Pogadaj z nami :D

piątek, 25 kwietnia 2014

Niespodzianka coraz bardziej się zbliża...

- Śnieg fruwa w powietrzu. Tańczy swoją piosenkę. Zaprasza nas do siebie. Chodźmy tańczyć z nim. Pobawmy się wśród śniegu... - nucił.
Szedł obok Rimy, trzymając ją za dłoń. Na jej czarnych włosach osiadły delikatne płatki śniegu, policzki miała zarumienione. Uśmiechnął się lekko, kiedy ona kichnęła.
- Na zdróweczko.
- I sto lat - odpowiedziała i uśmiechnęła się. Jak nic się przeziębi, ale warto było. Wszyscy świetnie się bawili, a to było najważniejsze.
- I tak wygraliśmy. - Spojrzał na nią uparcie.
Zakręcił kijem w dłoni i po chwili oparł go o swoje ramię, drugą ręką obejmując dziewczynę. Posłał jej złośliwy uśmiech.
- Nie zaprzeczaj, bo Jackuś zostanie smutasem.
-Czasem jesteś niemożliwy wiesz?- pokręciła bezradnie głową - Poza tym oficjalnie jest remis. - upomniała go, jednak on nadal patrzył na nią uparcie. Czasem był jak dziecko, któremu nie można niczego odmówić.
- Wiem, ale nie było mowy o remisie... Wygrana albo przegrana.
Uśmiechnął się łobuzersko i połaskotał ją palcami jednej ręki jej bok. Jak on lubił czasem nękać ją łaskotkami...
-Niee-ee, przestań! -krzyknęła. Łakotki były jak słodkie tortury. -Doo-brze już dobrze...Ty wgraa-łeś. -wyjąkała z trudem.
- I tak się trzymać! - zawołał wesoło, przerywając słodkie tortury.
Przytulił dziewczynę do siebie, zaraz mierzwiąc jej włosy.
- To będzie niespodzianka... Jutro się dowiesz.
Spojrzała na niego mrużąc oczy. -Jaka niespo...-i  nagle ją olśnilo -Chodzi ci o nasz zakład, taaak? -zapytała. Wcześniej o tym nie pomyślała, a teraz nie miała jak to odkręcić.
- Tak jest. Widzę, że zdążyłaś o tym zapomnieć... Oj, nieładnie... - Uśmiechnął się złośliwie i trochę ją połaskotał ,,za karę".
Po chwili stali przed jej domem. Szatyn spojrzał zawiedziony na budynek.
- Szkoda, że za blisko mieszkasz...
-Heh, gdybym nie mieszkała blisko, to i do ciebie bym miała o wiele dalej, a tego bym nie chciała. -uśmiechnęła się i cmoknęłam go na pożegnanie. - A tak zawsze możesz do mnie wpaść. -mrugnęła do niego.
- Ano mogę. Tyle, że dziś nie dam rady. - Wskazał na swój nosek i kichnął. Uśmiechnął się łobuzersko. - Ale warto było. Szczególnie dla takiej piękności.
Zarumieniła się jak zwykle. - Na zdróweczko. - zacytowała jego słowa, gdy ten kichnął. - To prawda...było warto. Chyba oboje się przeziębiliśmy. -zaśmiała się.
- Do jutra przejdzie. Zawsze mi przechodzi. - Pocałował ją w czoło. - Do zobaczyska. Spotkajmy się o 15 u mnie w domu, okej?
-Dobrze. Już nie mogę się doczekać tej twojej niespodzianki. -przewróciła oczyma. Trochę się jej obawiała.
- Spodoba ci się, obiecuję. To nic strasznego. - Posłał jej uśmiech i po chwili był na chodniku.
Jednak akurat teraz musiał mieć pecha... Właśnie stał na lodzie, kiedy nagle kichnął. Poślizgnął się i runął jak długi. Przed jego oczami zatańczyły kropelki wody zamiast typowych mroczków.
- Uch...?
- Jack! -krzyknęła i ukucnęła obok niego- Nic ci nie jest? -zapytała.
- Nie... Nic poza bolącym tyłkiem - mruknął niemrawo, siadając.
- Lód to nie poduszka, przykro mi - zachichotałam.
- A szkoda. - Ledwo zdołał wstać bez wywrotki.
Odsunął się od lodu i spojrzał na dziewczynę.
- Do zobaczyska! - Ruszył z powrotem do domu.
Spojrzała na niego i pokręciła bezradnie głową. Ciekawe co też na jutro sobie wymyślił. Eh, szkoda, że nie umiem czytać w jego myślach...Ale może to i dobrze. -pomyślałam. Posłałam w jego stronę buziaka, który zamienił się w pojedynczą śnieżynkę lecącą z zawrotną prędkością w jego stronę. Weszłam do domu z uśmiechem na twarzy.
Gwizdał wesoło, idąc w kierunku domu. Schował do kieszeni dłonie i znowu kichnął. Na szczęście tym razem nie stał na lodzie, więc się nie wywalił.
- Całe szczęście... - mruknął do siebie.
Następnego dnia...
Kucał na podwórku i rysował symbole w śniegu. Było to mozolne zajęcie, ale musiał zrobić bardzo dokładny krąg. Powoli zbliżała się piętnasta, a dziś była sobota. Drobne przeziębienie już przeszło tak, jak powiedział. Odruchowo zaczął nucić wcześniejszą piosenkę, zapominając o świecie. Skupiał się tylko na jednym. Na zrobieniu wrót do pewnego miejsca na globie...
Obudziła się późnym rankiem i do tej pory była w pidżamach. Podeszła do szafy i ubrała niebieski, trochę przydługi sweter i czarne legginsy. Zeszła do kuchni i wypiła ciepłego kakao. W jej głowie cały czas najważniejsze było jedno pytanie. Co też kombinował Jack?
Odetchnął cicho i siadł na śniegu. Zrobił sobie małą przerwę. Sięgnął po colę i napił się z niej.
Poszła na z powrotem na górę i wyjęła jakąś książkę. Nudziło się jej. Była troszkę niecierpliwą osobą.
Poczuł, jak coś go trąca w głowę. Uśmiechnął się szeroko, kładąc się na plecy i złapał Kharka za szyję i pociągnął tak, by wilk sie wywrócił. Usłyszał zaskoczone skomlenie i po chwili warkot pełne wyrzutu.
- Aj! Nie bądź na mnie zły! - Zaśmiał się głośno, tarmosząc mu uszy.
Byli kawałek od kręgu. Parę symboli i będzie gotowy...
Walnęła po chwili książkę na łóżko bez zaznaczania gdzie skończyła i westchnęła głęboko.
-Nie wytrzymam. -powiedziałam sama do siebie i położyłam sie krzyżem na łóżko, po czym zeszlam ponownie na dol i nalozylam zimowe buty, a po chwili wyszlam na dwor.
Leżał w najlepsze na śniegu, wzdychając cicho. Spojrzał podejrzliwie na Yena, gdy ten zaczął dziwnie wesoło się zachowywać...
- Huh?
Mialam isc na spacer, ale moje nogi same porpowadzily mnie do Jacka. Poniekad to byl spacer...Jednak mial chyba inny cel.
-Czesc Yen!- zawolalam i weszlam przez otwarta furtke. Zaczelam glaskac psiaka.
- Hej. Widzę, że się zniecierpliwiłaś... - Podniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał na dziewkę z złośliwym uśmiechem, odgarniając śnieg z włosów.
-Tak...wprost nie moglam sie doczekac, by sie dowiedziec co tez kombinujesz...choc przyznam ze torche sie tego obawiam.
- No to zapraszam do tego kręgu... Tylko nie przydepcz znaków! - Wstał i ukłonił się szarmancko, wskazując dłonmi w kierunku kręgu.
-Hm?- to mnie calkowicie zbilo z tropu. Rozejrzalam sie po sniegu i ujrzalam jakies tajemnicze znaki i krag. Spojrzalam zdziwiona na Jacka i po chwili wahania weszlam do kregu.
Po chwili do niej dołączył i dokonczył krąg. Złapał mocno za dłon Rimy i uśmiechnął się pokrzepiająco.
- Trzymaj się... - wymruczał i zaraz ich oślepiło światło.
-Co sie...-nie skonczylam dokonczyc zdania gdyz oslepilo mnie jaskrawe swiatlo. Scisnelam mocniej dlon Jacka ze strachu.

4 komentarze:

  1. Hehe, miła notka, a jeszcze milsza niespodzianka będzie :) Niech się Rima nie boi ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tiak, łatwo ci mówić... Przegrałam zakład i sie boje xD

      Usuń
  2. Ciekawe co to za niespodzianka xD
    Sama jestem ciekawa...
    Rima to szczęściara... Takiego chłopaka znalazła ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczęściara i farciara c: ^^
      I niech żadna nie próbuje mi go odbić XD

      Usuń