Pogadaj z nami :D

niedziela, 27 września 2015

Game Over.


- Błagam, przestań w to grać - jęknął białowłosy, przecierając oczy i bezskutecznie próbując przeczytać chociaż jedną linijkę obowiązkowej lektury. Rozpraszało go to, ciągłe rechoty współlokatora, a także sam fakt, że też chciał w to zagrać. Możność tworzenia własnej historii brzmiała naprawdę kusząco, ale przeważała chęć zachowania choć krzty honoru, szczególnie po uprzednim wybryku, jakim okazało się namierzenie jego, Phelesa oraz tego dziwaka z pokoju obok w jednym łóżku. Jeszcze gdyby którykolwiek wiedział jak do tego doszło.
- Nie mogę, jestem bliski zwiększenia lovometru z Arminem - odparł długowłosy, pochłaniając kolejnego paluszka z kończącej się paczki. Aż tak go to wciągnęło? - Wiesz, mógłbyś też spróbować, nikomu nie powiem, że tak naprawdę jesteś gejem.
- Nie jestem, ot różnica.
Już godzinę w to maniaczył, co jakiś czas zadając niezrozumiałe pytania co zrobiłbyś gdyby? I prawie nigdy nie otrzymując odpowiedzi. W końcu zupełnie nie pojmował o co chodzi, jak mógłby odpowiedzieć w sposób spójny i logiczny? Azjata zamrugał nerwowo, ewentualnie z przemęczenia, ssąc wnętrze policzka w zamyśleniu. Spuścił wzrok, nie skupiając się prawie w ogóle na grze, by zagłębić się w świat swoich własnych rozmyślań, standardowo niejasnych. Od paru dni się czymś zamartwiał, ale białowłosy nie mógł dotrzeć samotnie do tego, co było przedmiotem tych częstych oderwań od rzeczywistości. Oby dziewczyna, oby dziewczyna! Może wtedy nie czepiałby się tak wyboru Jamesa, który nigdy nie bywał wybredny.
- Coś nie tak? - zapytał prosto z mostu, nie kłopocząc się żadnymi podchodami. Na niego nie działały, o czym przekonał się wielokrotnie, w efekcie wysłuchując wrzasków, że jest debilem, trzeba było zapytać od razu, a nie bawić się w dziecinne gierki, on nie jest zabawką, on nie jest botem, to nie takie proste, wyjdź.
- Nic. - Standardowa odpowiedź, równie standardowo fałszywa. Jęknął teatralnie, przy okazji rzucając lekturą, którą w przepięknym stylu trafił w twarz długowłosego. Ot, przypadek. - Ty świnio, jeezu.
- Nie będę opowiadać kłamstw - mruknął wymijająco wysoki, mając nadzieję, że dobrze zacytował Harry'ego Pottera. Nie miał słabości do tej książki. Czy tam filmu.
- Nie polecam tego gracza.
Bezsensownymi wypowiedziami zabijali czas, w ten niejako chłodny dzień, gdy żaden nie miał większego pomysłu na życie. Skoro Sheridan nie mógł nawet rozpocząć powieści, jaką musiał poprawiać ze względu na kiepskie oceny, co nie miało najmniejszego sensu, postanowił się zdrzemnąć, ale nawet po zamknięciu oczu sen nie zamierzał go odwiedzić. Co chwilę zmieniając pozycje warczał coś pod nosem, przeklinając wszelkie bóstwa, jakie mu przyszły do głowy, gdy w jego głowie pojawił się pomysł. Absurdalny jak cholera, ale może skuteczny? Noc spędzona ze współlokatorem i sąsiadem była niesamowicie spokojna, a obudził się gotowy do przebrnięcia przez najstraszliwsze lekcje fizyki, jakie tylko potrafił sobie wyobrazić, zatem może czyjaś obecność była kluczem do sukcesu? Poderwał się do siadu i bez słowa zamknął laptopa przyjaciela, następnie, ignorując zdziwienie zmieszane ze zbulwersowaniem, jakie odmalowało się na należącej doń twarzy, odłożył go po swojej stronie łóżka i przysunął się do niego, wtulając się w jego pierś niczym w najlepszą poduszkę na świecie.
- Irbisie, nie... uhm.
- Gejowsko, wiem. Zimno mi, okej? - usprawiedliwił się głupio, z dozą prawdomówności wynoszącą zero.
Przeleżał tak jakiś czas, nim ciało Azjaty się poddało, a on sam rozluźnił się, sprawiając, że z ust Remusa wyrwało się niekontrolowane westchnięcie. Niespeszony tym faktem objął białowłosego, przyciągając go jeszcze bliżej, a odczuwając, jak jego serce przyspiesza. Cholerny irbis, pewnie robił to celowo. Była zaledwie szesnasta, a ten już kombinował, jak uprzykrzyć mu życie. A jednak serce Jamesa miękło, gdy tylko dostrzegał pełną błogości twarz swojego współlokatora, śpiącego spokojnie tuż przy nim. I choć była to sytuacja nader niewiarygodna, to po chwili to pojął. Naprawdę miał go teraz dla siebie. Ale Armin... kogo obchodzi jakiś Armin?
- Zabiłeś mój nadzwyczaj romantyczny związek z Arminem.
- Nie jest ci potrzebny, Syriuszu.
~
Nienawidzę tej notki. Odkładałam ją przez niemalże okrągły miesiąc, ale okej. Krótko, ale treściwie, coś się zaczyna dziać, super, aha, przejdźmy do czegoś bardziej emocjonującego, dziękuję, dobranoc.

3 komentarze:

  1. Uwielbiam niespodzianki. Zwłaszcza, gdy weseli panowie z zakładu energetycznego pozbawiają mnie prądu, właśnie wtedy, gdy udało mi się nawet składny komentarz wymęczyć. Wrr, wybacz nie będzie produktywnej opinii. :c
    Aww <3 <- Mniej więcej taka była moja reakcja po przeczytaniu. Wspominałam, że lubię coś takiego? Nie? To teraz mówię, nawet mam takie małe marzenie kiedyś pójść w tą stronę, ale że jako jestem raczej osobą bierną, to zazwyczaj na gdybaniu kończę. Czemu też życzę powodzenia, bo chce coś takiego czytać. ;w; Jeśli rzecz jasna kierujesz się w tą stronę, bo nie do końca ogarniam, jak ta relacja wygląda. Jak i mam dziwne wrażenie, że zaraz wyczynisz, jakieś dzikie – uje - muje i pojawi nam się plot twist.

    Umm…
    …ten. Aż mi się zachciało zagrać w tą grę. >.> Na coś zbierało się te punkty przez rok, ah.

    OdpowiedzUsuń
  2. *uzupełnia ship-list*
    Jedna z tych rzeczy, którą będę czytać w kółko nawet jeśli się gdzieś zagubiłam. Aby temu panu było częściej zimno (spsuj ktoś ogrzewanie w tych akademikach, plz). Ciekawe ile kasy przepierdzielił na flirty z Arminkiem. Ja tam czekam na Lysia. I dawaj jeszcze jakieś love z nauczycielem, będę miała co czytać na przerwach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytasz mi w myślach, głuptoku, czuję się prześladowana. Aż przestałam pisać kartę bo mnie oderwałaś, przestępstwo, kurdee. Wątpiłam w swoje umiejętności przy młodych joji, ale najwyraźniej Carter jedynym wyjściem nie jest. Co nie oznacza, że nic podobnego nie walnę, hehehehe. Zapomniałam o tym całkowicie, a Arminek sam się nie poderwie, wrr. Wrr. Co.

      Usuń