Pogadaj z nami :D

niedziela, 23 lutego 2014

Wyzwanie

Wyszlam ze szkoly tym razem sama. Jack oczywiscie gdzies sie zapodzial i w tlumie w szatni nijak bylo go znalezc. Trudno, spotkamy sie pozniej. -pomyslalam. Tak naprawde to w sumie bylam teraz bardzo szczesliwa. Dlaczego? To proste! Kluczem do odpowiedzi jest: snieg! Drogi obsypane byly gruba warstwa puchu i do tego caly czas padal pieknymi sniezynkami. Miliony rozniacych sie od siebie cudownych sniezynek, ktore w wielkich zaspach lsnia drobniutkimi krzysztalkami. Tak, moje wlosy byly juz cale w tych pieknych drobiazgach. Tym razem poszlam dluzsza droga przez park. Teraz zciemnialo sie o wiele szybciej wiec lampy w parku jasno oswietlaly droge przechodniom. Spojrzalam na zaspe...i chcac nie chcac nie moglam sie powstrzymac o polozeniu sie na tej grubej, miekiej, zimnej warstwie puchu. Wpatrywalam sie teraz w tysiace sniezynek ktore obsypywaly mnie coraz to mocniej. Nie czulam zimna. Bylo mi...przyjemnie. Do czasu gdy ktos nie uderzyl mnie sniezka centralnie w twarz. Szybko otrzepalam jednym ruchem reki ze sniegu i spojrzalam w gore. Nade mna oczywiscie krolowal Jack z wymierzona we mnie rozga. Zmruzylam oczy. 
-Gdzie byles?
-Sledzilem Ciebie.- odparl z lobuzerskim usmieszkiem
-Sledziles mnie przez caly czas aby walnac we mnie sniezka?
-Dokladnie.-odpowiedzial nie przestajac sie usmiechac, a ja jeszcze bardziej zmruzylam oczy.
-Wiesz, nieladnie jest rzucac w kogos sniezka, kto nie jest uzbrojony...-napomknelam mu
-Ale ty wiesz, ze Ciebie ta zasada nie dotyczy.
-Doigrales sie Jacku Froscie!-Wstalam z trudem z zaspy i oczywiscie ponownie w nia runelam
-Czy to ma byc wyzwanie na pojedynek?
-Tak...Tylko najpierw pomoz mi wstac.- powiedzialam i oboje zaczelismy sie smiac. Uklonil sie i podal mi swoja dlon. W koncu gdy juz stanelam, a moja rownowaga nie podlegala watpliwosci ulepilam sniezke, jednak nie rzucilam jej w niego. 
-Planowany zamach?- zakpil z malej kulki w moich dloniach
-Raczej obrona "na wszelki wypadek".- wytluamczylam.
-To nie wiem czy Ci wystarczy.
-Nie martw sie w okol jest tyle sniegu ze jakos sobie poradze...-powiedzialam i potarmosilam mu nagle wlosy razem ze sniezka, co wygladalo-moim zdaniem- uroczo.
-Osz ty!
-Osz ja!- odkrzyknelam i mialam juz uciekac, lecz nie chcial mi pozostac dluzny wiec zamiast odwdzieczyc sie sniezka, chwycil mnie kijem i po chwili lezalam w sniegu.
-To nie fair...-mruknelam. Pewnie wygladalam jak balwan.
-Owszem to jest bardzo fair.- zrobil ten szatanski usmieszek i podal mi reke. Oczywiste bylo, ze zamiast skorzystac z jego pomocy, pociagne go w zaspe.
-Ej! A pozniej narzekaja ze nie ma w tym swiecie gentelmenow. -mruknal
-Wielki mi gentelmen!- zasmialam sie, ale zrobil skruszona mine wiec pocalowalam go w nos. -Chodz juz bo inaczej przez ciebie sie przeziebie. Tak w ogole to po co mnie sledziles?- zapytalam
-Jak to po co? Dla frajdy, juz mowilem.- odpowiedzial, a ja pokrecilam tylko glowa. Wstalam, otrzepalam sie ze sniegu (po raz kolejny zreszta) i szlam juz chodnikiem w drodze do domu. Jack oczywiscie szybko mnie dogonil. 
-Wiesz mam pewien pomysl...-zaczelam
-Jaki? 
-Troche...szalony?- usmiechnelam sie kacikiem ust. - Mysle ze skoro jest tyle siegu, a raczej sie nie roztopi, a nawet jesli to troszke dorobimy- mrugnelam do niego porozumiewawczo- Moznaby zrobic klasowa bitwe po szkole, tutaj. Zebralibysmy grupke osob. Moja druzyna kontra Twoja. -dodalam po chwili
-Na pewno tego chcesz? A co dostane jesli wygram?
-Zapytaj co bedziesz musial jesli przegrasz.- zasmialam sie.- Tak serio to nie wiem, ale to bedzie mozna wymyslec pozniej...
-Wole wiedziec o co sie zakladam.
-Od kiedy?- zakpilam
-Od wtedy gdy Ciebie poznalem. Jestes niebezpieczna!- zasmial sie
-To ty masz na mnie zly wplyw.- odpowiedzialam pieknym za nadobne. -Aaaapsik!- kichnelam. 
-Ojojoj ktos mi tu sie przeziebil.
-Wcale nie.
-Masz mi nie chorowac, juz ja sie Toba zajme.- objal mnie ramieniem
-Szybciej sam sie zarazisz.
-A kto mowil przed chwila ze nie jest chory?
-...To tylko jedno kichniecie...
-Ktore nie wrozy nic dobrego.
-Jutro po szkole i tak moja druzyna Ciebie pokona.- powiedzialam
-Heh jeszcze zobaczymy. Dziewczyny na chlopakow?
-Mnie to bez roznicy.
-...Wiesz, wole by niewspierali was inni chlopacy...
-No nie mow mi ze jestes zazdrosny!
-O Ciebie? Zawsze i o wszystkich. Niech tylko ktos Cie dotknie. 
-Chyba przesadzasz...-zaczelam jednak gdy spojrzalam mu w oczy widac bylo ze mowil calkiem powaznie. 
-Nie zartuje...
-Zamknij mnie jeszcze w wiezy na klodke...
-Uwierz z checia bym tak zrobil, ale raczej nie dasz sie w niej zamknac.- na szczescie tym razem sie zasmial
-Nie bylo by latwo.- ostrzeglam i rowniez sie zasmialam.
-A moze jednak zrobimy mieszane druzyny...-zaczelam, jednak Jack zmruzyl tylko oczy.- Okej okej przeciez zartuje. Przeciez kazdy wie, ze dziewczyny i tak wygraja.
-Jeszcze zobaczymy, a jak moja druzyna wygra to spelnisz jakas moja zachcianke.
-Zalezy jaka ona bedzie...
-Mila dla obu stron. - powiedzial tajemniczo
-Mam sie bac?
-Po prostu mi zaufaj.
-...Zgoda. -powiedzialam w koncu.- Nie mysl jednak ze dam ci wygrac.
-O to nie musze sie martwic. Ah i jeszcze jedno. Z magia czy bez?
-Bez. Bedzie o wiele ciekawej. 
-A wiec zwyciestwo jak w banku.- szatanski usmieszek znow krolowal na jego twarzy.
-Naprawde nie wiem czy to dobrze sie zgodzilam...-gdy Jack cos planowal lepiej bylo wiedziec co to takiego.
-Heh, niepozalujesz. Juz nie moge sie doczekac bitwy.
Czasem zaluje ze nie umiem czytac w jego myslach lecz moze tak jest jednak lepiej...
***
Weszlam do swojego pokoju z ciepla herbata w rece, jak poradzil mi Jack i usiadlam na lozku. Myslalam wlasnie o tym jak to wszystko sie zaczelo...Gdy w mojej glowie odezwal sie niespodziewanie glos.
Zakochana para...Jakie slodkie wspomnienia...
-Co ty...-no tak zupelnie zapomnialam ze nadal glupi cien siedzi w mojej glowie. Omal nie wylalam herbaty.
Przykro mi ze tak szybko o mnie zapomnialas, oj nieladnie, nieladnie.
Wiesz ostatnio cos sie nie odzywales.
Czyzbys tesknila?
Nie. Dosc mi piosenki "amory, amory"
Jak milo ze mi ja przypomnialas, teraz bede mogl spiewac ja w nieskonczonosc...nawet wtedy gdy milosc prysnie, bede ci o niej przypominal...
O co ci znowu chodzi?
Zobaczysz, zobaczysz...Amory, amory wszedzie amory...Masz fajne mysli tak apro po.
Nie cierpie cie.
Wiec nie trzeba bylo sie pchac w nie swoje sprawy, teraz juz za pozno.
Nie zaluje. 
Doprawdy? Twoje mysli mowia co innego.
Przymknij sie!
Bylem cicho wsytarczajaco dlugo, nie uwazasz?
Dluzszy urlop bylby o wiele fajniejszy.
Alez ja dopeiro wrocilem, nie cieszysz sie? 
Nie.
Nawet nie wiesz jak mi przykro...ale ostatnio zdalem sobie sprawe ze Ciebie zaniedbalem.
O czym ty...
Nie zdazylam mu odpowiedziec bo w mojej glowie rozlegl sie mocny bol. Herbata wylala sie na lozko, a ja odruchowo zaczelam masowac skronie.
Moze nauczysz sie do mnie troszke szacunku.
Skulilam sie na lozku. Glowa bolala niemilosiernie, na szczescie po jakims czasie przestala, jednak nie bylam zdolna do racjonalnego myslenia. Zasnelam, nic mi sie nie snilo, ale to dobrze, bo jesli bym miala sen, to z pewnoscia bylby to koszmar.
**********************************************************************
Wybaczcie mi ze bez polskich znakow. Jak widzicie szykuje sie bitwa na sniezki dziewczyny na chlopakow! Kto chetny? ;D

2 komentarze:

  1. HA! Pewnie, że ja chętna :D. Wilk się czasami przydaje ;D Już się nie mogę doczekać tej bitwy. Zobaczymy, kto wygra. Dziewczyny, czy chlopaki :3 Poza tym w koncu trzeba może te urodziny wyprawić, bo Keyli się obija i nie chcę jej się zebrać ekipy, żeby porwać Rime xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja chętna!! *skacze z uniesioną ręką jak wariatka* Muahahahahaha dziewczyny wygrają!! Nikt nas nie pokona!! Oł jeee xD Keyli musimy obgadać sprawę porwania :D Masz rację trza te urodzinki wyprawić! Może ja w końcu napiszę notkę...

    OdpowiedzUsuń