Pogadaj z nami :D

niedziela, 10 sierpnia 2014

Do zakochania jeden krok

Biegłam ile sił w miałam w nogach w stronę przedmieść miasta Nevermind. Pogoda była przepiękna. Słońce mocno grzało, topiąc resztki śniegu. Z ziemi wystawały młode listki trawy, a gdzie nie nie gdzie można było znaleźć nawet kilka pierwiosnków lub przebiśniegów. Gdzieś na gołych konarach drzew słychać było jeszcze niepewne świergoty ptaków, które powoli przygotowywały się do powrotu wiosny.
Dzień był idealny na spacer. Bardzo chciałam pójść do lasu i poszukać kilku oznak zmiany pory roku. Tylko z tego powodu poprosiłam dyrektorkę o zgodę na wypuszczenie mnie ze szkoły. Dobra. Nie tylko z tego powodu.
Bardzo chciałam się z nim spotkać. Zobaczyć go, porozmawiać z nim i troszeczkę się powygłupiać. Może nawet popływać, jeżeli woda nie będzie dla niego za zimna. Nie wiedziałam skąd ta zmiana we mnie, ale podobała mi się. Nawet bardzo.
Lekko zdyszana zatrzymałam się przed drzwiami domu braci Blade. Przeczesałam ręką włosy, chcąc przywrócić je do ładu. Wygładziłam trochę pogniecione falbanki sukienki, a następnie zadzwoniłam dzwonkiem, czekając na pojawienie się któregoś z domowników.
Leżałem wygodnie w ciepłym łóżku, czując, jak powoli tracę świadomość i zaczynam wariować. Być tyle chorym to kompletna porażka. Chociażby z tego powodu, że zbliża się wiosna, a ja nie mogę nigdzie wyjść, ani nawet wystawić nosa za okno. Egzorcyzmy Kasa nie pomogły, a demony choroby nadal mnie nie opuszczały.
- Super... - burknąłem pod nosem, przewracając się na drugi bok.
Nagle jednak do moich uszu dotarł dźwięk dzwonka. Może Kas wrócił i zapomniał kluczy.. 
Chcąc nie chcąc zwlekłem się z mojego dotychczasowego miejsca spoczynku i podreptałem w kierunku drzwi.
Po kilku minutach drzwi się otworzyły, a w progu stał Naoki. Jego kruczoczarne włosy, jak zwykle lekko rozczochrane zasłaniały niebiesko-złote oczy.
Uśmiechnęłam się do niego, z trudem powstrzymując się o rzuceniu mu się na szyję. Tak bardzo byłam szczęśliwa, kiedy go zobaczyłam, choć zaledwie wczoraj widzieliśmy się w szkole.
- Cześć Naoki. - Powiedziałam, czując rozpływającą się po moim ciele, przyjemnie ciepłą falę szczęścia. - Pójdziemy na spacer poszukać wiosny? - Zapytałam z nutką nadziei w głosie, która po prosty nie przyjmowała do wiadomości innej odpowiedzi niż "Tak".
- Hej, Kor - uśmiechnąłem się. - Wybacz, ale jednak muszę odmówić... Trochę mnie rozłożyło i nie za dobrze się czuję. Z resztą nie chciałbym cię zarazić.
Tak naprawdę bardzo chciałem z nią pójść. Chciałem pójść gdziekolwiek. Nawet na ten spacer. Jednak choroba wszystko psuła...
Spojrzałam na niego początkowo nie rozumiejąc o co mu chodzi. Jakby słowa, które do mówił, nie docierały do mnie.
- Czekaj. Mówisz, że jesteś chory? - Zapytałam zaskoczona i lekko zmartwiona.
- Niestety... - westchnąłem. - Czuję się, jakby mnie coś przejechało i wróciło z powrotem. Naprawdę chciałbym iść, ale..może nie dzisiaj? Taak... Akurat teraz, gdy zrobiło się ciepło.
- Zwariowałeś?! Co ty tu w ogóle robisz?! Już do łóżka! Natychmiast! - Wydarłam się na niego, wściekła, że jeszcze tutaj stoi. - Nawet nie ma mowy o żadnym spacerze. - Dodałam, wpraszając się do domu i lekko szturchając go, żeby się przesunął. Zamknąwszy za sobą drzwi, zaczęłam pchać go w stronę schodów. - Już do łóżka panie Blade! Bo jak nie, to pogadamy inaczej.
- Hej, hej, spokojnie! - uniosłem ręce w geście poddania. - Już idę, nie musisz na mnie krzyczeć - uśmiechnąłem się lekko pod nosem. Woląc nie narażać się na gniew białowłosej, popełzłem w stronę schodów. I tak nie miałem siły na kłótnie. I tak wiedziałem, że nie wygrałbym. 
Odprowadziłam wzrokiem wręcz pełznącego na górę Naoki'ego. Kiedy tylko zniknął za drzwiami swojego pokoju, ruszyłam w kierunku kuchni.
Wszedłszy do pomieszczenia stanęłam jak wryta, chcąc jak najszybciej wycofać się do przedpokoju. Może sama nie byłam zbytnią pedantką, ale to co zobaczyłam w kuchni po prostu przebiło moje najgorsze koszmary. Zlew był pełen brudnych naczyń, a po szafkach walały się puste opakowania po herbacie i jakichś lekarstwach.
Szybko się otrząsnęłam i postanowiłam w tych pozostałościach po apokalipsie odnaleźć czajnik na wodę. Po szybkich oględzinach udało mi się również znaleźć nową torebkę herbaty, cukier i jeszcze całkiem świeżą cytrynę.
Kilka minut później stałam już przed drzwiami do pokoju chłopaka z gorącym napojem w ręce. Wolną ręką zapukałam, a usłyszawszy ciche proszę, weszłam do środka i postawiłam kubek na szafce nocnej.
- Jak się czujesz Nekuś? - Zapytałam siadając na skraju łóżka.
- Gdy cię widzę, na pewno lepiej - uśmiechnąłem się blado, jednak po chwili poczułem nieprzyjemne drapanie w gardle, które po chwili zmusiło mnie, abym zakasłał. Odwróciłem głowę nie chcąc, aby zarazki przeszły na dziewczynę i poczekałem, aż uporczywy atak kaszlu minie. 
- Nie musisz ze mną siedzieć, jeszcze sama zachorujesz - powiedziałem, biorąc kubek z herbatą i upijając łyk.
- Uważaj, gorąca! - Ostrzegłam chłopaka, widząc jak bierze kubek do rąk. - Wolę ostrzegać. - Usprawiedliwiłam swój krzyk, przypominając sobie swoją własną przygodę z herbatą.
- I... Muszę. To pewnie przeze mnie jesteś teraz chory. I... Skoro mówisz, że dzięki mnie lepiej się czujesz. - Dodałam trochę ciszej rumieniąc. - Nie martw się o mnie. Nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam chora. Jestem już zahartowana. - uśmiechnęłam się do niego. - Poza tym i tak nie mam nic do roboty, więc czemu nie miałabym posiedzieć sobie tutaj.- Powiedziałam niby od niechcenia. Może i chciałam z nim spędzić czas, nawet gdyby on miałby tylko leżeć w łóżku, ale on nie musi o tym wiedzieć. - No chyba, że nie chcesz, w takim wazie sobie pójdę. - Powiedziałam i zaczęłam powoli wstawać z łóżka.
- Cóż, skoro tak mówisz... - rzekłem też niby od niechcenia i odstawiłem kubek. W głębi duszy chciałem jednak, aby została. Towarzystwo samego siebie jakoś mi nie odpowiadało. Zwłaszcza po ostatnich przeżyciach z Kasene-egzorcystą, która prawie już chciał mnie bić krucyfiksem po łbie. 
- Więc co będziemy robić? - spytałem po chwili. - Chyba, że wolisz po prostu posiedzieć i porozmawiać. I dziękuje za herbatę - uśmiechnąłem się.
- Wiessssssszzzzzzzzzzzzzzzz.... - Zaczęłam patrząc na niego z iskierkami w oczach i uśmiechem na twarzy. - Jakoś nie mam ochoty siedzieć. Wolę sobie tutaj poleżeeeeeeeeeć. - Zawołałam skacząc na łóżko obok niego i wygodnie kładąc się na brzuchu. - Teraz możemy pogadać o czym tylko chcesz. - Powiedziałam, odwracając się w jego stronę i opierając głowę na dłoniach.
Uśmiechnąłem się pod nosem, kręcąc głową. Dorzuciłem z parapetu jeszcze parę poduszek na łóżko, po czym sam usadowiłem się wygodnie. - Więc o czym możemy porozmawiać? Oprócz tego, że z twierdzeń Kasa coś mnie opętało? - westchnąłem, przypominając sobie świecki rytuał brata.
- Aha... A więc mojego Naoki'ego opętał jakiś demon, hę? - Zapytałam spokojnie, dopiero po chwili rozumiejąc co powiedziałam. - Ehem... Znaczy... - Znowu cała spłonęłam rumieńcem, gorączkowo zastanawiając się jak wybrnąć z tej sytuacji. - Uhm... Możemy porozmawiać o wszystkim, czym tylko chcesz, na przykład o tej postapokaliptycznej bombie, która wybuchła w waszej kuchni. - Powiedziałam, szybko łapać się ostatniej deski ratunku.
- Postapokaliptycznej bombie? - zdziwiłem się i uniosłem jedną brew wysoko. Nie zapomniałem jedna tego przedrostka "mojego", który tak Koroshio chciała marnie zamaskować. Szkarłatny rumieniec nadal nie schodził z jej policzków, a ja miałem z tego niezły ubaw. Nie chciałem jednak, aby było to po mnie widać, toteż znów aktorsko udawałem. Przy innej okazji się posprzeczam, a Kor przecież dopiero co przyszła. 
- To już. Śmiej się ze mnie. - Powiedziałam chowając głowę pod wolną poduszkę. - Widzę, że chcesz. Marny z Ciebie aktor. Zresztą ze mnie tak samo. - Mruknęłam bardziej naciągając jaśka na głowę.
- Każdy ma się prawo przejęzyczyć. - Dodałam, próbując chociaż trochę wyjść z tej sytuacji z twarzą.
- No dobrze, dobrze - mruknąłem pod nosem, odciągając z jej głowy poduszkę. -...Tęskniłaś? - spytałem po chwili, uśmiechając się w jej stronę. - No przyznaj, że chociaż trochę... - dodałem, chcąc się trochę poprzekomarzać. Sam złapałem poduszkę i podłożyłem ją sobie pod brodę. 
Spojrzałam na niego nieśmiało, zastanawiając się co powiedzieć. Tęskniłam. I to strasznie, ale czy powinnam mu o tym tak po prostu powiedzieć.
- Tak. - Szepnęłam cicho, robiąc minkę smutnego szczeniaczka. - Bardzo. - Dodałam i w nagłym przypływie emocji, rzuciłam się mu na szyję, mocno go przytulając. - Tak strasznie za Tobą tęskniłam.
Nie spodziewając się reakcji dziewczyny, o mało co nie przewróciłem się do tyłu i przygrzmociłem plecami o podłogę. Osłupiały wpatrywałem się w śnieżnobiałe włosy dziewczyny, czując przyjemnie ciepło, które rozlało się po moim ciele. 
- Skoro tak... - mruknąłem pod nosem, po chwili samoistnie obejmują ramionami dziewczynę.
Jeszcze mocniej wtuliłam się w niego kiedy poczułam jego ciepłe ramię na swoich plecach. Czułam się przy nim taka szczęśliwa i bezpieczna. Ta chwili mogła trwać wiecznie.
- To jesteś mój, czy nie? - Zapytałam po chwili milczenia, nie przestając go przytulać. Po tym co właśnie zrobiłam i tak już nie miałam nic do stracenia, więc czemu by nie zapytać?
Słysząc pytanie Koroshio przez chwilę milczałem, jakby nad czymś się zastanawiając. Praktycznie jednak nie zastanawiałem się nad niczym. Bo niby co tu do przemyśleń? 
- A niby nie? - odparłem po chwili, uśmiechając się delikatnie. 
- To nie jest odpowiedź. - Mruknęłam smutna, a zarazem zła.
Spojrzałam na niego kątem oka, próbując wyczytać coś z tego łobuzerskiego uśmiechu.
- Jesteś mój czy nie? - Powtórzyłam pytanie, oczekując konkretnej odpowiedzi.
Odsunąłem delikatnie od siebie białowłosą spoglądając w jej czarne tęczówki. Przez chwilę mój wyraz twarzy nie oznaczał nic, prócz obojętności. Zaraz jednak zmienił się na szczery uśmiech, który posłałem dziewczynie.  
- Jestem. Pewnie, że jestem. 
- A ja jestem Twoja? - Zapytałam, już sama nie wiedząc co mówię i co tak właściwie chcę tym osiągnąć.
- A chciałabyś? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie, jednak po chwili nie czekając na odpowiedź dodałem: - Jesteś moim aniołem. 
- Jestem twoim aniołem. - Powtórzyłam, jakbym sama nie dowierzała tym słowom. - Jestem... - Znowu się do niego przytuliłam, lekko zamykając oczy. - Co chciałbyś wiedzieć od swojego anioła stróża? - Zapytałam cicho, tłumiąc w sobie niewyobrażalna radość.
- Chciałbym wiedzieć, czy zostanie już ze mną - odparłem, opierając głowę o ścianę i lekko przymykając oczy. Takie nowe, dziwne, a zarazem ekscytujące uczucie. Nie umiałem go nazwać. Wiedziałem jedno: byłem szczęśliwy. Mimo tego, iż chyba znów czułem atak demonów.
- Zostanę. Zostanę, jeżeli tylko będziesz chciał. - Powiedziałam, pewniejsza tych słów niż nigdy wcześniej. To uczucie, które pojawiało się razem z nim. To cudowne ciepło. Szczęście. Bezpieczeństwo. Pewność. Po prostu miłość...
Tak. Musiałam się do tego przyznać przed sama sobą. Ja Koroshio Tenshi zakochałam się. Jestem szaleńczo zakochana w Naokim Blade.
Zostało mi do zrobienia już tylko jedno:
- Kocham Cię. - Powiedziałam to tak cicho jak się tylko dało. Ale powiedziałam i nie żałowałam tego.
Mimo, iż te dwa słowa były wypowiedziane tak cicho, że ledwie słyszalnie... Ja je usłyszałem. I to bardzo dobrze. Bo ponoć to, co chcę się usłyszeć zawsze dociera do serca.
- Ja ciebie też - odparłem, ani chwili się nie wahając.
- Powiedz to. - Szepnęłam, chcąc tak bardzo usłyszeć te proste słowa z jego ust. - Proszę, powiedz.
- Kocham cię - powiedziałem, spoglądając w jej oczy i uśmiechnąłem się przy tym. Dwa proste słowa, a tyle znaczą.
Po moich policzkach spłynęły dwie strużki łez. Ale nie były to łzy bólu czy smutku, których ostatnio tak dużo wylałam. To były łzy szczęścia. Nieopisanego szczęścia, które rozsadzało moje serce i pozwalało latać, nawet bez przemiany.
Nic nie mogło zniszczyć tej chwili.
Uśmiechnąłem się delikatnie, ocierając kciukami łzy z jej policzków. 
- Nie płacz już. Lepiej się uśmiechnij. Tak, jak zawsze uśmiechasz się do mnie.
Zrobiłam o co mnie poprosił. Uśmiechnęłam się do niego najpiękniej i najpromienniej jak tylko potrafiłam.
- Czasem trzeba popłakać. - Powiedziałam cicho. - Szczególnie jeżeli są to łzy radości. - Dodałam po chwili.

3 komentarze:

  1. Przez caly czas mialam banana na twarzy. Gdy dotarlam do końca, to...czasami trzeba sobie poplakac. To prawda. Wlasnie parę lez splynelo mi z oczu. Pomyslalam sobie, ze cieszę się, że mam was wszystkich na TM. Ze jest w miarę spokojnie. I ze wkladacie w nie wszyscy swoje serca i trud. Przeczytalam jeszcze końcówkę i sprawiliście ze splynely mi lzy szczęścia. Przyznaje się. Nie ma co ukrywać ;) no i gratuluje wam. Chyba zrobie tabelkę "pary" c:

    OdpowiedzUsuń
  2. KYAAA!
    *spadła z krzesła piszcząc jak mała dziewczynka* WIEDZIAŁAM! WIEDZIAŁAM! PO PROSTU WIEDZIAŁAM!
    Ningyo: Ok, wiemy wszyscy. Ogarnij się kobieto bo aż wstyd się przyznać, że to ty mnie stworzyłaś.
    Lucy: Idź ty nolifie!
    Ningyo: A w mordę chcesz?!
    Lucy: Dawaj
    *biją się*
    A wracając do notki. WoW! Naoki i Koroshio! Jeej! Teraz już tylko czekać na Kasene i Shinę i modlić się o to by ta nie zwiała...
    Co tu dużo mówić? Jednym słowem : cudnie!

    OdpowiedzUsuń
  3. O borze szumiący i zielony, jakie to było słodkie. <3
    Przez cały wpis, szczerzyłam się to monitora, jakby nafaszerowali mnie napojami wyskokowymi. Mogłabym teraz Was obsypać cukrem, że jakie to genialne, wspaniałe, jednak po co? Przecież dobrze o tym wiecie. :*
    Więc w skrócie życzę Wam powodzenia i dużo weny, bo chcemy więcej tej słodyczy.

    Lucy końcówka twojego komentarza mnie rozwaliła. x'D

    OdpowiedzUsuń