Pogadaj z nami :D

wtorek, 28 stycznia 2014

Mój braciszek ma moc!!

Gdy tylko zadzwonił ostatni dzwonek, szybko wyszłam ze szkoły. Kilka dni nauki i mam dość. Śnieg padał, więc opatuliłam się ciaśniej szalikiem. Nie chciało mi się iść od razu do domu. Po co? Ruszyłam do parku. Odkąd tu mieszkam stał się on moim ulubionym miejscem. Usiadłam zwyczajowo na ławce w najcichszym jego zakątku. Wyciągnęłam Shizena z kieszeni. Ostatnio za kieszonkowe kupiłam mu jednak małe nauszniczki- znalazłam w necie!! JEAH!!- bo raz miał chęć na cichej lekcji, gdy odpoczywał, podpalić spódnicę nauczycielce, bo nagle zaczęła krzyczeć na kogoś. Udało mi się go powstrzymać, przypłacając poparzonymi palcami. Ledwo wytrzymałam, by nie krzyknąć, a na przerwie musiałam biec do pielęgniarki i wymyślać bajkę jak się poparzyłam. Trzymałam smoczka zdrową ręką, a poparzoną delikatnie głaskałam. Ostatnio nauczyłam się lekko szyć, więc uszyłam mu sweetaśny sweterek. Ale nie rószofyyyy, a taki zielony. Do twarzy mu. I polubił ubranko jeszcze. Może mu jeszcze czapeczkę zrobię... Nie przesadzam... Tylko kilka kolorków mu swetra uszyję, by na zimne dni miał. Taak... Ale jak palce wzydrowieją. I SZALIIIK... No tak ja mam, a on nie może. Ale mam zaciesz... Po kilkunastu minutach siedzenia stwierdziłam, że jest za zimno i ruszyłam do domu. Schowałam smoczka do kieszeni. Szłam chodnikiem mijając ludzi. W końcu doszłam do domciu. Nacisnęłam na klamkę. Drzwi się nie otworzyły. No tak taty dziś nie ma. Wyciągnęłam z torby klucz. Przekreciłam nim w zamku. Weszłam do domu. Na wieszaku wisiała kurtka Pavla. Czyli jest w domu.
-Jestem braciszku!!- krzyknęłam i poszłam do kuchni.
Gdy przechodziłam obok schodów poczułam dym. Coś się pali, pomyślałam. Nieee.. Na górze jest Pav. Szybko wpadłam do kuchni i chwyciłam największe naczynie. Nalałam do niego wody. Uważając by się nie wywalić wbiegłam po schodach. Tak.. Dym docierał z pokoju Pavla. Kopniakiem otworzyłam drzwi. Pav siedział na łóżku i zafascynowany patrzył na palącą się na podłodze poduszkę. Szybko z wojennym okrzykiem wbiegłam i zalałam płonący przedmiot wodą. Uooo... Się zadymiło. Szybko otworzyłam okno, by nie zaczadzić brata i siebie. Generale misja skończona. Pożar zgaszony. Mogę wracać do bazy ,,Lodówka''. Wzięłam brata z rękę.
-Czemu zgasiłaś ogień? -spytał, a moja mina wyraziła jedno wielkie ,,WTF''.
-... - zamilkłam.
-Ja go stworzyłem.- dodał. Jeszcze większe ,,WTF''.
-Że jak...- wydusiłam z siebie.
-Normalnie... Czary mary... Machnąłem ręką i się pojawił.- powiedział niewinnie.
-Wyjaśnimy to jak tata wróci.- skończyłam.- Nie machaj rękami, bo kolejnych pożarów gasić nie będę.
Ten machnął głową na tak. Nagle przypomniałam sobie, że zostawiłam Shizena w kieszeni kurtki. Gdy Pav był w kuchni szybko poszłam po smoczka. Gdy go wyciągnęłam szybko wlazł do mego rękawa. Zrobiłam bratu kanapki. Sobie też. Pozostało czekać na tatę i dopilnować, by Pavel nic nie podpalił. Nadal w to nie wierze. Mój młodszy brat ma moc. Szkoda, że nie takie jak ja. Ale dobra. Gdy zjedliśmy Pav poszedł do salonu. Ja wzięłam się za lekcje. Obok mnie w razie przypadku stała miska wody. Pozostało czekać...
Amika
Nic więcej nie napisze... Brak mi weny xP Ale w końcu coś napisałam tutaj po długiej przerwie. Mam nadzieję że was nie znudziło...

2 komentarze:

  1. Nawet nie wiesz jak bardzo mnie ucieszylas ta notka. A ta scena z poduszka byla genialna xD Rozesmialam sie na glos ze az moja mam zapytala z czego sie smieje :D Cos zauwazylam ze zaczela sie plaga braku weny ale doceniam wasze wysilki szczegolnie ze notki sa super!
    (wybacz ze bez polskich znakow ale na tym netbooku to niemozliwe)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajna notka. Szczególnie scena z poduszką najbardziej mnie rozśmieszyła. Brak weny to chyba już jakaś plaga ale jak widać zdołałaś się jej przeciwstawić ;)

    OdpowiedzUsuń