Pogadaj z nami :D

piątek, 11 września 2015

[Biwak] Jednego dnia chcą zastrzelić, drugiego utopić! To na pewno nie jest normalne..

Kilkudniowy improwizowany dziennik Amiki / I tak oto Shizen został kaczką do odstrzału/ Dzień 4

I w końcu da się żyć. Jak w dniu wczorajszym znaczy się środzie wróciliśmy do obozowiska tak dziś dali nam święty spokój. Chwała wam, że nie dręczycie! Można robić co się chce! Tfu.. Wróć.. Nie koniecznie.. Najpierw jakieś strzelanie z łuku. Dajta przerwy no! Miała być przyjemna wycieczka!
-Shizen!-wpadłam do namiotu, gdy tylko się dowiedziałam o nauce wspomnianego zajęcia.
-Czego?-spytał i wylazł z mojego śpiwora.
-Chodź mi uchodzić za ruchomy cel.-powiedziałam z sadystyczna miną typu "Buhaha zginiesz".
-Że co ja proszę?-oburzył się i zmrużył oczy.
-Idziemy uczyć się strzelać z łuku. Potrzebny mi cel, bo tarcze są nudne.-stwierdziłam i złapałam go za ogon, by mi nie zwiał.-Pakuj się do kieszeni.
-Wejdę, ale nie wyjdę.-prychnął czarny, ale wszedł do wskazanego miejsca, a ja wygramoliłam się z namiotu.-Nie jestem kurde żadną kaczką przeznaczoną do odstrzału. 
-Ale będziesz mordeczko kochana.-zaśmiałam się i usłyszałam jego ciche, oburzone prychnięcie.-Przecież żartuję. Za bardzo cię nie kocham, by cię skrzywdzić.
-Nie kochasz, więc nie chcesz zastrzelić? No dzięki faktycznie czuje się lepiej. Foch!
-Oh kocham cię no droczę się tylko.
Wiedziałam, że prędzej czy później ta mała bestyjka ponownie zgłodnieje i odfocha się w try miga, więc nie ciągnęłam tematu dalej. Skierowałam się do skupiska przyszłych lepszych lub gorszych Robin Hood'ów. Poczekałam, aż chętni to nauki strzelectwa wezmą swoje łuki i sama również chwyciłam jeden z pozostałych. -To chyba banał.-stwierdziłam nie słuchając nawet pana, który tłumaczył nam obsługę tejże broni.
Naciągnęłam szybko cięciwę z nałożoną już strzałą i wycelowałam w tarczę. Oj minęłam się z celem nie powiem. No chyba, że podkoloryzuję i powiem, że celowałam w ziemię przede mną. Albo chciałam zastrzelić kogoś z obecnych, ale sumienie zakazało i szybko zmieniłam cel na ziemię. Nikt nie uwierzy raczej.. Po co ja się wysilam w ogóle.
-Ślepaś niczym kura.-stwierdził Shizen, który w momencie, gdy strzeliłam wystawił łeb z kieszeni i zaobserwował całe zdarzenie.
-Oj poczekaj, aż skończę rozgrzewkę. Potem wylecisz z tej kieszeni.-trzepnęłam go po głowie i się schował.
-Nie. 
-Tak.
-Zamknij się.
-Nie.
Strzeliłam jeszcze kilka razy i w tarczę trafiłam ledwie ze dwa. Ciekawe zajęcie to strzelanie całe, ale w dniu dzisiejszym miałam dość. Mięśnie po wycieczce dawały o sobie znać, więc lepiej ich dalej nie męczyć. Odłożyłam łuk tam skąd go wzięłam i wróciłam w okolice swojego namiotu. Wiele osób siedziało w grupkach i rozmawiało o... Nie wiem o czym nie podsłuchuje. Tak czy siak ja się nie przyłączyłam. Wyciągnęłam natomiast z kieszeni Shizena, który już prawie zasnął.
-Widzisz jednak w ciebie nie będę strzelać, ale szykuj się. Etykietka kaczki do odstrzału ci jeszcze zostanie. No chyba, że zapomnę.-uśmiechnęłam się do niego.
-Wyczyszczę ci pamięć sadystko.-syknął wrednie smok.
-Zapomnij kaczuszko..

Kilkudniowy improwizowany dziennik Amiki / Let's play jak utopić smoka./ Dzień 5 i ostatni (nie wiadomo czy śmiać się czy płakać)

Boru szumiący nie wierzę. Dziś ostatni dzień? Serio? Śmiać się czy płakać? I jeszcze na dziś nam tratwy zostawili. Normalnie muszę podsumować w ile to postaci się wcielaliśmy w tym tygodniu. Dnia pierwszego biegaliśmy po lesie i szukaliśmy chrustu jak ten Tarzan bananów dla małpiej familii i jak on i jego rodzinka nie mieliśmy pojęcia o ogniu. Dzień drugi i trzeci i wszyscy zostaliśmy Włóczykijami i błąkaliśmy się po skałach, ale mi się tam podobało. Dzień czwarty.. No gromada Robin Hood'ów na szczęście obeszło się bez rannych. I w dniu dzisiejszym mamy się bawić w Kapitany Haki czy Sparrow'y. Do wyboru do koloru. Tylko Karaibów tu nie mamy czy Nibylandii to trochę gorzej. Błagam nie.. Marna ze mnie twórczyni łodzi.. Co ja gadam nawet ich nie budowałam nigdy.
Dołączyłam do protestu wbrew budowie łodzi. Co racja byłam ciszej niż co po niektórzy, ale jednak. Z całego naszego zgromadzenia jak policzyłam cieszyły się jedna do trzech góra osób. Wszyscy zdenerwowani tym pomysłem poszliśmy na brzeg jeziora gdzie leżały nasze materiały budowlane. Noo.. Puzzle to to nie są, czyli zadanie utrudnione.Wzięłam kilka lżejszych bali i związałam je znalezioną liną.
-No nie rozwiązujcie sie cholery no!-wrzasnęłam zirytowana, gdy przy dziesiątej próbie związania lina ponownie puściła.
-Nie przeklinaj, bo twojemu ojcu doniosę.-stwierdził rozbawiony Shi.
-To ty się nie odzywaj, bo cię przerobię na spawarkę.-warknęłam i po raz ostatni spróbowałam związać drewniane bele.
Udało się! Yay. Ale do łodzi to temu daleko. Gdy szukałam innych części usłyszałam też krzyki. Na jezioro wypłynęły jakieś dwa budowlańce. Ruda dziewczyna i chłopak, którego jeszcze ze szkoły kojarzyłam jako Kasene. Ta pierwsza kojarzyła mi się z nową, która zamiast zająć się szkołą po przybyciu zajęła sie imprezą. Ciężko było określić, które drze się głośniej. Ale akcja piękna. Jedno panikuje, drugie uspokaja, płyną chwilę spokojniej i nagle kłócą się o wiosło i rozwalają swoją imitację łodzi. Dalej się nie przyglądałam, bo znalazłam to czego znalazłam, ale fakt holowania sie na brzeg mnie rozbawił.
-Widzisz. Oni to mają fajne przygody nie to co my.-mruknął Shizen.
-Serio? Jak chcesz to cię utopię. Będzie przygoda.-zaśmiałam się ironicznie.-Ewentualnie cię na tej łodzi wyślę.
-Popłynę jak ty też popłyniesz.-stwierdził.-Fajnie się patrzy na takie pływanie na łodzi, chcę zobaczyć czy serio to tak wygląda.
-Jasne.. Chyba serio zrobię z ciebie spawarkę...
Po około półgodziny udało mi się zmontować trawtopodobną rzecz. Wypchnęłam ją na wodę, a Shizen wyskoczył z mojej kieszeni i od razu na nią wlazł. Uśmiechnęłam się szatańsko. Popchnęłam łódź na wodę i szybko wycofałam się na brzeg podziwiając mojego smoczego wilka morskiego. Ale jeszcze moment i wszystko się zmieni.
-Świetne to jest! Weź wiosłuj dalej! - zaśmiał się Shizen.
-Musisz sam sobie poradzić morda! - odpowiedziałam, a ten się odwrócił i obczaił o co chodził.
-Amika! Nie zostawiaj mnie!- z daleka zauważyłam jak swoimi pazurami nerwowo wczepia się w deski i zaczyna panikować.
-Phaha! Już ci idę na ratunek.- dalej się śmiejąc wskoczyłam do wody i szybko znalazłam się na tratwie, która na szczęście nie odpłynęła jeszcze za daleko.
Złapałam mojego smoka i usadziłam na ramieniu i zaczęłam wykołowywać tratwą na ląd. Gadzina jeszcze przez chwilę się trzęsła, ale po chwili przyszło jej się ogarnąć. Na szczęście nie zauważył i nie poczuł, że ochlapałam mu skrzydła.
-Czemu zawracasz?!-wrzasnął mi w głowie.
-Za dużo przygód na dziś szczurze lądowy. Idę się szykować na ognisko.-odpowiedziałam z uśmiechem.

~*~
Amiś zakończył biwak! Miało być szybko po pierwszej części, ale jednak się zeszło. 
Częściowy bezwen mnie złapał, więc trochę nudne, ale chciałam to dokończyć. Tak czy siak zostawiam wam do oceny x3 

2 komentarze:

  1. Łudzę się, że kiedyś pozbędę się wiecznie tej samej reakcji na twoje notki: cojaczytam. Oczywiście w pozytywnym znaczeniu, po prostu niejako wjeżdżasz mi na ambicje, a raczej chęć bycia kimś, kto też posiada tak duży poziom optymizmu. Zazdro level insane. :c Ciągła pesymistka jest zadowolona z tejże notki, bo zachwycać potrafi się jedynie dramatami, toteż przepraszam że psuję ten wylew szczęścia swoim nędznym komentarzem, już nie będę. Mam nadzieję, iż niebawem liczba komentarzy oraz aktywność wzrośnie, bo trochę zbliża się tragedia. Witamy w szkole.~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wo masz komentarz jakiś się pojawił ^.^ z początku zerkałam codziennie, ale nic nie było to przestałam.. Gdzie u mnie optymizm x3 po prostu oglądam głupie filmy na yt i mam głupie pomysły. Mogę ci trochę optymizmu oddać jeśli chcesz! Ewentualnie notkę można razem napisać i wyjdzie nam mieszanka optymizmu i pesymizmu w jednym x3 Szczęścia nie psujesz dalej mam banana na twarzy.

      Usuń