Pogadaj z nami :D

sobota, 30 stycznia 2016

Kot w pułapce.

 Uprzednio pozwolę wspomnieć, a zarazem przeprosić za możliwe błędy. Lenistwo zobowiązuje. *poprawie, kiedyś tam*


 Staram się nie narzekać. Choćbym jak bardzo się z tym nie zgadzał. Gardził narzucanymi tezami. Wykazywał potrzeby, których spełnienie odkładam na rzecz TEGO. Uwierzcie. Naprawdę staram się wytrwać.  Jednak za to ile to kosztuje mnie wysiłku, by w dalszym ciągu utrzymać moje samozaparcie, które gdyby tylko mogło splunęło mi na trzewiczki i z przytupem wydreptało z pomieszczenia. A ja za pewnie chwilę po nim z racji, że bez niego sięgnąłbym kresu wszystkiego.
 Matma, proszę państwa!
 Oh, królowa nauk! Jakże wspaniała, bez której człowiek trwałby jeszcze w prehistorii i zamiast myśleć nad całkami latałby za mamutem. Jednak jak to kobieta, kapryśna jest okropnie i robi wszystko, co w jej mocy by zrobić z ciebie kompletnego debila, którego przyszłość jest o tam, za oknem, właśnie na tym rusztowaniu.
 Przesadzam?
 Osobiście uważam, że nie, ale nie będę walczyć o swoje poglądy, jeśli ktoś zaprzeczyłby. Przecież każdą kobietę, o ile się ją lepiej pozna, można zrozumieć. Niestety mi to raczej nie jest pisane.
 Odwróciłem się tylko na chwilę. Na krótki moment, by pożyczyć długopis, odwracam się z powrotem i co? A w sumie nic. Tylko tyle, że mam wrażenie, że klasa przeskoczyła z tematem kilka lekcji w przód.
 Pozwoliłem sobie oddać długopis koledze i ograniczyć się do tego, w czym jestem naprawdę dobry; tępego wpatrywania się w przestrzeń.  
Jeśli mogę, to chciałbym również i od siebie dodać parę groszy na temat matematyki i nauk ścisłych. Otóż jak narodzili się matematycy? Rzecz prosta i banalna, raz w życiu bywa, raz pęka łeb - raz prezerwatywa, dziękuje bardzo. To wcale nie tak, że z matematyką nie za bardzo dogadywaliśmy się, ponieważ nasze stosunki były całkiem dobre. Rzadko, kiedy dochodziło do jakichkolwiek sprzeczek, a jeśli już, to całe zło szło w zapomnienie dosłownie po paru minutach. Niestety nie mogłem tego powiedzieć o naszej cudownej i przeuroczej matematyczce, która na każdym kroku starała się zrobić z nas jak największych idiotów, choć z niektórych większych po prostu się nie da.
– Naoki, widzę, że bardzo się nudzisz. Zapraszam do następnego zadania – usłyszałem gdzieś z drugiego końca sali chłodny ton głosu smoczycy, by podnosząc wzrok znad zeszytu móc ujrzeć jak teatralnym gestem zaprasza mnie pod tablicę.
– Pędzę... – mruknąłem pod nosem, wolnym krokiem sunąc w stronę miejsca męki i udręki, by - najprawdopodobniej - pięć minut później wylądować w ławce z dwóją, bo według niej nigdy nic nie umiem.
W klasie podczas mojej pisemnej odpowiedzi panowała nienaganna cisza, przerywana jedynie chwilami przez nauczycielkę chcącą wytknąć mi błędy. Nikt nie spodziewałby się, iż krótką chwilę potem drzwi od klasy otworzą się, a w ich progu stanie sama dyrektorka z jakimś dzieciakiem z obitą gębą.
– To on – wskazał na mnie palcem od razu po napotkaniu wzrokiem, a dyrektorka piorunując mnie wzrokiem dodała:
– Blade, do gabinetu.
 Z udręk i męki własnego ja, wyrwał mnie - o dziwo nie jak myślałem uprzednio, sam Zeus rzucający złą nowiną, jak gromem z jasnego nieba - tylko bojowy okrzyk per pani psor. Z chrztu uczniowskiego nosząca miano smoczycy. I to nie tylko z racji charakteru.
 Osobiście, gdyby takie CIA spytało mnie, czy nie podejrzewam kogoś o bycie reptilianem, bez zawahania wskazałbym właśnie naszą matematyczkę.
 Odprowadziłem brata uśmiechem, średnio zdruzgotany, że to właśnie bliźnia krew idzie na ścięcie, a nie ja, bo przecież tak blisko było.
– Bierz ją tygrysie. – parsknąłem pod nosem na pożegnanie. Miałem zamiar jeszcze rzucić, że miło go było znać i obiecuje, że w niedziele zamówię msze za jego intencje. Nieszczęśliwie umknął zbyt prędko, widocznie nie mogąc doczekać się randez vous. Uśmiechnąłem się szerzej i przywaliłem czołem w blat, wiedząc, że w tym momencie nauczycielka będzie bardziej skupiona na odpowiadającym uczniu, niż takim, który postanowił zregenerować swoje siły witalne.
 Gdy odpowiedź trwała w najlepsze, a zdrowie psychiczne nauczycielki wisiało już na włosku, drzwi rozwarły się z łoskotem. W progu stanęła nie, kto inny, a jakże szanowna dyrektora. Osobiście uważam, że powinna zainwestować w mroczne, zielonkawe opary, które kłębiłby się za jej spódnicą. Sępim wzrokiem przebiegła po wystraszonych, niewinnych duszyczkach, a takie zdeformowane coś po mordoplastyce, które przywlekło się za nią, zakrzyknęło, że to on.
 I wtedy rozpoczął się ten cyrk.
 Dyrektorka huknęła, że na ścięcie idzie... Blade. Delikatnie mówiąc w tamtym momencie popadłem w popłoch. Czyżby dowiedzieli się o moim wypadzie z Selką? Ale jakim cudem! Skołowany, krążyłem wzrokiem po klasie, ale nikt nawet na mnie nie zwrócił uwagi. Wszyscy patrzyli na Naokiego. To właśnie on został wywołany. Nie ja! Czujecie irracjonalność sytuacji?
 Po chwili grupka winna zamieszania opuściła pomieszczenie wraz z Naokim. Dopiero wtedy ciężkość ludzkich, ciekawskich spojrzeń spoczęła na mnie. A ja mogłem tylko bezradnie rozłożyć ręce, wiedząc mniej niż oni.
Od samego początku miałem zamiar głośno zaprotestować - przecież halo, niczego nie zrobiłem? - ale mina dyrektorki jasno dała mi do zrozumienia, iż lepiej, abym tym razem milczał, jeśli w ogóle chcę przeżyć tę wizytę. Kobra zaprowadziła, więc mnie i nieznanego mi dotąd chłopaka do swojej twierdzy a'la gabinetu, po czym zamykając za nami drzwi nakazała usiąść. Sama zaś z kamiennym wyrazem twarzy zasiadła za swoim biurkiem, opierając łokcie na jego blacie i wlepiła w nas pełne uwagi spojrzenie kogoś, kto tylko z zewnątrz wydaje się być spokojny i opanowany.
– Blade – odezwała się w końcu, przez chwile milknąc i wzdychając ciężko. – Wiele razy tolerowałam twoje wybryki, lecz jeśli dobrze pamiętasz rozmawialiśmy już kiedyś na temat agresji w naszej szkole.
– I co w związku z tym? – spytałem głupio, w chwile potem tego żałując.
– Naskoczyłeś na chłopaka z pięściami i jeszcze śmiesz się pytać? – syknęła, gestem wskazując na chłopaka siedzącego obok mnie. Zapewne odpysknąłbym coś na poczekaniu, jednakże w tym momencie zgłupiałem. Niby ja go pobiłem? Jeśli ktoś mi wmówi, że lunatykowałem, bądź byłem pod wpływem jakiś prochów - może byłbym skłonny uwierzyć, ale w tej sytuacji zacząłem zastanawiać się nawet czy nie jest to jakiś chory żart. Nim jednak zdążyłem powiedzieć cokolwiek, dyrektorka postanowiła dokończyć swoją myśl:
– Na razie jedyne, co mogę zrobić to poczarować w twoim zachowaniu, ale ostrzegam cię Naoki, będę mieć cię na oku.
 Do dzwonka nie wrócił, a to z jego rozmownością i nastawieniem do Kobry, jest lekko podejrzane. W normalnych okolicznościach wróciłby po paru minutach, zapewne będąc tak pogrążony w własnym ego, że nie pamiętałby nawet, po co dyrektorka się po niego pofatygowała. A w tym wypadku czas dłużył się i dłużył, a po nim ani śladu. Musiało się stać. Może z natury jestem paranoikiem, ale mam jakieś złe przeczucia. A szepczące za mną papugi wcale nie przynoszą mi ukojenia na sercu.
 Z mozołem opuściłem klasę wraz z resztka społeczeństwa i skierowałem się w stronę dyrekcji. Tak mając nadzieje, że trafię na Naokiego po drodze.
– Nie uwierzysz, kto pobił naszego Hiro! – blondyn z równoległej klasy, podparty o ścianę, tyłem do mnie, zdychał wewnętrznie ze śmiechu nie mogąc się uzewnętrznić ze szokującą wiadomością. Jego funfel też miał niezły ubaw, ale chyba tylko i wyłącznie z niego. – Ano Blade! Nie żartuje, naprawdę!
 Kolega nie zdążył się zaśmiać, gdy oberwał dużą porcją szoku wprost w trzewioczaszkę. Tuż za rozchichotanym blondynem, stałem ja. I uwierzcie mi, ale w tamtym momencie nie było wcale do śmiechu.
– Ej, co ci..?
 Jasnowłosy nie uzyskując poparcia, podniósł wzrok na kolegę, a gdy zobaczył jego minę, odwrócił się gwałtownie. Widząc mnie z wrażenia aż wleciał na ścianę.
– Oh, Kas to ty…
– Kto, że niby kogo pobił? – z moich ust padło pytanie, wybitnie chłodne, a zarazem aż nadto spokojne.
Chłopaki popatrzyli po sobie.
– To ty nic nie wiesz?
 Pokiwałem przecząco głową.
– Co niby mam wiedzieć?
– Twój brat pobił chłopaka z naszej klasy! Ponoć tak go przetrzepał, że wygląda, jak wiśnie z ogrodu babuni.
– Musiało go nieźle poobijać, że poszedł z tym do dyrektorki. – skitował drugi. Ale to już mnie wtedy średnio interesowało. Rzuciłem się pędem przed korytarz. Oh, żeby tylko Naoki miał dobre wytłumaczenie.
 Po dobrych czterdziestu minutach dyrektorka stwierdziła wreszcie, że w końcu wypuści mnie ze swojej pieczary na te ostatnie pięć minut przerwy, choć nawet ten sam fakt nie zdołał pocieszyć mnie po tym, co usłyszałem. W pewnym momencie zacząłem nawet głupio zastanawiać się, czy aby czegoś nie przeoczyłem w swoim życiu w ciągu ostatnich paru dni, może o czymś zapomniałem - ale do cholery - po co miałbym okładać po mordzie nic mi winnego Hiro, z którym podczas swojej przygody w tej placówce zamieniłem ledwo parę zdań i do tego tych najbardziej banalnych. Mogłem zrozumieć jeszcze to, iż pierwszą osobą, o jakiej pomyśleli w takiej sytuacji byłem ja - zważywszy na mój charakter - lecz z tego, co usłyszałem od Kobry i od samego Hiro, chłopak dokładnie opisał przebieg całej sytuacji, skąd się tam wziąłem i, że na sto procent byłem to ja, w końcu wzrok go jeszcze nie myli, a przynajmniej on tak relacjonował.
   Idąc korytarzem w dość szybkim tempie zdołałem wychwycić już to charakterystyczne "Blade pobił Hiro", choć sam Blade nie miał z tym tak naprawdę nic wspólnego i zapewne dalej słuchałbym tego gwaru szumiącego dookoła mnie i rozmyślał nad tym wszystkim, gdybym nagle i niespodziewanie nie wpadł na Kasa.
 W chwili, gdy dojrzałem ciemna czuprynę mojego brata, bujającą się w rytm chodu człowieka zmęczonego życiem, miałem jeden plan. Doskoczyć do niego z klasyczną dźwignią i wysyczeć mu do ucha, co on do urwy nędzy odwala. Nieszczęśliwie, rzeczywiście wpadłem, ale nie tak zamierzałem uprzednio, tylko poślizgnąłem się na posadzce, robiąc drift al.’a bmw na parkingu Biedronki. Chyba tylko cudem nie pocałowałem butów Naokiego.
– Nie chcesz mi coś powiedzieć? – burknąłem, stając w końcu stabilnie. Krzyżując ręce na piersi, świdrowałem spojrzeniem chłopaka. Przy okazji starając się uspokoić oddech, jakbym wcale nie przebiegł maratonu i wcale nikogo po drodze nie zmasakrował glanami. Całkiem przypadkiem, oczywiście. – Co ty do cholery odwalasz?
– Sam chciałbym wiedzieć – westchnąłem ciężko, przewracając oczami. – Wiem, że każdy mówi co mówi, a dowody też na to wskazują, ale ja go nie pobiłem – warknąłem. – Nawet nie tknąłem, bo niby co mi zrobił taki Hiro, z którym rozmawiałem normalnie zaledwie raz? Gdybym miał powód już dawno bym mu przypieprzył, nie fatygując się – prychnąłem, sam krzyżując ramiona na piersi. Irytowało mnie, że jakimś nie fair magicznym sposobem wszyscy myślą teraz, że to ja jestem temu wszystkiemu winny, no i tak na marginesie nie mam pojęcia jak to wszystko odkręcić.
- To dlaczego wszyscy mówią, że to ty? – westchnąłem, kręcąc głową. Nie żebym nie wierzył Naokiemu. Przecież każdy, kto nas zna, wie dobrze, że stanę za nim murem, choćby nie wiadomo, jakie głupoty wyprawiał. Jednak, coś za coś. A jeśli nawet mi nie chce wytłumaczyć, co między nimi zaszło, to tak niestety bawić się nie będę.  – Nie wiem, z kim czy z czym ty tam na bokach. Tak samo nie mam pojęcia, dlaczego właśnie Hiro miałby ciebie wrobić. Niby, za co? Mówi, że pobił go ktoś, kto wygląda jak ty, więc w innej sytuacji mogłem to być tylko ja. A osobiście nic takiego sobie nie przypominam. – prychnąłem pod nosem.
– Tym bardziej nie ja – warknąłem. – Może ktoś mnie wrabia? – zagadnąłem, sam postanawiając zastanowić się nad tym trochę głębiej. Z jednej strony nikogo na tę chwilę nie podejrzewałem, a z drugiej, komu by się niby chciało i dlaczego?
   Westchnąwszy ciężko przeczesałem palcami włosy, mierzwiąc je jeszcze bardziej, po czym wzruszyłem ramionami.
– Nie mam pojęcia jak to wyjaśnić, ale to nie byłem ja. Nawet nie było mnie wtedy w tym miejscu i o tej porze, kiedy Hiro został pobity.
– Ale kto mógłby chcieć cię wrobić? Aha, no tak. Czyli mamy widocznie w mieście, trzeciego Blade, bo innej możliwości nie widzę. – przewróciłem oczami, nie szczędząc sobie chamskiego sarkazmu. Może trudno w to uwierzyć, ale z początku byłem pewny o jego niewinności, ale im dłużej nad tym debatuje, to tym bardziej chłopak traci na klarowności.
– Naoki, jak chciałeś zabłysnąć, to kochanie, ale teraz przesadziłeś. Ta lampeczka się już spaliła. Nie ciągnij tego dłużej, bo cię prąd kopnie. Po prostu przyznaj się przede mną.
– Nie mam zamiaru – zmroziłem go spojrzeniem. Zabłysnąć? Niby kiedy, jak i gdzie? Miałem nadzieje, że przynajmniej on mi uwierzy. Zawsze ufaliśmy sobie w stu procentach, i zawsze jeden za drugim stawał murem nie ważne, co by się stało. Na początku wątpiłem, że taka "głupia" sytuacja może przerodzić się w coś tak poważnego, jednak cóż - przeliczyłem się.
– Jeśli chciałeś teraz zabłysnąć to gratulacje. Niby bracia, ale widocznie różni pod każdym względem –syknąłem, obrzucając go ostatni raz spojrzeniem spod lekko przymrużonych powiek, po czym odwracając się na pięcie zniknąłem za rogiem korytarza.
 Oblał mnie zimny pot, który chodź zawzięcie miałem, nie mogłem powstrzymać. Nie cierpię się z nim kłócić. Uwierzcie nie ma bardziej bolesnej sytuacji, ale jeśli per pan „mam ego większe niż dupę” nie chce mi wytłumaczyć, dlaczego to zrobił, tylko wciąż mataczyć, to nie będę cicho siedzieć. Oczywiście, bo Kas to Kas i mu można wszystko wmówić, a on wierny kundel tylko ogonem potulnie machnie. Niedoczekanie.
 Odprowadziłem go wzrokiem, aż zniknął za ścianą i wtedy przekląłem srogo, nie szczędząc przepony. A potem po prostu poszedłem w przeciwną stronę.

CDN...

1 komentarz:

  1. No tego to się nie spodziewałam :o Ej no... Jakaś tajemnicza ta sprawa pobicia... Naokiego tak wrobić? No jak tak można?! (Pomijając, że z początku myślałam, że pomylony został z Kasene xD). Polecam wam sprawcę poszczuć wężem i kotem! Nie puści się mu tego płazem!
    Wgl co to się dzieje w tej naszej szkole xD Dzienniki kradną, ludzi biją. To się niedługo w poprawczak przerodzi xD albo Specjalny Zakład Karno-Opiekuńczy Łączący Analfabetów (ba, tym jest od dawna)! A dyrka to się serio robi potworem z piekła rodem.
    Wyczuwam wielką akcję (samo "CDN" ją zapowiada o końcówce nie wspomnę xD), więc czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń