Pogadaj z nami :D

piątek, 31 maja 2013

Pierwszy dzień w szkole i od razu walka

" The child without a name grew up to be the hand
To watch you, to shield you, or kill on demand. "


Kto powiedział, że w życiu musi być łatwo? Trzeba walczyć! Walczyć bez końca.
Ale po co ?

*
*    *

Wąska struga światła wdzierała się przez zasłoniętą roletę do pokoju. Prześlizgiwała się po podłodzę i bardzo powoli przeszła na twarz dziewczyny. Drgnęła gwałtownie uchylając delikatnie powieki. Zobaczyła błysk światła, a z jej gardła wydobyło się ciche syknięcie. Złapała za kołdrę, która praktycznie leżała na ziemi i szybko przykryła nią sobie twarz. Pozycja w której leżała, była dość trudna do opisania. Kompletny nieład. Oprócz tego również z wyglądu nie wyglądała "normalnie". Czarne, niczym noc włosy były rozczochrane i z pewnością trudno by było je rozczesać. Miała na sobie krótkie spodenki od piżamy i szarą koszulkę na ramiączka z nadrukiem " Go sleep ". Przekręciła się na bok i szczelnie okryła kołdrą. Jednak jej szczęście z widzianej ciemności nie trwało długo. Zadzwonił budzik, na co zareagowała głośnym jękiem i warkiem.
- Za co ? - spytała sama siebie cicho. - Powiedzcie mi. Za jakie grzechy ?!
Zrzuciła kołdrę na podłogę i powoli, ale to bardzo powoli usiadła. Powolutku uchyliła ciężkie powieki. Fioletowe ślepia wpatrywały się we wszystko wokół z nieukrywaną wrogością.
- Kto to słyszał, żeby wstawać o szóstej rano, żeby iść do jakiejś walniętej szkoły. - wywarczała.
Powoli ześlizgnęła się na podłogę stawiając stopy na zimnych panelach. Zanim jednak zdążyła się choćby ruszyć, usłyszała brzdęk klamki i skrzyp otwieranych drzwi. Po chwili upadła na łóżko przygnieciona przez małą, może ośmioletnią dziewczynkę.
- Saphie ! Saphie ! - krzyczała słodkim i melodyjnym głosikiem.
- Lucy ? - spytała zdezorientowana.
Mała miała długie do ramion, blond włosy i piękne szafirowe oczy. Tuliła się do starszej siostry jak do pluszanki.
- Wstałaś ! Mama się już bała, że zaśpisz. - powiedziała schodząc z niej.
Czarnowłosa znowu usiadłą już kompletnie rozbudzona. Usłyszała ciche skrzeczenie. Od razu przeniosła wzrok na Ashesa - feniksa, zamkniętego w klatce obok jej biurka. Uśmiechnęła się i znowu spojrzała na Lucy.
- Czemu tak wcześnie wstałaś ? - spytała cicho czochrając dziewczynkę po włosach.
- Chciałam Cię zobaczyć zanim pójdziesz do szkoły, a poza tym, Lucy mnie obudziła !
Wywróciła oczami powoli wstając z łóżka.
- No dobra, mój mały diabełku. Chodź na śniadanię. - złapała dziewczynkę za rękę i zaprowadziła na dół.
Wpadły oby dwie do kuchni. Przy blacie stała około trzydziestoletnia kobieta o równie jasnych blond włosach jak Lucy i o tych samych oczach.
- Cześć mamo ! - powiedziała siadając przy stole.
- O ! Witaj Saphiro. Już się bałam, że zaspałaś. - powiedziała patrząc na córkę.
- Cholerny budzik nie dał mi spać. - wyszczerzyłam zęby w cynicznym uśmiechu.
Nie byli jej prawdziwą rodziną. Alayne była jej przybraną matką, a Lucy przyrodnią siostrą.  Zjadła szybko śniadanie i pognała na górę przebrać się. Nienawidzę szkoły. I na zawsze będę ją nienawidzieć. Zanim się wyszykowała, minęło trochę czasu. W końcu stanęła przed lustrem. Miała na sobie czarną sukienkę bez ramiączek, w dziwnym stylu. Ale do jednego się nie mogła zmusić. Stój wyglądałby elegancko, gdyby nie szare conversy które miała na stopach. Uśmiechnęła się do siebie.
- Czarna dama z nożem w ręku, czarna dama z nożem w ręku - zaczęła śpiewać kiwając się na boki. - Kto zostanie jej ofiarą ? Kto zostanie jej ofiarą ? Nie ukryjesz się mój drogi, jej broń dopadnie Cię i przeszyje serce twe. - zaczęła się śmiać.
Złapała za telefon i wrzuciła do małej torby, którą zarzuciła sobie na ramię. Pożegnała się z wszystkimi i wyszła.
Szła szybkim krokiem uśmiechając się pod nosem. Cieszyła się tylko z jednego powodu, że wreszcie będzie mogła zemścić się na pewnej uczennicy. Ofiara na imię ma Juliet. Jest w ostatniej klasie i jest magiem wody. Odkąd pamięta, zawsze ze sobą walczyły. Ale po wydarzeniu z poprzedniego roku znienawidziła ją jeszcze bardziej.
W końcu doszła do szkoły. Stanęła przed bramą patrząc na uczniów. Przymknęła oczy i spojrzała w niebo. Nad jej głową, wysoko latał piękny feniks. Uśmiechnęła się. Niektórzy patrzyli zaciekawieni. Westchnęła spuszczając głowę i przechodząc przez bramę. Szła dalej, aż nie doszła do placu głównego. Tak jak się spodziewała, dyrektorka miała zamiar przegadać standardowo to co zwykle. Jednak dzisiejsze przedstawienie, miał zniszczyć oczywiście jej plan. Wyszukiwała wzrokiem Juliet. I znalazła. Stała pod drzewem i patrzyła w jej stronę. Uśmiechnęła się szerzej i powoli ruszyła w jej stronę.
- Znowu ty ? - spytała Juliet.
- A kogo się spodziewałaś laleczko ? - uniosła brew do góry patrząc na nią z cynicznym uśmiechem.
- Skończ te zabawy Trancy. - z jej gardła wydobyło się warknięcie. - Nie chcesz chyba robić scen.
- Uwielbiam robić sceny. - powiedziała, a wokół niej zaczęła unosić się szkarłatna aura.
Juliet zmrużyła oczy i przyjęła bojową pozę. Dyrektor nie zwracał na nie uwagi, za to niektórzy uczniowie tak.
- Nie chce dzisiaj walczy Saphiro ! - warknęła.
- Ale ja chce. A jak ja czegoś chce, to to dostaję. - po chwili szkarłatny płomień wystrzelił w kierunku czarodziejki.
Zrobiła unik i po chwili rozpoczęła się bitwa. Uczniowie skupili się wokół nich przyglądając się zaciętej walce. Juliet się męczyła. To akurat było widać. Ale z twarzy czarnowłosej nie schodziłcyniczny i morderczy uśmiech, a jej oczy ciskały błyskawicę. Po chwili Juliet oberwała bardzo mocno. Upadła na ziemię, ale to nie zniechęciło jej do walki. Dyrektorka dopiero zwróciła na nie uwagę, gdy blondynka wydała z siebie ogłuszający wrzask. Cieniste kolce wbiły jej się w oby dwa ramiona. Po jej rękach spłynęła krew. Wtedy nagle... Poczuła, że nie może się ruszać. Spojrzała na swoje conversy. Były oblodzone. Juliet buty również.
- Dość tych głupich zabaw. - warknął ktoś.
Białowłosy chłopak o błękitnych oczach stał obok jakiejś dziewczyny i dyrektora. Szybko lód na jej stopach stopniał. Zaczeła unosić się kilka centymetrów nad ziemią.
- Bo ? - spytała z warkiem.
- Trancy. - westchneła dyrektorka. - Kogo innego mogłem się spodziewać?
Uśmiechnęła się delikatnie. Juliet starała się uwolnić.
- Tylko mnie pani dyrektor, tylko mnie. - skłoniła się nisko, a gdy podniosła spojrzała w górę.
Zauważyła, że chłopak znowu chce coś zrobić.
- Nie tym razem kolego ! - zaśmiała się.
Ashes znalazł się nad nią, i zapłonął. Dziewczyna zniknęła w płomieniach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz