Pogadaj z nami :D

poniedziałek, 20 maja 2013

Lody.

Jak mag wody mógł się bać ognia? Jednak... Rima stanowiła przeciwieństwo typowego czarodzieja tegoż żywiołu. Wiedział, że dziewczyna jest rozstrzęsiona, ale nie miał zielonego pojęcia, jak się zachowywać w takiej sytuacji. Uśmiechnął się cierpko, nie widząc innego wyjścia niż to, co miał zamiar zrobić. Westchnął cicho i objął ramieniem jej szlochająco ciało.
- Już dobrze... Nie ma tutaj ognia... Jest tylko woda i lód.
- Lód? - Spojrzała na niego zaskoczona, nadal mając w oczach łzy.
Kurdę... Wyrwało mi się.
- Zapomnij, że to powiedziałem i tyle.
- Jack. Proszę...
- Zapomnij - mruknął.
Po czym podniósł się, puszczając Rimę z objęć. Spojrzał twardzo przed siebie i sięgnął po drewniany kij. Westchnął cicho i spojrzał w górę, wyczuwając dobrze znane mu energie.
- Paul, Vict, Jane, Shane i An. Wyłaźcie z dachu, wy idioci!
- Mówiłam, że nas wyczuje... - Rudowłosa gładko wylądowała na ziemi, uśmiechając się złośliwie do pozostałych na dachu.
Jack wzruszył ramionami i w ostatniej chwili złapał za rękę Rimy, kiedy ta chciała stąd uciec. Posłał jej pokrzepiający uśmiech i pokazał Jane języka.
- Za dobrze was znam i tyle.
- Jasne... Nie znasz! - Złociste oczy błysnęły wesoło.
- Znam i nie zaprzeczaj! - Puknął ją kijem w głowę.
- Wciąż tu jesteśmy? - mruknął cicho zielonooki blondyn.
- Nie ma was, Vict.
- Przedstawisz nam twoją towarzyszkę, hm? - Brunet zeskoczył z dachu.
Spojrzał na brunetkę swoimi rubinowymi oczami. Taki się po prostu urodził. Uśmiechnął się złośliwie, kiedy szatyn pacnął w głowę z politowaniem.
- Rima... to są Jane, Vict i Paul. Jakby co, to więcej przyjaciół nie mam.
Takich zwariowanych...
- Miło nam. An i Shane'a już poznałaś?
Niepewnie skinęła głową i zarumieniła się, czując na sobie wzrok dwóch chłopaków, Victa i Shane'a. Wtedy zorientowała się, że szatyn nadal trzyma ją za rękę i delikatnie ją uwolniła z jego uścisku.
- Jak się poznaliście, hm? Ty i Jack? - Brunet usiadł na schodkach domku i przywoławszy cicho Yena, począł go głaskać po szyi oraz grzbiecie z lekkim uśmiechem.
- Wpadliśmy na siebie w drodze do szkoły i... tak jakoś się poznaliśmy... - wyjąkała, niepewna.
- Naprawdę, Władco Zimy?
Zabiję... Mógł tego nie mówić...
- Władca Zimy?
- Stare przezwisko i tyle. Paul, jeśli o to pytasz... to tak, idioto.
Niedostrzegalnie przejechał palcem po szyi i spojrzał twardo na chłopaka, który od razu zrozumiał żaluzję. Przeciągnął się i spojrzał w górę na resztę. Skrzywił się nieco, widząc grymasy na twarzach An i Shane'a. Po chwili jednak wzruszył ramionami.
- Ktoś chce lody? - spytał znienacka Vict.
- Dobry pomysł! Chętnie pójdę! - krzyknęła wesoło ruda.
- Ja też mógłbym - odparł cicho Paul. - A ty, psiaku? -zapytał wilka.
Odpowiedziało mu wesołe merdanie ogona i skinięcie łbem. Rima spojrzała niepewnie na Jacka. Wszyscy wokół wyraźnie coś przed nia ukrywali i zastanawiała się, co to takiego mogło być.
An wydała z siebie dźwięk aprobaty i spojrzała wyczekująco na Jacka, który wzruszył ramionami i potwierdził skinieniem głowy, uśmiechając się szeroko. Już miał się spytać brunetki, kiedy go wyprzedził fioletowowłosy chłopak, zeskakując z dachu.
- Oczywiście ja też się dołączam... A ty, Rimo?  Idziesz z nami, co nie? - zadał pytanie czarodziejce wody.
- Mogę... czemu nie. - Uśmiechnęła się na chwilę, lecz widac było po niej, że nie tak łatwo można zbić ją z tropu.
- No to mamy komplet, ludziska! Lecimy po zimne lodziska! - Zaśmiał się wesoło i zeskoczył z budynku, lądując na ramionach Jacka. - Wio, wodny koniku!
Ja ci zaraz dam wodnego konika...
Po chwili blondyn jęknął cicho, lądując twardo na tyłku, gdyż szatyn zrzucił go z siebie, uśmiecając się złowieszczo do niego.
- Nie jestem ani konikiem, ani wodnym konikiem, głupi sokołku.
Odpowiedziało mu ciche prychnięcie, jednak po chwili przepychali się w drodze do kawiarenki, w której serwowano także lody.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz