Jęknęłam leniwie, czując jak coś, lub ktoś dziobie mnie w sam środek głowy. Machnęłam na oślep ręką, chcąc odpędzić natrętnego osobnika. Usłyszałam tylko trzepot małych skrzydełek, a następnie ciche świergotanie.
- Wstawaj, wstawaj futrzaku! Nowy dzień z radiem Daisy!
- Radio Daisy, wyłącz się! - warknęłam, rzucając w niego poduszką. - Odkąd dowiedziałam się, że umiesz mówić, jesteś naprawdę nie do wytrzymania!
- No w końcu ktoś musi budzić cię do szkoły, prawda? - usiadł wygodnie na etażerce, przyglądając mi się uważnie.
- Przecież jest dopiero szósta rano! Mógłbyś mnie równie dobrze budzić pół godziny, albo i nawet godzinę potem. I tak bym się nie spóźniła.
- Uhuhu, już to widzę. A teraz bez marudzenia i wstajemy.
Westchnęłam zrezygnowana, zwlekając się niechętnie spod ciepłej kołdry. Wiedziałam, że z Daisy'm nie wygram. Na dodatek, jeśli chodziło tu o poranne wstawanie, to nie miałam najmniejszych szans z tym upierzeńcem.
Podeszłam do szafy i otwierając ją na oścież, przeleciałam wzrokiem po jej zawartości. Wybrałam czarne getry, długą, ciemną koszulę zawijaną przy łokciach, oraz podobnego koloru, krótką kamizelkę. Przygotowane ubranie położyłam na łóżku, a ja sama udałam się do łazienki. Zrzuciłam z siebie piżamę nocną i wskoczyłam pod prysznic, odkręcając wodę. Od razu poczułam jak wszystkie mięśnie budzą się do życia, a resztki snu ulatują w niebyt. Uśmiechnęłam się pod nosem i zamykając oczy, uniosłam twarz ku strumieniowi ciepłej wody. Dzisiaj jest ten dzień. Dzień, w którym rozdam zaproszenia. Miałam tylko taką cichą nadzieję, że ten cały plan z pidżama party wypali, a Rima nie dowie się jego szczegółów. Gdyby tak się stało, z niespodzianki wyszłyby nici, a moje alter ego powiesiło się na cieniutkim sznureczku. Jak na razie ono wygrzewało się w cieplutkim łóżeczku pod kołderką, a to ja musiałam zapylać do szkoły.
- Głupie alter ego - warknęłam cicho, wychodząc spod prysznica. W odpowiedzi ono pomachało w mojej głowie, uśmiechając się szatańsko i jeszcze szczelniej owijając materiałem. Westchnęłam ciężko, rozczesując mokre włosy klejące się do pleców i czoła. Owinęłam ciało ręcznikiem i boso wydreptałam z łazienki.
- Aaaa! Zasłońcie oczy i uszy! Keys robi striptiz! - zaświergotał głośno Daisy, zasłaniając ślepka skrzydełkami.
- Tak, Daisy. Nie patrz, bo oślepniesz - rzuciłam sarkastycznie, kręcąc z politowaniem głową. Sama jednak po chwili wybuchłam śmiechem. Włączyłam suszarkę i siadając na łóżku, zaczęłam suszyć nadal mokre włosy.
- Zrobiłaś już te zaproszenia?
- Że cooo?! - krzyknęłam poprzez szum suszarki.
- ZROBIŁAŚ JUŻ TE ZAPROSZENIA?!
- JAKIE ROSZCZENIA!? - krzyknęłam jeszcze głośniej. Nagle zauważyłam jak ktoś szybkim ruchem wyłącza głośnego potwora. Spojrzałam się na rozbawioną twarz cioci, która nachylała się nade mną.
- Najpierw wyłącz suszarkę, Keyli - parsknęła śmiechem. - Śniadanie gotowe, gdy się ogarniesz to zejdź do nas.
- Okej - kiwnęłam wesoło głową. Szybko nałożyłam na siebie przygotowane ubranie, a włosy splotłam w luźnego, niedbałego warkocza. Daisy wskoczył na moje ramię, chowając się we włosach. Uśmiechnęłam się do niego i szybko łapiąc torbę, zbiegłam na dół.
- Dzień dobry wszystkim!
- Dzień dobry, skarbie - pani Spetto przywitała mnie jak zawsze szerokim uśmiechem. - Siadaj, dzisiaj są naleśniki.
- Pycha! - potarłam energicznie obie dłonie o siebie, rozsiadając się na krzesełku. Pani Spetto nałożyła mi na talerz trzy naleśniki, a następnie wylała na patelnię kolejną porcje ciasta.
- Keyli, coś ty mi ostatnio wspominała o jakimś party? - zagadnęła po chwili ciocia.
- Ahh, bo ty ciociu zaaawsze mnie słuchasz! - jęknęłam. - Wspominałam, że w piątek urządzam pidżama party i zapraszam przyjaciółki. Jedna z nich, Rima, ma urodziny i chcę jej zrobić niespodziankę. W sumie już miała, ale nigdy nie była sposobności, aby zrobić dżamprę.
- Mhm, rozumiem.
- Więęęc?
- Więc nie mam nic przeciwko, ja mogę w tym czasie zniknąć - uśmiechnęła się pod nosem, zajadając naleśnikiem.
- Nie musisz znikać - zaśmiałam się. - Wystarczy, że nie zrobisz mi obciachu...
- Ja?! Obciachu!
- No tak!
- Ależ Keyli! Twoja ciotka może i jest stara, ale nie zacofana! Jak możesz tak mówić! - przyłożyła teatralnie dłoń do czoła. Nie mogłam wytrzymać i sama wybuchłam głośnym śmiechem.
Po chwili przeniosłam swój wzrok na wskazówki zegara zawieszonego na ścianie. Westchnęłam ciężko, sięgając po torbę.
- Ja będę się zbierać - rzekłam, pakując sobie ostatniego naleśnika do buzi.
- Powodzenia w szkole i nie zapomnij rozdać tych zaproszeń.
- Jasne, że nie zapomnę - puściłam oczko w stronę rudowłosej kobiety, a następnie pognałam do wyjścia.
Droga do szkoły nie zajęła mi dużo czasu. Żwawym krokiem wtargnęłam na teren ośrodka i rozejrzałam się uważnie, poszukując znane mi twarze. Uśmiechnęłam się szatańsko, gdy na horyzoncie zamajaczyły mi najpierw białe, a następnie czarne włosy. Potarłam energicznie ręce o siebie, wyjmując z torby kolorowe zaproszenia. Misję czas zacząć!
~Keyli~
O niebiosa... Weny nadal brak, jednak uznałam, że coś jakoś dopisze i opublikuję, żeby nie czekać, aż te ostatki weny (jeśli można to tak nazwać) opuszczą mnie do reszty i już w ogóle nie będę mogła żadnego składnego zdania z siebie wyciągnąć.
Świetna notka! Niby zwykły poranek ale opisany w ciekawy sposób. Szybko się czyta. Lekkie pióro jak to mówią. Pidżama party! Napisz jak najszybciej bo nie mogę się doczekać! ;)
OdpowiedzUsuńPiżdżama party :D trzeba to urządzić :) chętnie ci pomogę... Radio Daisy xD a potem striptiz i już padłam xD weny nie masz ale zawsze mnie rozśmieszają twoje notki :D
OdpowiedzUsuńJak widzę, jakaś niespodzianka się szykuje...Ale Rima nie obchodzi urodzin już może od pięciu lat! xD Dobra, dobra ja nic nie wiem. :D
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
(przepraszam, że dopiero teraz komentuję)