Pogadaj z nami :D

czwartek, 16 maja 2013

Pierwszy dzień w szkole i nowy znajomy.

Wstałam wcześnie rano. Wyciągnęłam ubrania z szafy. Wybrałam czarną zwykłą, trochę zwiewną sukienkę z  kokardą i krótkimi bufiastymi rękawami. Do tego założyłam czarne rajstopy i ciemne balerinki. Stanęłam obok dużego lustra ze złotą ramą. Wyciągnęłam z szufladki grzebień i zaczęłam rozczesywać moje włosy, a raczej kudły.
-Ał...-westchnęłam cicho. Długie włosy mają swoje minusy. -Powinnam była czesać je też wieczorem...Aaaaaaaaał!-pisnęłam głośno. ,,Głupie długie włosy,,-pomyślałam. Popatrzyłam na nożyczki leżące na biurku przy oknie. Mimo wszystko i tak żal było mi ich ścinać. Tyle lat poświęconych na hodowanie i powstrzymywanie się od ścięcia nie mogło pójść teraz na marne. Po 15 minutach spędzonych przed lusterkiem w końcu mogłam uznać że moje włosy są rozczesane. Znów zaglądnęłam do małej szufladki, która znajdowała się obok stolika. Odłożyłam grzebień i wzięłam do reki spinkę z kokardą, koralikami i dwoma niebieskimi kwiatami.
-Ta będzie dobra.-szepnęłam do siebie samej i wpięłam we włosy. Wzięłam również naszyjnik z małą łezką. Prezent od mamy w dniu odkrycia mojej mocy. 25 listopada. W moje urodziny. 
Spojrzałam w lustro. 

W odbiciu była czarnowłosa dziewczyna, o hipnotyzujących niebieskich oczach. Ubrana w kolorach ciemności i wody. Oczy miały jakiś sekret, tajemnicę...zapisaną historię? Kto wie...Może ujrzały to czego widzieć nie powinny? Ujrzały coś czego od tamtej pory się boją? Ale co to mogłoby być? Tylko mała dziewczynka ukryta w jej sercu może odpowiedzieć na to pytanie. Dziewczynka, o której nie chce pamiętać. 

Poszła na dół po drewnianych schodkach do kuchni,gdzie czekało na nią gotowe śniadanie. Bułka z pysznym domowym dżemem babci. Na stole leżała mała karteczka:

Dzień dobry kochanie, ja miałam na rano do pracy, a babcia poszła do sąsiadki. Smacznego! ;*
Mama
P.S Weź zapasowe klucze.

-Mama...-uśmiechnęłam się. Moja mama miała ostatnio mnóstwo spraw na głowie. 
Kalendarz wiszący na ścianie wyraźnie wskazywał datę 1 września, a zegarek na stole stanowczo chciał mnie popędzić. Kto wymyślił abyśmy mieli na 8 rano do szkoły?
Wzięłam czarną torebkę i wyszłam z domu. Po chwili za kluczyłam za sobą drzwi.

Szłam przed siebie mijając kolorowe domy, a później park, który znajdował się blisko lasu. Był bardzo duży. Miał różnorodne gatunki drzew, krzewów oraz kwiatów. Nagle zauważyłam dość wysokiego szatyna idącego z...wilkiem? Wilk podbiegł do mnie i wyraźnie mi się przyglądał.
-O co Ci chodzi Yen?- szatyn podszedł do wilka
-Masz fajnego wilka.-powiedziałam i po chwili spostrzegłam, że chłopak ma w reku duży drewniany kij...Ten kij...-zamyśliłam się
-Dzięki...chwila...skąd wiesz, że to wilk?Żaden zwykły człowiek nie uznałby go za wilka...najwyżej wilczura...
-Hm... Zwykły człowiek? Czyli są też niezwykli? - uśmiechnęłam się lekko
-Eee...
-Heh.-westchnęłam i poszłam dalej.
-Ej czekaj!
-Hm?-odwróciłam się na pięcie.
-Do jakiej szkoły idziesz?
-Do Szkoły Im. Feniksa.
-Ja też...Czyli, że jesteś...?
-Jasne -odparłam
-...-zamyślił się- Woda jest twoim żywiołem, prawda?
- Skąd...? – zastanowiłam się. Jak mógł znać moją moc?!
- Yen to tak naprawdę Khark, nie wilk. Jestem pewien, że słyszałaś o tej rasie.
Zauważył, iż rozmówczyni zamyśliła się. Po chwili skinęła głową, patrząc uważnie na jego kij.
Nagle ukłonił się i uśmiechnął szeroko, widząc zdziwioną minę szatynki.
- Wybaczy mi panienka, że zapomniałem się przedstawić? – odpowiedziałam mu cichym chichotem. Dodał: - Jestem Jack, a ten tu zwierzak to Yen.
- Jestem Rima. Miło mi.
- Pójdziemy razem do szkoły? - zaproponował z luzackim uśmiechem.
- Pewnie, ale...
- O Yena się nie martw. Sam dotrze do domu. Prawda? - Pytanie było skierowane do basiora.
Odpowiedzią było merdanie puszystym ogonem. Po chwili zwierzaka nie było, ponieważ zniknął w gąszczu. Rozległy się cichy trzask gałązki i nieco głośniejszy warkot.

- Idziesz czy nie?
Popatrzyłam z zaskoczeniem na szatyna. Zamrugałam oczyma i szybko dogoniłam chłopaka.
- Idę, idę. Musisz iść tak szybko, Jack?
- Jeszcze trochę i spóźnimy się pierwszego dnia szkoły.

-Hah to by było cudowne spóźnić się na rozpoczęcie. W sumie to dość często się spóźniam na rano. Ale może się to w końcu zmieni?
-Kto tak w ogóle wymyślił aby rozpoczęcie było na 8.00?
-Dzisiaj tez już zadawałam sobie te pytanie. Coś sądzę, że plan lekcji też nie będzie zbyt fajny…
-Dziwne, ale jeszcze Cię nigdy nie widziałem. Przeprowadziłaś się nie dawno?
-Tak. Wcześniej mieszkałam bardziej na południu…a tutaj mieszka babcia więc się do niej przeprowadziliśmy.
-Chodziłaś już kiedyś do szkoły magicznej?
-Tylko w podstawówce…Ale i tak nadrabiałam różnymi księgami na strychu babci. Od kiedy masz Kharka?
-Od bardzo dawna…Pewnie jeszcze jak byłem małym dzieckiem…

Po chwili doszliśmy do bramy szkoły. Sam widok szkoły robił wrażenie. Wyglądała bardziej jak zamek. Miała jasne ściany i niebieskie dachówki oraz ogromne okna.
- Spora…
-No trochę. –uśmiechnął się wesoło i otworzył mi drzwi od bramy. Po jej drugiej stronie stali strażnicy.
Weszliśmy do środka. Wokół budynku było bardzo zielono. Drzewa, kwiaty wszystko wyglądało pięknie. Na środku była wielka fontanna, która cieszyła się dużym towarzystwem młodzieży.
Wyciągnęłam komórkę z torebki. Była 7:59. Nagle drzwi od szkoły się otworzyły, a na sam środek wkroczyła dyrektorka. Nastała cisza. Miała ciemne włosy i fioletowe oczy oraz małe okulary. Ubrana była w białą koszulę z czarną kamizelką oraz w fioletową broszkę. Nie wyglądała na przyjemną.

-Najpierw odbędzie się ceremonia na auli, a później wychowawcy zabiorą swoich uczniów do klas i rozdadzą im plan lekcji.-powiedziała głośno i wyraźnie. Wszyscy udali się na aulę. Była bardzo duża. Znajdowała się w samym centrum szkoły.
Usiadłam przy końcu środkowego rzędu. Rozejrzałam się. Przed chwilą jeszcze tu był...No cóż trudno, ale fajnie się z nim rozmawiało. Ale...ten kij...dziwne...
-Witajcie drodzy uczniowie...Jak wiecie szkoła ta liczy już sobie już ponad 100 lat, a więc oddajmy jej cześć śpiewając do hymnu.
Wszyscy wstali i ,,śpiewali,, hymn szkoły.
Magia nasza mocą,
 mocą jesteśmy my,
 my jesteśmy wierni szkole,
a feniks odpłaca się tym.
 Uczymy się tutaj życia, 
życia czarodzieja,
 niech każdy dzień feniksa nam...

Po hymnie znów była przemowa. Jakie to ważne by się wziąć wcześnie za naukę itd, mimo tego że nawet nie zaczęliśmy jeszcze się uczyć. Szykuje się cudowny rok szkolny. 
Rozglądnęłam się jeszcze po auli. Nagle zauważyłam Jacka machającego do mnie, który stał niedaleko mnie. Najwidoczniej chciał abym do niego podeszła. Nieśmiało wstałam z krzesła, jednak nikt tego zbytnio nie zauważył. Podeszłam do Jacka.
-uznałem,że lepiej byś kogoś poznała, skoro jesteś nowa. Oto moi kumple Alisa i Shane. A to jest Rima-wskazał po chwili na mnie.
-Miło mi...-wyszeptałam. Nie lubiłam być w centrum uwagi. To trochę stresujące.
-Od dawna wiesz, że jesteś czarodziejką?- zapytała mnie blond-włosa dziewczyna...to było trochę wścibskie.
-Pewnie, a ty?-odpowiedziałam jej szybko 
-To chyba oczywiste. -spojrzała na mnie trochę z ,,wyższością,,. Jednak nie przejmowałam się. Nagle zauważyłam, że nigdzie nie ma Jacka i jego przyjaciela.
-Gdzie oni są?
-Pewnie już w klasie. Specjalnie zostawili mnie z tobą. Pff...-westchnęła-Skąd znasz Jacka? 
-Spotkałam go po drodze.
-I co nagle się z tobą zaprzyjaźnił?
-Nie jesteś przypadkiem trochę zbyt ciekawska?
-No wiesz wolałabym wiedzieć z kim się przyjaźni mój najlepszy przyjaciel.-wyraźnie podkreśliła ,,najlepszy,, i zrobiła fałszywy uśmiech
-Cóż sądzę, że Jack jest całkiem spoko. 
-Ja też...Znam się z Jackiem już od dawna. Jest taki wesoły i miły.- No cóż trzeba iść. Mam Cię poprowadzić czy sama trafisz?
-Dzięki sama tafię.- nie chcę się pchać tam gdzie mnie nie chcą.
-Hm...Chociaż z drugiej strony, to choć lepiej ze mną bo rzeczywiście pierwszego dnia możesz się zgubić.-nagle stała się ,,miła,,. Może się boi, że Jack może się na nią pogniewać? Sama już nie wiem...Ale nie sądzę by te jej miłe zachowanie długo potrwało.
Doszłyśmy do klasy. Była całkiem duża. Pomieściłaby mniej więcej 38 uczniów, chociaż w klasie na oko było 30 osób.
Obok biurka stała nauczyciel. Miał rude włosy związane w krótki kucyk.

Od razu było po nim  widać, że jest dobrze nastawiony do uczniów.
-Nazywam się Nikaidou Yuu, jak już większość osób na pewno wie. Proszę usiądźcie w ławkach.
-Usiądź ze mną. -powiedziała Analise. W co ona gra?...
Postanowiłam jednak usiąść obok niej.W sumie nie miałam innego wyjścia. Za nami siedział Jack i Shane.
-Zanim rozdam wam plany lekcji, chciałbym przedstawić wam parę uczniów .... 
O nie...tylko nie to...Jak ja nienawidzę być w centrum uwagi!
-Trzy osoby w naszej klasie - Rimę Dream.-wskazał na mnie.-Amarienę Isolde oraz Shiro Kasaru. Wszyscy odwrócili się aby spojrzeć ,,kim oni są,,. Uśmiechnęłam się nie znacznie i machnęłam ręką na przywitanie.  Zaraz pewnie zaczną szeptać, plotkować itp. 
-Analise proszę rozdaj plan lekcji. -powiedział nauczyciel. Analise z niechęcią wstała, lecz starała się tego nie okazywać przed nauczycielem i podeszła do biurka. Po kolei rozdała wszystkim plany lekcji, a ja starałam się zapaść pod ziemię. Czemu nie mam magii ziemi?!
nagle usłyszałam jakiś szept. Był ledwie słyszalny. 
-...nowa...przyjaźni...Analisą?
-...możliwe...
-Skąd ....znają?
-...jaką...moc.
-Po niej...nie...że jest...
Eh...Bycie nowym naprawdę bywa męczące. Czuję, że wszyscy się na mnie gapią...
Po chwili dostałam plan lekcji. 
Zobaczmy...Jutro wtorek.Trening magii mam dopiero w poniedziałek...przyznam, że plan nie jest taki zły...ale fizyka jako pierwsza...nie lubię jej...tak samo jak chemii...
-Mamy całkiem fajny plan. 
-Średni...fizyka jako pierwsza...-westchnęłam
-Jesteś słaba z fizyki? Ja nie.
-Jestem bardziej duszą artystyczną. -stwierdziłam 
-Hm. Ja też ale jednak fizyka nie sprawia mi problemu.-ta blondynka zaczynała mnie już wkurzać. Ma dwa oblicza...

-Możecie już iść. Tylko nie spóźnijcie się na pierwszy dzień nauki. - z zamyślenia wyrwał mnie głos nauczyciela. Spóźnić się pierwszego dnia...To byłoby cudowne...- przypomniał mi się ranek, gdy spotkałam Jacka.
-Rima idziesz? - Jack znów wybudził mnie z rozmyśleń
-Idę,idę...nie idź tak szybko Jack!-powtórzyłam moje dzisiejsze słowa. Jack się roześmiał, lecz Analisa i Shane    nie wiedzieli o co chodzi...I dobrze...
Wyszliśmy z terenu szkoły. 
-To do jutra.-powiedziała Analisa, kierując się bardziej do Jacka. Analisa razem z Shanem poszli w prawą stronę, a ja z Jackiem na lewo. 
Gdy wyszliśmy ze szkoły była 11.00. Powoli zbliżało się południe a i tak było bardzo gorąco. Nagle zaczęła mnie bolec głowa.Od tego gorąca źle się poczułam. 
-Jak wrażenia ze szkoły?
-Całkiem,całkiem...Tyle, że nie lubię być w centrum uwagi.
-Chodzi Cię o przedstawienie klasie?
-Taak...
-Przyzwyczaisz się.A jak tam Analisa? Chyba się zaprzyjaźniłyście...
-...-nie odpowiedziałam. Nagle zakręciło mi się w głowie. Gdyby nie Jack leżałabym na ziemi...

Ta mała dziewczynka znów przebudziła się ze snu. Czemu? Przypomniał jej się koszmar z wczesnego dzieciństwa. Głuchy krzyk i pułapka żywiołu, z którego ledwo udało jej się uciec z życiem...
***
A więc mamy już pierwszą wprowadzającą notkę. Teraz możecie pisać do woli  ;) Mam nadzieję, że notka się podoba i przepraszam że to tak długo trwało.
P.S Notka pisana razem z Jackiem. Będzie też jego wersja ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz