Pogadaj z nami :D

piątek, 31 maja 2013

,,Spóźniona,,

Lody były bardzo pyszne. Wzięłam lody o smaku białej czekolady. Zazwyczaj brałam miętowe, lecz nigdy jeszcze nie jadłam lodów o smaku białej czekolady. Były wprost przepyszne.
- Nie chce mi się iść do szkoły...Wolałabym mieć wakacje... - rozmowę zaczęła Jane.
- A kto by ich nie wolał?- Jack puknął kijem w czoło Jane
- Jack!
- No co?
- Nic...- Jane za pewnie irytowało ,,pukanie kijkiem,,
Właśnie...ten kij...
Już miałam zapytać o ten kij, lecz po chwili zrezygnowałam.
- Gdzie wcześniej mieszkałaś? -nagle zapytał mnie Shane.
- Na południu...w miasteczku Orick.
- Orick?
- Tak...
- Nie słyszałam jeszcze o takim miasteczku...- Analise spojrzała na mnie podejrzliwym wzrokiem
- Ja też nie...Trochę za mało świata się zwiedza.- powiedział Jack
- Jaką masz moc?- zapytała Analise
- ...wody...-szepnęłam
- Heh... Mamy już trzeciego maga wody. Też mam wodę...i wiatr. -powiedział Shane.- An ma ognia, Jane ma ognia i światła, Vict ziemi, Paul cienia...
-A ja wody, ale to już wiesz. - uśmiechnął się Jack

Później rozmawialiśmy o szkole, o tym jacy są nauczyciele, o treningach itp. Czas szybko zleciał i musieliśmy już wracać. Rozeszliśmy się na dwie strony. Szłam razem z Jackiem i Vict'em. Po krótkim czasie Vict skręcił w jakąś uliczkę i zostaliśmy we dwoje.
- Było całkiem fajnie.
- To dobrze...Ale przyznaj są trochę zwariowani.
- To prawda...tak jak ty. -uśmiechnęłam się.
- Heh. Ty też nie jesteś taka normalna.-puknął mnie kijkiem
- Hm?
- Kto niby mnie pochlapał?
- A kto zaczął?
- ...Może Yen?- popatrzył na wilka.
- Czemu Paul powiedział do niego ,,psiaku,, ?
- Hm? Widocznie nie wiedział, że wiesz o Kharku.
-... widocznie tak...Ale...dzięki za fajne towarzystwo.
- A ty już chciałaś uciekać. -uśmiechnął się i znów pacnął mnie kijkiem w czoło.
- Jack!
- Huehueheue. - zaczął się śmiać. Bardzo lubił wkurzać innych swoim kijkiem.
-Bardzo śmieszne...Dobra ja idę, pa.-powiedziałam gdy byłam już obok domu.
-Cześć.-odpowiedział i poszedł dalej w stronę swojego domu.

Weszłam do kuchni.
-Gdzie tak długo byłaś?-zapytała babcia
-Poszłam na lody ze znajomymi.
-Jesteś głodna? Właśnie gotuję makaron.-powiedziała mama.
-Nie dzięki...Nie jestem głodna.- uśmiechnęłam się i poszłam do swojego pokoju.

Było całkiem fajnie.Może jego przyjaciele nie są tacy źli? A co jeśli słyszeli mój sekret? Nie...raczej nie. Chociaż ...jestem pewna, że coś przede mną ukrywają... Władca zimy? Dziwne przezwisko. No i te słowa. Jest tylko woda i lód. Czyżby Jack również był zaawansowanym magiem lodu? A ten kij... On przecież nie może... Po prostu to nie możliwe. Jednak jest bardzo podobny... Jak ja mam o tym zapomnieć?! - tyle myśli chodziło mi po głowie.
Położyłam się i zasnęłam. Obudziłam się późnym rankiem.
-Już 8.00?! Spóźnię się!
Szybko ubrałam się w szarą, rozpinaną bluzę i czarne rurki. Spakowałam książki i wybiegłam po schodach na dół do kuchni.
- Już idziesz?-zapytała mnie mama
- Tak...zaraz się spóźnię, pa. -Wrzuciłam do plecaka dwa jabłka i szybko wyszłam z domu.
- A...-mama chciała przypomnieć o śniadaniu, lecz już nie zdążyła.

Szlam cały czas szybkim krokiem. Dochodziłam już do parku, gdy nagle zauważyłam białego wilka, a przy nim oczywiście stal Jack. Co chwila rzucał mu patyk.
- Jack!-krzyknęłam i szybko do niego podbiegłam.
- Hej. -powiedział normalnym głosem jakby nie przejmował się czasem
- Spóźnimy się na lekcje!
- Heh...-zaśmiał się a później spojrzał na mnie widząc iż nie żartuje. -Wiesz...Mamy dzisiaj na 8.55, a jest dopiero 8.05....
- Co?!!! -krzyknęłam.
- Hehe. Naprawdę myślałaś, że jest na 8.00?
- Ta...Musiało mi się pomylić z moją stara szkołą...Tam było prawie codziennie na 8.00...Nie potrzebnie się spieszyłam.
-A zjadłaś chociaż śniadanie?- uśmiechnął się do mnie łobuzersko. Spojrzałam na niego z wyrzutem. -No wiesz zawsze mogę Cię ponieść. -zaśmiał się i oparł o swój kij.
-...-wyczarowałam trochę wody i skierowałam wodny pocisk prosto na niego. Ten jednak zgrabnie odskoczył.
- Heh.
- ....
- Oj nie złość się. -mrugnął do mnie. - Yen!-zawołał ,,psiaka,, , a ten posłusznie przybiegł. - Wracaj do domu.
-Whow!-odpowiedział mu szczeknięciem i pobiegł do domu.
Jack wziął plecak który przez cały czas leżał na ziemi.

-Idziesz?
-Ta...-odpowiedziałam spoglądając na jego kij.
- Nad czym tak ciągle myślisz?- zapytał nagle
- Em...o różnych rzeczach.
- Na przykład?
- O szkole...pierwsza fizyka....nienawidzę jej.
- Heh...aż tak?
- Yhym.- pokiwałam głową. - No bo po co utrudniać sobie życie? Poza tym i tak biorąc pod uwagę przemiany to grawitacja jest nieuzasadniona...
- Niby tak lecz wiesz...to magia.
-Hm? Czyli ty też z przemianą możesz latać?
-...Zapomnij...
-...wiesz, że każdy ma przemianę po 13-14 urodzinach. Nie wiem czemu to przede mną ukrywasz.- westchnęłam.- No nic...Chodźmy na fizykę.- powiedziałam i weszłam przez bramy szkoły.
 Drzwi tym razem szybko otworzyłam sama. Miałam małą urazę do Jacka. Czemu chce wszystko zataić? Tak się nie da... Dlaczego przede mną ukrywa się cały świat?!
Weszłam do klasy. Sheyn pomachał mi i zaprosił abym do niego usiadła. Podeszłam do niego. Siedział na samym końcu przy oknie.
-Cześć.
-Hej. A już zastanawiałam się z kim mam usiąść. Ciężko jest być nowym w klasie...
-Wiem co czujesz.-uśmiechnął się do mnie a ja się trochę speszyłam. Po chwili do klasy wszedł nauczyciel.
Miał czarne, sięgające do ramion włosy i niebiesko-szare oczy.


-Nazywam się Yagari Toga.- (najpierw imię, później nazwisko)- Jak wiecie jestem nauczycielem od fizyki i astronomii.- przejrzał oczyma po klasie.- Jak zwykle zaczniemy od nudnego PSO. a później przejdziemy do pierwszego rozdziału, jeśli czas nam na to pozwoli.- powiedział i zaczął tłumaczyć PSO. Zapisaliśmy w zeszycie stronę tego ,,jak ocenia pan od fizyki,, Poprawiać można oceny :1, 2 i 3. Kartkówek z definicji poprawiać nie można, tylko z obliczeń itd. Nagle zadzwonił dzwonek. Nie zdążyliśmy opracować 1 rozdziału. I tak nie lubię fizyki... -pomyślałam i wyszłam z klasy.
***
Wybaczcie, że to tyle trwało. 
Ale w końcu notka jest gotowa i macie przyjemność poznać pierwszego nauczyciela XD. 
Mam nadzieję, że nota się podoba. ;)
...zacznijcie komentować...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz