Pogadaj z nami :D

niedziela, 1 marca 2015

Valentines cz. 1

Był piękny mroźny dzień. Śnieg skrzypił pod nogami, zaś z nieba spadały powoli śnieżynki, które błyszczały w promieniach słońca przenikających przez kłębiaste chmury.
Pewna czarnowłosa osóbka, opatulona w niebieski komin, wracała właśnie ze sklepu, niosąc siatkę zakupów. Mam nadzieję, że będzie dziś w domu...W końcu specjalnie wcześniej to zrobiłam. Chyba uprzedziłby mnie, gdyby gdzieś wyjechał prawda?

 Westchnął ciężko, śledząc wzrokiem wystawę bransoletek. Zerknął bezradnie na sprzedawcę.
- Uhm... mógłby pan mi nieco pomóc? - Podrapał się z zakłopotaniem w kark, uśmiechając się niemrawo. - Szukam bransoletki dla skromnej dziewczyny.
- Ależ oczywiście, proszę pana. - Staruszek wyciągnął z bocznej szafki biżuterię tego typu, którego poszukiwał Jack.
Rozłożył je na blacie. Były to bransoletki z serduszkami, idealnie na walentynki dla drugiej połówki. W jego oko wpadła jedna. A mianowicie czerwona z dwoma supełkami przy sercu. Zapięcie miała ,,srebrne". W końcu nie kupował u prawdziwego jubilera... bo go nie stać było.
Przecież liczy się gest, a nie kosztowność prezentu, czyż nie?
Na usta szatyna wstąpił szeroki uśmiech, kiedy podniósł właśnie tę bransoletkę i podał ją sprzedawcy.
- Tą poproszę. - Zerknął na jego twarz.
- Oczywiście. Należy się dwadzieścia jeden złotych.
Jack przekrzywił głowę i sięgnął po portfel. Akurat miał dwadzieścia siedem złotych. Dzięki Bogu, starczyło!
Po chwili wyszedł z sklepu z prezentem dla Rimy i z wesołości zaczął gwizdać.

Dziewczyna śpieszyła się nieco do domu. Na ulicach było już sporo ludzi, mimo, że była zaledwie 10 rano. Najwidoczniej większość osób lubiła kupować prezenty na ostatnią chwilę. Sama nie była wyjątkiem. W końcu swoje dzieło zaczęła robić o 8 rano. Jak to zwykle bywa, oczywiście wysłano ją po zakupy. Chciała się przespacerować, korzystając z ładnego dnia, jednak teraz musiała się pośpieszyć. Co by się stało, gdyby Jack do niej przyszedł, a jej nie było? No, o ile przyjdzie. Chociaż byli parą prawda? Więc chyba wypadało. Nie zależało jej na prezentach. Chciała z nim po prostu spędzić trochę czasu w ten szczególny dzień. Kochała go i bała się o niego.
Nagle zamyślona wpadła od tyłu na kogoś.

 Drgnął nieco, kiedy poczuł uderzenie w plecy. Przerwał nawet gwizdanie. Obejrzał się i na jego wargi wstąpił szeroki uśmiech.
No cóż ową osóbką, która na niego wpadła, nie był kto inny jak Rima. Uniósł dłoń i oparł ją o jej czubek głowy.
- Hej, śnieżynko.

- Przepraszam pa-na? Jack? - zdziwiona i mile zaskoczona spojrzała w górę. W końcu uśmiechnęła się do niego. Czyżby przywołała go swoimi myślami? Kto wie.
- Witaj Królu Zimy. - zachichotała. - Co tu robisz? Nie spodziewałam się, że Cie tu spotkam.

 - Tak samo jak ja. - Posłał jej zawadiacki uśmiech, tarmosząc włosy.
To jakieś zrządzenie losu czy jak? W sumie... grunt, że tutaj jest. Wait, moment... Czemu nie ma czapki? Zaraz się przeziębi...
Po chwili założył na jej głowę kaptur. Pochylił się i ujął w palce jej brodę.
- Zaraz się przeziębisz. Mimo iż jesteś śnieżynką, to wciąż masz ludzkie ciałko.

- Mówił Ci ktoś, że jesteś nadopiekuńczy? Ty też nie nosisz czapki. - droczyła się z nim, jednak nie zdjęła kaptura. Spoglądała w jego brązowe oczy. Lubiła je. Były jak dwa kasztany. W końcu zdała sobie sprawę, jak długo w nie patrzy, aż się nieco zarumieniła, mimo, że od mrozu jej policzki były już dawno zaróżowione.

- Hm... Nie noszę, bo... w sumie, sam nie wiem. Z przyzwyczajenia.
Zaśmiał się cicho i z uśmiechem ją pocałował, przekrzywiając głowę.

Zaskoczona nagłym pocałunkiem spaliła kolejnym rumieńcem. Cóż się dziwić, skoro wokół było tyle ludzi?
- Uhm... Może pójdziemy do mnie? Właśnie wracam z zakupów. - powiedziała nieco speszona, pokazując siatkę zakupów.

 Przyjrzał się siatce i zmarszczył brwi. Zakupy wyglądały mu na ciężkie. W dodatku piękna dziewczyna sama je nosiła.
Chyba lepiej, żebym to ja niósł...
Zerknął z powrotem na Rimę i po chwili zastanowienia bezceremonialnie odebrał jej ciężką torbę.
- Jak zapraszasz, to bardzo chętnie, Rimciu. - Posłał jej nonszalancki uśmiech.

- Oczywiście. - odwzajemniła uśmiech. - A więc, co tak wcześnie tu porabiałeś? - zapytała. Sklepy nie były aż tak daleko domów. Wystarczyło przejść parę przecznic dalej.

- Hm... Niech to będzie moją słodką tajemnicą... - wymruczał, zerkając w niebo.
Właśnie śnieg zaczął się sypać, uzupełniając zapasy na ziemi. Pstryknął palcami i niedostrzegalnie dla niemagicznych oczu ułożył płatki na kapturze oraz ramionach.
- Z śniegiem jest ci do twarzy.

Uśmiechnęła się.
- W końcu jestem "śnieżynką". - odpowiedziała. - Tajemnica, tak? Mam być zazdrosna? - zażartowała.

 - Może tak, może nie... - Uszczypnął ją nos.

- Ej! To nie fair. Hm... No to chodźmy chociaż szybciej, bo zasypałeś mnie śniegiem i przez ciebie się jeszcze rozchoruje. - zażartowała.

 - Hm... Śmiem zauważyć, iż zasypałem śnieg twoją kurtkę. - Objął ją w pasie i zerknął nań kątem oka.
Różowe rumieńce uroczo wyglądały na nieco bladej twarzy, która od dawna nie zaznała promieni słonecznych w tejże porze roku. Błękitne niczym niebo oczy wpatrywały się w niego, a ignorowały pozostałe osoby. Z lekka rozchylone usta zachęcały do złożenia na nich pocałunku... Całość dopełniały długie, piękne włosy w kolorze hebanu...
Niczym królewna Śnieżka z baśni.
- Skoro ci tak zależy, to prowadź, królewno Śnieżko.

- Oczywiście, mój królewiczu. - uśmiechnęła się i chwyciła za jego rękę. Mam nadzieję, że mu będzie smakować. W końcu dotarli do domu. Przywitała ich kochana babcia, po czym poszła do siebie. - Idź na górę do mojego pokoju, dobrze? Za chwilkę do ciebie dołączę. - powiedziała. Chciała mu zrobić niespodziankę.

- Może ci pomogę, co? Szybciej nam zejdzie. - Przygarnął ramieniem dziewczynę do siebie, uśmiechając się szeroko.

- Przykro mi, ale to ma być niespodzianka. - pocałowała go w policzek. - No idź już, za 5 min.przyjdę. - uśmiechnęła się.

- Jak niespodzianka to tym bardziej nalegam. - Puścił jej oczko.
No cóż... Z jego uporem praktycznie nie się walczyć. Jak coś sobie postanowi, to nigdy nie odpuści.

- Jeśli tu zostaniesz, nie będzie niespodzianki. Idź na górę. - powiedziała i popchnęła go nieco w stronę schodów. Cóż powiedzieć, obaj byli uparci.

- Ale torba zakupów idzie ze mną. - Uniósł siatkę do góry.

- Dobra, niech ci będzie rozpakuj to wszystko na stole i marsz na górę. - zadecydowała.

- Rozpakuję, owszem, ale nie wrócę na górę. - Ruszył nonszalanckim krokiem do kuchni.

 Poczekała chwilę aż rozpakuje, po czym z korytarza wzięła czarną chustę  - A więc tu zaczekasz. - nagle zawiązała mu chustkę na oczach i usadziła na krześle. - Jeśli rozwiążesz to się obrażę. Widzisz coś?

- Może tak, może nie... - zamruczał cicho, łapiąc jej rękę. Uniósł ją i scałował jej palce.

Zarumieniła się dziś kolejny raz, lecz tym razem chyba tego nie zobaczył. Chyba. - Po prostu zamknij oczy i zaczekaj. - powiedziała po czym wyjęła biały tort ozdobiony czarnymi i bialymi serduszkami. Chciala zanieść go na górę, jednak nie byla pewna czy nie podgląda. W końcu postawiła ciasto na stole tuż przed nim. - Możesz juz zdjąć chustę. - powiedziała i posłała mu uśmiech. - Niespodzianka! Wesołych Walentynek.

Zahaczył palcem o materiał chustki i podciągnął ją do góry. Zaraz na jego wargi wstąpił szeroki uśmiech, widząc słodką niespodziankę. Zerknął na Rimę i wyciągnął rękę, by złapać ją za nadgarstek. Pociągnął dziewczynę nieco w dół, by wylądowała na jego kolanach.
- Hm... Urocza niespodzianka... A teraz to ty zamknij oczy - wymruczał niemalże kocim pomrukiem do jej ucha.

- A co jeśli nie zamknę oczu? - droczyła się z nim, a na jej twarzyczce pojawił się uśmieszek. Patrzyła prosto w jego oczy, w których był tajemniczy błysk.

- Chyba nie odmówisz Władcy Zimy, czyż nie?

- Hmm...No dobrze. Powiedzmy, że ci ufam. - zażartowała. W końcu ufała mu bezgranicznie. Zamknęła oczy.

Przesunął palcem po jej szyi, odgarniając włosy na jej plecy. Opuścił dłoń, by sięgnąć do kieszeni po prezent dla drugiej połówki. Na jego wargi wstąpił lekki uśmiech, kiedy wyciągał ręce przed siebie. Ujął delikatnie jej nadgarstek i położył na jej skórze bransoletkę. Po dwóch nieudanych próbach w końcu ją zapiął.
- Wesołych Walentynek.

Otworzyła oczy. Poczuła coś zimnego na ręce, czym bylo zapięcie od bransoletki. - Wow...Jest cudowna. - dokładnie oglądnęła bransoletkę z wszystkich stron. - Jednak nie potrzebnie wydawałeś pieniądze. - objęła go za szyję. - Byłabym już szczęśliwa, jeśli ci posmakuje tort. - dotknęła swoim nosem koniuszka jego nosa. - Dziękuję za wszystko. A przede wszystkim za to ze jesteś.




Rima & Jack


~♥~

Notka była napisana wcześniej, niestety jestem zawsze dzień do tyłu T^T
W ramach przeprosin, macie jeszcze dodatkowy tydzień na dokończenie notek walentynkowych ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz