Pogadaj z nami :D

niedziela, 12 października 2014

Biscuits shadow

Słońce powoli chyliło się ku zachodowi kończąc kolejny letni dzień w mieście Nevermind. Niebo wyglądało jakby najlepszy mistrz pędzla, namalował na nim kolejne swoje arcydzieło. Delikatne obłoczki, które przybrały odrobinę fioletowy odcień, leniwie płynęły po różowo-pomarańczowym tle, tworząc razem niepowtarzalną kompozycję.
Po chodniku, wolnym krokiem szła wysoka dziewczyna o długich, białych niczym śnieg włosach i czarnych jak noc oczach. Ubrana była jedynie w jakąś cienką i dość krótką sukienkę, która swoim wyglądem bardzo przypominała mundurek szkolny. Nie przeszkadzał jej jednak ten skąpy strój, gdyż mimo później pory, wciąż było bardzo ciepło.
Koroshio właśnie wracała z powrotem do szkoły, od swojego ukochanego. Ostatnio każdą wolną chwilę spędzała ze swoim chłopakiem, całymi dniami i wieczorami przesiadując u niego w domu, a gdyby tylko mogła zostawałaby za pewne również i na noc. Brak przy Naokiego w nocy, rekompensowała sobie długi rozmowami, w postaci wysyłanych i dostawanych od niego liścików. Wszystko było niemal idealne, tylko biedna Ai, koliberek dziewczyny, robiący za posłańca, przez niecierpliwą parkę zarywał wszystkie noce.
Na twarzy dziewczyny gościł szeroki uśmiech. Już dawno nie była tak szczęśliwa. Brunet zmienił jej życie na lepsze. Zmienił ją samą.
Ze sklepu właśnie wracała pewna brunetka, ubrana w czarte szorty i zakolanówki a także jasnoróżową bluzkę. W ręce niosła fioletową, materiałową, torbę na zakupy. Miała zamiar upiec dziś ciastka specjalnie dla Jacka. Ot tak, bez okazji. mimo wszystko, wiedziała, że nadal martwi się cieniem, dlatego chciała móc jakoś oderwać go od tych myśli.
I tak nie zdołasz nic zrobić. - mruknął cień. - Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy.
- Odkąd jesteś również w mojej głowie, to już dawno są to także m o j e sprawy. - mruknęła cicho pod nosem, aby ktoś przypadkiem nie pomyślał, że zwariowała i mówi sama do siebie. Zajęta rozmową z cieniem, wpadła na pewną marzycielkę, która z uśmiechem na twarzy szła przed siebie i myślami była gdzie indziej. Obie upadły na ziemię.
- Wybacz... Koroshio? - zdziwiła się.
Białowłosa została brutalnie wyrwana z swojego cudownego świata wspomnień minionego dnia i marzeń następnego. Zderzenie jednak nie było na tyle mocne, aby wylądowała tyłkiem na chodniku i bardzo szybko odzyskała równowagę. Mimo to, uderzenie jak uderzenie, wciąż bolało. Z kwaśną miną na twarzy spojrzała na współwinowajczynię, piorunując ją wzrokiem.
- Tak właśnie mam na imię. - odpowiedziała  niezbyt przyjemnym tonem, rozmasowując równocześnie obolałe miejsca - Uhm... Jeszcze żyję, a takim razie chyba nie ma za co... Rima. - dodała po chwili, w ostatniej chwili przypominając sobie imię szatynki.
- Cieszę się, że pamiętasz moje imię. - uśmiechnęła się do białowłosej. - Co u ciebie? - zapytała, zbierając rzeczy, które wypadły jej z torby. - Coś miłego musiało ci się chyba wydarzyć, bo nie możesz przestać się uśmiechać. - zachichotała cicho. - Co ty na to, bym zaprosiła cię do siebie na ciastka, jako przeprosiny za ten wypadek? - zapytała. Chciała troche bardziej sie zapoznać z Koroshio. Nie wiedziała o niej zbyt wiele i zazwyczaj udawała chłodna dziewczynę, jednak nadal pamiętała bitwę na śnieżki, do której z ochotę później odłączyła.
Koroshio spłonęła rumieńcem na te słowa. Chyba po prostu nie spodziewała się, że ktokolwiek zauważy w niej jakąkolwiek zmianę, a szczególnie ktoś taki, kto rozmawiał z nią może ze dwa lub trzy razy. Wciąż jednak pozostał w niej dystans do innych ludzi, a zaufanie prawie obcym osobom przychodziło jej z wielkim trudem.
- To chyba jednak nie jest twoja sprawa. - powiedziała po chwili, ale równocześnie, pociągnięta jakimś wewnętrznym impulsem, pomogła Rimie w zbieraniu zakupów - Jak chcesz. - dodała podając jej zakupy.
- Może i nie jest, ale miło widzieć, jak jesteś uśmiechnięta. - powiedziała. - Pojedziesz na ten biwak? - zapytała, po czym zaczęły iść w stronę domu Ri, który znajdował się w ulicy, na przeciwko. - Może będzie fajnie. Nigdy nie byłam na takiej "szkole przetrwania". - powiedziała. - Tak w ogóle, to jakie ciastka wolisz? Z czekoladą, czy bez? - zapytała.
Dziewczyna milczała przez dłuższą chwilę, patrząc na leżące na drodze kamyki i kopiąc co któryś z nich.
- Nie wiem. Muszę się zastanowić, ale chyba pojadę. Jeżeli będzie to oznaczać opuszczenie tej zatęchłej szkoły i spędzenie chodź trochę czasu w lesie, to ja się piszę. - powiedziała po pewnym czasie, zaprzestając zabawy w niedoszłego piłkarza - A co do ciastek... Hmmm... W sumie to nie wiem, które smaczniejsze, ale uwielbiam czekoladę.
- To super! Im więcej osób, tym lepiej. Przyznam się, że również lubię czekoladę. W takim razie upichcę kruche ciasteczka polewane czekoladą. Jeśli chcesz, możemy piec razem. W sumie to dość dobra zabawa. Najgorsze jest tylko czekanie, aż się upieką... Jestem czasem trochę niecierpliwą osóbką, ale lubię to robić od czasu do czasu. A ty? Masz jakieś ulubione zajęcie?
- Nie umiem piec ciastek. Niczego piec. No i w ogóle gotować. - wyznała po chwili białowłosa, z lekkim zawstydzeniem na twarzy, którą jak zwykle w tak krępujących dla niej sytuacjach, ukryła za gęstą zasłoną jasnych włosów - Moje ulubione zajęcie? Uhm... No nie wiem. Lubię rysować. - powiedziała w końcu.
- To cię nauczę piec ciastka. - odparła. - Również czasem rysuje, choć ostatnio niestety miałam zbyt mało czasu na to. No więc, witaj w moim królestwie. - powiedziała i otworzyła przed nią bramkę, prowadząca do drzwi wejsciowych domu, w którym mieszkała. Był niewielki, drewniany, ale uroczy. Szczególnie, że babcia dbała o ogródek, w którym kwitły kolorowe tulipany.
Koroshio z uwagą zaczęła się rozglądać dookoła, rejestrując każdy szczegół tego domu. Nie był on ani tak wspaniały i potężny, jak dom Keyli, czy nowoczesny, jak dom Emily. Jednak na pewno dużo bardziej zadbany niż dom braci Blade, co przyjęła z wielka ulgą. Dziewczyna nie potrafiła utrzymać porządku, a mówiąc prościej było po prostu ogromna bałaganiarą, mimo to lubiła porządek.
Po chwili obie dziewczyny, przeszły przez starannie wypielęgnowany ogród i starą werandę, znalazły się w środku.
- Wróciłam! - krzyknęła brunetka, po czym jej babcia weszła do korytarza. - Przyprowadziłam koleżankę. - powiedziała. - Babciu, poznaj Koroshio, moja koleżankę ze szkoły. - przedstawiła ją. - A teraz pozwól, że będziemy okupować przez jakichś czas kuchnię. Chcemy upiec razem ciastka. - mówiąc to, wskazała na torbę zakupów.
- Hm... - przyjrzała się Koroshio, po czym uśmiechnęła się. - Dobrze, tylko nie naróbcie zbyt dużego bałaganu. - powiedziała i poszła na górę, w stronę strychu.
- No to zapraszam do kuchni, choć najpierw ręce umyjmy. -oznajmiła po czym po zrobieniu tej czynności podała dziewczynie fartuszek i chustę, po czym sobie również założyła biały fartuszek i niebieską chustę na głowę, by uniknąć kontaktu włosów z ciastem.
- Neee... Rima, kto to był? - zapytała Koroshio zakładając, a właściwie to próbując założyć we właściwy sposób fartuch, gdyż z chustką nie miała większych problemów - Ehm... No to ja jestem chyba gotowa. - powiedziała po dłuższej chwili, kiedy wreszcie wygrała walkę z materiałem i jako tako ubrała się w strój ochronny - To... Uhm... Co mam robić?
00:30
- To była moja babcia. Jeśli możesz, rozpakuj zakupy i wyjmij cztery jajka z lodówki, umyj je i daj do miseczki, a ja wyjmę miski i mikser. - odpowiedziała, po czym przygotowała wszystkie niezbędne rzeczy. Wyjęła również przepis, gdyż wolała nie ryzykować robienia ciastek z pamięci. Znając życie, o czymś by zapomniała.
Białowłosa wzruszyła lekko ramionami, po czym trochę niechętnie, jednak posłusznie zrobiła to co jej kazano. Nie podobało jej się to zbytnio. Nie lubiła słuchać cudzych rozkazów i zakazów, nawet jeżeli wiedziała, że są one dla jej dobra. Przez większość życia starała się być samodzielna i nigdy nie podlegała niczyim zasadom.
Po chwili położyła na blacie przed Rimą miskę z umytymi jajkami i zaczęła się przyglądać jej poczynaniom.
- Super. Teraz tylko połączyć składniki, wymieszać i wyciąć z ciasta, ciasteczka. - zaczęła mieszać wszystkie składniki, po czym ugniatała ciasto. Było to dość trudne zajęcie, gdyż co chwila trzeba było dodawać mąki i ugniatać bardzo mocno, a do tego miska postanowiła sprzeciwiać się grawitacji i trzeba było ja trzymać by przypadkiem nie zmieniła położenia ze stołu na podłogę  - Chcesz ugniatać? To nie takie łatwe jak ci się zdaje. Musisz mocno ugniatać ciasto, tak by się wszystko ładnie złączyło. - powiedziała i zrobiła miejsca dla Koroshio oraz trzymała miskę by ta nie spadła, gdy będzie ugniatać.
Tenshi przez cały czas z zainteresowaniem i wielkim skupieniem na twarzy, uważnie obserwowała poczynania swojej koleżanki z klasy. Śledziła każdy jej ruch i dokładnie rejestrowała go w pamięci. Bo w końcu nie wiadomo, kiedy coś takiego może się przydać. A nóż, widelec i ona kiedyś spróbuje zrobić ciastka dla chłopaków.
Kiedy Rima zaproponowała się dołączenie do ugniatania ciasta, dziewczyna tylko lekko kiwnęła głową i wzięła od niej miskę. Po chwili, od tak bez niczego, wdrapała się na kuchenny blat i siadając na nim po turecku, położyła miskę między swoimi nogami. Po chwili zaczęła zgniatać i ubijać ciasto, a dokładnie to okładać je pięściami, co z zaskoczeniem odkryła, bardzo jej się podoba.
Rima nerwowo podrapała się po policzku, przyglądając się poczynaniom białowłosej. Jeszcze nigdy nie widziała takiego sposobu na ugniatanie ciasta. - Całkiem nieźle ci idzie. - pochwaliła ją.  - Hm... Więc ty i Naoki? - zapytała. Nietrudno było zauważyć w szkole, że się polubili, nawet bardzo.
Koroshio zdecydowanie nie była gotowa na to pytanie. Dopiero co samej udało jej się przyznać przed sobą, że jej naprawdę na tym chłopaku zależy, a co tu mówić o otwartej rozmowie na ten temat z kimś innym. Tym bardziej nie spodziewała się usłyszeć tego pytania, że już raz powiedziała Dream, że to nie jest jej sprawa. Jak widać jednak to do niej nie dotarło.
Emocje trochę ją poniosły i zdecydowanie zbyt mocno uderzyła pięścią w miskę, która z głośnym trzaśnięciem, pękła idealnie na pół.
- Co ja i Naoki? - odpowiedziała po chwili, pytaniem na pytanie.
Dziewczyna skrzywiła się na hałas wywołany pęknięciem miski. Chciała jakoś lepiej zapoznać się z Koroshio, jednak za każdym razem jak zwykle musiała coś źle powiedzieć. Może nie powinna była poruszać tego tematu. - Wybacz. - mruknęła pod nosem, po czym dodała. - Ciasto już chyba gotowe. Teraz tylko wykroić ciastka i upiec. - powiedziała i poszła po foremki do ciasteczek. Miały różne, wesołe kształty. Od gwiazdek, po serduszka. Dziewczyna wyjęła ciasto z rozbitej miski, wzięła wałek i zaczęła je rozwałkowywać.
Białowłosa pozbierała z blatu resztki naczynia i zaczęła się nimi bawić. Miska i tak nadawała się już tylko do wyrzucenia, a łamanie plastiku na drobne kawałeczki zajmowało jej ręce i pozwalało się trochę rozluźnić.
- Uhm... Bardzo mi na nim zależy, tak samo jak jemu na mnie. Lubię spędzać z nim czas, zresztą jak jego samego. Jestem szczęśliwa, kiedy jest ze mną i tęsknię, kiedy go przy mnie nie ma. - powiedziała cicho, jakby do samej siebie, odrywając wzroku od paców.
Brunetka zamrugała zaskoczona oczyma. Nie sądziła że będzie chciała się wypowiedzieć na ten temat.
- To wspaniałe. Mieć kogoś na kim możesz polegać oraz kogoś kto będzie tęsknił, gdy nie ma ciebie w pobliżu. - Wiesz...może chciałabyś zrobić mu prezent?- zapytała i nastawiła piekarnik by trochę się nagrzał, po czym sięgnęła po foremkę w kształcie serduszka i podała je Koroshio. - Co ty na to by zrobić mu ciastka?
Na twarzy dziewczyny pojawił się delikatny uśmiech. Powoli i ostrożnie zsunęła się z blatu, aby niczego już więcej nie zniszczyć. Następnie wzięła od Rimy foremkę i z wielkim zapałem oraz zaangażowaniem na twarzy zaczęła wycinać ciasteczka.
- A ty? Masz kogoś takiego? - zapytała po chwili.
- Tak...- szepnęła i się zarumieniła. - To Jack. - mruknęła jeszcze ciszej, po czym i ona zabrała się za wycinanie ciasteczek,skrupulatnie omimając spojrzenia Koroshio. Byli parą już dawno jednak to wszystko nadal było takie...trochę krępujące. Uwielbiała spędzać z nim czas, czuła się cudownie, gdy dotykał jej ust, chciała być przy nim już ma zawsze. Być przy nim i wspomagać go gdy cierpiał. Gdy nie dawał już sobie nadziei i rady z bólem, który oferował mu cień.
Ból i cierpienie, jak to cudownie ujęłaś. - usłyszała w swojej głowie jego podły głos. - Precz z mojej głowy! - warknęła, zapominając o tym, że ma obok siebie Koroshio. Spojrzała na nią niepewnie. - E...Nie słyszałaś tego...- wyjąkała zdenerwowana.
Białowłosa przerwała wycinanie serduszek z ciasta, odkładając foremkę na bok i spojrzała na swoją koleżankę z klasy podejrzanym wzrokiem.
- Nie wmawiaj mi. Wiem co słyszałam i powiem ci, że nie było to normalne. - powiedziała lustrując ją spojrzeniem czarnych oczu, które zdawały się ją przenikać na wskroś - A wszyscy mówią, że to ja jestem wariatką. - dodała, po czym jakby nigdy nic wróciła do swojego zajęci - To o co chodzi?
Dziewczyna zacisnęła pięści po czym wzięła głęboki oddech i spróbowała się nieco rozluźnić. - Wybacz, że cię o to proszę, ale zapomnij o tym i nikomu nie wspominaj. To jest sprawa po między mną a Jackiem... - odpowiedziała. "I cieniem" - dodała w myślach. - Nie chcę nikomu się z tego zwierzać. A także nie możesz... - zaśmiał się cień, lecz Ri go zignorowała. - To co? Pora je upichcić. Piekarnik już nagrzany, przełóż je do wysmarowanej masłem i bułką tartą blachy. - uśmiechnęła się, jednak chciała tym tylko zatuszować poprzednią rozmowę. Sama również zaczęła nakładać ciasteczka do drugiej blaszki, gdyż wyszło ich całkiem sporo.
Koroshio przewróciła tylko teatralnie oczami. Wiedziała w co dziewczyna pogrywa. Sama często używała tej taktyki, aby ominąć niewygodne dla niej tematy. Tym razem jednak nie zamierzała się w to bawić, a już na pewno nie z nią. Chcąc jej to pokazać oparła się wygodnie o ścianę i skrzyżowała ręce na piersi. Nie miała zamiaru jej pomóc.
- Czyli twój chłopak też gada sam ze sobą? - powiedziała po chwili, przerywając gęstą ciszę, która nagle zapadła w kuchni. Miała nadzieję, że ją tym podpuści lub chociaż sprowokuje do zrobienia czegoś z tym związanego. - Wiesz, możesz mnie prosić o co chcesz, co nie znaczy, że spełnię twoją prośbę. Poza tym, co się tak cykasz. W swoim życiu spotkałam wiele osób, które rozmawiały same ze sobą lub jedynie to udawały. - dodała po chwili, nakładając nacisk na ostatnie słowo.
Dziewczyna przerwała na moment układanie ciastek na blachę i spuściła wzrok. - Nic nie rozumiesz. Ale może to i lepiej. Zresztą wszyscy dookoła kłamią. Aby utrzymać jedno kłamstwo, trzeba wymyślić dwadzieścia kolejnych. A może masz rację? Może rzeczywiście udawałam? Wierz w co chcesz. To tylko gra w życie. Wygrasz lub przegrasz. Najlepiej jest po prostu przetrwać. - westchnęła. - Coś powiało mi tu melancholią. - zaśmiała się. - Pomóż mi z tymi ciastkami bo nigdy ich nie upieczemy i nie dasz prezentu Naokiemu. - mrugnęła do niej i zabrała się za układanie.
- Lub możesz być jedynie obserwatorem tej bezcelowej gry, w której i tak wszyscy już na starcie są przegrani. - powiedziała szesnastolatka, która po długim namyśle w końcu postanowiła pomóc szatynce z tymi ciastkami - Niestety jest w tym pewien szkopuł, bo jeżeli za bardzo się zaangażujesz, automatycznie zostajesz wciągnięta do gry, z której już nie można się wycofać.
Koroshio położyła na blaszce ostatnie ciasteczko. Poddała je Rimie, która następnie włożyła je do nagrzanego piekarnika. Sama znów wskoczyła na blat kuchenny, wracając na swoje poprzednie miejsce.
- Kłamstwo, to jedna z lepszych kart przetargowych, dzięki których prowadzisz tą rozgrywkę. Oczywiście do czasu, kiedy ktoś nie rzuci swojego asa, albo nie przyjdzie ci zapłacić za zbyt skomplikowany ruch. - dodała jeszcze, powracając do łamania resztek miski których żadna z nich jeszcze nie raczyła wyrzucić - Skoro udawałaś, to z kim rozmawiałaś? Udając rozmowę z samym sobą można tylko po to, aby ukryć swojego prawdziwego rozmówcę. Innej opcji po prostu nie ma. - Dziewczyna przez cały czas mówiła jakby do samej siebie. Ani na chwilę nie zaszczyciła swoim spojrzeniem szatynki, skupiają się jedynie na zabawie w łamaniu plastiku.
- Możesz mnie pytać o co chcesz, jednak to nie znaczy że muszę na te pytania odpowiedzieć. - odparła, na podstawie jej wcześniejszej riposty. - Jeśli wyciągasz swoją kartę w postaci kłamstwa, as prawdy może zaboleć. Pytanie tylko, kogo zaboli ten as. Tego kto kłamał? Czy osobę, która uwierzyła w te kłamstwo? Jednak im bardziej prawda będzie bolesna dla osoby, która uwierzyła w zwykły fałsz, tym na większej straconej pozycji, stoi kłamca. A jeśli prawda miałaby zaboleć osobę, która ją zdradziła? Czy wtedy rzeczywiście chciałaby powiedzieć o tej prawdzie, zamiast utrzymywać wszystko w kłamstwie? - odpowiedziała dla niej pytaniami, które czytane między wierszami kryły w sobie prawdziwą pewnego rodzaju odpowiedź.
Białowłosa zachichotała cicho pod nosem. Śmiech był tak pusty, że czynił go wręcz nienormalnym, a samą dziewczynę, która wciąż zawzięcie niszczyła i tak już do niczego nie nadające się resztki, niezrównoważoną psychicznie.- A co byś zrobiła, gdybym powiedziała, że rozpracowałam twój ruch, a mój as prawdy już dawno leży na planszy i bez względu na to co teraz powiesz, to ja już wygrałam to rozdanie? - powiedziała po chwili.
- Nie mogłoby do tego dojść. Bo prawda należy do mnie. Jeśli jakimś cudem sama byś na to wszystko wpadła, prawda nie stanowiła by dla mnie problemu...Jednak Tobie owszem, mogłaby. Nawet jeśli stajesz się obserwatorem to i tak bierzesz udział w tej grze. Jesteś strategiem, lub szpiegiem. Na to samo wychodzi. Kluczowe jest tylko to, ze póki posiadasz karty, możesz grać. - gdyby ująć jej słowa w inny sposób wyszłoby: póki żyjesz, grasz w tę grę.
Rozmowę dziewczyn przerwał drażniący dźwięk minutnika, który zawzięcie informował cały dom, że ktoś powinien  zainteresować się piekarnikiem i wyjąć gotowe już ciastka.
- Już późno. Muszę wracać. - oznajmiła po chwili białowłosa zsuwając się z blatu i lekko lądując na płytach - Chyba jednak daruję sobie te ciastka. Miło jednak było je razem piec. Może kiedyś to powtórzymy. - Po tych słowach, skierowała się w kierunku wyjścia. - Jako doświadczony gracz, dam ci jedną radę. Nie pozwól mu sobie wejść na głowę. To ty rządzisz i trzeba mu to pokazać. - dodała, jeszcze za nim zniknęła w za drzwiami kuchni.
- Dzięki. Wpadnij jeszcze kiedyś. - powiedziała i wyjęła ciastka z piekarnika. Na szczęście się nie spaliły. Gdy weszła do korytarza, białowłosej już nie było. Pierwszy raz z kimś poruszyła ten temat, nawet jeśli rozmawiamy tylko wokół tego tematu. Wiedziała że nie może pozwolić na to by cień zwyciężył i nie zamierzała się poddać. Nagle coś jej się przypomniało...Koroshio zapomniała zdjąć fartuszek i chustkę co oznaczało, że pewnie wróci. Użyła magii lodu by odrobinę ochłodzić ciastka, po czym rozpuściła czekoladę mleczna i gorzką w rondelku i zamoczyła w niej ciastka do połowy. Następnie ponownie zmroziła, by czekolada szybciej zastygła. Gdy były gotowe wzięła różowa i niebieską folię, i zapakowała część z nich, owiązując ozdobne woreczki białą wstążeczką. Niebieski chciała dać dla Jacka. Różowy dla Koroshio by mogła dać go Naokiemu. W końcu ona również,się nad nimi napracowała. Ciekawa była tylko, kiedy się,zorientuje ze idzie w fartuszku przez miasto...

1 komentarz:

  1. Ciacha :o
    A ja taka głodująca siedzę i nie mam przy sobie nawet suchych ciastek :<
    Co do notki to oczywiście super, fajnie, że Rima z Kor się razem spotkały :D Ciekawe, co będą robić następnym razem.. piec babeczki? xD
    Hmm...
    Kor idąca przez miasto w fartuszku... Może Ai jej powie :D

    OdpowiedzUsuń