Pogadaj z nami :D

piątek, 17 października 2014

"Znasz odpowiedź. Zawsze będzie taka sama."

Siedziałem na całkowicie niepościelonym łóżku, gdzie poduszki i kołdra dawno zbuntowały się i postanowiły strajkować na podłodze. Oparty plecami o zimną ścianę palcami delikatnie szarpałem struny gitary, która wydawała z siebie nieznane dotąd dźwięki i melodię. Przymknąwszy lekko powieki osłoniłem oczy przed nagłym pojawieniem się promieni słonecznych, które wdarły się do pokoju i padły jasnym światłem na panele. No tak, mamy lato. Ciepły wietrzyk dmuchający w policzki, zieleń dookoła i słońce, które praktycznie nigdy się nie chowa. No, i oczywiście wolne. Teraz jednak dziwiłem się sam sobie, że nie mogę znaleźć sobie choć małego, głupiego zajęcia. Odkąd Kas zniknął z domu pod pretekstem, że idzie się przewietrzyć, ja całkowicie przesiąkłem nudą.
Nagle jednak usłyszałem ciche pukanie w szybę. Uniosłem lekko jedną brew, odkładając gitarę na bok i spoglądając za okno. Uśmiechnąłem się lekko, gdy zauważyłem Ai, koliberka Kor. Od razu wpuściłem stworzonko do środka, zwracając uwagę na małą karteczkę, którą dzierżyła.
- A co to? - rozwinąłem papierek zaadresowany do mnie.
"Tęsknię + umieram z nudów"
Zaśmiałem się pod nosem, kręcąc głową. Czyta mi dosłownie w myślach...
Wziąłem karteczkę, po czym napisałem na niej jedynie trzy słowa. Trzy, krótkie. Następnie oddałem liścik koliberkowi z poleceniem, aby jednak się nie śpieszył.
Zeskoczyłem z łóżka, nie zwracając uwagi na walające się po podłodze rzeczy i doskoczyłem do szafy. Szybko wygrzebałem z niej czystą koszulę i włożyłem na siebie. Przynajmniej była czysta i nie jęczała, jak jej śpieszno i tęskno do pralki... Gitarę schowałem do futerału i ostatni raz lustrując pokój - opuściłem go. Zdążyłem jeszcze zostawić bratu krótki liścik, żeby nie czekał na mnie. W końcu nigdy nie wiadomo, kiedy zechce wrócić do domu. Z tą osobą mógłbym siedzieć nawet i całe wieki.

***
Siedziałam na parapecie jedynego okna w moim pokoju z nogami na zewnątrz. Prawdopodobnie każdy, który by mnie teraz zauważył, uznałby mnie za kolejną samobójczynię, która nie może się zdecydować, czy jednak wystarczająco nienawidzi swojego życia, aby je zakończyć. Ale tak mi było wygodnie i przyjemnie. Poza tym było to wspaniałe miejsce, z którego widać było wszystko i wszystkich, ale ja czekałam tylko na jedno. Aż zobaczę na błękitnym niebie szmaragdową plamkę, moją przyjaciółkę Ai z wiadomością od od mojego chłopaka.
Tak, w końcu mogłam to powiedzieć bez wątpliwości. Naoki Kasene, mój chłopak. Ukochana i jedyna bliska mi w tej chwili osoba, przed którą nie musiałam już niczego ukrywać. Byłam z tego powodu naprawdę szczęśliwa.
Dzień strasznie mi się dłużył, a ja nie potrafiłam znaleźć miejsca dla siebie. Nic nie miało dla mnie sensu, a nawet rysowaniem nie mogłam zająć się na dłużej. Po prostu się nudziłam. Chyba pierwszy raz w życiu po prostu nie wiedziałam co robić. Pozostało mi tylko siedzieć i tęsknić, a chociaż było to niezbyt przyjemne uczucie, to bardzo mi się ono podobało.
Po długim czasie w końcu zobaczyła upragnioną plamkę zieleni, która z każdą chwilą robiła się coraz większa. Uśmiechnęłam się szeroko, jednak moja radość odrobinę zelżała, kiedy zauważyłam jak bardzo ślimaczy się koliber. Tak bardzo chciałam już przeczytać od niego wiadomość, że jeszcze chwila, a bym wyskoczyła przez to okno. Znalazłam jednak u siebie jakieś małe, głęboko ukryte pokłady cierpliwości i wstrzymałam się.
Ledwo Ai znalazła się w zasięgu mojej dłoni, a ja zręcznie wyrwałam jej z dzióbka wiadomość i dość nerwowo otwierając spojrzałam na już tak dobrze mi znane pismo chłopaka. Wiadomość była krótka i w pierwszej chwili dla mnie dość dziwna. "Spójrz w dół". Nie zastanawiając się długo, zrobiłam tak jak poprosił i ku mojej radości zobaczyłam stojącego na dziedzińcu bruneta. Z zaskoczenia i ekscytacji prawie spadłam z parapetu. Odzyskując równowagę zastanawiałam się przez chwilę, czy gdybym jednak zleciała, czy udałoby mu się mnie złapać. Szybko jednak odepchnęłam tą myśl na boczny tor i pomachałam do chłopaka.

Uśmiechnąłem się, widząc postać białowłosej siedzącej na parapecie i machającej do mnie. Przez moją głową przeszła myśl, że jeszcze trochę dłuższe włosy i byłaby prawie jak roszpunka. Większość rzeczy się zgadza. Odmachałem jej, mrużąc przy tym oczy i broniąc się przed kolejnymi atakami słońca, które tego dnia nie oszczędzało nikogo.
- Skaczesz, księżniczko!? - krzyknąłem do niej na tyle głośno, aby mogła usłyszeć. Czasami miewałem głupie pomysły, ale tylko czasami. Gdybym nie był pewny, że ja złapie, nigdy bym tego nie proponował.
Spojrzałam na niego jak na wariata. On chyba nie mówił poważnie. Nie mógł. To musiał być tylko żart.
- Oszalałeś?! - krzyknęłam w jego stronę, ale on jedynie delikatnie potrząsną głową w odpowiedzi. Wciąż nie mogłam w to uwierzyć, ale przecież nie takie rzeczy robiłam. - Dobra! Tylko mnie złap, inaczej stracisz dziewczynę!
Bez wahania odepchnęłam się od krawędzi parapetu i zaczęłam spadać w dół. Poczułam pęd powietrza wokół siebie i głośny świst wiatru w uszach. Dlaczego ja to w ogóle zrobiłam? Czemu się na to zgodziłam? Chyba obdarzyłam go zdecydowanie zbyt dużym zaufaniem.
Odłożyłem gitarę na bok, czekając, aż Koroshio będzie na tyle blisko, abym mógł ją złapać. Czy to było szalone? Tak, było. Dlaczego to zaproponowałem? Sam nie wiem.  Po chwili odepchnęła się od parapetu, przez krótką sekundę zasłaniając słońce i zaczęła spadać w dół. Przez chwilę czekałem, uważnie obserwując i wsłuchując się w cichy świst wiatru. Nagle wykonałem szybki krok do przodu, łapiąc białowłosą, która wylądowała prosto w moich ramionach.
- Złapałem - uśmiechnąłem się delikatnie, stawiając ją na stałym lądzie.
- Wiem. Inaczej zdrapywałbyś teraz moje resztki z dziedzińca. - powiedziałam, obejmując go za szyję i zostawiając przelotny całus na jego policzku - Ehhh... Powiedz mi, jak ty to robisz? Chodź raz to ty mógłbyś spłonąć tym przeklętym rumieńcem. No nie wiem, jak mam to rozumieć. Może po prostu ci za mało zależy, co? - zapytałam, zaczepnie pstrykając go w nos - Nie ważne. Stęskniłam się. - dodałam, opierając głowę o jego pierś i wtulając się w niego.
- Nie wątpię, że się stęskniłaś - uśmiechnąłem się zaczepnie - bo ja również. Dlatego dzisiaj aby nie siedzieć bezczynnie i znów wysyłać liściki, proponuje wypad za miasto. Co ty na to, księżniczko? Nie warto marnować tak ładnej pogody jak teraz - objąłem ją, pozostawiając na czole delikatny całus. - Poza tym wziąłem coś do umilenia czasu - gestem wskazałem na gitarę leżącą tuż obok roweru. Miałem zostawić ją w domu, aby kolejny dzień kurzyła się w kącie. W ostatniej chwili stwierdziłem, że jednak rozprostuje trochę palce i pokaże strunom, do czego służą.
- No to na co jeszcze czekamy? - zawołałam uszczęśliwiona jego pomysłem i szybko wysunęła się z jego ramion. Stanąwszy na twardym gruncie, od razu podbiegłam do leżącego roweru i postawiłam do pionu. Następnie ostrożnie wzięłam gitarę do ręki i wymownym wzrokiem spojrzałam na bruneta.
- No chodź Naoki. - zaczęłam go poganiać, machając na niego wolną dłonią.
Cała sytuacja wyglądała dość komicznie. Widząc Koroshio, która szybciej ode mnie zdążyła pozbierać siebie, rower i gitarę, samoistnie uśmiechnąłem się pod nosem rozbawiony.
- Idę, idę - pokręciłem głową, po chwili wsiadając na rower i czekając, aż zrobi to samo Koroshio. Droga nie powinna być długa. Z jednej strony nie musimy się nawet spieszyć. Myślę, że każde z nas czasu ma nawet pod dostatkiem.
- Gotowa?
Szybko usadowiłam się na bagażniku. To nie była moja pierwsza taka przejażdżka z nim. Już nie raz jeździliśmy tak razem nad jezioro czy po prostu dla samej radości jazdy. Sama też kiedyś próbowała jeździć, a dokładnie to Naoki próbował ją nauczyć. Ale niestety na próbach się skończyło, a ja wolałam chodzić pieszo, albo być jego pasażerką.
- Jak nigdy! - zawołałam, obejmując go w pasie i przytulając się do jego pleców.
- Więc ruszamy! - oznajmiłem, odpychając się stopą od chodnika. Rower ruszył, szybko zostawiając za sobą miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stał. Mknęliśmy przed siebie, mijając kolorowe domki, ogródki pełne rozwrzeszczanych dzieci i ludzi zajętych swoimi sprawami. Wiatr świstał w moich uszach i bawił się i tak nigdy nie ułożonymi włosami, które zdawałoby się, że żyły własnym życiem. Mi to zupełnie nie przeszkadzało, przynajmniej nie musiałem się czesać.
- Jak się jedzie? - spytałem po chwili siedzącej za mną Koroshio.
W odpowiedzi zaserwowałam mu głośny pisk ekscytacji. Jazda była naprawdę wspaniała. Ta prędkość i wiatr we włosach. Mknący i rozmazujący się w jedną niewyraźną plamę, otaczający mnie krajobraz. To było prawie jak latanie. Może trochę mniej zabawne i ekscytujące, jednak według mnie bardzo bliskie.
- Fantastycznie. Uwielbiam to. To prawie jak latanie, tylko, że na ziemi. - powiedziałam po chwili, próbując przekrzyczeć świszczący w naszych uszach wiatr.
Uśmiechnąłem się na odpowiedź białowłosej, przyspieszając tyle, ile było to możliwe. Więc po jakimś czasie kolorowe domki, ogródki, oraz ludzi, zaczynały zastępować wysokie drzewa, gęste krzewy, oraz innego typu roślinność. Kamienna droga przeistoczyła się w zieloną i miłą w dotyku trawę, która szumiała cicho przy gwałtowniejszych podmuchach wiatru.
- Można powiedzieć, że jesteśmy - powiedziałem, zwalniając nieco. Chciałem wjechać trochę głębiej w las, aby tam zostawić rower. Na wszelki wypadek, gdyby miał kogoś zaciekawić.
Zsunąwszy się z roweru, oparłam się plecami o najbliżej rosnące drzewo, czekając aż chłopak schowa rower między krzewami o bliżej nie określonej mi nazwie. Kiedy w końcu zakończył tą czynność i podszedł do mnie, wsunęłam rękę w jego dłoń i pytającym wzrokiem spojrzałam na niego.
- To gdzie teraz, Panie Przewodniku?

- Zaraz zobaczysz - odparłem tajemniczo, ściskając dłoń białowłosej i splatając palce. Drugą, wolną ręką przewiesiłem sobie przez ramię gitarę, po czym wolnym krokiem ruszyliśmy w miejsce, które chciałem jej pokazać. Już dawno chciałem ją tam zabrać, jednak wolałem zostawić to na inną, specjalną  okazje. Miałem jedynie nadzieję, że spodoba się Koroshio.
- Uhm... A daleko jeszcze? - powiedziałam, zaczynając się odrobinę niecierpliwić. Bardzo chciałam już zobaczyć to miejsce, do którego prowadził mnie Naoki. Do tego dochodziła jeszcze moja wrodzona niecierpliwość, przez którą zaczynałam nerwowo iść, a pewnym momencie to już prawie biec, ciągnąc za sobą chłopaka - Wiesz dobrze, jaka jestem niecierpliwa.
- Niech twoja niecierpliwość jeszcze chwilę poczeka, za chwilę będziemy - powiedziałem, nie puszczając dłoni białowłosej i nadal ciągnąc ją za sobą. Byłem ciekaw jej reakcji, gdy zobaczy miejsce do którego ją zaciągnąłem... Gdy byliśmy na miejscu, wyciągnąłem rękę przed siebie, aby móc odsunąć zieloną zasłonę  uniemożliwiającą widoczność tego, co było przed nami. Tam właśnie malowała się niewielka, lecz przytulna polana usłana tysiącem, najróżniejszych kwiatów. Oprócz polanki znajdował się tam niewielki wodospad, oraz jeziorko. Często widywałem tam zwierzęta, gdy nie było nikogo w pobliżu.
- Jesteśmy na miejscu.
Wpadłam jak wystrzelona z procy na środek niewielkiej polanki. Zauroczona pięknem tego miejsca, zaczęłam z zaciekawieniem rozglądać się dookoła. Wszytko tu było takie piękne. Takie idealne. Wyglądało to jak taki mały, prywatny raj na ziemi.
- Wow... Tu jest pięknie. - westchnęłam z zachwytu, nie mogąc się na patrzeć. Kręciłam się wokół własnej osi, chcąc zobaczyć jak najwięcej rzeczy na raz. W końcu, po którymś z kolei obrocie, zakręciło mi się w głowie i tracąc równowagę, poleciałam na Naokiego - To miejsce jest magiczne.
- Owszem - skwitowałem, łapiąc Koroshio w pasie. - Magiczne i od tej pory nasze - uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem, ponownie po raz setny chyba lustrując dokładnie całą polankę. Musiałem to przyznać, jednak mi również bardzo się spodobała. Jakby była inna od tych wszystkich, a zarazem taka sama.

- Czyli podoba się pani? - mruknąłem jej prosto do ucha.
- Czy się podoba? Głupie pytanie. Tu jest idealne. - zawołałam przeszczęśliwa i obdarowałam chłopaka przelotnym całusem. Coraz częściej zdarzało mi się to robić i coraz mniej trudności mi to sprawiało. Stałam się ostatnio bardzo otwarta i bezpośrednia, a szczególnie w stosunku do niego. - Nasz mały raj. - szepnęłam przytulając się do niego - Dziękuję.
- Wszystko dla ciebie - uśmiechnąłem się do niej, spoglądając w te głębokie, czarne tęczówki. Większości osób kolor czarny kojarzy się z czymś przykrym, przygnębiającym. Mi kojarzy się z Koroshio, zawsze poprawia humor. Zwłaszcza, gdy jest przy mnie.
- Chodź, usiądziemy. W końcu nie po darmo brałem ze sobą gitarę.
Z wielką chęcią przeszłam przez polankę, wciąż zachwycając się jej pięknym. Usiadłam na trawie, tuż przy niewielkim jeziorku. Lubiłam wodę i czułam się o wiele pewniej w pobliżu niej.
- To co mi dzisiaj zagrasz? - zapytałam zaciekawiona, kiedy chłopak przysiadł obok niej - Ale tym razem coś innego. Coś czego jeszcze nie słyszałam. Coś wyjątkowego. - dodałam na koniec. Miałam dość duże wymagania, ale prawda była taka, że nie ważne co by zagrał ba.... nie ważne co by zrobił i tak byłabym szczęśliwa, to spędzaliśmy wspólnie czas.

Zamyśliłem się przez chwilę, w głowie wyszukując znanych mi piosenek, które mógłbym zagrać. Niestety chyba na moje nieszczęście żadna z tych, które dały popis przypominając mi się, nie były wystarczająco dobre, albo nie znałem do końca chwytów. Nie musiałem powtarzać sobie po raz setny, jaką niecierpliwą osobą była Koroshio. Nie mogłem pozwolić więc jej długo czekać. W końcu zebrałem się w sobie, po czym szarpnąłem delikatnie palcami struny. Dawno tego nie grałem. Co gra Nekuś :3
Jak zahipnotyzowana wsłuchiwałam się w każdy dźwięk wychodzący spod jego palców, które razem tworzyły przepiękną melodię. Grał przepięknie. Spojrzałam na niego, lustrując go wzrokiem, na dłużej zatrzymując się na jego głębokich oczach, które, często miałam takie wrażenie, czytały z moich własnych oczu jak z książki, a w tej chwili ze skupieniem wpatrywały się w swoje dłonie, aby przypadkiem nie pomylić się.
Uśmiechnęłam się pod nosem patrząc na jego wiecznie rozczochrane włosy. To był właśnie cały Naoki. Mój Naoki. Trochę niechlujny, ale wspaniały chłopak i przyjaciel o wielkim sercu.
Korzystając z nieuwagi bruneta, zaczęłam zbierać rosnące wokół mnie kwiatki. Wszędzie było ich tak dużo, że już po krótkiej chwili miałam spory bukiet, z którego zaczęłam powoli pleść wianek.

Przez cały czas wpatrywałem się w skupieniu we własne dłonie, nie chcąc przypadkiem pomylić strun. Wtedy cała melodia na nic, a tego nie chciałem. Jeśli chodziło o muzykę zawsze starałem się, żeby wszystko robić dokładnie. Chciałem, aby jej się podobało. W końcu chciałem, aby już zawsze była szczęśliwa. I nawet nie zauważyłem, kiedy zniknęła mi z pola widzenia, biegając po łące i zbierając kwiaty. Kończąc grać podniosłem wzrok i spojrzałem się na Koroshio.
Kiedy melodia umilkła, oderwałam się na chwilę od swojej pracy i kątem oka spojrzałam na chłopaka.
- Neee... Co się tak na mnie patrzysz? - zapytałam po chwili, całkowicie podnosząc głowę i przyglądając mu się w zastanowieniu - Co? Coś mam na twarzy? Jestem rozczochrana, czy jak? - Skakałam wzrokiem to ze swojego ubrania, to na ręce, włosy i swoje odbicie w wodzie, próbując zrozumieć o co mu chodzi.

- Hmm... - mruknąłem pod nosem, wstając z miejsca i podchodząc bliżej Koroshio. Gdy dzieliła nas niewielka odległość usiadłem po turecku przed nią.
- Nie. Nie masz niczego na twarzy, ani nie jesteś rozczochrana - odparłem, wkładając jej za ucho niebieski, mały kwiat. - Za to teraz masz kwiatka we włosach.
Uśmiechnęłam się do niego czule. Był tak bardzo kochany. Idealny w każdym calu. Korzystając z jego chwili skupienia na kwiatku w moich włosach, ukradkiem wzięłam do rąk wianek i szybkim ruchem nałożyłam go mu na głowę.
- A ty cały bukiet. - powiedziałam, próbując ułożyć jego włosy, trud tyleż ciężki, co bezowocny. Po chwili zrezygnowana, sczochrałam je jeszcze bardziej, z rzucając przy tym kilka kwiatków. - Takiego chyba cię lubię najbardziej.

Spojrzałem się w górę, widząc ręce Koroshio bezskutecznie próbujące ułożyć moje i tak już w beznadziejnym stanie włosy. Zaśmiałem się cicho, gdy w końcu jeszcze bardziej je rozczochrała.
- I będziesz musiała, bo tego siana na głowie chyba nigdy nie uda mi się ułożyć - westchnąłem z rezygnacją. - Ale za to dziękuję za wianek. Jak sądzisz, będę teraz piękniejszy? - uśmiechnąłem się zaczepnie, drocząc się z białowłosą.
- Ty? - zapytałam z lekką kpiną w głosie - Tobie to nawet operacja plastyczne by nie pomogła, brzydalu. - Oczywiście nie była to prawda. Był najprzystojniejszym chłopakiem, jakiego poznałam, chodź nawet gdyby było inaczej, to bym kochała go tak samo. Ja po prostu się z nim tylko odrobinę przekomarzałam. I prawdę mówiąc, lubiłam to. - Ale to dobrze. Przynajmniej żadna nie będzie miała ochoty mi ciebie ukraść.
- Jeśli któraś miałaby ochotę, to pewnie nie pożyłaby zbyt długo - uśmiechnąłem się pod nosem, poprawiając artystycznie wianek, który zrobiła Koroshio. Kolejny raz tego dnia próbowałem ułożyć włosy, jednak bez skutku. Najlepiej, jak po prostu dam sobie z nimi spokój, niech żyją własnym życiem.
- Pewnie masz rację. - westchnęłam cicho, równocześnie odrobinę się śmiejąc pod nosem - Ale to dlatego, że tak bardzo cię kocham.
Podniosłam nieśmiało głowę i spojrzałam na niego kątem oka, spod zasłony jasnych włosów.
On był taki uroczy i kochany. Troskliwy, romantyczny i pomysłowy z odrobiną poczucia humoru. Nie był tylko moim chłopakiem, a również i najlepszym przyjacielem. Kimś komu mogę zaufać i przy kim czułam się bezpieczna.

A ja... W porównaniu do niego naprawdę byłam nikim. Głupia, niemiła, nieucywilizowana, aspołeczna dzikuska. Jak długo można wytrzymać z kimś takim?
Chciałam, żeby został ze mną już na zawsze, jednak swoje wiem i znam trochę ten świat. W końcu ile jest dużo lepszych i piękniejszych dziewczyn ode mnie, które na pewno tylko czekają na kogoś takiego jak on. Bałam się bardzo, że on też kiedyś to zrozumie.

Spojrzałem się na Koroshio, która zamilkła po tych słowach. Chciałem jej odpowiedzieć od razu, jednak w jej oczach krył się jakiś cień. Niepewność, może nawet strach. Spoglądałem w jej czarne tęczówki, chcąc wyczytać o co chodzi, co takiego się stało. Westchnąwszy cicho, odgarnąłem zbłąkany kosmyk z jej twarzy, po czym uniosłem podbródek zmuszając tym samym, aby spojrzała na mnie.
- Może nie jestem sławny i mam ciągle nieułożone włosy, ale umiem dotrzymywać obietnic. Obiecałem ci coś. Pamiętasz? Że nie zostaniesz sama. Nieważne jakby inni bardzo się starali - otarłem kciukiem jej policzek, nadal uważnie na nią spoglądając, po czym przybliżyłem się jeszcze bardziej.
- Życie musi to zaakceptować - uśmiechnąłem się lekko, po czym złączyłem nasze usta w pocałunku.
- Naoki, co ty... - zaczęłam, ale nie zdążyłam dokończyć pytania. W tej samej chwili poczułam ciepłe wargi chłopaka na własnych ustach. Serce zaczęło mi bić szybciej, a po plecach przeszedł przyjemny dreszcz. Za pewne na moich policzkach pojawiły się szkarłatne rumieńce, ale żadne z nas nie mogło tego zobaczyć, będąc zbyt pochłoniętym pocałunkiem.
Czas się na chwilę dla mnie zatrzymał. Wszystko wokół mnie wirowało, tworząc kompozycję wielobarwnych, ale nic nie znaczących plam. Nagle poczułam się lekka jak piórko. Czułam, że gdybym tylko chciała, mogłabym wzbić się w niebo nawet bez korzystania ze skrzydeł. Czułam się taka wolna, a równocześnie przygwożdżona do ziemi przez usta Naokiego. Chciałam, żeby tak chwila trwała wiecznie.
Na początku pocałunek był dość delikatny i niepewny. Brunet był bardzo ostrożny, jakby bał się, że zrobi coś nie tak. Ja też się  tego obawiałam i zbytnio nie zaangażowałam się, jednak po chwili pogłębiłam pocałunek i objęłam ramionami szyję chłopaka, zachęcając go również do odważenia się na więcej.

Przymknąłem delikatnie oczy, pozwalając porwać się chwili. Moje usta wciąż dotykały miękkich warg białowłosej, a ja sam nie mogłem, nie umiałem tego przerwać. Chyba zbyt długo tłumiłem te uczucia w sobie, chowając je przed wszystkimi. Te najważniejsze, którymi obdarzają się ludzie. Zbyt długo nie mówiłem słowa "kocham", nie mając osoby do której mógłbym je skierować. Teraz wszystko zmieniło się... Na lepsze.
Czując jak Koroshio oplata ramionami moją szyję, sam przyciągnąłem ją do siebie jakby w obawie, że zaraz mi ucieknie.
Poczułam silne ramiona Naokiego, oplatające moją talię, jednak niestety, z wielką niechęcią musiałam się od niego na chwilę oderwać, aby zaczerpnąć powietrza. Łapczywie wdychałam tlen do płuc, nie mogąc równocześnie oderwać oczu od twarzy ukochanego. Był tak bardzo przystojny.
- Kocham cię. - szepnęłam, patrząc mu prosto w oczy. Chwilę później, popchnięta jakimś nagłym impulsem, trochę zbyt mocno i agresywnie, pchnęłam chłopaka w pierś, tak, że ten wylądował plecami na trawie. Zdecydowanie musiałam jeszcze trochę popracować nad delikatnością.
Nie czekając na jego reakcję, rzuciłam się na niego, zatapiając swoje usta w jego ciepłych, odrobinę wilgotnych wargach. Czułam walące w moją pierś serce, chodź będąc szczerą, już tak naprawdę nie byłam pewna, czy należy ono do mnie czy może też do niego. Nie zastanawiałam się nad tym zbytnio, pozwalając chwili po prostu trwać.
- Ja ciebie też - zdążyłem jedynie odpowiedzieć, gdy nagle poczułem bliskie spotkanie moich pleców z ziemią. Wszystko działo się tak szybko i niespodziewanie. Znów czując słodki smak ust dziewczyny zamruczałem cicho, obejmując ją jedną ręką w pasie, a drugą zatapiając w jej śnieżnobiałych, długich włosach. Nie był to jednak agresywny, czy bolesny gest, a delikatny i stanowczy.
To znów ja musiałam przerwać cudowną chwilę. To było okropne. W wodzie potrafiłam spędzić długi czas na wdechu, a teraz nie potrafiłam wytrzymać nawet minuty.
Zrezygnowana oparłam głowę o pierś Naokiego, ciężko przy tym oddychając. Było mi tak dziwnie ciepło, szczególnie w okolicach twarzy, na której byłam pewna, jak zwykle prezentowały się rumieńce. Lubiłam jednak to uczucie, szczególnie, że wiedziałam, iż ktoś czuje w tej chwili to samo. Przesunęłam dłonią po torsie chłopaka, czując po jego lewej stronie serce, szybko bijące jak moje własne. Spojrzałam na jego uśmiechniętą twarz i pogłaskałam go po jeszcze bardziej rozczochranych niż zwykle włosach.
- Ty mnie też co? - zapytałam zaczepnie, chcąc to usłyszeć z jego ust. Lubiłam kiedy to mówił. Nawet bardzo.
Uśmiechnąłem się lekko pod nosem, spoglądając na Koroshio pochylającą się nade mną. Szczerze lubiłem nasze małe "sprzeczki". Zawsze gdy jedno zaczęło, drugie nie mogło skończyć. Kochałem widzieć potem jej uśmiech, gdy czochrała mi włosy, a potem przytulała się. Największą nagrodą dla mnie było móc widzieć ją szczęśliwą.
- Znasz odpowiedź - odparłem po chwili. - Zawsze będzie już taka sama. Kocham cię. Ja ciebie też.

1 komentarz:

  1. *-* ♥.♥ !
    Koooooooooochaaaaaaaaaam tę notkę ;*
    Romantic ~♥
    I Koroshio jak i Naoki w końcu odnaleźli swoje szczęście ;3
    Teraz tylko powiedzieć: I żyli dłuuuuuuuuuuugoooooo i szczęśliwe :) ^^

    (za to ja muszę popracować nad szybszym komentowaniem hueheuehuehue....)

    OdpowiedzUsuń