- Ej, ej! To czekaj no opowiedz mi coś więcej! - skakałam koło Kasa jakbym wypiła, co najmniej z pięć energetyków i poprawiła jakimś narkotykami sprzedawanymi w ciemnych uliczkach. Nie mogłam nic poradzić na własną, wrodzoną ciekawość jak i sam fakt, że z Naokim nie widziałam się tak strasznie długo. Było, więc wytłumaczalne, dlaczego tak o niego wypytywałam, o ich obu, jak im się żyje, co robili przez ten czas. Nawet powoli zaczynał boleć mnie język od tego ciągłego gadania, co w moim przypadku jest nieczęstym zjawiskiem. Spójrzmy prawdzie w oczy. Gdybym tylko mogła - nie mówiłabym nic, ani nie odzywałabym się do nikogo. Wyjątek stanowią Kas i Naoki.
- A co mogę o nim powiedzieć? Naoki to Naoki. To samo niezmienne ego wielkie jak Elbrus.- wzruszyłem lekko ramionami. Szliśmy przez wydeptaną ścieżkę w lesie, rzecz jasna prowadzącą do naszej rudery, zwanej domem, co by się opieka społeczna nie czepiała. A czemu? Ponieważ mój mózg stwierdził, że najlogiczniejsze będzie pójście tam, gdyż jest tam Nekuś. A Nekuś jest mądry, co cechą jest nieodłącznie potrzebną by odnaleźć zaginionego w akcji. Mnie przeważnie znajduje, to i znajdzie Alexa. I jeszcze ten fakt. Ciekawi mnie jego opinia. Zwłaszcza, że nieboszczka jest aż nadto żywa i gadatliwa.
- Na pewno żadnych prochów nie zażyłeś? - zagadnąłem niepewnie Alex'a, który siedząc na przeciwko mojej postaci siorbał w fotelu malinową herbate, którą cudem udało mi się znaleźć w odmętach szafki.
- Nie widzę - odparł ponuro, a ja nagle poczułem jakby ktoś przywalił mi z całej siły w brzuch. Naoki, jesteś idiotą, naprawdę.
- Powiedzmy, że nieżyjesz... - mruknąłem po chwili chcąc zmienić temat, obracając w palcach kubek z kawą gdy przenosiłem wzrok na chłopaka. - Więc jak mi to udowodnisz?
Alex już miał otwierać usta, aby zapewne uraczyć mnie względnie mam nadzieję rozbudowaną odpowiedzią, gdy nagle drzwi od mieszkania gwałtownie rozwarły się pod wpływem mocnego kopniaka.
- A w sumie, co ci będę o nim opowiadać. Sama będziesz mogła go zobaczyć w full kolorze, pomacać, czy co tam zapragniesz. No dobra, może ogranicz się z macaniem, bo chyba Nekuś nie należą do tych, co lubią być macani gdziekolwiek.- po moim zawiłym monologu nastąpiła prezentacja uzębienia. Stojąc przed drzwiami i mówiąc to wszystko przez chwile poczułem się, jakbym oprowadzał wycieczkę po zoo i tłumaczył motłochowi, że rzucanie orzeszkami w tygrysa to zły pomysł. Chwilowe uczucie, bo już za chwile z pełną gracją i siłą moich traperów wpadłem do mieszkania.
- Nekuś! Nie zgadniesz co znalazłem, a co zgubiłem!- wydarłem się radośnie w nosie mając wycieranie butków o wycieraczkę, czy ich zdjęcie tylko z chama wpadłem do salonu. W którym siedział już Naoki z miną, że się z mojego przybycia zbytnio nie cieszy, a koło niego gość sączący popołudniową herbatkę.
- O! Alex! Alex się znalazł!- obwieściłem wszech i obec, jakby to dziewczyna była ślepa, a na dodatek głucha.
- A drzwi to myślisz, że cholera, od czego są? - warknął złowrogo w stronę swojej bliźniaczej połówki, a mi z wrażenia włosy zjeżyły się na głowie. - Puka się... - naburknął jeszcze, po czym wziął solidny łyk kawy i przeniósł na mnie płonący, niebieski wzrok.
- O matko, to gryzie! - wrzasnęłam, chowając się za Alex'em. Co jak co, jednak jakoś inaczej wyobrażałam sobie Naokiego. Gdzie jest tamten Nekuś z wesołym wyszczerzem na paszczy, który nigdy nie dał się uspokoić i biegał jakby dostał ADHD?
- Ekhem... - odchrząknęłam znacząco, siadając obok brata, gdy dotarło do mnie, że zachowuje się idiotycznie i zamilkłam, skacząc wzrokiem to na Alexa, to na Kasa, to na Naokiego.
Przewróciłem oczami, mając te nauki od siedmiu boleści głęboko gdzieś. Skoczyłem na siedzenie nie przejmując, że Naoki ma mnie ochotę udusić nawet paskiem od spodni i to nawet teraz, przy widowni za to, że ładuje się z butami na kanapę, tuż obok niego. Usiadłem po turecku i gdy tylko przestałem wiercić dupą w miejscu, zapanowała cisza. Wszyscy gapili się po sobie, jakby samych wzrokiem starali się wyciągnąć informacje, kto wsadził zwłoki do szafy.
W takich chwilach staram się zmącić taką cisze, chamskim siorbaniem herbatki. Jednakże takowej nie posiadałem, postanowiłem otworzyć paszcze.- Zapanowała, jakaś sztywna atmosfera.- zaobserwowałem inteligentnie, chichrając się pod nosem. W sumie tylko ja.- No właśnie. Sztywno. Wy tak na serio, no wiecie…? Ale jakim cudem, czy grzechem?
Słuchałem uważnie ich rozmów, wyraźnych szmerów, ciężkich, życiowych westchnień by w końcu móc stwierdzić, że w ciszy jaka nastała dało się wyczuć namacalne napięcie przeskakujące kolejno z każdego z nas. Nikt nie miał zamiaru otworzyć paszczy, a przynajmniej może chęci. Z jednej strony nie dziwiłem się temu wszystkiemu, sytuacja nie była dla nich codzienna, na pewno nam nie wierzyli i w spokoju musieli to wszystko przemyśleć. Jednak gdy do moich uszu dotarł suchy żart Kasa moja dłoń samoistnie spotkała się z czołem, co słysząc to samo uczyniła Alex.
- Mamy ci to udowodnić, cholera? - warknęła nieźle wkurzona siostra, wiercąc się niespokojnie na kanapie.
Wyprostowałem się gwałtownie, nagle nie wiedząc gdzie popatrzeć, co zrobić, czy powiedzieć. Złączyłem opuszki palców, chrząkając, stękając i wydając pełne boleści dźwięki. Co ona sobie myśli? Jestem w pełni świadomy, że czasem źle coś rozumuje, nie pojmuje niektórych rzeczy, ale do jasnej nieprzymuszonej cholery nie pije herbatki w czwartki z strzygami, nie urządzam nocnych pogadanek ze zmorami, nie rzucam gnomom okruszków na próg! Bo jakby to ująć, według ogólnego poglądu coś takiego nie istnieje. Po śmierci to się wpada na herbatkę do Piotrka, albo Lucka, ewentualnie grzecznie robi się za pasze dla robaków. Nie spotkałem się jeszcze w życiu z żadnym upiorem, który nie zaliczałby się pod moje zaburzenia psychiki, więc jakoś trudno zrozumieć mi ich problem.
- Tak.- odparłem w końcu.- Udowodnij. Jeśli tylko potrafisz.
- Ależ proszę bardzo - uśmiechnęłam się słodko i jedynie z obaw odebrałam Naokiemu kubek z kawą, stawiając go na stoliku. Chlopak marszcząc czoło przeniósł na mnie pełne zdziwienia spojrzenie, lecz poprawnie zmilkł widząc moją minę. Ja w tym czasie złapałam Kasene za fraki i postawiłam w pionie, by po chwili móc na legalu przejść przez jego ciało i stanąć za plecami, a następnie powtórzyć manewr i stanąć przodem do niego.
- Czy będąc żywą mogłabym zrobić coś takiego? Czy będąc żywymi potrzebujemy snu, jedzenia, picia? Nie! Mamy te pożyczone ciała, ale one się kończą. Umierają. Znikają. A gdy znikną one, znikniemy my. A my nie chcemy znikać! - W tym momencie w moich oczach ewidentnie widać było już strach.
Myślałem, że mi przywali. A gdy postawiła mnie w pion, byłem tego wręcz pewien. Jednak nastąpiło coś o wiele gorszego. Gorszego, bo bym się tego nigdy nie spodziewał. Po prostu przeszła przeze mnie. Przelazła buciorami przez moje wnętrzności, jak tu stoję! I żyje. Chyba. Bo gdy tak zwiedzała mnie od środka, miałem wrażenie, że wszystko postanowiło zaprzestać nagle roboty. I to dwukrotnie!
Oczy zapewnię miałem wielkości winkli, a z nich strach to chyba do niej machał. Zrobiło mi się głupio. Nie, dlatego, ze omal tam nie padłem, ale przez to moje niedowierzanie.
- P- przepraszam.- wybełkotałem, drżąc. Kto mi tu do cholery ogrzewanie wyłączył?!
Alex burknęła coś niezrozumiałego pod nosem, czego nawet ja sam nie mogłem zrozumieć, po czym usiadła jak zbity pies obok swojego brata.
- Powiedzmy, że wam wierzymy - zacząłem - i chcemy oferować naszą pomoc. Skoro tak, ciała zapewne... A raczej ich szczątki są nadal w domu, w piwnicach. Teraz trzeba je tylko znaleźć, wykopać i... Co dalej? Jakieś zaklęcie? - wzruszyłem ramionami, w zamyśleniu mrużąc oczy. Dla mnie było to zbyt dziwne, by mogło być normalne.
- Zamieńmy się w wagon pełen tybetańskich mnichów... - urwałem na chwilę, szybko dodając: - A przynajmniej wy się w taki zamieńcie i posłuchajcie. Ciała... Kości nadal są w domu, w piwnicy. Wystarczy je znaleźć, poskładać, walnąć zaklęcie i powinno zadziałać. Sęk w tym, że my słabniemy z dnia na dzień. Zanim tam dotrzemy nie będziemy mieć już nawet siły na wypowiedzenie krótkiej formułki. Ale może to zrobić któryś z was... - wyjaśniłem, składając ręce jak do modlitwy i przystawiając je sobie do czoła. Gdybym mógł, posłałbym błagalne spojrzenie w stronę braci, ale życie mnie nie kocha.
Dom. Piwnica. Ciała poskładać, niczym puzzelki. Szybko. A monosylabami, bo mi będzie łatwiej zapamiętać. Gdybym siedział, a nie siedziałem to poderwałbym się z miejsca z okrzykiem „acha!” który teoretycznie miał zmniejszyć ból związany z ponownym tłumaczeniem o co chodzi, bo uwaga! Chyba zrozumiałem.- To im szybciej wyjdziemy, tym szybciej odzyskacie ciała.- klasnąłem odkrywczo w ręce.- Zwłoki wasze się odnajdzie, poskłada, wyklepie regułkę. Egzorcyzmy już kiedyś przeprowadzałem, więc problemu nie powinno być. Nekuś potwierdzi.- jednak cały entuzjazm padł, gdy okazało się, że tylko myślałem, że rozumiem.- Jaki dom? Jakie zaklęcie? Jak? Gdzie? Co?
Alex wydawszy z siebie jęk osoby skrajnie cierpiącej życiem odchyliła się gwałtownie do tyłu upadając za kanapę, natomiast Alex zaliczył ponowne spotkanie dłoni z czołem, co zechciałem w pewnym momencie zrobić również ja.
- Ich dom, Kas - przeniosłem powoli wzrok na brata, lecz w pewnym momencie coś nagle mnie olśniło. Zatrzymałem się w pół zdania i zastygłem w bezruchu, możliwe, że wstrzymując równeż oddech.
- Co ci? - mruknęła zaalarmowana Alex.
- Ten dom. Ktoś go kupił.
- Co!? - wrzasnęli oboje Alexowie, podrywając się z miejsc.
*czterej pancerni, ale bez psa, czyli...*
Alexandra, Alexander, Naoki i Kasene
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz