Pogadaj z nami :D

sobota, 14 marca 2015

O tym, jak ogień i lód odnalazły miłość

Zarzuciłem na ramiona ulubioną kurtkę, na stopy włożyłem wysłużone już adidasy i ostatni raz zerknąłem w lustrze na swoje aż za bardzo wesołe odbicie, które szczerzyło się do mnie jakby za chwilę miało obkupić cały sklep ze słodyczami. Cóż, dość trafne określenie, lecz tym razem było nieco inaczej. Dziś nastał bowiem dzień czternastego lutego, w którym święty Walenty strzela serduszkowymi strzałami i łączy zauroczonych w sobie ludzi. Tego dnia postanowiłem zrobić swojej ukochanej niespodziankę i odwiedzić ją, gdy nie będzie się tego spodziewać. Przy okazji miałem również w planach zabranie ją do pewnego miejsca, lecz nikomu nie zdradzałem żadnych szczegółów, nawet Kasene. Tak a propo niego...
- Mógłbyś zabrać gdzieś Shine - zawołałem z korytarza, a w odpowiedzi do moich uszu dotarł dźwięk uderzenia ciała ludzkiego o podłogę. Przewróciłem bezradnie oczami i ignorując jego niezrozumiałe bełkoty wyszedłem z mieszkania, życząc mu powodzenia.
- Uhm... Chyba nie tak to sobie wyobrażałam. - mruknęłam cicho do siebie pod nosem, z zażenowaniem patrząc na odchodzącą od ściany tapetę - I że niby bułka z masłem, co? O takie tam przyklejenie do durnej ściany jeszcze durniejszej tapety, najdurniejszym klejem. Aha... No to już chyba wiadomo kto tu wygrał konkurs na durnotę roku...
W całym pokoju panował istny chaos. Wszędzie było pełno niewykorzystanych ścinków z tapety, z czego połowa, posmarowana klejem przykleiła się do podłogi, mebli i tysiąca innych rzeczy, między innymi mojej nogi.
- Auć... - jęknęłam z bólu, odrywając złośliwy kawałek ze skóry - I, że niby niezawodny SuperGlue? 100 % gwarancja wytrzymałości. Bez rozpuszczalnika się nie obejdzie, hę? - dodałam, spoglądając na swoje dolne kończyny - Jak widać moje nogi to zbytnio nie obchodzi. No przynajmniej mam szybką depilację i remoncik w jednym.
Mimo wszystko nie traciłam dobrego humoru. Z uśmiechem na twarzy przespacerowałam się po zrujnowanym pokoju, zastanawiając się w jaki sposób zostanę ukarana za ten bałagan. Zamiast tego powinnam jednak patrzeć pod nogi, gdyż po chwili moja stopa wylądowała w wiaderku z klejem.
- Uhhh... Ja się chyba po prostu do tego nie nadaję.
Uśmiechnąłem się pod nosem, stając przed ogromnym, szkolnym budynkiem, gdzie mój wzrok powędrował aż na samą górę do pewnego charakterystycznego okna. Nie wiedziałem dlaczego, jednak wciąż szczerzyłem się jak idiota, a moja podświadomość przewróciła na to jedynie bezradnie oczami i wróciła do szarpania strun gitary. Sam nie chcąc korzystać ze zwykłych drzwi postanowiłem zrobić to profesjonalnie - a przynajmniej starać się - i wejść oknem. W końcu co może mi się stać? Koty zawsze spadają na cztery łapy. Co z tego, że nim nie jestem? Wreszcie zobaczę się z Kor.
- Dobra... Cofam wszystko co mówiłam złego na temat tego kleju. To jest naprawdę SuperGlue! - jęknęłam załamana, bezradnie patrząc na wciąż tkwiącą w wiadrze moją nogę. Nie byłam pewna ile już czasu spędziłam na pozbycie się balastu, który mimo iż zaczęłam usuwać od razu po małym wypadku. ani trochę nie chciał rozstawać się z moim ciałem. - Trzeba było jednak kupić ten rozpuszczalnik, co Kor? Teraz idiotko spędzisz tak cały weekend, dopóki ktoś łaskawy nie przyjdzie sprawdzić co się z tobą dzieje. - powiedziałam do siebie patrząc na stojący na szafce nocnej budzik - Taa... To obstawiam, że spędzę tak osiemnastkę.
Cicho skrywam się za oknem, z zaciekawieniem wpatrując w scenę jaka rozgrywała się w środku. Cóż, widocznie moja białowłosa sama postanowiła uporać się z demonem którego zwą remont, lecz nie wychodzi to po jej myśli.
- Co tam czynisz, królewno? -  odezwałem się nagle, dyskretnie uchylając okno i przesiadując na parapecie.  Jedną nogę podkuliłem sobie pod brodę, a drugą zwiesiłem swobodnie w dół, spoglądając na Koroshio.
- Matko Boska, Józefie i wszyscy święci! - krzyknęłam przerażona lekko podskakując i lądując na podłodze wśród sterty ścinek tapety. Przez dłuższy czas nie mogłam skojarzyć głosu, który o mało co nie przyprawił mnie o zawał serca. Byłam po prostu zbyt przestraszona i zaskoczona jego nagłym pojawieniem się. Spojrzałam w stronę okna, na szeroko uśmiechającego się do mnie Naokiego. Już ściskałam w ręce jakiś bliżej nieokreślony mi przedmiot, żeby poćwiczyć sobie na swoim chłopaku trafianie do celu, a przy okazji zemścić się za ten głupi żart. W ostatniej jednak chwili opamiętała się, przewidując finał tego bezmyślnego zachowania. - No i co się tak głupio szczerzysz? Prawie przez ciebie zginęłam.
- Ależ proszę tak nie mówić, twój rycerz nie pozwoliłby na to - powiedziałem z chłopięcym, wesołym uśmiechem i zbliżyłem się do białowłosej, pomagając jej podnieść się z podłogi wyścielanej papierem, ścinkami, tapetami. Kątem oka dokładniej zerkałem na cały pokój stwierdzając, że musiała się z tym wszystkim nieźle namęczyć, a jej pracę i tak szlag jasny trafił.
- Co pani powie, abym pomógł okiełznać tego remontowego potwora, hm?
- No nie wiem. - mruknęłam, krzyżując ramiona na piersi - Wciąż jestem na ciebie zła za to. - dodałam udając obrażone dziecko - No chyba, że mi pomożesz z tym. - zaczęłam, machając nogą z wiaderkiem na nim - Wtedy przemyślę, czy ci wybaczę.
- Pomogę, a nawet nie tylko z tym - oświadczyłem szelmowsko, biorąc białowłosą w ramiona i sadzając na łóżku. Sam zaś kucnąłem przed dziewczyną i podjąłem próby uwolnienia jej nogi z morderczego wiaderka. - Skoro postanowiłaś przeprowadzić remont pokoju, zgłaszam się na ochotnika do pomocy - powiedziałem po chwili, chcąc przerwać ciszę jaka zapanowała. Fakt, temu pomieszczeniu przydałaby się świeża farba, tapeta i nie dziwiłem się, że sama postanowiła zabrać się za zmianę wystroju. Ja również długo nie pomieszkałbym tu wiedząc, że ściana wali mi się na głowę. A miejsce do którego mam zamiar ją zabrać z pewnością nie ucieknie.
- To miło z twojej strony. Ale nie musisz tego robić. - powiedziałam, uśmiechając się do niego i przyglądając się jego poczynaniom z wiaderkiem - Poza tym, wciąż nie dałeś mi powodu, żeby Ci wybaczyć. - mruknęła złośliwie,  chcąc się z nim trochę poprzekomarzać. Kochałam go. Lubiłam kiedy mnie przytulał i całował czy mówił czułe słówka, ale najbardziej na świecie lubiłam się z nim drażnić. Nie wiedziałam, czemu sprawia mi to tak ogromne radość, chyba po prostu jestem bardzo skomplikowaną osobą.
- Nie dałem powodu? - uniosłem z rozbawieniem jedną brew, uwalniając jej nogę od wiaderka, które przez dłuższą chwilę nie chciało puścić. - Cierpliwości, piękna - dodałem i złożyłem na jej czole krótki pocałunek. Nie miałem zamiaru psuć jej całej niespodzianki, zdradzając moje niecne plany. Dlatego chciałem odwrócić uwagę Kor remontem pokoju do momentu, w którym słońce nie zacznie chować się za horyzontem. - A teraz chciałbym usłyszeć jakie są moje zadania. Melduje się do pomocy - uśmiechnąłem się i zasalutowałem.
- Teraz już dałeś. - powiedziałam radośnie, rzucając mu się na szyję i przelotnie całując - Tak strasznie się za tobą stęskniłam. - wyznałam i spojrzałam mu w oczy. To była kolejna rzecz, jaką uwielbiałam nade wszystko. Mogłem patrzeć się w jego piękne tęczówki całymi godzinami i bym się tym nie znudziła. - Hmmm... Prawdę mówiąc, to nie mam zielonego pojęcia. Oprócz waszego domu, to nie mam żadnego doświadczenia w remontach i jak widać jestem w tym do niczego.
- Bez obaw, razem coś wymyślimy - mrugnąłem do niej przelotnie, po czym przeniosłem wzrok na rzeczy rozstawione przez białowłosą. Na mojej twarzy zawisł wyraz głębokiego skupienia, gdy rozmyślając nad dalszymi krokami remontu nieświadomie przygryzłem palec wskazujący, mrużąc przy tym oczy. - Myślę, że trzeba załatwić inny klej, żeby to się trzymało. Nawet widzę go już, jak leży w stercie papierów. Trzeba go tylko rozrobić i będzie gotowy do klejenia tapety. To powinno się udać - zakończyłem swój pseudo wykład, spoglądając na Koroshio i jakby tym samym wyczekując jej odpowiedzi czy taki plan jej pasuje.
- Ty mnie o zdanie nie pytaj. - zaczęłam, podnosząc ręce w geście obronnym - To ty tu jesteś facet. Ja się zgadzam ze wszystkim co powiesz, kochanie. - dodałam, przytulając go na potwierdzenie swoich słów.
- Więc... - zacząłem, specjalnie przeciągając literki, by po chwili ukoronować głowę Koroshio papierową czapeczką świetnie nadającą się do remontów. - Proszę nie zgubić swojego nakrycia głowy, aby nie ubrudzić włosów - dodałem ze śmiechem, odsuwając białe, długie pasma na plecy. Po tym wszystkim podszedłem do pierwszego lepszego wiadra, wlałem tam trochę wody, dodałem kleju, po czym zacząłem ze sobą mieszać do utworzenia lepkiej konsystencji.
- Wybrałaś ładną tapete - powiedziałem w trakcie wykonywania tej czynności i omiotłem wzrokiem pokój.
- Dziękuję. W końcu ma się ten gust, no nie. - powiedziałam, śmiejąc się do siebie pod nosem  - Szkoda tylko, że prawie połowę zniszczyłam, swoją bezmyślnością. Ehh... Trzeba mi było wziąć tamten drugi klej. Najlepiej, to w ogóle powinnam już na początku poprosić cię o pomoc lub chociażby o radę,  a nie zgrywać bohaterkę domu. - mruknęłam marketing,  omiatając wzrokiem szalejącą wokół armię don - Taaa... To co mam robić ekspercie?
- Tak czy siak przyszedłbym do ciebie i pomógł, nieważne czy poprosiłabyś mnie o radę, pomoc, czy też nie. A tapete zaraz naprawimy. Teraz musisz mi pomóc ją nakleić z powrotem - wstałem z miejsca i wziąłem do ręki pędzel, który zamoczyłem w kleju. - Uwaga, super mocny klej - uśmiechnąłem się znacząco pod nosem.
- Nie podoba mi się to 'super' w połączeniu ze słowem 'mocny' - powiedziałam, patrząc podejrzanie na znajdujący się w jego ręku klej - Obawiam się, że za chwil będziesz musiał odklejać jakąś część mojego ciała od ściany. - dodałam, biorąc do ręki kawałek tapety - Albo to ja zaraz zostanę niechcący otapetowana. - zaśmiałam się cicho, udając zabawną - Hmmm... Chyba naprawdę powinnam załatwić ten rozpuszczalnik.
- Bez rozpuszczalnika może być napraaawdę ciężko - cmoknąłem z dezaprobatą, modelując na twarzy aż zbyt poważny wyraz połączony ze skupieniem, oczywiście tym samym przygryzając dolną wargę próbując ukryć śmiech. - W każdej chwili mogę się potknąć, bądź zachwiać i posmarować klejem któreś z nas... - odwróciłem się tyłem do Koroshio, nie mogąc już powstrzymać uśmiechu który wypełzł mi na twarz, a którego nie chciałem, aby zauważyła. Przynajmniej na razie, gdyż w efekcie rozbawienia przez chwilę chciałem poudawać wielce poważnego inżyniera magistra.
- Marny z ciebie aktorzyna, Nekuś. - mruknęłam, patrząc na niego z rozbawieniem i lekkim politowaniem - Kiedyś jeszcze nad tym popracujemy, ale dzisiaj pobawić się w ekipę programu 'Dom nie do poznania' - powiedziałam, tnąc tapetę na odpowiedniej wielkości kawałki - A no i ja nie mam nic przeciwko małym wypadkom z klejem. Oczywiście jeżeli to ja przykleję się do ciebie lub na odwrót.
- To zrozumiałe. Wtedy nie byłby nam potrzebny rozpuszczalnik - uśmiechnąłem się lekko, po czym chwytając mocniej pędzel zacząłem smarować nim kawałek ściany, na który zostanie przytwierdzony kawałek tapety. - A co do aktorstwa wciąż się staram, jednak dziś mam za dobry humor, aby nie móc się nie śmiać - wzruszyłem lekko ramionami, czekając cierpliwie, aż Kor skończy wycinać.
- Tak? A z jakiego to powodu masz taki dobry humor? Coś się stało? - zapytałam, przykładając do poklejonej ściany kawałek przed chwilą wyciętej tapety - A może Kas postanowił nie bawić się dzisiaj w twój prywatny budzik, co? Skoro już o nim mowa, to co tam słychać u niego?
- Szuka miłości, albo raczej ona jego - stwierdziłem rozbawiony, przypominając sobie o Shinie, oraz o tym, jaki mamy dziś dzień. - Tak poza tym wciąż robi za mój poranny budzik, a ostatnio wparował do łazienki z talerzem pełnym ciast gdy brałem prysznic - skrzywiłem się lekko na samo wspomnienie, jednak wciąż samoistnie chciało mi się po prostu z tego śmiać. - A czemu mam dobry humor? Samo spotkanie z tobą przyprawia mnie o dobry humor, więc tego nie muszę wyjaśniać - uśmiechnąłem się pod nosem, malując klejem kolejny kawałek ściany.
- Podlizywacz! - krzyknęłam, rzucając w niego papierowymi kulkami z gazety - Nie musisz tak mnie okłamywać. Już bez tego dobrze wiesz, że cię kocham, skarbie. - powiedziałam juz spokojnie,  przykładając do wilgotnej ściany kolejny kawałek tapety -Fajnie jest mieć rodzeństwo. - zaczęłam zmieniając temat - Wiesz, że masz kogoś na kogo możesz zawsze liczyć.
- Jakby tak pomyśleć to racja. Mimo tego, że często się kłócimy i skaczemy do gardeł jesteśmy braćmi - znów wzruszyłem lekko ramionami, omijając cały obszerny temat przeszłości, nie chcąc psuć beztroskiej atmosfery jaką stworzyliśmy przy pierwszych chwilach dzisiejszego spotkania. Po chwili oddaliłem się parę kroków w tył, aby móc ocenić wygląd ściany i stwierdzić, że wygląda nieźle.
- Zgrany z nas duet, śnieżynko - uśmiechnąłem się do niej, krzyżując ramiona przed na klatce.
- Też tak myślę, sir Raven. - powiedziałam, lekko szturchając go łokciem w bok - Wygląda przepięknie. Dziękuję, Naoki. - dodałam, obejmując go w pasie i się do niego przytulając - To teraz czas na zasłużony odpoczynek, co? W końcu dzisiaj mamy swoje święto, prawda? - Może nie znałam się zbytnio na datach historycznych i wciąż uchodziłam, za dzikie zwierzę z ulicy lub coś w ten deseń, to doskonale wiedziałam co jest 14 lutego każdego roku. - Wszystkiego najlepszego z okazji walentynek. Mam coś dla ciebie. - powiedziałam, wsuwając mu w dłoń niewiele przedmiot. Było to zwykła kostka do gry na gitarze. Niezbyt urodziny prezent, ale po starałam się, aby był wyjątkowy, po jednej stronie umieszczając nasze inicjały, a po drugiej lekko tandetny tekst 'Kocham Cię, mój Książę.' - Nie jest to niestety zbyt powalający na kolana prezent. Powiedziałabym nawet, poniżej przeciętnego.
Przez dłuższą chwilę obracałem w dłoniach kostkę do gry, uważnie przyglądając się jej i prostym, aczkolwiek wiele znaczącym słowom i nie mogłem tak po prostu powstrzymać uśmiechu, który samoistnie wkradł się na moje usta. Pierwszy raz dostałem od kogoś bliskiego mi - nie licząc Kasa - prezent. Szczerze powiedziawszy nawet nie pomyślałem o nim będąc zbyt zaabsorbowanym przygotowaniem niespodzianki dla Koroshio. W tym momencie znów poczułem się jak kilkuletnie dziecko, które dostało wymarzony prezent od rodziców. - Nawet nie waż się tak mówić - zganiłem ją wciąż jednak utrzymując na twarzy uśmiech i pocałowałem w czoło. - Dziękuje, naprawdę. Najlepszy prezent jaki kiedykolwiek dostałem. Teraz mam rozumieć mam częściej grać, co? - zaśmiałem się pod nosem, ujmując jej dłoń i splatając palce. - A teraz czas, abyśmy gdzieś się wybrali...
- Ej... To miała być cicha sugestia, a nie taka bezpośrednia. Nie musiałeś mówić tego na głos. - odpowiedziałam nieco naburmuszona. Mimo to nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu na swojej twarzy. Tak jak każdy, lubiłam dostawać prezenty, jednak największą radość dawała mi świadomość cudzego szczęścia spowodowanego podarowanym mu przez ze mnie prezentem. Tak było odkąd pamiętam. Z cudzego uśmiechu potrafiłam się cieszyć bardziej, niż z własnego upominku. - Ale tak. Mógłbyś częściej grać. I śpiewać też. Uwielbiam cię słuchać. No i cieszę się, że ci się podoba. - dodałam radośnie - Gdzie idziemy? Do ciebie? Może nad jezioro? - zapytałam zaciekawiona, nie mogąc powstrzymać chichotu.
- Zobaczysz na miejscu... - odparłem tajemniczo. - Ale żeby mieć pewność, że nie podglądasz zrobię pewien mały myk - dodałem i nim Kor zdążyła jakkolwiek zareagować zawiązałem jej oczy zwyczajną chustką, a ją samą wziąłem na barana, śmiejąc się pod nosem. - Mam nadzieję, że gotowa na krótką wycieczkę. A skoro już mowa o śpiewaniu w trakcie drogi mogę ci coś zanucić, żeby szybciej dojść na miejsce.
- Ej... Ej. Ej! Co to ma być, no? Co się dzieje? Naoki, co ty wyprawiasz? - Krzyczałam i szamotałam się przez dobre kilka chwil, zanim nie doszło do mnie, że pozbawiona zmysłu zwrotu nie mam z nim żadnych szans. - Uhm... No dobra. Ale wiedz, że mi się to bardzo niepodoba. Jestem strasznie niecierpliwy, wiec lepiej, aby to było gdzieś niedaleko. - mruknęłam, jeszcze trochę wiercąc mu się na plecach, po czym objęłam go za szyję, opierając głowę o jego ramię - Może mi ponucić.
- Spokojnie, to niedaleko - zapewniłem ją, wychodząc ze szkolnego budynku i kierując się w stronę lasu, oraz pewnej niewielkiej polanki. W tym czasie przypomniawszy sobie słowa losowej piosenki zacząłem nucić ją cicho, samego siebie wprawiając w pewien nastrój krótkiej melancholij. Słońce tak jak planowałem powoli zbliżało się do linii horyzontu, tworząc na niebie pomarańczowe i blado różowe smugi zmieszane ze sobą. Na ziemi gdzie nie gdzie można było dostrzec pojedyncze plamy śniegu, który jednak w zetknięciu z promieniami słońca szybko topniał.
- No i jesteśmy - oznajmiłem w końcu, stawiając białowłosą na ziemi i odwiązując chustę z jej oczu. Wtedy dopiero mogła ujrzeć lodowe drzewo stojące pośrodku niewielkiej polany, którego ognisto niebieskie listki tańczyły niespokojnie, to płonąc słabiej to mocniej. - A teraz chodź - posłałem jej lekki uśmiech, prowadząc w stronę drzewa. W końcu nie dostała jeszcze swojego prezentu.
- Aaa...aa... Wow... - Tylko tyle byłam w stanie z siebie wydusić, kiedy Naoki pozbył się chustki z moich oczu. Aż dech zaparło mi w piersiach. To co zobaczyłam przerosło moje największe i najdziwniejsze wyobrażenia. Skute lodem drzewo, które równocześnie płonęło pięknym błękitnym płomieniem, ale nie miało się nigdy spalić.  Coś tak cudownego i wyjątkowego, co równocześnie zaprzeczało wszelkim prawom. Nie miało racji bytu w naszym świecie, ale mimo to istniało. - To... To jest... Cudowne. - zaczęłam, nie potrafiąc znaleźć żadnych słów,  które mogłoby opisać to zjawisko i moje odczucia - Jak... jak ty to? - Czułam, jak chłopak łapie mnie za rękę i prowadzić w stronę drzewa. Sama jednak nie byłam pewna czy idę, zbyt mocno zauroczona tym widokiem.
Nie pozwalając żadnym wyjaśnieniom wydostać się z moich ust podeszliśmy razem bliżej drzewa, gdy ono wciąż płonęło błękitem. Uśmiechnąłem się po raz kolejny, unosząc rękę ku górze, by z jednej z gałązek zerwać dopiero co stworzoną z ognia bransoletkę. Bransoletka niby była zwykła, prosta, lecz posiadała dwie przywieszki. Jedna była w kształcie śnieżynki, a druga płomyka. 
- Wszystkiego najlepszego z okazji walentynek - zapiąłem bransoletkę na jej nadgarstku i odgarnąłem niesforne, białe kosmyki za ucho.
Wpatrywałam się w znajdującą się na mojej ręce bransoletkę. Nie mogłam oderwać oczu od niej, była tak cudowna. Nie tylko piękna i niepowtarzalna, ale też wyjątkowa, bo symbolizująca naszą miłość, która pomimo tak wielkich występujących między nami kontrastów, była nie do przerwania. W końcu nie bez powodu mówi się, że przeciwieństwa się przyciągają.
- Naoki... - zaczęłam, ale głos uwiązł mi w gardle. Poczułam, jak po policzku spływa mi pojedyncza łza szczęścia i wzruszenia. Ta chwila była dla mnie po prostu zbyt piękna, żeby być częścią mojego życia. A może właśnie na tym cała rzecz polegała. Musiałam się nacierpieć, aby przejść tą wyboistą i trudną drogę, na końcu której czekał na mnie mój książę. - Ona... Ona jest przepiękna. Dziękuję ci! Jesteś wspaniały! - zawołałam, rzucając mu się na szyję i mocno ściskając - Najwspanialszy na świecie. Nie wyobrażam, sobie, żebym mogła mieć lepszego chłopaka od ciebie... Abym mogła kochać kogokolwiek innego niż ciebie. Kocham cię!
Uśmiechnąłem się szeroko, obejmując Koroshio w talii i przyciągając do siebie, wcześniej z jej policzka ocierając jedną, jedyną łzę. Wiele znaczyło dla mnie to, że prezent jej się spodobał. Długo nad nim myślałem, oraz nad całym tym dniem, który jej podarowałem. W końcu walentynki są raz w roku, a dla osoby wyjątkowej i którą się kocha zrobi się dosłownie wszystko. Teraz już o tym wiem.
- A ja kocham ciebie, królewno - szepnąłem jej na ucho. - Tylko ciebie.
Uśmiechnęłam się do niego szeroko, po czym cmoknęłam go w policzek.
- Jesteś kochany. Nawet nie wiesz jak się z tego powodu cieszę, ale oddam trochę tej twojej miłości Kasene. - zażartowałam, całując go w drugi policzek - Ale tylko troszeczkę, bo będę zazdrosna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz