mnie. Robi mi na złość. Biegnie...Biegnie, kiedy chcę, żeby stanął. Zwalnia, kiedy chcę, żeby przyśpieszył.
Osiemnaście. Osiemnaście mówią. Dużo mówią. Za dużo. Nie rozumiem. Osiemnaście. Osiemnaście. Mówią to tak jakoś dziwnie. Nie podoba mi się to. Nie lubię tej liczby.

|| Jaki to dzień przeklęty, krwią twoją kalendarz naznaczył... ||
Jest między tym wszystkim. DWA. Dwie cyfry. Data. JEDEN! Jeden i trzy. Marzec. Pierwszy marca. Śpiewałem wtedy "Sto lat!". Ktoś dmuchał świeczki. Ale to nie byłem ja. Nie... To nie to. To nie moje. To kogoś innego.
Głowa wciąż boli. Ale jest coś jeszcze. Data. Nowa. Inna. Marzec. Znowu ten miesiąc. Coś z nim jest. Coś... Tam też jest jedynka. Jeden. Dwadzieścia jeden. Dwudziesty pierwszy marca. "Sto lat!". Znowu śpiewam, ale już nie sam. NIE! Wciąż śpiewam JA!!! Kiedy zaśpiewają w końcu dla MNIE?!
Śnieg. Zima. Styczeń. Dwa. Dwie dwójki. Dwudziesty drugi stycznia. Jej uśmiech, nieco inny niż zwykle. I "Sto lat!". Ale ja już nie śpiewam. To moje "Sto lat!". To dla mnie!

|| Czyje marne dzieło, do twych ramion ciągnie... ||
Tu jest tak ciemno i zimno. Pusto. Jestem  sam. Zawsze jestem sam. Nie chcę być sam. Boję się. Ciemność mnie otacza. Pełźnie do mnie, chce mnie pożreć. Dotyka mnie, głaszcze po policzku. Nie... Ciemność to ONA, a ONA jest dobra. ONA mnie kocha. Nie skrzywdzi mnie. Ale ONA jest taka zimna. Jak wszystko tutaj.
Ona też tu kiedyś była. Ze mną. Ona była ciepła. Ciepła Królowa Lodu. Gdzie jest teraz? Zostawiła mnie? Już mnie nie chce? Dlaczego? Przecież byłem dla niej dobry. Oddałem jej wszystko co miałem.
Ale już jej nie ma. Jestem tylko ja i ONA. Ale JEJ nie da się kochać. Tylko, czy mi to przeszkadza? Czy ja naprawdę chcę kochać? Czy ktoś chce kochać mnie?

|| Z bram raju, czy z piekieł czeluści, wypełzła twa marna dusz... ||
Kim ja jestem? Eren Katsu. NIE! Kim ja jestem? Kim naprawdę jestem? Skąd się to wziąłem? Co ja tu robię? Czego pragnie moja dusza? Czy ja mam duszę? Tyle pytań... Chce wiedzieć. Chce znać odpowiedzi. Błagam niech ktoś mnie stąd zabierze. Od tej niepewności. Odpowiedz na moje pytania. Pomóżcie znaleźć prawdę. Co z nią zrobiliście?... Zabiliście. Kłamstwami. Oszustwami. Bólem. Cierpieniem. Zapłacicie za to. Wszyscy kiedyś zapłacimy. Ludzkie ścierwo...
NIECH TO PRZESTANIE BOLEĆ!!!

|| Kto cię wyklął, płodząc w miłości szaleństwie... ||
Nie ma tu nikogo. Nie ma do kogo się odezwać. Nigdy nie usłyszę już tego stanowczego głębokiego głosu, wołającego moje imię. Nigdy już nie poczuję tych delikatnych ramion, czule mnie przytulających.
Niech ktoś na mnie krzyknie! Niech zgani i da karę! Niech ktoś mnie przytuli! Pocieszy i da całusa!
TATO!!! MAMO!!! Gdzie jesteście?! Gdzie, kiedy was potrzebuję? Tutaj jestem! Eren! To ja, wasz syn. Pamiętacie mnie? Bo ja was tak.
Tatusiu! Proszę... Jeszcze jedną bajkę. Już ostatnią. Przestanę jej dokuczać! Będę wynosił śmieci! Obiecuję! Tylko przyjdź po mnie. Proszę...
Mamusiu! Błagam... Jeszcze jedna kołysanka. Już ostania. Przestanę grymasić przy jedzeniu! Będę sprzątać po sobie! Obiecuję! Tylko weź mnie ze sobą. Błagam...
Nie ma was. Nie ma jej. Nie ma nikogo. Jestem sam.

|| Czym cię obdarował, ten co scenariusz twój w szaleństwie pisał... ||
Ogień to ciepło. Ogień to życie. Poczuj go. Ten płomień płonący w naszych sercach. Łączący nas ze sobą i doprowadzający do szaleństwa
Ogień to zniszczenie. Ogień to śmierć. Poczuj go. Ten pożar palący nasze ciała. Raniący nas i zadający tyle cierpienia.
Jest jeszcze ONA. Piękna i silna, krocząca wśród tych płonących zgliszczy. Trzyma mnie w swoim uścisku. Gasi ogień w moim sercu, zapuszczając w nim własne korzenie. Wciąga mnie coraz głębiej w mrok. Miesza mnie z ciemnością, czekając aż sam się nią stanę. Ale ja nie potrafię powiedzieć nie. Bo wtedy mnie zostawi. Zostanę sam. Nie chcę być sam.

|| Czy wszystko, co żeś umiłował, omija cię z obrzydzeniem... ||
Ogień! Płonie! Szaleje! Rozrasta się! Ach... To gorąco. Ciepło i płomień ogniska. Wspólnego ogniska. Nad nami ciemne niebo. Tyle pięknych gwiazd. Księżyc śledzi nasz każdy krok. A my jesteśmy tacy szczęśliwi. Razem. Gram i śpiewam z tobą. Szarpię strunę za struną, wpatrzony w ciebie jak w obrazek. Ach... I to ciepło. Ciepło i słodycz. Ukochana czekolada. Twój piękny zapach i ciepło twego ciała. Ginie we dwoje złączeni w mroku. Ale oni i tak nas kiedyś znajdą. Już tu są...

|| Czy wszystko, co cię odrzuca, lgnie co ciebie jak ćma do światła... ||
Ludzie... Ci wszyscy ludzi w mundurach. Nie lubię ich. Zawsze wszystko niszczą. Oni mnie nienawidzą. Gonią mnie. Chcą mnie złapać. Nie... Oni już to zrobili. Mają mnie. Hahahahahah... Ale to za mało. Oni chcą więcej. Oni są jak wygłodzone hieny... Żerują... Muszą żerować, by przeżyć.
Ale to nie ich nienawidzę najbardziej. To budzie we mnie jeszcze większe obrzydzenie. Nienawidzę tego. Ciągle wraca. Ciągle mnie męczy. Marchewki, marchewki, marchewki... AAAAAAAAAAAA!!!
One chcą mi coś powiedzieć. Za każdym razem w moich koszmarach. Jest ich tak dużo. Nienawidzę ich. Nienawidzę, bo znają prawdę, ale nie chcą mi jej zdradzić. Ukrywają ją. Zabierzcie je!

|| Czym tak naprawdę, odznacza się twój byt istnienia... ||
Nie jestem chory! Dobrze się czuję. Psychicznie? Jak ktoś kto przeżył to co ja może być przy zdrowych zmysłach?
Nie wiem kim jestem. Czym byłem I jak skończę. Ale wszystko jest ze mną w porządku! Cholera jasna, to wy jesteście chory! Chorzy żyjecie w tym popierdzielonym świecie, tarzając się we własnym gównie. Nie będę taki jak wy! Nie dam się temu światu!
Uśmiecham się czule. Patrzę spokojnie. Nocą spać nie mogę, przez koszmary dręczony. Przytulam. Chronię. Opieką otaczam. Zła od dobra odróżnić potrafię, chodź świat sprawiedliwość ma jakąś spaczoną. Często się śmieję, nie zawsze z jakiegoś konkretnego powodu. Nie jestem nieśmiały, chodź lekko w sobie zamknięty. Nie zawsze tak było. To oni do tego doprowadzili. ALE JA SIĘ ZMIENIĘ! Tylko mnie nie zostawiaj! Nienawidzę samotności... Uratuj mnie... Zabierz do domu... Pokaż wchód słońca...
Wciąż tu leżę...
Sam...
Umieram...
Postawcie brzozowy krzyż na jego mogile. Pod wierzbą płaczącą zakopcie go. Niech robaki przeżrą  jego marne ciało. Niech świat wymaże z pamięci jego istnienia. Niech pozwoli odejść dziecku, które sam zabił! Niech nie robi z niego potwora. Nie chcemy być potworem. Nie będę potworem.
To się już stało...
Spojrzenie zimne. Dłonie zaciśnięte. Rany krwawiące. Serce puste. Dziecięce łzy. Głośny płacz. Wieczne cierpienie. Aspołeczna postawa. Ciepłe ramiona. Delikatny głos. Pełne oddanie. Uczucia zamknięte.
To w końcu czym ja jestem?

|| Czyje ręce to cudo stworzyły, by je następnie w ofierze złożono... ||
Popatrz na mnie. PATRZ MÓWIĘ! Co widzisz? Powiedz, że jestem piękny. POWIEDZ TO! WYKRZYCZ CAŁEMU ŚWIATU! Co cię tak naprawdę we mnie obrzydza? Martwy wzrok, niemal białych tęczówek? Chorobliwie blada twarz? Może kolekcja moich blizn? No chodź. Spójrz. Czyż nie są one piękne? Równe i nierówne. Długie i krótkie. Głębokie i płytkie. Poszarpane i gładkie. Od noża, szkła, drutu, postrzału i czegoś tam jeszcze. Czyż nie są idealne? Ty też je z czasem pokochasz. Może potrzebujesz po prostu zachęty. Dam ci taką jedną, czy dwie.
Przestań się otrząść jak osika! Nie jestem potworem! Jestem taki jak ty. Dwie ręce. Dwie nogi. Dwoje oczu. Dwoje uszu. Wykrzywione w panicznym uśmiechu usta. Kruczoczarne włosy. Co ze mną jest nie tak?Przecież mam serce tak jak ty. Przynajmniej kiedyś tak było.
Może brak mi muskuł. Może brak ciała. Wystające kości, które wyglądają, jakby zaraz miały przebić się przez anemiczną skórę. Ale za to góruję nad tobą. Wzrostem i mocą.
Więc spójrz raz jeszcze i powiedz mi, że jestem piękny.

|| W którym akcie, pożegnasz się z cierpieniem, przed wielkim finałem czy wraz z zakończeniem... ||
Krzyczmy wszyscy! Krzyczmy razem! Pokażcie mi swoje cierpienie. Wysłuchaj Matko lamentów swych dzieci! Posłuchaj jak płaczą z win twych Synów i Córek! Zbawmy się wszyscy! Zabijajmy wzajemnie!
Giń gnido! Morderco mej Matki!
Umieraj ścierwo! Kacie mego Ojca!
Zdechnij z głodu! Gwałcicielu mej Siostry!
Spłoń żywcem! Prześladowco mego Brata!
Mordujcie się wszyscy! Tańczcie wśród trupów! Kąpcie się w krwi swych ofiar! Radujcie się zgnilizną! Wciągajcie stęchliznę swych ciał! A ja będę patrzył. Uciekał przed światem. Będę wolny. Będą znów z moją Matką. Będę biegł razem z nią...
Sam...
Ojcze... Rzuciłeś mi ze swych niebios anioła młodego. Bez skrzydeł to to jeszcze. Nikt je latać nie nauczył. Ojcze czemu ją tak wcześnie do piekła cisnąłeś?! Czemu raj jej odebrałeś?! Czym sobie u ciebie zawiniła?! Czym zgrzeszyła ta istota czysta i nieskalana?!
CZYM SOBIE NA NIĄ ZASŁUŻYŁEM?!
Mój stróżu! Mój aniele! Stój przy mnie. O poranku i wieczorze. Nocą i za dnia. Kochaj mnie i nienawidź. Pragnij i brzydź się mną. Wspomagaj. Ratuj. Wylecz pożerającą mnie chorobę. Zabierz samotność. Zabierz cierpienie. Zabierz...
To ciebie zabrali...
A mnie zostawili...
Przybyli ze zbawieniem moim. Czuję jak wżera mi się ono w moją pierś. Serce mi krwawi, ale wciąż bije. Nie chce stanąć. Nie chce się zatrzymać.
Wszystko jest przeciwko mnie...

|| Kto pragnął cieniem być twego cienia... ||
Nie chcę być sam. Nie chcę. Boję się być sam. Samotność to moja największa słabość. Chcę mieć kogoś. Chcę mieć przyjaciela. Ale to za mało. Chcieć nie wystarczy. Oni też muszą chcieć. Ale nie chcą. Boją się. Uciekają. NIE JESTEM POTWOREM! TO ONI SĄ POTWORAMI! LUDZIE SĄ BESTIAMI! Wszystko co chodzi, oddycha i żyje. Nie chcą mnie tu. Nienawidzę ich za to. Dlatego jestem sam. Jestem dla nich zły, bo mnie nie chcą. Nikt mnie nie chce, bo jestem zły.

|| Czyż nie piękniejsze twe drugie wcielenie... ||
Krzyczą. Wrzeszczą. Odganiają kijami. Obrzucają kamieniami. Dlaczego? Przecież nic im nie zrobiłem. Chcę tylko jeść. Jestem głodny. A oni mają jedzenie. Błagam o jedzenie, a oni krzyczą. WILK! WILK! WILK! Nie zrobię im krzywdy. Dlaczego nie mogą tego zrozumieć? Tylko znów strzelają. Uszy mnie od tego bolą. Głowa pęka. Coś ciepłego i lepkiego spływa po czarnej sierści. A oni dalej krzyczą.
UCIEKAJ! Krzyczy Eren. Ale ja jestem wilkiem. Ja chcę jeść. Ja chcę mięsa, a oni je mają. Pachnął tak ładnie. Więcej lepkiej cieczy. Więcej jedzenia. Więcej dla wilka. UCIEKAJ! Jeżeli Eren się nie zamknie to jego też zjemy.
|| Kogo będzie skrywać ta maska urody, gdy skrzydeł mu nie doczepię... ||
Spójrz czy nie jestem teraz piękny i wspaniały? Świat stoi przede mną otworem. Mogę mieć wszystko czego zapragnie moje przeżarte mrokiem serce. Jestem najpotężniejszy na świecie! Nikt nie może się ze mną równać! Każdego pokonam! Każdego zabiję! Nikt nie stanie mi na drodze! Cóż, że przestałem przypominać człowieka? W środku już dawno przestałem nim być. Przecież oni też nie są już ludźmi. Nikt nie jest. Ludzi nie ma. To gatunek wymarły. Dlatego tylko udają, że się mnie boją. Tak naprawdę zachwycają się moją boskością. Długie, kruczoczarne włosy, delikatnie lśnią w promieniach księżyca. Potężne czarne skrzydła, które mogą mnie ponieść na koniec świata. Zabiorą mnie do lepszego świata. Pokażą drogę do raju. I tylko pióra za sobą zostawię. Nawet te rogi wyglądają pięknie. Ostre jak brzytwa pazury. Długi niczym u lwa ogon.
Jestem panem! Jestem władcą! Jestem zwycięzcą! Jestem bogiem!
Jestem potworem...


*W dużym skrócie*
Imię: Eren
Nazwisko: Katsu
Wiek: 18 lat
Data urodzenia: 22 stycznia
Płeć: mężczyzna
Moc: ciemność i ogień
Partnerka: brak
Pochodzenie: nieznane
Rodzina: brak
Lubi: noc, ogień, gwiazdy, księżyc, gra na gitarze, muzyka, czekolada
Nie lubi: mundurowi, marchewki, ciemność
Charakter: schizofrenikpotrójna osobowość: starszy brat, małe dziecko i morderca
Wygląd: czarne włosy, jasne niemal białe oczy, 178 cm, 59 kg, wychudzony, z wieloma bliznami



Historia: do 7. roku życia - brak informacji
                   7 - 8 lat - życie pod postacią wilka
                   8 lat - spotkanie Koroshio Tenshi
                   8 - 18 lat - wspólne życie na ulicy
                  18 lat - feralny wypadek; szpital;                          areszt
Towarzysz: brak
Przemiana w zwierzę: czarny wilk
Przemiana według magii: demon

GG: 49895022

Jestem otwarta na krytykę co do tego, powiedzmy sobie szczerze, dziwnego i nieco beznadziejnego KP. Nie pytajcie mnie co brałam kiedy to pisałam. Nie pamiętam. Ale chyba czas odnowić kontakty z dilerem. Może wena powróci.
Ps. Poszukuję ochotnika, wolontariusza, dobrej duszyczki chętnej pełnić rolę jego opiekuna i mentora. No to kto pokaże mu szkołę?

Nowy rok szkolny + parę aktualności

Był pierwszy września. Nowy rok szkolny, zwiastował nowe przygody, nowe problemy oraz nowe twarze wśród uczniów, jak i nauczycieli. Wszyscy uczniowie zebrali się na szkolnej auli, która była dwa razy większa od przeciętnego pomieszczenia w normalnych szkołach.

Dekoracje przy suficie, a także wiszący na ścianie, ogromny znak Szkoły im.Feniksa sprawiały, że pierwszoroczni nie mogli oderwać od nich oczu. Mimo, że to była zwykła płachta z godłem, czy też ogromne, granatowe zasłony przy dużych oknach, przypominające te na dworach królewskich lub też w samym pałacu, sprawiały, że wszystko wydawało się tu takie magiczne. Inne. Różne. Wyjątkowe. Atmosfera tutaj również różniła się od zwykłych szkół. Co chwila, zdawało się, że poranne promienie słońca tańczą, zaś przyjemny wietrzyk, mimo zamkniętych okien, powiewał lekko, ochładzając uczniów, unosząc niebieskie płatki róż nad ich głowami. Oczywiście, wszystko było zaplanowane przez klasę, która osiągnęła najniższą średnią w ostatnim roku i za karę, musiała zajmować się w wakacje przygotowaniami na rozpoczęcie roku szkolnego.

Punkt 9 rano dyrektorka Madeline Potter wkroczyła na scenę, wśród mniej i więcej radosnych aplauzów. Powitała wszystkich zebranych, zaś po chwili wszyscy stanęli na baczność wpatrując się w sztandar szkoły, który wprowadzali najstarsi uczniowie, po czym uczniowie wyjąkali hymn państwowy, a także hymn szkoły. Długi monolog dyrektor zawierał przede wszystkim pytania retoryczne o tym, " Jak minęły wakacje?", nadzieję, że wszyscy wykorzystali je jak najlepiej, przywitanie i odczytanie listy klas pierwszych, aż w końcu przedstawiła nowych nauczycieli.

Choć wszyscy myśleli - mieli głupią nadzieję - że to już koniec i będą mogli cieszyć się lub opłakiwać ostatni dzień wakacji, dyrektorka miała jednak jeszcze jedną niespodziankę. Niespodziankę, która zwaliła uczniów z nóg, zaś nauczycielom nadała złośliwy uśmiech i radość, że nakaz nie dotyczy także i ich.

"- Z wielką radością, którą jak mniemam podzielicie wraz ze mną i z nauczycielami, oznajmiam o przywróceniu mundurków do szkoły! Mundurki zaczną funkcjonować niestety dopiero od grudnia, jednak myślę, że wszystkim przypadną do gustu. Chcemy tym m.in. podwyższyć prestiż szkoły, a także nadać jej bardziej profesjonalny wygląd. Noście je z dumą i dbajcie o nie. Od grudnia bowiem, będą z wami nierozłączne."

Tymi o to, powyższymi słowami, dyrektor pożegnała się z uczniami oraz zapowiedziała szkolną rewolucję...

A co z tego wyniknie? Ja nie wiem. ;>



___________________________♦_______________________________

*Hihihi*
Niespodzianka! ;> Mam nadzieję, że wam się podoba (huehue), no ale, do rzeczy.

Jak widzicie nasz ukochany - mam nadzieję, że choć trochę - blog, krótko mówiąc i ujmując jak to Manat powiedziała , śpi. (*)

Nie powiem, było parę osób, które opublikowały parę notek. W szczególności aktywne były Manat, Mata, Nemi i Amika. Dla tych osób mogę tylko wyrazić swoją wdzięczność za niezapominanie o blogu ( chociaż was skleroza nie dopadła), aktywność (większą i mniejszą, ale obecną i widoczną), no i oczywiście za dręczenie mnie prawie dzień w dzień o TM.

Pozostali,
Witam, tutaj Piekło i Zbesztanie, zaraz znajdą swe śniadanie.
Krótko mówiąc, jestem zawiedziona.
Najbardziej, na osobach, które w ogóle się nie podpisały.

Alissa Williamson (Alisa)
Rebekah Nelson (Terra(SV)/Rebekah(SPS) )
Koroshio Tenshi (Koroshio hake) -podpisane po terminie
Tatsuya Ureshi ( Koroshio hake) - podpisane po terminie
Shina Fugasu (Shina-san)
Emily Thale (Julia Majer)
Ningyo Sonohoka (Lucy)

Przyznaję, że i tak spodziewałam się gorszej frekwencji, jednak na te 7 nie podpisanych postaci, podpisało się, aż 14. (licząc mnie samą) Są to:

  
 
Rima Dream (RimaTM)
Jack Frost(Deiraera)
Keyli Takei (Nemi Zearis)
Amika Ashida (Amika Tamoi)
Naoki Blade (Kesley-chan)
Kasene Blade (Mata)
Alexandra Cade (Nemi Zearis)
Alexander Cade (Nemi Zearis)
Selene Tamoi ( Amika Tamoi)
James Sirius Pheles (Manat)
Abel Remus Sheridan (Manat)
None (Tadashi Katsuko)
Nancy Pate (Mata)
Nathaniel Reagan (Manat)                                                        

Są to, jak widzicie, m.in. osoby które mają po parę postaci. Niektóre z nich są mniej, niektóre więcej aktywne, jednak nadal stanowiące główną podporę bloga. Oczywiście wymagam więcej aktywności innych postaci, gdyż same podpisanie się to nie wszystko. Trzeba jeszcze wcielać je w życie TM. 

Jeśli ktoś nie daje sobie rady z nadmiarem swoich postaci, może je "uwolnić" lub też przeprowadzić do innego miasta/szkoły albo komuś oddać. Tak wiem, zazwyczaj większość osób woli po prostu zabić swoje postacie, jednak nie chcę by nagle w szkole pojawiła się fala samobójców, jak w epoce romantyzmu po przeczytaniu Cierpień Wertera (zapiszcie sobie, przyda się na polski).

Oczywiście, sama lepsza nie byłam, choć jak to mówią " Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego".
Wykorzystajmy więc te powiedzenie. Mogę prowadzić bloga. Mogę robić eventy, przygody, biwaki, jednak to wszystko po prostu upadnie, jeśli nie będę mieć podpory. Jeśli blog nie będzie miał silnej, zgranej podpory, którą jesteście właśnie WY. Bez Was ten blog po prostu uśnie. Będzie spał, spał, spał, aż uśnie na wieki, część osób odejdzie, część osób zapomni nawet o uśmierceniu swojej postaci, czy po prostu pożegnalnej notce, albo w ogóle osoby zapomną nawet jego nazwy.

Znów po prostu ujmę krótko.
Koniec litości.
Nadchodzi nowa era TM.
Witajcie w moim [naszym] Granatowym Piekle!
Przeżyjecie? ;>
~ Zua Rima, wcielenie dyrektorki cz.1.




P.S. Jutro pojawi się notka związana z nauczycielami, klubami i innymi nowościami/niespodziankami.
P.S.2 Wszystkie osoby niepodpisane pod wcześniejszym LO, zostaną upomniane i zbesztane w wiadomości prywatnej, od której będą miały miesiąc czasu na widoczną poprawę.
P.S.3 Osoby, które się nie poprawią, nie dadzą znaku życia, ani wcześniej nie usprawiedliwią swojej nieobecności (usprawiedliwiamy przed, nie po), zostaną wyrzucone z bloga, oczywiście z możliwością powrotu, jednak na ściśle określonych zasadach.
P.S.4 Jeśli macie jakieś pomysły, piszcie w komentarzach, bądź na priv na gg.

P.S.5 Liczę na aktywność w komentarzach. szczególnie od osób podpisanych pod LO. :x


C.D.N.