Pogadaj z nami :D

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Karteczka -tyle złego, co dobrego;)

Podeszłam do biurka i oddałam karty pracy. Nauczycielka była właśnie na zapleczu i układała słowniki na miejsce. Gdy się odwróciłam klasa była już pusta. Wszyscy już poszli?...No trudno.- pomyślałam i zabrałam swoje rzeczy, gdy nagle ujrzałam małą białą, na wpół zgiętą karteczkę. Hm? Otworzyłam karteczkę. Była to krótka wiadomość.
Przyjdź po lekcjach na dach,
 tam gdzie urządziliśmy małą powódź.
Będę czekał.
                                     - Jack
Jakie ma ładne pismo...Na dach?Hm...-zamyśliłam się. Szybko schowałam karteczkę do torby i poszłam na następne zajęcia. Kolejną lekcją była historia. Na moje szczęście od wczoraj już wiedziałam gdzie iść. Zeszłam schodami na parter i usiadłam na ławce wyczekując dzwonka, a raczej końca lekcji. Po chwili przyszła jakaś uczennica i wpuściła wszystkich do klasy przed dzwonkiem. Usiadłam pod ścianą na trzeciej ławce. Jak ja nienawidzę historii... Hm...Gdzie jest Jack?-zapytałam siebie w myślach. Wczoraj w sumie siedziałam sama, ale co prawda lubiłam pobyć czasami w samotności...Z rozmyślań wyrwała mnie pewna dziewczyna...
-Cześć! Jestem Keyli. Mogę się przysiąść?- zapytała radosnym tonem. I koniec mojej samotności...
-Em...Jasne...czemu nie...
-Dzięki. Widzisz weszłam ostatnia i moje miejsce zostało już zajęte...Wczoraj siedziałam gdzieś indziej...-zaczęła opowiadać wyciągając rzeczy z plecaka. Wyglądała na całkiem miłą i rozgadaną osobę, a jej aura była równie pogodna co ona.
-Jesteś Rima, prawda? -zapytała.
-Tak...Miło mi.-odpowiedziałam i wyciągnęłam swoje rzeczy. 
Równo z dzwonkiem do klasy wszedł nauczyciel o ciemnych włosach. Był już dobrze znany.
Nazywał się Armin Clark.
-Witajcie...Dziś zajmiemy się kolejnym rozdziałem ze starożytności...

Rozejrzałam się ukradkiem po klasie. Nigdzie nie było Jacka.
Później był jeszcze angielski i geografia. Na nich również go nie było. Czyżby postanowił sobie skrócić "odrobinę" lekcje?Na ostatniej nie było również Analisy... Gdy nastał dzwonek nauczyciel zatrzymał nas na chwilę, by dopisać pracę domową. W końcu po 5 minutach powędrowałam na górę zastanawiając się co tym razem takiego wymyślił Jack.
Tu gdzieś musi być winda... To nie możliwe by chodzić z trzeciego piętra na dół i z powrotem...- pomyślałam słysząc koniec przerwy. W końcu dotarłam na trzecie piętro, gdzie były schodki na dach. Otworzyłam drzwi i weszłam powoli do środka. Nikogo nie było z uczniów. No tak...przecież dzwonił już dzwonek...
-W końcu przyszłaś...-usłyszałam czyjś głos, a drzwi za mną się zatrzasnęły. Odwróciłam się i ujrzałam...
-Analise...?!  Co ty tu robisz...
-Jeszcze się nie domyśliłaś?- zapytała z kpiną w głosie. Czyli...to od niej była ta wiadomość....
-Czego chcesz?!- zapytałam ze zgrozą. Co ona sobie takiego myślała?!
-Zaczęłaś ze mną wojnę...należałoby ją dokończyć...- na jej twarzy pojawił się złośliwy uśmiech.
-O co ci chodzi?!
-Jeszcze nie wiesz?! Naprawdę nie wiem jak Jack może lubić takiego kogoś jak ty...
Jack?! To o to jej chodzi?! 
-Co tobie do tego?!
-Uwierz mi, że bardzo dużo...Gdyby nie ty...
-To co?!
-To byłabym ważna dla niego tylko ja! Rozumiesz?! Nie masz do niego żadnego prawa!
-Nie jest twoją własnością!
-Może i nie...ale to nie znaczy że chcę konkurencji...-po tych słowach szybko się przemieniła.
Miała na sobie czerwoną suknię za kolana z mieniącymi się pomarańczowo-złotymi symbolami. Szybko wyczarowała wielką kulę ognia.
-Może się trochę zabawimy...hm?
Ogień... Gdy zobaczyłam blask ognia zaczęłam się cofać. Ogień...Nienawidziłam ognia...Za dużo było z nim powiązanej mojej przeszłości. Nie...Ja po prostu się go bałam...
-Co jest? Nie chcesz się pobawić?  Jesteś ponoć magiem wody...Czyżbyś się bała?- zapytała z drwiną w głosie. -A więc jednak się boisz...Heh. Jakie to śmieszne. Mag wody który boi się ognia! Chociaż nie zdziwiłabym się gdybyś bała się mnie...
-Nie boję się ciebie...-szepnęłam cicho, jednak ona to usłyszała. Moje oczy nadal widziały tylko rażący błysk płomieni.
-Doprawdy? Wiedz, że powinnaś... - powiedziała. Dzieliło nas jakieś 6 m. Zamachnęła się z całej siły, a kula ognia poleciała w moim kierunku. Zaczęłam coraz szybciej cofać się do tyłu. Tylko to mogłam zrobić. Moje ciało było niemal całkowicie sparaliżowane przez strach. Nagle poczułam mocne uderzenie o mur, który otaczał cały dach. Upadłam na podłogę.  Szybko doznałam kolejnego bólu. Odruchowo złapałam się za kostkę. Była trochę stłuczona, lecz szybko napuchła. Wstrzymałam oddech. Od kuli ognia dzieliło mnie już kilka metrów.
Nagle przede mną pojawiła się jakaś postać. Miał białe włosy, jakby ze śniegu, bluzę z kapturem (który miał właśnie zdjęty) i brązowe spodnie. Wyciągnął przed siebie duży, drewniany kij i stworzył wodną, mocną, okrągłą barierę.
Znów poczułam tę dziwną energię...Tak jakby moja moc łączyła się z mocą osoby która stała przede mną.
-JACK?!- krzyknęła zaskoczona Analise. Jack odpierał atak ogniowej kuli. Więc jednak to prawda...
-Czemu...czemu to robisz?!- wyglądała na zdezorientowaną.
-Jeszcze pytasz czemu?! TEMU! Wiesz co mogło się stać?! Co ty sobie myślałaś?!- po jego głosie od razu można było poznać, że jest wściekły do granic możliwości.
-Jack...ale...ja...-próbowała to jakoś wytłumaczyć.
-Zawiodłaś mnie.-rzekł tylko. Odwrócił się do mnie.
-Dasz radę iść?-wyciągnął rękę do mnie. Pomógł mi wstać, lecz gdy tylko wstałam jęknęłam z bólu. Lewa kostka dawała mocno o sobie znać.
-Zarzuć mi rękę na szyję.-powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu. Posłusznie zarzuciłam prawą rękę na jego szyję, a on wziął mnie na ręce i wyskoczył z dachu.
Mocno mnie przytrzymał. Był taki zimny...i przyjemny. Moje serce zabiło mocniej. Czułam jak na moich policzkach pojawiają się rumieńce. Przytuliłam się do niego....- już nic nie miało znaczenia. Był tylko on i ja. Po chwili byliśmy obok mojego domu. Odstawił mnie obok drzwi i zapukał w tej samej chwili przerywając przemianę.
-Sądzę, że twoja mama i babcia powinny wiedzieć o twojej kostce.
-Nie ma ich w domu, a po za tym co mam im powiedzieć? Uderzyłam się o mur i mam stłuczoną kostkę.
-Rima...
-Zresztą...wystarczy tylko trochę bandażu...jutro ból raczej się zmniejszy.-powiedziałam wyjmując klucze. Otworzyłam drzwi.
-Muszę się tylko dostać do mojego pokoju...- pokuśtykałam na jednej nodze do schodów. Jednak może czasem lepiej by było mieć pokój na dole...Albo przynajmniej windę...
-Chyba nie myślisz że dam ci kuśtykać na jednej nodze przez całe te schody!-odparł z oburzeniem i zanim zdążyłam zaprotestować zaniósł mnie na samą górę do mojego pokoju.
Szybko otworzyłam małą szufladkę z bandażami. Usiadłam na łóżku i zdjęłam lewą podkolanówkę, po czym szybko zabandażowałam kostkę.
-Powinno być dobrze...-szepnęłam. Spojrzałam na Jacka. Dopiero teraz przypomniałam sobie o jego przemianie. Tak bardzo chciałam mu wytłumaczyć, że nie musi się z tym chować.
-Jack...twoja...przemiana...
-Zapomnij...
-Ale...
-Przez przemianę miałem dużo kłopotów- mruknął. Widać było, że nie chciał poruszać tego tematu.Już miał wychodzić gdy szybko wstałam i pociągnęłam go za rękę. W tym samym czasie postawiłam lewą nogę  na ziemi przez co przewróciłam się do przodu, prosto na niego. Jack szybko mnie złapał.
-Jack...Dziękuję...-wyszeptałam, lecz byłam pewna że mnie usłyszał. Spojrzałam mu w oczy. Miał takie miłe, czyste, brązowe oczy. Moje serce znów zaczęło szybciej bić. Jack przytrzymał mnie mocniej. Stanęłam na palcach. Nasze usta dzieliło już tylko parę milimetrów. Lecz i ta odległość została pokonana...
~~THE END~~

3 komentarze:

  1. Ooo jaka fajna notka :D Ja już od początku czułam, że z tą karteczką jest coś nie tak! No ale potem emocje sięgneły zenitu, gdy do akcji wkroczył Jack i uratował Rime *.* Dobrze, że nic jej się aż tak poważnego nie stało i co ważne, że żyje :D O! Paczcie no! Nawet ja tam jestem! xD Jak zwykle rozgadana, a jak ;) Podoba mi się najbardziej zakończenie <3 Ale ogółem wszystko jest cód, miód i orzeszki ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajna notka. Trzyma w napięciu no i jest całkiem długa. Wiedziałam ze im się uda!;) A Rima i Jack będą teraz oficjalnie parą?

    OdpowiedzUsuń