Pogadaj z nami :D

czwartek, 27 lutego 2014

Czas, aby wcielić plan w życie...

Doczepiłam ostatnią ozdobę na lampie, po czym stanęłam w drzwiach, oglądając dzieło przy którym pomogła mi Amika. Uśmiechnęłam się wesoło, stając za brunetką i kładąc ręce na jej ramionach.
- Wielkie dzięki, że pomogłaś - powiedziałam, rozglądając się po udekorowanym pokoju. Pełno kolorowych balonów, oraz mnóstwo tęczowych serpentyn porozrzucanych po całym pomieszczeniu, ścianach, suficie, oraz lampie. Nieco trudu zajęło mi zmienienie żarówek w lampie na kolorowe, aby efekt był jeszcze lepszy jeśli chodzi o wieczór. Jednak żeby nie zmylić nikogo, nie tylko pokój był udekorowany... Wspominałam, że w tę imprezkę zamieszany był cały dom? Wyglądał bardziej kolorowo, niż kucyki w krainie słodkości. Może to i jednak lepiej. W końcu te szarości zastąpione zostały jakimiś żywszymi, ciepłymi kolorami. A! Zapomniałabym. Tuż przy drzwiach wejściowych zawiesiłam napis "Wszystkiego Najlepszego Rimie!". Mam nadzieję, że wszyscy tego wieczoru będą się dobrze bawić. Najbardziej chyba  na tym mi zależy, oraz aby urodziny były udane. To pierwszy raz, kiedy komuś urządzam przyjęcie. We wcześniejszej szkole, zanim się tu przeprowadziłam nie miałam takiego zwyczaju, aby zaskakiwać kogoś przyjęciem niespodziankom. Wszyscy bardziej zwracaliśmy się do siebie bardziej gdy czegoś potrzebowaliśmy, a bliższe relacje nie były nikomu potrzebne. Tutaj wszystko się zmieniło i sama nawet nie przypuszczałam, że będę mieć tak wspaniałych przyjaciół.
- A tort? - odezwała się po dłuższej chwili zamyśleń Amika, wyrwana z drugiego świata.
- Stoi w lodówce.
- A dzwoniłaś do Jacka?
Kiwnęłam tylko głową, a na moje usta wpłynął szatański uśmieszek.
- No pewnie. Wszystko już gotowe, do dziewczyn też dzwoniłam.
- Okej, okej. Jeju, nie mogę się już doczekać! - pisnęła radośnie, a mi również udzielił się ten wesoły nastrój, gdyż obie złapałyśmy się za ręce i zaczęły skakać w kółko. Nie powiem, że komicznie musiało to wyglądać z czyjejś perspektywy, jednak w tym momencie nas to nie obchodziło. Pewnie skakałybyśmy tak dopóki nasze nogi nie zaczęłyby odmawiać posłuszeństwa, a gardła zdarły się od pisku, jednak to nie był jeszcze na to czas. Jak na zawołanie w mojej kieszeni rozbrzmiał dzwonek telefonu. Wyciągnęłam pośpiesznie komórkę i nacisnęłam zielony przycisk łączenia:
- Halo? Jack? No, wreszcie! I jak tam?... Mhm... Wiesz co robić? Okej... Musi być naturalnie... Rima o niczym nie może się dowiedzieć... No wiem, wiem... Wiem, że jesteś mistrzem w swoim fachu! No okej! Więc do zobaczenia! - powiedziałam i rozłączyłam się szybko
- I jak? - spytała zaciekawiona Amika, ciskając z oczu gwiazdki.
- Idzie po Rime. Wiesz, taki niegroźny spacerek... Okej, ja się muszę słodki Jezu przebrać, bo wyglądam jak ostatnie nieszczęście! - złapałam się za głowę, parskając pod nosem ze złości.
- Mam ci jeszcze w czymś pomóc?
- Nie, nie. Na razie wystarczy. Leć do domu się przygotować i widzimy się dokładnie za godzinę.
- Ajaj kapitanie! - zasalutowała śmiejąc się wesoło. Odwzajemniłam gest, po czym odprowadziłam ją do drzwi zamykając je na klucz. Tak na wszelki wypadek. Nie chciałam, aby ktoś mnie porwał, czy okradł, albo coś gorszego. Z drugiej strony byłam wdzięczna cioci i pani Spetto, że zostawiły mi wolny dom na cały wieczór i całą noc. Czułam, że szykowała się niezła impreza...
        Migiem wdrapałam się po schodach i rzuciłam na szafę niczym drapieżnik na swą ofiarę. Nerwowo zaczęłam wygrzebywać z niej ubrania spoglądając kątem oka na zegarek. Wiedziałam, że mam jeszcze wystarczająco dużo czasu, jednak wolałam być tego stu procentowo pewna.
        Po dłuższej chwili wyciągnęłam z odmętów morza ciuchów ciemno fioletową sukienkę do kolan z falbanami. Wzdłuż talii opasana była cieniutkim paskiem z czarnych diamencików, tak samo jak i końce krótkich rękawów.
- W sumie dawno w niej nie chodziłam - stwierdziłam bez sprzecznie, kładąc sukienkę na łóżku. Sama podreptałam do łazienki, aby wziąć krótki, szybki prysznic. W końcu musiałam zmyć z siebie resztki kleju, taśmy i waniliowego kremu do ciasta, którym ubrudzone były moje włosy.
        Gdy byłam już czysta stwierdziłam, że nie będę się obijać wydzierając się pod prysznicem i w końcu wyjdę. Miałam jeszcze trochę pracy, a coraz mniej czasu.
- Keys nie rób znowu striptizu...
W ten tuż obok mojego ucha usłyszałam zażenowany głos pewnego niebieskiego upierzeńca, który teraz perfidnie mnie podglądał w łazience.
- Nie będzie striptizu. Ręcznik mnie chroni przed zboczonym tobą, więc przykro mi Daisy - wzruszyłam bezinteresownie ramionami, przemieszczając się na palcach z powrotem do pokoju.
- Kiedy ta kucykowa hałastra ma tu zawitać?
- To nie żadna "kucykowa hałastra" panie niebieski, tylko moje przyjaciółki! Mam więc do ciebie prośbę, abyś uciszył na dziś swój dziób, okej? - zlustrowałam uważnie jego profil, unosząc lekko jedną brew.
-...No niech ci będzie... - odparł po chwili, siadając mi na ramieniu. Uśmiechnęłam się wdzięczna i posmyrałam Daisy'ego po piórkach, na co wydał z siebie cichy, wesoły świergot.
- Okej, a teraz wyłaź, bo muszę się przebrać.
Daisy kiwnął łebkiem, wylatując przez uchylone okno. Westchnęłam głęboko, siadając na łóżku i susząc włosy. Postanowiłam trochę zaszaleć i zrobić sobie delikatne fale. W końcu "yolo".
        Gdy skończyłam z włosami, włożyłam sukienkę i sprawdziłam, czy wszystko jest dopięte na ostatni guzik i czy aby o niczym nie zapomniałam. Tego bym nie chciała... Chodząc po domu z długą listą wykreślałam rzeczy, które udało mi się zrobić. Na szczęście nie ominęłam niczego i mogłam z radością stwierdzić,że imprezę czas zacząć! Tylko gdzie goście...
- Keyli?
Nagle jak na zawołanie rozległo się pukanie do drzwi. Niczym błyskawica znalazłam się przy nich i otworzyłam gwałtownie. Moim oczom ukazały się trzy dziewczęce postacie: Amika, Alisa i Reb. Wszystkie wyglądały równie super i ślicznie. Uśmiechnęłam się do niech wesoło, zapraszając do środka.
- Wow, czuję się jakbym była w innym świecie - powiedziała cicho Reb, rozglądając się po dekoracjach.
- Oj tam, takie tam. Amika mi pomagała. Super wyglądacie! I dzięki, że poszłyście po Reb. Trochę się martwiłam, że nie przyjdzie, a ja sama miałam urwanie głowy i same wiecie... - podrapałam się nerwowo po głowie.
- Spoko, nie ma sprawy - odparła Alisa i machnęła ręką, lekko uśmiechając się. - My z Reb zdążyłyśmy się już wszystkie poznać.
Kiwnęłam głową, sięgając po komórkę. Na ekraniku widniała informacja o nowej wiadomości. Szybko otworzyłam ją i przeczytałam na głos. Była ona od Jacka, więc dotyczyła na pewno tajnej operacji "porwać i nie zabijać"
- Idziemy do was... - odczytałam. Spojrzałyśmy się po sobie, a na naszych twarzach zawitały szatańskie uśmieszki. Zgasiłam światło i wszystkie cztery schowałyśmy się w cieniu. Po chwili usłyszałyśmy dźwięk otwieranych drzwi i głośną rozmowę...albo krzyki...
- Jack?! Wytłumacz mi to! Czemu jestem związana, przed chwilą niosłeś mnie przez zapewne pół miasta, teraz nie wiem, gdzie jestem i co się dzieje! Mam związane oczy i ręce i czuję się jak w jakimś kiepskim filmie dramatycznym!
- Rima, spokojnie... - rzekł wyraźnie rozbawiony, dając nam znak. - Możesz już zdjąć opaskę.
W chwili, gdy brunetka odwiązywała czarny materiał, zaświeciłam światło, a wszystkie wyskoczyłyśmy z głośnym okrzykiem "NIESPODZIANKA!". Rima pisnęła przestraszona, przytulając się do ramienia Jacka. Po chwili jednak spojrzała się na nas niepewnie i zlustrowała wzrokiem cały dom.
- Co się... dzieje?
- TO JEST SUPER-HIPER-UBER NIESPODZIANKA NA TWOJE URODZINY! CIESZYSZ SIĘ, WIEM, ŻE SIĘ CIESZYSZ! - doskoczyłam do niej i wypowiadając szybko zdania niczym karabin maszynowy co chwilę wyskakiwałam w górę i wybuchałam śmiechem.
- Czekaj, czekaj... - brunetka uspokoiła mnie, mrużąc czoło w zamyśleniu. - To przyjęcie jest dla mnie? - spytała, niedowierzając. Kiwnęłyśmy wszystkie głowami, a na nasze twarze wstąpił wesoły uśmiech. Rima jeszcze przez chwilę stała w miejscu wpatrując się w nas tempo, a następnie rzuciła się i zaczęła przytulać każdą z osobna.
- Dziękuje! Nigdy nie spodziewałam się czegoś takiego i... takiej niespodzianki.
- Od czego ma się przyjaciół, prawda?
- Hm... Dobrze, że jeszcze nie wymyśliłyście porwania mnie w worku! - zaśmiała się. Wszystkie cztery popatrzyłyśmy się po sobie porozumiewawczo i uśmiechnęłyśmy krzywo. Rima przyjrzała nam się zdziwiona, unosząc lekko jedną brew.
- Hm? Coś nie tak?
- N-nie! Wszystko okej! - zaprotestowałam szybko. - Może zacznijmy przyjęcie! Jack, zostaniesz? W końcu też nam pomogłeś.
- Racja, gdyby nie ty, nasz akt porwania nie wyszedł by tak naturalnie - dodała Amika, na co wszyscy parsknęliśmy śmiechem. Teraz tylko mogło stać się jedno... Zaczynamy imprezę!


~Keyli~

Hah, jak obiecałam, tak o urodzinach napisałam :D Wybaczcie, że tak krótko i z możliwymi błędami. Chciałam notkę napisać dłuższą, jednak przez jakiś czas ze względu na szkołę nie będę mogła długo przesiadywać, a limit weny się czerpie powoli. Może ktoś chciałby napisać swoją relację z imprezy? :)

2 komentarze:

  1. Cuuuudooooo*.* ...
    -Czyżbyście jednak rozpatrywały opcję "wepchnięta w worek" ? xD
    Dziękuję Wam bardzo :* Spróbuję się jakoś odwdzięczyć :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie no genialnie to wyszło :D a zwłaszcza sprawa porwania xDD no mogłyśmy dodać jeszcze worek! Byłoby fajniej :D Ja ci pomagałam! No i genialna impreza będzie :D!!
    Niestety zgłaszam urlop do 11 marca, bo mi limit internetu padł ( tak.. Dziad jest limitowany) i nie będę miała jak wejść ;(

    OdpowiedzUsuń