Pogadaj z nami :D

sobota, 27 lutego 2016

Przeszłość Cataleyi Castillo.

Cała społeczność dystryktu wstrzymała oddech na wieźć o narodzinach drugiej córki pary przywódców. Drugiej dziedziczki stanowiska, zaszczytu, a przede wszystkim mocy. Przez dziewięć miesięcy wyczekiwania na nowego potomka rodziny Castillo ludzie kłócili się i robili zakłady na temat mocy, wyglądu i charakteru dziedziczki. Wielu sądziło iż będzie podobna do pierwszej córki Meredith i Toma,  Keiry. I w sumie wielu na to liczyło bo owa czteroletnia dziewczynka już teraz wyróżniała się niezwykłą urodą, spokojem i pogodą ducha. Niedawno ujawniła się w niej zdolność władania magią światła odziedziczona po rodzicach i pokładano w niej wielkie nadzieje. Tak samo jak oczekiwanej drugiej córce. Tak więc kiedy Cataleya przyszła na świat w całej społeczności ogłoszono trzydniowe wolne od pracy i hucznie obchodzono narodziny dziedziczki. Zresztą tak jak każdego nowego dziecka przywódców. Z powodu tego, że rodzina Castillo liczyła już czterech członków pozwolono im opuścić kwaterę główną i zamieszkać w małym acz bardzo wygodnym domku na uboczu. Mijały lata, siostry chowały się zdrowo w rodzinnym cieple. Rodzice bardzo kochali swe córki, a gdy w wieku czterech lat Cataleya ujawniła ku zdziwieniu rodziny i społeczności zdolności kontrolowania magii cienia, zaczęli treningi przygotowujące je do przyszłych zadań w przywództwie.
Siostry mimo posiadania przeciwstawnych mocy i różnicy wieku dopełniały się i pomagały sobie w trakcie treningu. Niestety nie trwało to długo. Moc Cataleyi wymykała się spod kontroli i wykazywała niepokojące właściwości, których czterolatka nie potrafiła opanować. Pewne zdolności nie pasowały do tego rodzaju magii. Ponadto nie uwolnione fale energii raniły dziewczynkę. Odbyło się wiele narad w tej sprawie z przywódcami. Na jednej z nich ustalono, że dziewczynka będzie raz dziennie (w odosobnieniu by nikogo nie skrzywdzić) uwalniała swą energię co niestety nie wystarczało na długo. Postanowiono oddać siostry przedwcześnie na szkolenie w siedzibie głównej. Przydzielono je do szkolonych grup dzieci pozostałych przywódców mieszkających w siedzibie. Keira bardzo szybko opanowywała trudną sztukę władania posiadaną magią światła jednak nieustannie martwiła się o siostrę. Cataleya szybko została usunięta z grupy i przydzielono jej nauczyciela na indywidualne zajęcia. Jej moc była zbyt nieprzewidywalna i nieokiełznana by mogła pracować w grupie. Zbyt obawiano się o bezpieczeństwo innych dzieci. Rok spędzony w siedzibie Cataleya uznała za koniec dzieciństwa. Większość czasu spędzała w pokoju z dala od innych dzieci. Keira przeszła na wyższy poziom i nie mogła poświęcać jej tak dużo uwagi jak wcześniej. Słyszała wszystkie plotki krążące po budynku na jej temat i wiedziała że po wiosce także one krążą. Jej moc stawała się coraz bardziej nieprzewidywalna co spędzało sen z powiek rodziców jak i całego przywództwa. Ponadto coraz częściej dochodziły ją głosy o napadach na dystrykt przez wrogie siły czego miała być niby powodem. Pewnego dnia niestety zdarzył się wypadek, który zdawał się przesądzać jej przyszłość. Cataleya codziennie poddawana procesowi uwalniania energii tego dnia ze względu na nieoczekiwaną naradę w sprawie grożącej wojny z innym dystryktem nie otrzymała oczekiwanego zabiegu. Wtedy to pod wpływem emocji omal nie wysadziła w powietrze całego budynku. Po tym incydencie ogłoszono posiedzenie przywódców, którzy nie chcąc ryzykować życia całej społeczności i wojny, zarządzili usunięcie "problemu". Wyrok ten złamał serca rodziców Cataleyi, którzy zaczęli gorączkowo szukać sposobu na cofnięcie zarządzenia. Było tylko jedno wyjście. Meredith i Tom zdecydowali się na oddanie swoich mocy światła córce. Liczyli na to, że ich energia zrównoważy i uspokoi magię córki. Rozpoczęto przygotowania do tego procederu. W historii magów odnotowano jedynie dwa przypadki oddania komuś własnej mocy. Proces oddania mocy przebiegał bardzo długo i w nerwowej atmosferze ponieważ jest to niezwykle trudne zadanie by oddać komuś (szczególnie dziecku) energię tak by to wytrzymało. Na szczęście udało się.. W chwili oddania włosy Cataleyi z kruczoczarnych stały się śnieżnobiałe tak samo jak jej skóra. Moc cienia, tak jak miano nadzieję, ustabilizowała się pod wpływem magii światła. Wydawało się, że kłopoty rodziny Castillo dobiegły końca. Niestety niedługo potem na ich dystrykt tak jak się tego obawiano najechały wojska czarodziei ze społeczności magów ognia pragnących zacząć przejęcie władzy nad wszystkimi rodzajami magii od dystryktu magów światła i cienia. To był tragiczny dzień dla ich społeczności. Horda okrutnych magów ognia napadła na wsie na obrzeżach dystryktu i powoli zbliżała się do siedziby przywódców siejąc zniszczenie i postrach wśród ludzi. Znaczne dysproporcje w liczbie żołnierzy dystryktu magów światła i cienia a magów ognia nie pozwalały zatrzymać najazdu. Przywódcy dowiedziawszy się, że najeźdźcy są już blisko zorganizowały ewakuację siedziby głównej jednak było już za późno. Magowie ognia zaskoczyli ich nocą i zapanował chaos. Ogień był wszędzie, ludzie biegli jak szaleni do wyjść co w płonącym budynku przypominającym twierdzę (chyba istotnie nią była) było trudne. Cataleya wyszła ze swego pokoju mimo, że mama chwilę temu kazała jej zostać i czekać. To trwało już tak długo, a siedzenie w małym pokoju słysząc narastające zewsząd krzyki przerażało ją. Wyszła więc na korytarz i niemal natychmiast ktoś wziął ją na ręce nie przerywając ucieczki. Meredith biegła pierwsza z Cataleyą na rękach, za nią biegli Tom za rękę z Keirą. Znajdowali się na piątym piętrze i razem z resztą przywódców z tego pietra biegli co sił na dół. Mijali właśnie trzecie gdy usłyszeli jak dwa piętra wyżej sufit eksplodował, a cały budynek zatrząsł się w posadach. Zbiegli wśród rozgorączkowanego, zdezorientowanego tłumu na sam dół. Mimo tak wstrząsającej chwili ludzie zrobili przejście dla przywódców dzięki czemu rodzina Castillów jako jedna z pierwszych opuściła budynek i co sił biegła do przygotowanych helikopterów mających zabrać przywódców w bezpieczne miejsce. W połowie drogi niespodziewanie zza dachu prawego skrzydła budynku wyłoniły się przerażające ogniste kule i z hukiem uderzyły w helikoptery.
-Tędy!- zawołał Tom i pędem poprowadził rodzinę z stronę małych, metalowych drzwi w murze odgradzających posesję budynku od otaczającej wsi. Wiedzieli że aby dostać się do lasu gdzie mieli nadzieję znaleźć kryjówkę będą musieli przebiec przez pustoszoną właśnie wieś. Wydostali się na zewnątrz i zaczęli po kolei zbiegać ze stoku w kierunku wsi, a właściwie w tej chwili wielkiego pola ognia. Wbiegli w jedną z uliczek, a rodzice bacznie wypatrując wrogich żołnierzy ostrożnie prowadzili przerażone córki przez wieś w kierunku lasu. Dziewczynki nigdy jeszcze nie widziały tak przerażających scen krwi i mordu jak w tamtej chwili. Magowie ognia konno biegali po wsi wyciągając mieszkańców z domów i zabijając ich bez skrupułów. Wszystkie domy stały w ogniu, a po ulicach płynęła ludzka krew. Noc wydawała się zmienić w dzień. Dziewczynki biegły co tchu próbując za radą rodziców nie rozglądać się dookoła. Nagle usłyszeli za sobą przerażający ryk. Cataleya pędząc w szaleńczym tempie obejrzała się za siebie by zobaczyć jak matka i sześcioro dzieci klęczą w błocie błagając o litość gdy mag powoli sięgał po znajdujący się przy pasie miecz. Przerażone oczy kobiety na chwilę zetknęły się z oczami Catalei i to wystarczyło by dziewczynka wyrwała rączkę mamie i wymierzyła cios żołnierzowi, który natychmiast padł na ziemię.
-To ona!- zakrzyknął jeden z magów ognia stojących dalej i wzywając resztę grupy podążył w ich kierunku. Matka błyskawicznie wzięła ją na ręce i rodzina w jeszcze bardziej szaleńczym tempie zaczęła gnać przez uliczki. Niestety grupa goniących ich żołnierzy powiększała się z każdą chwilą i zdawała się otaczać uciekinierów coraz ciaśniejszym kręgiem.
-Musimy dostać się do Rossów- Tom krzyknął do Meredith, która kiwnęła głową nie zwalniając biegu.
-Tędy!- zawołała Meredith i wbiegła do drewnianego budynku z płonącym dachem, który jeszcze niedawno był piekarnią. Zbiegli po kamiennych, długich schodach i piwnicznym przejściem przebiegli kilka ulic by wyjść ukrytymi w ziemi drzwiami niedaleko muru ogradzającego wieś. Ruszyli czym prędzej wzdłuż muru gdyż słyszeli, że żołnierze podążają za nimi piwnicznym
przejściem. Dotarli do dużego, prostego domu na uboczu prawdopodobnie jedynego który jeszcze nie stał w ogniu. W ich kierunku biegła już jakaś kobieta i mężczyzna.
-Według planu- powiedziała Meredith podając Cataleyę kobiecie. Tom podał natomiast rękę Keiry mężczyźnie i delikatnie popchnął dziewczynkę próbując ją nakłonić do stanięcia obok niego.
-A co będzie z wami?- zapytała kobieta.
-Musimy ich zatrzymać- Meredith wskazała kciukiem za siebie- będziemy was ochraniać. Jeśli się uda dołączymy do was. Ale jeśli nie...- głos Meredith się załamał. Spojrzała z miłością na swoje wystraszone córki- proszę dbajcie o nie.
-Czy możecie nam to obiecać?- zapytał z rozrzewnieniem Tom.
-Obiecuję- kiwnęli głowami nieznajomi- będziemy je tak kochać jak was- odparła kobieta.
Meredith i Tom pochylili się nad swoimi córkami.
-Bądźcie dzielne. Bardzo was kochamy- powiedział Tom patrząc w załzawione oczy córek. Z oddali zaczęły docierać odgłosy pościgu gdy Tom i Meredith uścisnęli swe córki i patrzyli jak znikają z nowymi opiekunami w cieniu lasu.
Rozpoczął się szaleńczy bieg przez gęsty las. Dziewczynki dały się prowadzić nieznajomym jednak cały czas spoglądały tęsknie za siebie. Miały nadzieję że zaraz zobaczą sylwetki rodziców podążających za nimi. Po kilku minutach ucieczki Keira stanowczo odmówiła dalszego biegu i wyrwawszy rękę mężczyźnie usiadła pod drzewem. Mężczyzna wyciągnął z plecaka bukłak z wodą i podał go siostrom -Chwila przerwy. 5 minut nie więcej i ruszamy- zakomenderował i usiadł wraz z kobietą pod drzewem.
Tak jak zaplanowali ruszyli pięć minut później jednak wycieńczone dziewczynki nie miały siły na dalszy bieg. Szli więc równym tempem w gęstej ciemności nocnego lasu przyświecając sobie jedynie małą latarką. Po około pół godzinie poczuli się w miarę bezpiecznie, a dziewczynkom zaczęły się kleić oczy.
-Zrobimy tu mały postój na krótką drzemkę- zakomenderował mężczyzna, wyjął z plecaka kilka kocyków i rozdał je każdemu. Dziewczynki były zbyt zmęczone by zastanawiać się czy siedząc na jednym z korzeni i opierając się o drzewo jest in wygodnie czy też nie i niemal natychmiast zasnęły.
Cataleya usłyszała jak w jej sen wkrada się jakiś dźwięk, a po nim kolejny. Nagle przerażający krzyk rozdarł ciszę lasu i wyrwał dziewczynkę ze snu. Zobaczyła jak potężny człowiek chwyta jej siostrę i rzuca nią o drzewo po czym zbliża się znowu z przerażającym wyrazem twarzy. Nagle chwycił Keirę za głowę i dobył noża. W tej chwili ktoś odwrócił Cataleyę i przycisnął ją do piersi z całej siły gdy ciszę lasu znów przeszył krzyk jej siostry. Cataleya zaczęła krzyczeć w pierś opiekuna, chciała się wyrwać, zobaczyć co się stało jednak mężczyzna mocno ją trzymał.
-To nie ta!- krzyknął ktoś za nimi- to ta druga!
Opiekun porwał Cataleyę na ręce i ruszył biegiem w las. Dziewczynka zobaczyła jeszcze jasne włosy siostry przy drzewie dopóki nie zniknęły za drzewami. Zobaczyła teraz za sobą całą hordę żołnierzy zbliżających się konno. Nagle wezbrała w niej niewysłowiona złość. Wyrwała się opiekunowi i szybko wstając z ziemi podbiegła w kierunku napastników. Słyszała za sobą krzyki opiekunów lecz nie zwracała na nich uwagi. Teraz najważniejsi byli ci barbarzyńcy, którzy z własnej pychy zburzyli cały świat który dotąd znała, jej rodzinę. Gniew jest najbardziej napędzającym i potęgującym moc uczuciem w magii cienia, a w tamtej chwili tylko to uczucie czuła. Pragnęła zrobić im taką rzeź jaką oni urządzili jej wiosce. Nie była świadoma tego, że uwalnia całą swą energię i kieruje ją w przeciwników, którzy w jednej sekundzie leżeli wraz z połową lasu na ziemi i podzielali los większości mieszkańców spalonej wsi. W następnej sekundzie Cataleya już znajdowała się w ramionach mężczyzny i przedzierała się dalej przez las. Ponad jego ramieniem wciąż widziała leżących żołnierzy i ich konie.
Niebo na wschodzie przybrało już rudo- żółty odcień gdy wyczerpani dotarli do niewielkiego, białego domu na skraju lasu w mieście Nevermind. Weszli tylnym wejściem do salonu. Mężczyzna wciąż trzymał w ramionach wyczerpaną pół-śpiącą Cataleyę. Zaniósł ją do pokoju na górze i delikatnie posadził w miękkim, obitym kwiecistą tapicerką fotelu. Za nimi do pokoju weszła kobieta. Opiekun kucnął przy Cataleyi i spojrzał jej w półprzymknięte oczy.
-Kochanie- kobieta zwróciła się do mężczyzny kładąc mu dłoń na ramieniu- tak będzie dla niej lepiej- uśmiechnęła się smutno.
-Dobrze- westchnął mężczyzna i pocałował dłoń kobiety.
-Cataleyo? Spójrz na mnie- poprosił i delikatnym ruchem podniósł jej brodę. Pogładził ją współczująco po włosach i przycisnął kciuk do jej czoła- za chwilę nic nie będziesz pamiętała...

Białowłosa dziewczynka dorastała w błogiej nieświadomości swojej mocy i przeszłości pod imieniem Alissa Williamson i wszystko było w porządku dopóki nie odkryła swych zdolności. Wtedy to zaczęły nawiedzać ją strzępki tych okropnych wspomnień, a równowaga między jej prawdziwą a nabytą mocą ponownie została zachwiana. Jej włosy zaczęły zmieniać kolor, a magia wymykać się spod kontroli w najmniej oczekiwanych momentach.

2 komentarze:

  1. Tu miał być mój komentarz. Miał stać tu już od tygodnia. Gdzie jest mój komentarz? >:
    Dobrze. Raz jeszcze, postaram się powtórzyć moją reakcje.
    Woooh! To tak po pierwsze. Miło ogólnie przeczytać coś od Ciebie po tak długiej abstynencji i braku śladu występowania życia. Żyjmy, nie umierajmy. Czy co. :D
    A po drugie, ha, Alissa zawsze taka cicha woda, to tam w cieniu gdzieś przemknęła mało dając możliwości, aby lepiej ją poznać. A to naprawdę szkoda, bo persona interesująca, a tak mało nam o niej zdradzasz. No przynajmniej do tego wpisu. Wooh *powtarzając reakcje* nie spodziewałam się, że taką historie skrywa. Ogólnie, z jakiej to rodzinny się wywodzi i z jakich reali. Ha, świat poza Nevermind jest chyba dość ciekawy, bo czego my tam nie mamy. xD
    Khem, dobra kończę, bo nigdy mi to nie wychodzi. Kłaniam się i wcale nie wywieram presji na następny wpis. ~

    OdpowiedzUsuń
  2. Amik nadrabia braki w komentarzach, więc witam!
    Lubię takie posty. Jest akcja, jest ciekawa historia. Jak są te dwie rzeczy to jest moc. I wszystko przyjemnie się czyta ;3 No i można choć troszkę poznać Alissę więc jeszcze lepiej!
    Nie wiem czemu, ale jak to czytałam momentami czułam się jakbym była w czasach średniowiecza czy ich okolicach (zwyczaje ludzi?), a potem spadało na mnie, że czasy współczesne, bo leci helikopter xD I taki szok chwilowy przeżyłam, ale czytałam dalej. Szkoda mi, że Keira zginęła :c Gdyby przeżyła Alissa nie byłaby sama! Smutecek wielki.
    Pewnie będę to kiedyś po raz kolejny czytać. Czekam na następną noteczkę ;3

    OdpowiedzUsuń