Pogadaj z nami :D

poniedziałek, 11 listopada 2013

Ważne jest pierwsze wrażenie

Z tak cennego i głębokiego snu wyrwał mnie przeraźliwy jazgot budzika, który nawet umarłego by przewrócił do góry nogami w grobie. Po omacku ręką wyszukałam metalowego potwora, po czym nacisnęłam mały, magiczny guziczek "wyłącz". Ciotka po moim ostatnim nocnym wypadzie uparła się, abym zainwestowała w lepszy budzik, bo zaczęłam zasypiać do szkoły.
- Oj, ciociu... To nie moja wina, że się świat ratuje. - Jęknęłam, wygrzebując się z łóżka. Kątem oka spojrzałam na kalendarz, gdzie była zaznaczona "sobota".
- Dzięki Bogu już weekend. - Uśmiechnęłam się od ucha do ucha i w radosnych podskokach znalazłam się przy oknie. Odsunęłam ciemne rolety, pozwalając aby słoneczko nieco oświetliło tą jamę. Otworzyłam okno na oścież, wdychając świeże powietrze do płuc. Nagle coś zaświergoliło mi koło ucha i usiadło na ramieniu. Od razu rozpoznałam w tym przybyszu niebieskiego przyjaciela.
- Daisy? A ty gdzie na całą noc znikasz? Jakieś miłosne podboje? - Zaśmiałam się pod nosem, usadzając ptaszka na biurku. W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi:
- Proszę! - Wydawał krótką komendę. Do pokoju zajrzała ruda głowa (w sensie, że włosy rude) mojej ciotki.
- O! Widzę, że już wstałaś, Keys. To świetnie, mam dzisiaj dla ciebie specjalnie zadanie. - Klasnęła rozentuzjazmowana w dłonie.
- Szpeszial zadanie? - Uniosłam lekko jedną brew nieco zdziwiona. Rudowłosa kobieta podeszła do mnie żwawym krokiem i położyła mi ręce na ramionach.
- Posłuchaj, Keyli. Jak wiesz, pani Spetto jest teraz na zwolnieniu tymczasowym, więc nie jest tu obecna. Ja muszę wyjść dzisiaj w bardzo ważnej sprawie, a jak wiesz gości nie można zostawić samych.
- Gości? - Przerwałam jej szybko, robiąc wielkie oczy.
- Cóż, nie było okazji, aby ci o tym powiedzieć, ale dzisiaj odwiedzą nas moi siostrzeńcy.
- Siostrzeńcy? - Znów jej przerwałam. Tym razem serio zaczynałam obawiać się pomysłu ciotki.
- Arghh! Dajże mi skończyć. Po prostu chciałam cię prosić, abyś zajęła się nimi dzisiaj.
-....
- Keyli? Halo, tu ziemia? - Ciocia pomachała mi ręką przed twarzą, chcąc upewnić się czy na pewno żyję czy może nie zastygłam jak kamień. Po chwili jednak ku jej zaskoczeniu wybuchłam gromkim śmiechem.
- Ja? Niańka?! Śmiechu warte! Dzieci mnie nawet nie lubią!
- Nonsens! Zobaczysz, na pewno nie będzie tak źle. Poza tym. - Uniosła palec wskazujący ku górze, nie pozwalając mi odezwać się w tej chwili słowem. - Potraktuj to jako karę za twoją ostatnią nocną ucieczkę. - Spiorunowała mnie wzrokiem. Westchnęłam zrezygnowana, spuszczając głowę.
- Taa.. Niech będzie. - Mruknęłam niezadowolona pod nosem. Wiedziałam już, że jeśli nawet udałoby mi się przekonać ciotkę, abym nie musiała zostawać w domu z chałastrą, to nie zniosłabym potem jej spojrzenia pełnego zawodu.
       Kobieta pokręciła głową z politowaniem, czochrając mnie po włosach. Uniosłam lekko wzrok, spoglądając na jej uśmiechniętą twarz. Odwzajemniłam gest po chwili, nie umiejąc się już dalej dąsać.
- Okej, okej. To kiedy przyjeżdżają ci...em... siostrzeńcy?
- Cóż... - Spojrzała się na zegarek. - Za około dwie godziny. Masz więc jeszcze trochę czasu dla siebie. Ja jednak już nie. Muszę znikać. Mam nadzieję, że sobie poradzisz.
- Pewnie. - Uśmiechnęłam się już wesoło. Ciocia ucałowała mnie w czoło, po czym szybkim krokiem opuściła pokój. Przez chwilę stałam jeszcze w miejscu, spoglądając się na drzwi, gdzie przed chwilą znikła moja opiekunka.
- To co, Daisy? Może jakieś śniadanko? - Zwróciłam się do niebieskiego towarzysza. Ptaszek zaświergotał wesoło i usiadł na mojej głowie. Zaśmiałam się cicho i podeszłam do szafy. Dzisiaj założyłam na siebie jasne jeansy, czarną bokserkę i czerwoną koszulę w kratkę. Niestety nic innego nie udało mi się znaleźć. Reszta moich rzeczy jest w praniu. Ehh.. Co ja mam na to poradzić, że przez to łażenie po lesie wszystko się tak szybko brudzi?
        Po wykonaniu porannych czynności, spięłam długie włosy w wysokiego kucyka. Wyszłam z pokoju, zbiegając po schodach do kuchni. Włączyłam sobie jakąś stację muzyczną i w rytm muzyki zaczęłam przygotowywać śniadanie.
- Może by tak jajecznica? - Podrapałam się po głowie, wyjmując jajka z lodówki.
- Oh, co to się stało, że Keyli gotuje? - Nagle usłyszałam czyjś chichot. Zaskoczona obróciłam się w stronę okna, aby móc ujrzeć postać która tam się znajduje.
- Rima? Co tu robisz? - Uśmiechnęłam się na widok przyjaciółki. - Chcesz wpaść na zatrute śniadanko? - Zachichotałam pod nosem.
- Wiesz, teraz nie mogę. Może potem.
- Jasne. A co, śpieszysz się gdzieś? Albo gorzej, może cię ktoś goni? - Zasłoniłam dłonią usta, udając przestraszoną.
- Ehh... Ty jak coś powiesz, to lepiej nie słuchać. - Pokręciła głową. - Hm... Potem ci powiem. Muszę już iść.
- Okej, to na razie. - Pomachałam jej z uśmiechem i wróciłam do śniadania.
        Nie minął kwadrans, a w pełni sił i najedzona już nie miałam już co zrobić ze swoim życiem. Westchnęłam ciężko, rzucając się całym swoim ciężarem na kanapę przed telewizor. Tak, wiem, jestem leniem. No ale cóż poradzić? Nagle do głowy wpadł  mi pewien pomysł. Przypomniałam sobie o pewnej starszej pani, mieszkającej samotnie w środku lasu. A może by ją tak odwiedzić? Zawsze robiłam to pod postacią wilka, więc staruszka przyzwyczaiła się do mojej obecności. Ostatnio jednak jakoś nie miałam czasu na odwiedziny. Kompletnie mi wypadło z głowy.
        Szybko wstałam z kanapy i wzrokiem odszukałam Daisy'ego. Zagwizdałam cichutko, a ptaszek usiadł na moim palcu.
- Ok, Daisy ty tu zostań. Na wszelki wypadek, gdyby przyszli powiadom mnie o tym.
- Jasne! - Nagle przemówił ludzkim głosem. Wywaliłam wielkie oczy, a szczena przeturlała się dwa razy po podłodze, zanim wróciła na miejsce.
- Ty..Ty... mówisz?!
- Co w tym dziwnego? - Przekręcił śmiesznie łebek.
- No bo... znaczy... aaa! Mózg mnie już boli! - Pacnęłam się ręką w czoło.
- Potem ci wszystko wytłumaczę, a teraz idź. Zostanę tu. - Powiedział po chwili.
- Okej, dzięki. - Uśmiechnęłam się wesoło i usadowiłam Daisy'ego na stoliku. Sama szybko wybiegłam z domu i pokierowałam swoje kroki w stronę najbliższych zarośli. Gdy tylko przez nie przeskoczyłam, przemieniłam się w białą wilczycę i pognałam przed siebie. Dobrze znałam drogę, która prowadziła do domku staruszki. Bez problemu mogłam tam trafić.
        Po jakimś czasie udało mi się dotrzeć na miejsce. Domek był malutki i wykonany z drewna. Jego ściany oplatał bluszcz, a z komina buchał dym. Przed chatką na ławeczce siedziała starowinka, wyszywająca coś na skrawku materiału. Wyłoniłam się z krzaków, podchodząc bliżej. Staruszka podniosła wzrok, spoglądając się na mnie. Po chwili uśmiechnęła się poczciwie i gestem ręki nakazała mi się zbliżyć. Podeszłam do niej, a ona przejechała dłonią po miękkim futrze
- Wróciłaś. - Powiedziała, nadal się uśmiechając. - Myślałam, że już tutaj nie przyjdziesz. - W odpowiedzi zmrużyłam lekko ślepia, wydając cichy pomruk. Usiadłam na przeciwko starowinki, przyglądając się jej pracy. Ciekawe, czy ma dzisiaj jakąś opowieść.
- Przykro mi, dzisiaj niestety nic ci nie opowiem. - Jakby odgadując moje myśli, uśmiechnęła się przepraszająco. - Ale możesz popatrzeć, co dzisiaj robię. - Wzięła dwie igły, wracając do swojej pracy. Z tego co zdążyłam zauważyć, wyszywała jakieś imię z kolorowych liter na materiale.
Hun.. Jaki Hun? To jakieś zdrobnienie od imienia, czy jak? - Gdy skończę, opowiem ci o nim. - Rzekła po chwili. Kiwnęłam lekko łbem. Nagle w mojej głowie rozległ się piskliwy głosik.
"Keyli! Wracaj szybko! Dzieciarnia atakuje!" Szybko zerwałam się z miejsca, prawie przewracając wszystko ze stolika. Starowinka spojrzała się na mnie zdziwiona, jednak nadal uśmiechała się.
- Idź. Mam nadzieję, że jeszcze tu zajrzysz. - Ostatni raz przejechała dłonią po białym futrze. Uśmiechnęłam się w duchu, znikając za krzakami. Biegłam ile sił w łapach nie oglądając się za siebie. Modliłam się tylko o to, aby nie było za późno.
        Wbiegłam na podwórko niczym burza. Szybko weszłam do domu wskakując przez okno na tyle domu. W między czasie zdążyłam potknąć się o dywan i zrzucić na siebie jakiś czarny płaszcz. Pomijaj już sam fakt, że byłam cała w błocie, gałęziach i liściach. Migiem dopadłam klamki do drzwi i otworzyłam je z psychiczną miną.
- Cześć dzieci! - Zawołałam. Oboje wpatrywało się we mnie przez krótką chwilę, a następnie z krzykiem uciekli. Stałam otępiała i nie zdolna nic wypowiedzieć. Ciotka mnie chyba zabiję, jeśli ich nie znajdę... A morał z tego taki: Ważne jest pierwsze wrażenie.

~Keyli~

2 komentarze:

  1. Świetna notka! Ta pierwsze wrażenie xD Brakuje tylko piły motorowej w rękach. Będzie ciąg dalszy?

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsze wrażenie to chyba wielkie wejście ;D Gadający ptak! Nie no ludzie: mordercy, gadające ptaki...co w Nevermind sie jeszcze stanie? ;D
    Alisa...piła motorowa hę? Coś za dużo grasz ...xD

    OdpowiedzUsuń