Pogadaj z nami :D

sobota, 6 czerwca 2015

Shake this world, czyli szkolni zamachowcy

Jęknąłem w przestrzeń, wykładając się na całej długości parapetu. Na wpół pochłaniało mnie sen, spotęgowany jakąś smętną muzyką bębniącą w słuchawkach, której nawet z ogólnego znużenia życia nawet nie chciało mi się przełączyć. Nie żeby należało to do najciekawszych zajęć, ale obserwowałem sylwetki uczniów, którzy nawet nie zwracali na moje rozkładające się zwłoki i pędzili przed siebie na kolejne lekcje.
Nuda.
Cholerna monotonia. 
- Nie śpij.- dźgnąłem palcem drzemiącego gada, owiniętego wokół mojej szyi. Oczywiście skrzętnie ukrytego pod bluzą, bo słyszałem pogłoski, że dyrcia nie przepada za wężami pełzającymi po jej placówce. Gad otworzył ślepia, wydając krótki syk niezadowolenia, jakby chciał powiedzieć, że „hej, ale to ty zaraz odlecisz.”
-Zapraszam na imprezę wszechczasów! To będzie kosmos! - zdzierałam swoje zacne wysłużone gardziołko na cały korytarz wpychając zaproszenia w rękę każdemu kto się napatoczył. - Dla ciebie! I dla ciebie! Dla ciebie też mam!
Przepchałam się przez największy tłum i poprawiłam leżący, a właściwie spadający z mojej głowy kaptur z dużymi uszami. Rozejrzałam się za kolejnymi ludźmi bez zaproszeń. Zauważyłam jednego koleżkę, który z stylu leniwego milorda rozłożył się na parapecie. Serio brakowało mu tylko kieliszka z jakimś trunkiem lub po prostu oranżadą i wyglądałby komicznie. Podbiegłam do niego krokiem godnym profesjonalnego tancerza i wyciągnęłam zaproszenie.
-Siemasz! Zapraszam na imprezę wszechczasów!- krzyknęłam radośnie.

Kto by się spodziewał pokazu baletowego Czajkowskiego na parkietach naszej budy. Coś nagle wpadło z rozpędem, godnego Walkera, tylko to cudem zatrzymało się tuż przede mną. I to coś było rude. Fakt, że też było kobietą. I to kobietą na pierwszy rzut oka szaloną, a po tym jak efektownie darła megafon przed chwilą, także wnioskuje, że roztrzepaną. Ale ja chyba z ocenianiem powinienem zamknąć dziób.
Lekko wzdrygnąłem się, gdy nieznajomy rudzielec zagadał do mnie. Tak. Do mnie. Jestem tego pewny, bo większość uczniów zdążyła już uciec. A jakie było zdziwienie, gdy wręczyła mi… zaproszenie. Na niebiosa, nie kłamie ktoś dał mi papierkowy dokument upoważniony do legalnego wstępu na domówkę. Mi! Ogarniacie surrealistyczność sytuacji?
-Jest jakaś okazja?- uśmiechnąłem się pod nosem, biorąc od niej kartkę.

-Moja wprowadzka do tej mieściny!- wyszczerzyłam się w między czasie sprawdzając ile takowych zaproszeń jeszcze mi zostało.
Coś koło 30. Tak się szykowałam na pierwszy dzień w tej szkole, że zamiast torby książek spakowałam torbę zaproszeń. Przynajmniej jest mi lżej. Tony książek w torbach są złe na kręgosłup. Ha! Walcie się nauczyciele! Wolę dbać o zdrowie, niż martwić się o edukację! Więcej się i tak nauczę z resztą z życia, niż ze szkoły. Czy w szkole nauczą cię, że gdy masz domówkę to schowaj telewizor, bo inaczej marny jego los? No nie! Dlatego życie jest najlepszym nauczycielem!
-Mam nadzieję, że przyjdziesz. Im więcej nas będzie, tym lepiej.- uśmiechnęłam się szeroko.

- O! To dlatego, jeszcze ciebie nie znam.- zerwałem się z parapetu, zeskakując do poziomu dziewczyny. A jakoś, że entuzjazm mi się udzielił, to paszcza automatycznie wywinęła mi się w szeroki uśmiech. No, ale powiedźcie, co ile zjawia się jakieś nowe zwierzę? I to zaczynaj swoją karierę w taki spektakularny sposób. Aż grzech kociaka nie przywitać.- Kasene Blade, do usług. Może nie oprowadzę, bo nadal się tu głupie, ale jakby, co służę pomocą.- wesoło machnąłem, durnowato grabią, by w końcu wpleść palce w moje czarne i roztrzepane we wszystkie strony kłaki. Będzie weselej, jak po przywitaniu lokalnego nadpobudliwego zombie mi tu nie zwieje.
-Selene Tamoi.- przedstawiłam się nieco zaskoczona nagłym ożywieniem chłopaka, jednak to szybko przeminęło.- Mało kto mnie zna, ale to się zmieni!- zaśmiałam się. z jego pierwszych słów- Już niedługo. Mam swoje sposoby na to.- A ze szkołą sobie poradzimy! Bywałam w gorszych labiryntach i wymieniać można, by było. 

- Świetnie. Bo ja tak średnio, zwłaszcza, że mój osobisty przewodnik, gdzieś mi zwiał.- spuentowałem, mój debilizm w kilku wesołych wypowiedzianych słowach. Zebrałem z podłogi torbę, zarzucając ją na ramię w myśl, że dzwonek zaraz zmiażdży mi bębenki, a od czasu do czasu można byłoby zajrzeć na jakąś lekcje. Tak dla niepoznaki, o. Ale nie żebym zamierzał już zwiewać od nowej. O nie. Dzisiaj mi się za bardzo nudzi, a ona wygląda na taką, co by potrafiła trochę namieszać w społeczności szkolnej. I ja zamierzam być tego świadkiem- Gdzie masz lekcje? Chodź, może kogoś z mojej klasy wyciągniesz na parkiety.- zawołałem, ruchem ręki zachęcając by się jeszcze ze mną poszwendała. No, bo kto by mi odmówił? No, kto? No właśnie, Kas. Wszyscy.
-Eee. Gdzie mam lekcje to nie wiem.. Spisałam sobie kartkę z planem lekcji, ale zostawiłam w domu jak wszystkie inne książki.- podrapałam się nerwowo z tyłu głowy, ale ruszyłam za Kasem.- A na parkiety to na pewno kogoś jeszcze trzeba zaprosić. Same się te papierki nie rozdadzą.- pokazałam mu wnętrze mojej torby, ale gdy uchyliłam ją bardziej z pomiędzy tego bałaganu wyskoczył zdenerwowany Zenuś. Byłby wskoczył na twarz mojego nowego kolegi i go podrapał, gdybym małego świra nie złapała.
-Milordzie Zenonie spokojnie. To nie wróg. Przyjaciel rozumiesz? Przyjaciel.- powiedziałam do niego nakierowując jego pyszczek na moją twarz, by patrzył tylko na mnie mimo wierzgania. Serio wariował jak jakieś rozwścieczone źrebię.. Zazwyczaj tak świrował, gdy wyczuwał niebezpieczeństwo. W jego przypadku prawie wszystko.

Jak nagle nie odskoczyłem i nie rypłem niczym worek ziemniaków o ścianę, gdy jakieś rudoszczurowatecoś wyskoczyło z wnętrzności torby. Co ona do cholery?! Pandora? Przyszła tu nieść nadciśnienie i zawały? Nie dość, że rude, to jeszcze ma rudego czarta w kieszeni, który zmylczo wygląda jak wiewiórka. Następny przykład, że zwierzęta mnie nie lubią. I cholera już ze wzajemnością! To mnie ptaki chcą zadziobać, psy coś oderwać, nie wspominając o bogatej faunie Nevermind, która najprawdopodobniej czerpie uciechy z niszczenia mojej już wiotkiej psychiki.
-Cotozaszataństwonieczyste?- wybełkotałem, ogarniając rozszalałe serce.

-To jest Milord Zenon Rudzielski! I zapewniam, że jest czystym szataństwem. W moim domu dba się o higienę.- zapewniłam i posadziłam na ramieniu spokojnego już Zenka. Dalej co racja nieco się trząsł, ale kto wie co tam w jego mózgu, czy co on tam ma się dzieje.- A co nie lubisz zwierząt?
Spojrzałam z uśmiechem na zaskoczonego, nie to złe słowo.. Bliskiego zdruzgotania Kasa, który trząsł się bardziej niż osika. Chyba właśnie pobił w tym rekord Guinessa.
-Wyglądasz jakbyś miał mieć od teraz traumę do końca życia..- stwierdziłam.

Owszem. Mam traumę. Zwierzęta mnie nie lubią, a co nuż spotykam jakieś to budzi się w nim zew inkwizycji ku czci matki natury. Niech ta rura spada w Bieszczady, a mnie zostawi, bo jeszcze trochę, a mój psycholog zapiszczy radośnie wypisując rachunek.
- Niee... Skądże! Uwielbiam zwierzęta.- odparłem, ogarniając swoje skrzywione myśli, bo kobieta mi tu chichra pod nosem i to nie przeze mnie, a ze mnie.- Tylko one mnie nie.
-Zenek jest spokojny.- stwierdziłam kiwając głową i układając wargi w typowy dla myślącej mnie dziubek.- Przynajmniej przy mnie..- dodałam po chwili.-Masz jakieś orzeszki albo coś innego przy sobie? Albo kawę?
Zenek czasami tak reagował, gdy wyczuwał jedzenie. Ale trochę mi to teraz nie pasowało, bo jedną z mniejszych kieszeni w torbie wypchałam jego jedzeniem, więc powinien sobie poradzić.
-Zenuś było ci tam duszno czy co?- spytałam wiewiórkę ponownie biorąc ją w ręce i zbliżając do swojej twarzy.-Masz uczulenie na papier albo coś? 

Podrapałem się po głowie, grzebiąc w kieszeniach. Zastanawiając się przy tym co mogło wywołać niechęć tego czarta do mnie. Obstawiałbym, że to po prostu winna mojego parszywego oblicza, bo nic skitranego za pazuchą nie miałem. No bo skąd, jak to jeszcze nie pora na orzechy, a po sklepach dzisiaj się nie szwędałem by móc pobrać darmowych cuksów. Myhy... Masz coś do mojego krzywego zgryzu, to poczekaj, aż spotkasz mojego brata. Ten to wybitnie wrodził się w Szatana.
- Mówiłaś coś, że ten napaleniec reaguje na potencjalne "niebezpieczeństwo?" Ja bym się z tym nie zgadzał, ale różne słyszałem opinie. Jednak, co jak co to najmilszy gadowaty jakiegokolwiek spotkałem.- mój niezastąpiony zmysł logiki dopiero po chwili zajarzył istotne fakty. Pstryknąłem w łeb gada schowanego pod bluzą. Wieszczadło z niechęcią, co prawda wygramolił się spod i przywitał nową, urwanym sykiem.- To Wieszczadło.
No dobra, dobra. Wiem, że Nekuś łeb by mi ukręcił, jakby ktoś w negatywny sposób zareagował na mojego towarzysza niedoli, no ale dziewczyna raczej nie wygląda na histeryczkę. Chyba.
-Ło matko. Skądś żesz go wytrzasnął!?-odstawiłam Zenka na moje ramię i wybałuszyłam oczy na piękne wężysko.- Kiedyś po lasach takich szukałam, ale znaleźć nie mogłam! Nie ten kontynent niestety.
Serio. Takie zwariowane dzieciństwo. Myślałam, że wszystkie zwierzęta o jakich słyszałam żyją w mojej okolicy. I biegałam po lasach szukając krokodyli, rekinów, dinozaurów i tym podobnych. I był zawód, bo nie mogłam ich znaleźć. Wyciągnęłam dłoń, by pogłaskać stworzenie po łbie, ale nagle się zatrzymałam.
-Ma w zwyczaju gryźć kogo popadnie? Nie chcę ryzykować jadu w krwiobiegu i chcę dożyć do imprezy.- powiedziałam szybko i cofnęłam rękę.

- Spokojnie. Jak mówiłem, Wiesiu to poczciwy gad.- uśmiechnąłem się lekko ucieszony tym, że trafiła mi się osoba, która nie tyle, co toleruje, a nawet chce dotknąć Wieszczadło. Wszyscy chcą pomacać. No cóż niektórzy towarzystwo wyrywają na zadbane psy, a ja na węża. Tylko w tym wypadku, jak wspaniale działa selekcja.
Podrapałem Wiesia po czubku głowy, na co zadowolony machnął językiem, jednak błoga mina gada zniknęła, gdy dopowiedziałem drugą część zdania.- Śmiało. Możesz pogłaskać. Jeszcze na nikogo nie splunął bez większej przyczyny i wątpię by kiedyś coś takiego zrobił. Chyba, że chcesz mu łuski wyrywać, to już za jego reakcje nie odpowiadam.- wąż parsknął uciekając przed moim wymownym wzrokiem.
-Łusek wyrywać nie będę. Za piękne stworzenie, by go ich pozbawiać.- ponownie wyciągnęłam dłoń tym razem bez zawachań.- Jakiś ty śliczny..- skierowałam te słowa do węża i jak wcześniej jego właściciel podrapałam go po głowie.- Muszę sobie takiego sprawić.. Jeśli będziesz miał jakiś wyjazd albo coś i nie będziesz mógł go zabrać to chętnie go popilnuje.
Taa. Wolną ręką trzepnęłam Zenona, który zaczął z zazdrości drapać mnie łapami po ramieniu. Jakimś sposobem wlazł pod bluzę. Muszę go zabrać na manicure. Są salony paznokci dla wiewiórek?
-Ciężko jest go utrzymać?- spytałam.- Jedzenie i te sprawy.

- Nie.- odparłem bez chwili zastanowienia.- Tylko wnerwiające jest, jak ta pierdoła mi zżera ciastka.- terraria, wodopoje, ogrzewany piasek i inne cuda. Nie mam czegoś takiego. Nie stać mnie na coś takiego. Śpi ze mną razem pod kocem, między sobą walczymy o racje żywieniowe, a jeśli coś to zawsze poznęca się nad szkodnikami w domu. Nawet nigdy nie zastanawiałem się, by dodać mu luksów. A Wieszczadło się o to nigdy nie upominał, bo po prostu chyba mu to nie potrzebne.
- A jeśli mówimy już o wężach. Oto idzie dyrektorka w całej swej okazałości. To jest taki typ kobiety, że bez zastanowienia zmasakruje i ma z tego ubaw. Na pewno, jeśli miałaby patronusa byłby to dementor.- skitowałem kwaśno, ruchem głowy wskazując na sylwetkę kobiety pokonującej korytarz niczym blitzkrieg. Brr.. aż ciarki przegalopowały mi na wspomnienie, że miałem z nią dziergać sweterki przez genialne o zabarwieniu fetyszowym pomysły mojego brata.
-Jest, aż taka zła?- spytałam wpatrując się w niego z niedowierzaniem. Myślałam, że dyrektor z mojej ubiegłej szkoły był koszmarny. Miał w zwyczaju co tydzień wzywać moich rodziców małpa jedna. Tak, ale ja w zamian doprowadziłam do tego, że co miesiąc miał spotkania z psychologiem. Zamknięcie w gabinecie mu nie posłużyło. Siedział w sporym pomieszczeniu, a klaustrofobia nie wiem skąd sie u niego tam wzięła. Ale skoro ona jest gorsza.. - Poczekaj.- mruknęłam i zanurkowałam w czeluści mojej torby w poszukiwaniu mojej tajnej broni.
- A bo ja w sumie wiem.- może i jest nawet miła i chce szerzyć tą dobrać. Mi bynajmniej nie podpadła, a że nazwałem ją Kobra był to przypadek, bo jeśli się pojawiała to atakowała niespodziewanie, właśnie jak te zwierzęta. A zostało tylko przez negatywną atmosferę budowaną przez reszte uczniów. Wzruszyłem tylko ramionami stwierdzając, że co ja się będę wypowiadać. Są rzeczy ważniejsze i bardziej ciekawsze. Na przykład, dlaczego Selka tak niespodziewanie zaczęła grzebać w swojej torbie.- Co tam szukasz?
-Taka tajna broń..- mruknęłam, a po chwili triumfalnie uniosłam rękę.-Jest!-wyciągnęłam małe pudełeczko pełne kolorowych kulek. 

Miałam w domu jeszcze z 16 takich. Odkręciłam wieczko i spojrzałam na idącą na szczęście tyłem do nas kobietę. Zasłoniłam dziurę dłonią i potrząsnęłam energicznie.
-Nikogo nie ma. W razie czego szykuj sie na szybką ucieczkę. Może być nawet przez okno.- przybrałam tajemniczy ton i przemknęłam jedno oko, by dobrze wycelować. Cel był banalny i to musiało się udać.
- Co ty zamierzasz..?- przekrzywiłem łeb, jako ten ruch miał sprawić, że więcej krwi będzie mi dopływać do głowy, a mój poziom IQ dźwignie się z poziomu przeciętnej ameby. Z zaciekawieniem patrzyłem na ręce Salki i pudełko, po którym coś się turlało.- Ty, chyba… niee…- parsknąłem pod nosem, z lekka wycofując by mieć stosowność ewakuacji. Jak nowa chce mieć nagrabione u tej pruchwy to śmiało. Salut, krzyżyk na drodze, ja przyklaszcze, ale odsunę się, by w afekcie też nie oberwać .- Jakby co to mam postępowąprozopagnozje i mogę się wyprzeć tej znajomości.
-Spokojnie. Nie takie rzeczy się robiło.- uśmiechnęłam się i w końcu odetkałam pudełko.

Armia kulek poturlała się do dyrki i po chwili znalazła się pod jej nogami. Zaczął się arcypiękny taniec. No nie spodziewałam się, że starsza kobiecina może tak nogami machać. Gdy padła na ziemię z krzykiem ledwo się powstrzymywałam, by się nie śmiać. Ogarnij się Sel. Jak cię złapie masz przerąbane.-Spadamy.- Złapałam mojego nowego kolegę za ramie i pociągnęłam za sobą. Pognałam korytarzem jak najdalej od miejsca zdarzenia. Po drodze minęłam grupkę uczniów idących do klasy. Celowo wpadłam na jednego i szybko otworzyłam mu kieszeń plecaka i wepchnęłam narzędzie zbrodni.
-Sorry bardzo!- krzyknęłam.-Spieszę się!- wyminęłam go i dobiegłam do końca korytarza gdzie schowałam się za zakrętem. Zobaczyłam czy Kase jest za mną. 
-Hahahaha!- w końcu nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać.-Już uwielbiam tę szkołę.
Gdzie poszanowanie to materii żywej? Miotają, rzucają. Jak szmatą! A co ja mogę? A nic. Tylko czekać, gdzie to mnie wyniosą. A nawet teraz to nie miałem ochoty protestować. Zwłaszcza, że dyrka za sprawą Seleny zatańczyła pijanego krakowiaka po mistrzowsku. A mi się nie uśmiecha dawać woty za ten styl, więc usłużnie dałem ponieś się dziewczynie, która z okazji jeszcze staranowała grupę uczniów zanim zahamowała gdzieś, w którymś ze setek korytarzy.
- DO GABINETU. JUŻ!- nagle budynkiem wstrząsnął wrzask dyrektorki. I teraz oto jakieś Tajskie dzieci giną pod gruzami. Właśnie wtedy już nie wytrzymałem. Przyłożyłem dłoń do czoła, wybuchając opętańczym śmiechem.
- Udana jesteś.- parsknąłem pod nosem.- Jak tak ma być, to masz mnie na domówce jak w banku. 


Kasene&Selene

2 komentarze:

  1. Patronus dementor XDD
    Nie no nieźle, przyznaję. Ale...no właśnie ale...
    Cmu wy tak nad tą dyrektorką się znęcacie?! Jak możecie no!...
    Wsadzę ją do szpitala za te kulki i dam wam gorszego dyrektora, będziecie błagać by wróciła dpani dyrektor Madeline Potter... huehueheuehue...
    Nie no dobra, ale macie dyektorke bardziej szanować.
    Dyrektorka idąca tyłem w waszą stronę...nie no ciekawie XD Tylko w takim razie skąd miała wiedzieć kto to zrobił, skoro was nie widziała? Troszku tu niedokładności
    Poza tym, mam nadzieję, że Ri na imprezkę się załapie ;3
    Najlepsze jednak było Milord Zenon vs Wieszczadło. :D
    Tylko niech Wiesio sobie z niego sniadanka nie zrobi ><
    Czekam na kolejne notki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nad kimś się znęcać trzeba x3 Seluś z każdym dyrkiem i dyrką sobie poradzi, a Kase po tej akcji pewnie będzie jej pomagał! Ona nie szła tyłem w naszą stronę xD Ona szła przed siebie, ale tyłem do nas. Rimuś to nawet vipowskie zaproszenie dostanie :D Zenek i Wiesiu rządzą! <D

      Usuń