Jeśli nie czytałeś pierwszej części ---> tu ją znajdziesz
- Moje życie mi uciekło! – jęknąłem żałośnie w końcu, patrząc z dołu, umordowaną miną na Selene. – Znowu.
- Prr, szalony! - odepchnęłam od siebie zboczeńca, który zamieszkał w moim ciele i ledwo się powstrzymałam, by nie przywalić mu z liścia. Przecież nie będę sama sobie siniaków na twarzy robiła. - Ile razy obok ciebie przechodziłam, to nie spojrzałeś, a jak nagle stałam się facetem to na obmacywanie cię wzięło!? No homo my friend! Zresztą jakie życie ci uciekło, gdyby miało ochotę nawiać to mam wrażenie, że zrobiłoby to już dawno, a ty leżałbyś w grobie. A Wiesiu, gdy zacząłeś na Zenka krzyczeć schował się w jednej z kabin, bo tu mu było za głośno.
Spokój to podstawa ogarnięcia sytuacji. Wiem, że sama go nie zachowuje, mi do ogarnięcia sytuacji potrzebne są inne rzeczy. Wiecie o co mi chodzi. Hałas, chaos bardzo mi ułatwiają sytuację, lubię wtedy udawać spokojne, ogarnięte dziecię. A przy Kasene w tym stanie, mam wrażenie, że wyglądam na bardzo grzeczną. Niech go szlag, tak być nie może! Niech się tylko przerwa zacznie, a dam wszystkim popalić! Ewentualnie potem poszukam sposobu na powrót do swojego ciała.
Chciałem już skitować bulwers rudej, jakimś inteligentnym żarcikiem polotów adekwatnych do miejsca, w jakim się znajdujemy jednak, gdy usłyszałem coś o Wiesiu i kabinach, zlałem ją całkowicie. Skupiłem się tylko i wyłącznie na przeszukaniu sracza , aby znaleźć węża.
Dobra, już widzę jak tam się na mnie z politowaniem patrzycie, że ganiam jak głupi za jakąś ruchliwą dętką od roweru, jakby zaraz sama Jasność najwyższa miała zstąpić i znokautować mnie księgą moich grzechów. Tu chodzi o to, że mój druh jest wężem, a nie kotkiem, że mogę machnąć rączką i odrzec, że jak kocha to wróci. Więc jeśliby moja kobra wpadłaby na Kobrę tego ośrodka miałbym lekko mówiąc przerąbane. Nie mówię tu wcale, że u grona pedagogicznego, bo zawsze mogę się wyprzeć, jednak u Naokiego to by nie przeszło. A uwierzcie i będę to powtarzać do końca życia, że jeśli chłopaczyna się wnerwi – ale tak wnerwi, wnerwi! – budzi się zło. Tak upraszczając, ale by lepiej to zobrazować, to powiem, że Mr. Satan zdążył wyciągnąć dla brata pufe z piwnicy i postawić ją przy swoim tronie.
Jednak im bardziej zbliżałem się do obszukania wszystkich sraczy, tym bardziej obawiałem się o moje życie.
- Nie ma go! – pisnąłem, tym kobiecym jeszcze wyższym niż zazwyczaj. Nerwowo przeskakiwałem z nogi na nogę rozglądając się praktycznie wszędzie, jakby wierząc, że mógłby wpełznąć nawet między kafelki.
- Musimy go znaleźć, potem pomyślimy jak wrócić do siebie. Owszem musimy, bo to też twoja wina.
Pogroziłem palcem i zanim zdążyła obruszyć się czy zanegować moją trwogę o życie, pognałem hen, hen daleko poza tereny kibla.
- Nie panikuj piszczałko! Tylko tym hałasem dementorów na nas ściągniesz! - parsknęłam i pognałam za nim. - Jeszcze pomyślą, że mordują w szkole.
Dogoniłam Kasene, ba miałam ochotę wyprzedzić, ale niewygodnie mi się w jego ciele biegało. Zresztą lecąc na łeb na szyję robiliśmy nie lada hałas na pustych korytarzach. Brakowało tylko by nam dyrkę na głowy zwalił i wizytę w jej jednopokojowym zamku. Tam ciężej by było ukryć kto jest kim. Ukochana dyrektorka o ile dobrze wiem nie ma problemów ze słuchem, więc mogłaby zwrócić uwagę na zmianę głosów dwójki uczniów. Zwłaszcza, że każde z nas jest jednak innej płci. Nie dam pacanowi tak się na tacy podawać Voldemortowi. Złapałam panikarza za ramię i czym prędzej zatrzymałam. Nim zdążył niepochlebnie skomentować moje działanie przytknęłam mu po chamsku dłoń do ust i poszukałam wzrokiem nowej kryjówki. Padło na drzwi, z których najczęściej korzystały woźne. Otworzyłam wrota robiąc typowe "z buta wjeżdżam" i zaciągnęłam Kasene za sobą. Gdy drzwi do schowka na miotły się zamknęły spojrzałam na niego z przymrużeniem oka.
- Panie. Ja nie pracowałam w ostatnim miesiącu na opinię grzecznej, abyś ty mi teraz wszystko zrujnował, dając dyrektorce pretekst by zaprosić lub odwiedzić moich rodziców, bo ich córka zamiast być na lekcji lata jak głupia po szkole i piszczy. - Nie musiałam nawet kłamać. Takim zachowaniem psuł mi reputację. Nie dam zrobić z siebie spanikowanej dziewczynki. - Nie jestem miliarderką nie mogę, co miesiąc zatrudniać sąsiadki, by moją matkę udawała. Więc się łaskawie przymknij i ogarnij.
Osoba z zewnątrz patrząc tak na mnie mogłaby pomyśleć, że umilkłem i zacząłem nerwowo błądzić wzrokiem po pomieszczeniu tylko dlatego, że trwożnie przyjmuje naganne, przejmuje się swoimi czynami, nawet jest mi tak wstyd, że lekkie dreszcze powoli zaczynają mną szarpać. Nie do końca, jednak tak było. Będąc już z lekka podenerwowany zostałem siłą niespodziewanie zaciągnięty do klitki dwa na dwa, chodź osobiście gdyby ktoś zapytał, to miałem wrażenie, że to było pół metra na pół, a nawet mniej. Wyłączyłem się na to co wypluwała ze złością Selka i skupiłem myśli tylko na tym by odnaleźć wyjście. Które było pechowo zastawione przez rozłoszczoną dziewczynę.
Odruchowo cofnąłem się do tyłu, zahaczając o miotły i inne duperelki, a plecami uderzyłem o ścianę. Co było już dla mnie całkowitym końcem.
- P- przepraszam! – wydukałem. Nie wiem, czy wciąłem się w wypowiedź czy przerwałem wymowne milczenie. W uszach słyszałem tylko szumiącą przepompownię, jaką było moje serce, które nagle postanowiło zrobić dwieście procent ponad normę.
- J-ja nie m-mo.. – chciałem się już koślawo się tłumaczyć moim zachowaniem wywołanym będąc w malutkim pomieszczeniu, jednak bezdech mi to skutecznie uniemożliwiał. Myślałem, że zaraz się uduszę. Zgiąłem się w pół i popychając lekko dziewczynę wypadłem na korytarz. Niewiele myśląc zwiałem pośpiesznie w byle którą stronę.
- Stój cholero! - wrzasnęłam za nim, ale zniknął już za zakrętem.
Czym prędzej podniosłam się z ziemi i już chciałam biec za recydywistą, gdy to rozległ się dzwonek. Nosz kurczę pieczone, orzeszku włoski i reszta jedzenia razem z tym. Jak ja ci w tłumie to dziecko z ADHD tymczasowym znajdę?! Gdy lud zaczął się wylewać z klas i zapełniać korytarze niczym powódź, ja mknęłam na połamanie karku tam gdzie mnie moje ciało z Kasene w środku z oczu zniknęło. Jednak nie pobiegłam daleko, bo za ramię złapał mnie ktoś. Ktoś bardzo wkurzony, do Kasene podobny. Zajebiście... Kasene, gdy z powrotem będziemy w swoich ciałach, zginiesz. Z przyjemnością ugotuję cię w najmniejszym garnku jaki posiadam.
- Heeej, braciszku! - zarżałam jak koń. Nie umiem udawać Kasene, ale jak trzeba to trzeba.
- Gdzieś ty był? - Naoki nie wydawał się być szczęśliwy. Ba, był superaśnie wkurzony.
- Nooo... jak to gdzie? Wiesia szukałem! - Podrapałam się nerwowo po głowie. Mam nadzieję, że ta wymówka wystarczy.
- Znowu go zgubiłeś? - Zapewne gdyby nie było w okolicy innych ludzi ryknąłby na mnie najgłośniej jak może. - Debilu, który to raz go gubisz?!
- O żesz... - zawiesiłam się, nad głową pojawiła mi się ikonka buforowania. - Skąd mnie to wiedzieć?! - wybuchłam po chwili. - Kasene pytaj!
Jego mina ukazująca teraz połączenie facepalma i podwójnego wtf, powiedziała mi co właśnie zrobiłam. Myśl Selka, myśl. Szukaj drogi wyjścia, bo Naoki chyba teraz myśli, że jego brat przechodzi wtórny analfabetyzm albo coś gorszego. Trzeba mu powiedzieć co się dzieje! Ale zrobimy problem sprawcy, który teraz bryka w moim ciele.
-No... Jakby ci to powiedzieć. - Złapałam Naokiego i pociągnęłam za sobą. - A niech zboczeniec ci wyjaśni.
Ty zidiociały kretynie!
Wyładują frustracje, uderzyłem z pięści w ścianę w sumie więcej czyniąc złego moim biednym knykciom niż jej. Dysząc czy to z powodu durnego biegu na oślep, czy złośliwie pulsującego sercu, który po uwcześnię zaistniałej sytuacji teraz postanowić wystukać moja osobistą ścieżkę dźwiękową na moich własnych żebrach.
Szczerze było mi teraz strasznie głupio. Co prawda nigdy się nie łudziłem, że mam opinię super maczo w sombreo, jednak uciekając w środku dyskusji tylko się wydurniłem i pokazałem, jaka ze mnie bezużyteczna glista. Czy to moja winna, że inaczej nie potrafię? Jestem żałosny, bo boje się zamkniętych pomieszczeń, cholernych samochodów, czy innych toi toi. Nawet do piwnicy nie zejdę, od co, ówcześnie nie przeżywając osobistej tragedii.
A najgorsze, że nie mam wpływu. I tylko się wydurniam przed innymi.
I to cholera jak.
Na szczęście w tamtej chwili zadzwonił dzwonek, który zagłuszył moje srogie przekleństwo. Dudniące cholerstwo uświadomiło mi, co było dla mnie priorytetem zanim ruda nie postanowiła zamknąć mnie w składziku. Wieszczadło. Cholerny gad, który snuje się gdzieś samotnie.
Znowu przekląłem, chyba powoli wypierając moją elokwencje i uciekając przed tłumem wychodzącym z klas, pognałem dalej szukać węża.
- Nogi z dupy powyrywam. Z flaków zupę ugotuję, a ze skóry zrobię sobie kurtkę, torbę i buty. - cichutko, aby nikt nie usłyszał, recytowałam listę działań, które będą opisywać tragiczną śmierć Kasene. Oczywiście to wszystko zrobię jak z powrotem będę w swoim ciele, mojego mi szkoda.
Naoki chyba przeżywał dogłębny szok bowiem dawał ciągnąć się niczym lalka. Ale czy wy byście nie przeżyli wstrząsu w chwili, w której wasz brat prawdopodobnie zbzikował i opisuje jak sam siebie zabije? Nie dziwie się chłopaczynie, ale musi to wytrzymać. Jego brat, obecnie siostra, sam będzie mu wszystko wyjaśniał. Ja nie mam ochoty. Tylko gdzie ta cholera polazła?!
- Dzwonku zadzwoń i zgoń bydło do zagród! - parsknęłam ponuro. - Szybciej znajdziemy dziada. Chcesz go zamordować, czy ja mogę to zrobić?
- Proszę? - Mina Naokiego opisywała więcej niż tysiąc słów. Merci normalnie. - Kasene, jesteś chory?
- Kasene zaraz będzie świętej pamięci - prychnęłam i mogę przysiąc, na końcu korytarza w tłumie zauważyłam siebie. - Tam jest!
Pora włączyć turbo. Ludzie kryjcie się za rany cięte i tym podobne nie odpowiadam. Nie widzę nic poza celem i nie spocznę póki nie dotrę do Kasene, a Naoki razem ze mną!
W takim momencie stałem się najpobożniejszą osobą, jaką ma ta placówka. Zgięty prawie w pół, przeszukiwałem każdy zakurzony kąt tej polibudy, znosząc przy tym modlitwy, aby żaden nieszczęśnik nie spotkał się z plagą w postaci mojego zagubionego gada. Wyglądałem wtedy przynajmniej komicznie, a przepraszam to Selka tak wyglądała, gdy w szaleńczym piegu zaglądała pod każdy stołek, ławeczkę czy zwiędły kwiatuszek. Nawet kilka osób zarżało na widok pończoch rudej, jednak wystarczyło, abym tylko popatrzył na dewianta, a sam kłaniał się w pas, obawiając się bycia uduszony kolorową wstążką.
Co jak co, dziewczyna miała ten błysk w oczach, nawet jeśli wewnętrznie siedziałem ja. Mały, zestresowany, który ma problemy z własnym wychowaniem, a co dopiero z opieką nad wężem.
- Wiesiu! - zabrzmiały chóry anielskie, czyli w końcu, w cieniu zardzewiałych szafek błysnęły czarne łuski. Gad uniósł łeb słysząc swoje imię, jednak gdy zobaczył rude rozszalałe coś pędzące w jego stronę, instynkty pierwotne dały o sobie znać. Nie poznając mnie chciał, jak najprędzej czmychnąć. Jednak podeszwy trampek w odróżnieniu od glanów mają lepszy poślizg, dzięki któremu w ostatniej chwili złapałem Wieszczadło.
I wtedy, jak grom z jasnego nieba usłyszałem czyjś krzyk. Mój krzyk, który z pędem pendolino ciągnąc za sobą wagon w postaci mojego brata, gnał w moją stronę. Samoistnie jęknąłem wiedząc, że mam bardziej przesrane niż toi toi na pielgrzymce.
- Neeekuś! Kochanie moje, ja ci to wszystko wytłumaczę. - stęknąłem koślawo. Naoki słysząc wiązkę słodyczy skierowaną w jego stronę z ust Seleny, wykrzywił się śmiesznie, przeżywając wysoko szkodliwy szok. - No bo był wypadek... No i tak się stało, że jestem w ciele Selki, a ona w moim. Ale popatrz na to bardziej pozytywnie! Nie chciałeś nigdy mieć siostry?
- Nogi z dupy powyrywam, cholerny panikarzu! - warknęłam wściekle nie dając Naokiemu szansy na obczajenie sprawy. - Zwiałeś mi z kryjówki tak jakbyś przed gwałcicielem uciekał!
Zapominając, że jest pajac w moim ciele złapałam go za czuprynę i mocniej niż planowałam pociągnęłam pierw w lewo potem w prawo. Zmrużyłam przy tym oczy, niech widzi, że się gniewam. Może się przynajmniej na podstawie mojego zachowania nauczy jak prawdziwy facet powinien się zachowywać. Na pewno nie może piszczeć i panikować, gdy zgubi węża. O właśnie. Czyli jednak z jego dywersji jest jeden plus.
- Ooo. Węża znalazłeś - zgarnęłam gada, który widocznie chciał zwiać mu z łap. - Teraz jest mój ty opiekujesz się Zenkiem. Jest łatwiejszy do upilnowania, dasz sobie radę.
Wieszczadło widać swobodniej się czuł w moich rękach, bo czym prędzej owinął mi się wokół szyi i zamilkł. Ha, niech teraz Kasene wie, co ja czułam, gdy Zenek mnie z nim zdradził! Rozejrzałam się po korytarzu i mijających nas uczniach. Ruch jak na autostradzie. Ale teraz musimy Naokiego wtajemniczyć, na pewno nie mam ochoty robić z tego akcji na miarę odcinka "Trudnych Spraw" czy "Szkoły", które pozna cała szkoła. Potrzeba osobnej sali. Kibel się nada idealnie, a Kasene wraz ze mną tyle razy tam lądował, że na pewno nie będzie miał nic przeciwko.
- Do klopa już. - Klasnęłam na bliźniaków i wskazałam na drzwi prowadzące do wspomnianego pomieszczenia, od teraz naszej sali obrad.
CDN.
Kasene i Selene pozdrawiają serdecznie