Pogadaj z nami :D

niedziela, 8 lutego 2015

Pechowa szesnastka.

Graliście, chodź nawet raz, albo też słyszeliście o szwinderskiej grze w trzy kupki, polegającej na tym, że dziwny jegomość, na którego natrafiliście w jeszcze dziwnej uliczce chowa pod jednym kubkiem kamyk, ewentualnie wasz portfel i obiecuje wam nagrodę za odgadnięcie gdzie jest ukryty przedmiot. A potem, gdy się zgodzicie zaczyna tymi kubeczkami miotać w imię Szatana, że nawet nie macie szansy odgadnąć, gdzie jest kamyczek. Choćbyście odkryli wszystkie na raz.
- Taś, taś gadzinko.- tak właśnie wygląda moje poszukiwania uciekiniera z Alcatraz. Z impetem porwałem wierzch z jednego z licznych koszy na szkolnym korytarzu, zapuszczając klasycznego żurawia, podpatrzonego od miłych panów na ulicy. I oprócz papierków, ogryzków i czyjegoś trepka, nie znalazłem tego, czego szukam w życiu.
Przekląłem chamsko pod nosem, zatrzaskując kosz tak, że ten wpadł w ruch obrotowy wokół swojej osi. Jak dorwę tego gada, to przerobie na dętkę od roweru! Nie wystarczy mu moja oddana miłość, ani moje nogi. Musi cholera się wyszaleć. Pobawić się w takiego Chińczyka na emeryturze, który oszczędzając całe życie w końcu wybrał się na wycieczkę do Krakowa. I musi koniecznie pomordować fleszem niewinnego i biednego studenta w stroju lajkonika.
O Boże! Módl się nade mną. I pomóż mi znaleźć tego cholernego węża.

Zmieliłam w ustach siarczyste przekleństwo, cudem powstrzymując się od wypuszczenia go na korytarz, aby powędrowało głucho po ścianach i pustych już salach lekcyjnych przepełnionych wszechobecną ciszą i pająkami w kątach. Zajęcia skończyły się jakieś dobre parę godzin temu i nawet sprzątaczki zdążyły już skończyć swoją zmianę i pójść do domów wreszcie ciesząc się wolnym dniem. Ja niestety nie mogłam tego powiedzieć o sobie, gdyż nadal bez skutku próbowałam znaleźć swojego brata. Nie byłoby w tym nic dziwnego i nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że oczy Alex'a już dawno odmówiły mu posłuszeństwa i bez mojej pomocy często prowadzi się na nieznane sobie i mi drogi. W takich wypadkach nikomu innemu jak nie mi przychodzi szukanie chłopaka i znajdywanie go nawet w najdziwniejszych miejscach.
Przygryzłam nerwowo dolną wargę, rozglądając się wkoło i biegając przy tym po wciąż tych samych korytarzach, które zdawały się nie mieć w ogóle końca. Miałam wrażenie, że przeszukałam już całą szkołę, a obrazy przedstawiające nieznane mi dotąd postacie naśmiewały się z mojej bezradności. Jednak w chwili w której miałam opuszczać mury budynku do moich uszu doszedł przyciszony hałas dobiegający z piętra. A więc tam zwiałeś!

Czarne gadzisko, przysiadło w jeszcze ciemniejszym niż jego łuski kącie na końcu korytarza. Białymi ślepiami ilustrował pająka, który skrupulatnie plótł swoją nić, jednak język węża drgający w rytm cichego syku, zwiastował, że nie na długo. Wyczuwając moment, chciał już go upolować, jednak kątem oka zauważył, jakiś ruch na ścianie. I nim zdążył zareagować z ciemności wyłoniła się para rąk.
- Ha! Mam cię!- zaśmiałem się gardłowo, wywalając resztki swojego cielska z ciemności na posadzkę. Czasem i moja moc się na coś przyda.
Wieszczadło plątał się, szarpał, syczał i próbował mnie ugryź, ale złapałem go w taki sposób, że za nic nie mógł odwrócić głowy. Uśmiechałem się szeroko, reprezentując cały komplet szkliwa, z nieskrywanym triumfem obserwując powoli zaprzestającą się już szarpaninę węża.
- A było mój drogi przyjacielu zwiewać?- zacząłem słodko, gdy nagle echem odbiły się rytmiczne kroki pokonujące schody. Z zwierzęcym przestrachem zacząłem się gapić w przestrzeń, a Wiesiu zaprzestał się wiercić i dołączył do mnie w super ciekawym zajęciu, jakim jest wpatrywanie się w eter. Na myśl by mi nie przyszło, ze ktoś dorównuje mi w kretyństwie i postanowił tu zostać więcej niż nakazano, więc spodziewając się tylko i wyłącznie strażnika Teksasu, który z wiernym eksaliburem- miotłą, grobowym głosem opieprzy mnie z nawiązką, za zapaskudzenie posadzki moimi traperami.

Od momentu w którym do mych uszu dotarły niezidentyfikowane dźwięki w głowie jedynie czekała ułożona formułka pełna bluźnierstw i pouczeń skierowana w stronę tak bardzo nierozumnego chłopaka, który chyba nie dość, że ślepy, to głuchy. Nieważne ile razy powtarzam mu, aby trzymał się blisko mnie – on i tak musi skręcić w nie tą stronę co trzeba. Poza tym jego słuch jest naprawdę dobry. Jest to chyba wynagrodzenie za zepsute oczy, iż słyszy o wiele lepiej od innych, a jedynie często udaje, że nie słyszy co ja mówię do niego. Rozumiałam jego naturę człowieka ciekawego świata i kształtów, ale jeszcze jedna taka akcja i obiecuję, że skończy się szukanie i zabawa w chowanego. Niech lepiej on poszuka sobie innej siostry.
Moje głębokie przemyślenia zostały jednak przerwane obecnością osoby, która stanęła mi przed oczami gdy pokonałam pierwszy zakręt. W chwili tej zapomniałam o wszystkich słowach, jakie ułożyłam w swojej głowie w logiczne zdania. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, a ja sama poczułam się znów kimś, kto nie otwierał buzi od wieków. Kimś, kim byłam i jestem.
- Kasene? - wypaliłam bez większego namysłu, przyglądając się chłopakowi niczym okropnej zjawie.

Mózg zapuścił płytę z typowym dla tych drama moment w filmach rwaniem strun, albo podpalaniem kota, jak to tam woli, by, gdy tylko czyjaś sylwetka pojawiła się na korytarzu gwałtownie przerwać te wyjce. Przymrużyłem oczy przyglądając się dziewczynie, która z całą pewnością nie była sprzątaczką, albo w gorszym wypadku jakimś zagubionym psorem. Była, mi jakby znajoma, jednak też nieznana. Wiem, jak to brzmi, ale chodzi o to, że po raz pierwszy ja tu widzę. W szkole. A możliwe, że spotkałem ją już kiedyś, choćby nawet było to dawno temu.
I wtedy łaskawie objawienie kopnęło mnie w tyłek, aż wrażenia poderwałem się z kucków.- A- alex!?- wydarłem się chamsko, gdy mózg znalazł odpowiednią literkę, pod którym kryło się to imię. Mając nadzieje, że nie powie „Nie, bo Basia” i z cudowną opinią na mój temat ucieknie ode mnie.

- Wreszcie cię znalazłam! - Ja wcale nie szukałam brata, skąd. Kto w ogóle tak powiedział? - Jednak szczęście się dzisiaj do mnie uśmiechnęło – dodałam po chwili z widoczną ulgą, doskakując do chłopaka, który na moje oko był ode mnie o wiele wyższy niż kiedyś. 
Skrzywiłam się nieznacznie, gdy chcąc nie chcąc musiałam unieść głowę lekko do góry, chcąc przyjrzeć się dokładnie chłopakowi. Z wyglądu zmienił się mało co. Rozczochrane włosy, które w wiecznym nieładzie żyły własnym życiem, trochę za duża czerwona bluza jak i tego samego koloru tęczówki. Jednak wciąż coś mi nie pasowało. Może i widzimy się dopiero przez parę krótkich minut, lecz nie umknęło mojej uwadze to, że ten Kasene jest jakby... inny. Weselszy, nieco pełen życia. A ja zamiast coś powiedzieć stałam jak ten słup i jedynie mruganie powiekami świadczyło o tym, że jeszcze kontaktuje i żyje.

- Dość długo szukałaś.- zaśmiałem się, durnie wgapiając się w Alex z niepewnością w sercu, że to tylko fatum nawiedzające moje sny, a nie spotkanie po latach. A ten korytarz w stylu post-apo wcale nie ułatwiał rozeznania. Czy zjawa, czy nie, jej widok sprawił, ze szczerzyłem się jak głupi i chciałem tu i zaraz obrzucić serią pytań. Jednak mózg stwierdził, że fajniej będzie jak się najpierw na nią tak pogapię.
Niespodziewanie pstryknąłem palcami ją w nos, chcąc wyrwać ją z tego tępego zamyślenia. Co, jak co, ale jej milczenie wnerwiało mnie najbardziej. – A gdzie jest Alex? – rzuciłem szybko nowy temat, widząc jej niemrawa minę. Zacząłem się rozglądać w poszukiwaniu chłopaka, jakby mając wrażenie, że, jako nieodłączny od Alex, nagle znikąd pojawi się za moimi plecami, przyprawiając o zawał. Niestety nigdzie go nie było.- Znowu się zgubił?

Zamrugałam gwałtownie powiekami, wyrywając się z kolejnego, głębokiego zamyślenia i znów spojrzałam na Kasene. Przypomniawszy sobie, że powinnam się w końcu odezwać nabrałam głębokiego wdechu i w końcu wyrzuciłam to z siebie.
- Zgubił – odparłam krótko, krzywiąc się nieznacznie. - Jego też szukam. Ale poza nim jest jeszcze jedna, ważna sprawa i to właśnie z tego powodu tu jesteśmy – dodałam poważniej.

Oznajmienie dziewczyny, złapało mnie za chabety, twierdząc, że koniec tego rozanielenia i trzeba wrócić na ziemię. Zwłaszcza, że mina Alex gwałtownie spoważniała, zwiastując, że nie o byle, co chodzi, a na pewno nie o to, że coś jej wiszę, a ona przybyła by to odzyskać i to z nawiązką.
- Co się stało?- zapytałem zaciekawiony, wsadzając sobie ręce do kieszeni bluzy nie wiedząc w końcu, co z nimi zrobić.

Przez dłuższą chwilę zastanawiałam się nad tym, jak zacząć. Domyślałam się, że reakcja chłopaka może nie być zadowalająca, a on sam po usłyszeniu tej kpiny zapewne odwróci się plecami i odejdzie. Ale to w końcu Kas! On nie może tak zrobić.
- Ja nie żyje – wypaliłam w końcu i jedynie wciąż utrzymująca się powaga na mojej twarzy utwierdzała w przekonaniu, że mówię prawdę. - My nie żyjemy. Alex i ja. Gdy zniknęliśmy nie zrobiliśmy tego z własnej woli. Wybuchł pożar, rodzice zginęli, my widocznie też. Szukaliśmy was, chcemy prosić o pomoc. Jeśli nie znajdziemy własnych ciał na czas oboje znikniemy na zawsze. Jesteśmy duszami z pożyczonym ciałem. Sęk w tym, że wieczność w nich nie będziemy. Nie damy sobie rady bez waszej pomocy.

Musiałem komicznie wyglądać, jak tak stałem z rozwartą paszczą, która postanowiła się zaciąć w najmniej odpowiednim momencie.- Co?- by się za chwile odciąć, wypuszczając najdebilniejsze pytanie, jakie nosi nasz język. Kas, od jutra uczymy się ładnego wysławiania. Na przykład zamiast chamskiego „co?”, zapytaj się; „czy moja droga, zechcesz powtórzyć, co przed chwilą powiedziałaś, by móc mnie dobić całkowicie, bo najprawdopodobniej nie zrozumiałem, gdyż mój wynik IQ osiągnął wynik ujemny?”
Nagle, niespodziewanie dla mnie, jak i dziewczyny, złapałem ją za policzki i zacząłem ją tarmosić, wpatrując się w nią intensywnie. Nie mogła być zjawą, gdyż nie byłbym w stanie ją złapać, nie mogła być cieniem, bo znikłaby, gdy tylko dotknąłbym ją, nie mogła być też moim koszmarem, bo obudziłbym się.
Niestety coś tu nie grało, a raczej skrzypiało w rytm czegoś gorszego. „Nie żyjemy”. To zostało zbyt poważnie wypowiedziane, by mogło być kpiną.
Opuściłem ręce, chyba łapiąc powagę sytuacji.- Ale.. Jak?  

1 komentarz:

  1. Aż cisnie sie na slowa muzyczka nastrojowa :Dadadaaaaaaaaaaaam...
    A Kasene radze przypiąć do węża nawigator :D

    OdpowiedzUsuń