Pogadaj z nami :D

niedziela, 19 maja 2013

Sekrety łączą ludzi...

-Możesz mi to wyjaśnić ?!- jak to możliwe, że moja babcia go znała a ja kompletnie nic o tym nie wiedziałam?!
-Spytaj się swojej babci.
-Ty!...- i tak wszystkiego się dowiem.
-Rimo, zjadłaś chociaż swoje śniadanie? - nagle weszła moja mama z górą kanapek zrobionych przed chwilką.
-Ałć...Zapomniałam.

Skłamałam...już pewnie po raz setny. Nie chciałam przypominać o dawnym wypadku. To jest zbyt wiele. Nie chcę być kłopotem. Zjadłam śniadanie. Tyle, że powiedzenie im prawdy...Jest niemożliwe. Od trzech lat mam dziwne wizje z przeszłości, lecz nigdy nie były takie silne. Zazwyczaj miałam tylko małe bóle głowy z obrazami przeszłości, lecz teraz to coś więcej...Boję się...

-I wszystko jasne, ale i tak noszenie cię było miłe. - Jack był bardzo rozbawiony z całej sytuacji
-Jack!- wkurzyłam się i wykopałam go z kanapy.
-Dobra, dobra! Już sobie idę. jakbyś chciała do mnie wpaść...To o wskazówki pytaj babci.-mrugnął do mnie,wziął dwie kanapki, uśmiechnął się i wyszedł.

Wspaniale..chyba na tym świecie nie ma nikogo kto by nie miał jakiś sekretów. Babcia...muszę z nią porozmawiać.

-Lepiej ci?
-Tak...już tak.
-Następnym razem nie zapominaj jeść śniadania.
-Dobrze...spróbuję. -uśmiechnęłam się blado.
Po chwili wstałam i poszłam na górę. Najpierw miałam zamiar iść do swojego pokoju, lecz postanowiłam pójść na strych.  Powoli przeszłam po ciemnych schodach, na górę. Weszłam na małe schodki prowadzące na strych.
 Uwielbiałam to miejsce. Panowała tu przyjemna atmosfera. Panował tu półmrok. Zapaliłam dużą lampę stojącą obok wejścia. Przy ścianie stał ogromny regał z najróżniejszymi księgami. Moja babcia była magiem wody i wiatru. Moja mama zaś była magiem ziemi i światła, jednak nie czarowała zbyt często. Księgi opowiadały o różnych mocach. Był to wielki rodzinny zbiór i sekret. Niektóre książki miały po sto lat...a może  więcej? Tego nie wiem. Podeszłam do regału i wyciągnęłam grubą księgę w niebieskiej oprawie ze srebrnymi zawijasami, przypominały one ozdoby na szybach w czasie zimy i mrozu. Miała tytuł : Sekrety lodu - magia dla zaawansowanych. Otworzyłam ją. Wydobyło się z niej błyszczące niebiesko-srebrne światło.
Strony księgi szybko przewinęły się na stronę na której skończyłam czytać. Była to 125 str. Nowy temat. 

Rozdział 25: Lodowy wąż.
Utworzenie lodowego węża wymaga wielkiej precyzji i skupienia.
Należy mieć przy tym mnóstwo cierpliwości,
 ponieważ jest to technika dość trudna do opanowania.
Rzadko komu udaje się to od razu.
Umiejętność utworzenia węża pochłania dużo energii,
a więc niezbędna jest do tego przemiana wg. magii.
Najpierw zrób wstęgę z wody.
Musisz działać szybko w przeciwnym razie nic ci nie wyjdzie.
Zamroź swoją wstęgę i pozostaw w ruchu.
Budując ją spraw by przypominała ciało węża.
Gdy to już opanujesz,
zacznij od ,,dawania mocy,,. 
Wąż powinien wystrzeliwać twoją energię goniąc przeciwnika.
Jest to bardzo trudne.
Jeśli ci się to uda to wąż będzie strzelać kulami lodu, 
aby zamrozić przeciwnika.


Spróbowałam zrobić węża z lodu, lecz nie miałam już na nic siły. Po prostu na nic. Odłożyłam księgę na miejsce i poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku, a głowę podparłam rękoma. Po głowie chodziło mi tyle pytań i różnych myśli. O rozpoczęciu roku szkolnego, o Analise...o Jacku...

Własnie! Jack! Muszę koniecznie porozmawiać z babcią!No i...chyba by wypadało mu podziękować.  Może ten rok szkolny będzie czymś lepszym od pozostałych?
Tyle razy byłam samotna...Ze wszystkim musiałam sobie radzić sama. Moje sekrety i tajemnice...hm... czy sekret o którym nikt nie wie i nikogo nie obchodzi nadal jest sekretem i tajemnicą? Nie wiem. Ale coś czuję, że ten rok szkolny będzie wyjątkowy. Jestem tego pewna!

Wstałam i poszłam do pokoju babci, który znajdował się na dole obok kuchni. 
-Babciu...?-zapytałam nieśmiało pukając w drzwi od pokoju.
-Tak kochanie?
-Chciałam cię zapytać o...
-Jacka? 
-Tak.
-Co chcesz wiedzieć?
-Em...Skąd znasz Jacka?
-Pomagał mi kiedyś jak byłaś z rodzicami...Przynosił mi zawsze zakupy. -uśmiechnęła się do mnie.- Zawsze mnie mijaj po powrocie ze szkoły. Mieszka tu nie daleko. W małym domku obok wielkiego dębu. 
-Yhym...-znów padłam w sidła zamyślenia. Już wiem co zrobię! -Dzięki babciu!
-Nie ma za co...-spojrzała na mnie podejrzliwym wzrokiem. Powędrowałam do swojego pokoju. szybko spakowałam plecak (co było u mnie nie zwykłą rzadkością, gdyż plecak pakowałam zazwyczaj ,,w biegu do szkoły,,). 
Wyszłam z domu i zmieniłam się w małą, czarną kocicę.Była ok.18 godzina. Tak mnie przynajmniej nikt nie rozpozna.
Skierowałam się w lewą stronę. Skoro zawsze mijał moją babcię, a wracaliśmy razem na lewo, to najwidoczniej jego dom znajduje się gdzieś po tamtej stronie.

Po chwili ujrzałam całkiem ładny domek z zielonymi pnączami. Miał jasne ściany i czerwony dach. Wyglądał całkiem przytulnie. Obok niego rósł duży dąb. Wokół było zielono i rosło trochę dzikich kwiatków. Na białych schodkach zobaczyłam Jacka, który wyraźnie o czymś rozmyślał. Po cichu weszłam przez dziurę w płocie do ogrodu.
Ciekawe o czym tak myśli…
-Heh to był dziwny, ale całkiem fajny dzień, co nie Yen? – nagle zobaczyłam białego wilka obok niego…Mam nadzieję, że mnie nie wyczuje.
Chyba jednak wykrakałam, bo po chwili wilk zaczął czujnie węszyć. Szybko wspięłam się na dąb.
***
-Hę? Yen co jest? Chyba nie wytropiłeś znowu Rimy. – zaczął się śmiać, bo raczej nic nie wskazywało na to aby nowo poznana koleżanka była gdzieś w ogródku, jednak niepokoiło go to nagłe zachowanie Kharka.
-Yen! Co ty tam znowu wynalazłeś?!- odpowiedziało mu warczenie. 
Wilk po chwili podbiegł do niego i zaczął go ciągnąć w stronę dębu.
-Co tam takiego jest?-zapytał, a po chwili dostrzegł na najwyższej gałęzi czarnego kotka.
-Kot...? Dziwne...Nigdy tu jeszcze żadnego nie było. Yen nie warcz na niego, bo go przestraszysz!
-wrrr...
-Od kiedy ty nie lubisz kotów?...
***
To chyba chodzi o to kto tym kotem jest...Może lepiej będzie ujawnić prawdę?
-Czyżby nie umiał zejść?...
Dobra  ujawnię się bo inaczej wejdzie na drzewo i sam mnie ściągnie...

Szybko zeskoczyłam i tuż przed ziemią przemieniłam się w dziewczynę. Wylądowałam gładko i sprawnie.
-Rima...?! -widać było, że jest bardzo zdziwiony zaistniałą sytuacją.
-Pomyślałam, że wpadnę cię odwiedzić.
-Heh...To dlatego Yen tak zareagował. Zazwyczaj nie ma nic do kotów.
-Ale od innych magów wody chyba jednak coś ma. No cóż w końcu to Khark...-uśmiechnęłam się i pogłaskałam Yena. Miał bardzo miękkie, puszyste futro.Wilk zamerdał wesoło ogonem.
-Chyba cię polubił.
-Tak w ogóle to...chciałam ci podziękować...no wiesz...za tamto...
-Już mówiłem, miło było cię nieść na rękach.
-Jack!
-No co? Prawda.-w jego oczach było widać iskierki śmiechu. -Możesz czasem zapominać jeść śniadanie.-znów się roześmiał wesoło, lecz ja szybko posmutniałam. Ta...śniadanie...
-Hę? Rozchmurz się.-powiedział i pacnął mnie swoim kijem w głowę. Na mojej twarzy pojawił się nikły uśmiech.
-O co chodzi?-zapytał
-O nic...-spuściłam wzrok.-Nie ważne. - spróbowałam udawać radosną, lecz dość słabo mi to wychodziło.
-Jak chcesz, ale mi możesz powiedzieć.-uśmiechnął się do mnie i znów pacnął mnie kijkiem w czoło.
-Jack!
-A jednak pomogło.-roześmiał się. Zaczęłam go gonić. Chciałam go z całej siły ochlapać wodą. Pobiegliśmy na tył domu gdzie nikt z przechodniów nie będzie mógł widzieć jak oblewam Jacka dużą ilością wody.
Wyczarowałam falę. Po długiej gonitwie byliśmy cali mokrzy. 
-Heh. Było śmiesznie.
-Jeśli bycie mokrym uważasz za śmieszne...-zaczęłam mówić złowrogim głosem- To tak było śmiesznie! -powiedziałam radosnym głosem. Położyłam się na trawie, po chwili Jack zrobił to samo i obaj wpatrywaliśmy się w niebo.
-Jakie moce mają Analisa i Shane? -nagle zapytałam.
-Hm....Shane ma moc wiatru i wody, a Analise...ognia. I chyba tyle.
-Ognia...?-zapytałam niepewnie
-Tak..A co?
-Nic...-odwróciłam głowę.
-Hm?...
-Nie ważne...A ty masz tylko wodę co nie?-odwróciłam się do niego.
-Tak...chociaż powinienem mieć bardziej magię cienia niż wody.- na jego twarzy zobaczyłam cień smutku który szybko zdążył rozgonić.
-Cienia? Dlaczego?
-Obaj moi rodzicie mają moc cienia...Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym się od nich tak nie różnić...
-Hm...
-Chyba nie powinienem ci o tym mówić.
-Czemu?
-To tak jakbym nie szanował swojej mocy...
-Każdy ma jakieś sekrety. -powiedziałam. Nagle zebrało mi się na mówienie prawdy. Usiadłam na trawie.
-Czyli ty też?
-Tak...Chociaż chyba nie powinnam ci o tym mówić...
-Więc nie mów...
-Ale jednak wiesz, że i tak powiem prawda?
-Na to liczę. Sekret za sekret. -mrugnął.
-Ten...ból głowy...to nie było przez to, że rzekomo nie zjadłam śniadania...Ja po prostu...Boję się czegoś...Z dzieciństwa...Ale czasem...w mojej głowie pojawiają się obrazy z dalekiej przeszłości...Męczą mnie...Kiedyś były to małe bóle głowy...ale teraz jest coraz gorzej.
-To dlatego ostatnio straciłaś równowagę?-zapytał cicho
-Tak...
-Czego się boisz?
-Jeszcze się nie domyślasz? Drżę na samą nazwę...-do moich oczu nagle naleciały łzy.-To...to... ogień.Odebrał mi całe dzieciństwo...-skuliłam się. Ręce oparłam na kolanach, a głowę schowałam w ramiona.
-Nie płacz...Jestem tutaj.- Jack starał się przemówić łagodnym głosem, nawet Yen podbiegł do Rimy i zaczął ją trącić nosem.
-Pożar...płomieeenie...brak ucieeczki...-płakałam. Już od dawna powstrzymywałam się od płaczu, ale w końcu musiałam się komuś wyżalić...musiałam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz