Pogadaj z nami :D

poniedziałek, 3 marca 2014

Nowe więzienie

"Well I know the feeling
Of finding yourself stuck out on the ledge
And there ain't no healing
From cutting yourself with the jagged edge..."

Z szaroburego nieba padał lekki, biały śnieg, okrywając miasto Nevermind puchową kołderką. Drogi były puste, a podwórka wyludnione. Wszyscy mieszkańcy zajęci byli swoimi sprawami, rozpoczynając pracę lub zajęcia w szkole. Tylko jeden, samotny radiowóz mknął ulicami miasta w stronę jednej z najwspanialszych szkół dla "uzdolnionej" młodzieży, Szkoły im. Feniksa.
Za kierownicą pojazdu siedział szczupły policjant w średnim wieku o blond włosach i szmaragdowych oczach.Obok niego, jego pulchny partner o brązowych włosach i małych, świńskich oczkach, uważnie obserwował mijane domy. Na tylnym siedzeniu radiowozu siedziała młoda dziewczyna o śnieżnobiałych włosach i smutnych, czarnych oczach jeszcze mokrych od łez, które uparcie wypatrywały czegoś za oknem. Jej delikatna twarzyczka brudna jest zaschniętą, rdzawoczerwoną krwią Ubrana była w piękną, białą sukienkę, w którą uszycie ktoś włożył wiele pracy. Na jasnym materiale stroju rażąco odznaczały się brązowe i szkarłatne plamy z błota i krwi, niszczące arcydzieło. Prawe ramię dziewczyny było ciasno owinięte powoli przesiąkającym na czerwono bandażem.

-Mamy piękny, zimowy poranek, 1 marca. Minęła właśnie godzina 8.00 rano w Radiu24, a przed nami najświeższe wydarzenia z miasta Nevermind. - powiedział speaker radiowy, rozpoczynając poranną audycję - Wczoraj w nocy z 28 lutego na 1 marca policja natrafiła na ślady poszukiwanych w całym kraju przestępców, Shi no Tenshi i Yoru no Akuma. Doszło do strzelaniny. Pięć osób zostało rannych, w tym trzech policjantów i... - zdążył przekazać mężczyzna, nim pulchny brunet wyłączył radio.
-Ci dziennikarze są coraz lepsi. Myślałem, że dłużej uda nam się utrzymać wczorajsze wydarzenia w tajemnicy. - przerwał ciszę wysoki blondyn.
-Czego się spodziewałeś Nick. Te hieny zrobią wszystko, żeby tylko być na bieżąco. Nic ich nie powstrzyma.
-To w końcu ich praca. Nie można ich za to winić. - dodał zielonooki, kończąc krótką wymianę zdań. Spojrzał na odbijającą się w tylnym lusterku dziewczynę. Co się teraz z Tobą stanie? Pomyślał i zwrócił swój wzrok z powrotem na jezdnię.

Jestem taka zmęczona i senna. Wszystko mnie boli. Napuchnięte nogi od uciekania. Głowa przez nieprzespaną noc. I prawe ramię, szczególnie w miejscu, gdzie drasnęła mnie kula. Odruchowo dotknęłam lewą ręką ramienia. Ale to nie ból fizyczny jest najgorszy. To nie moje ciało najbardziej ucierpiało poprzedniej nocy, ale moje serce. Straciłam go... Prawdopodobnie na zawsze. Wciąż słyszę  policyjną syrenę i wystrzały broni. Przed oczami wciąż mam ludzi w mundurach i jego... Po moim policzku spłynęła samotna łza, zostawiając co sobie mokry ślad. NIE! Nie mogę płakać. Zacisnęłam zęby, powstrzymują potok łez. Nie dam im tej satysfakcji. Szybko otarłam twarz rękawem, na którym został krwawy ślad. To byłby piękny prezent urodzinowy... westchnęła w duchu ...gdyby nie wspomnienia ubiegłej nocy. I dlaczego?! Bo zachciało mi się świętować moje nieistniejące nawet urodziny.
Samochód zatrzymał się przed masywną, misternie rzeźbioną bramą.  Po obu jej stronach rozciągał się wysoki na kilka metrów mur, przy której stali strażnicy z mieczami, czuwając nad wejściem.
-Jesteś pewien, że się nas spodziewają, Nick? - zapytał niepewnie pulchny mężczyzna.
-Na 100%. Osobiście rozmawiałem z Madeline.
W tym momencie brama zaczęła się otwierać, a brukowaną ścieżką szła elegancko ubrana kobieta, w okularach, z czarnymi rozpuszczonymi włosami.
Radiowóz zajechał na dziedziniec przed szkołą i zatrzymał się w cieniu wspaniałego budynku. Szkoła bardziej przypominała starożytny zamek z legend o smokach i rycerzach. Zbudowana została z jasnożółtej cegły i przykryta niebieskim dachem.
Z auta wysiadł brunet z głośnym hukiem trzaskając drzwiami.
-Witam panią Dyrektor Potter - powiedział podchodzą do kobiety.
-Witam pana, panie Wood.
-Idź przodem, Tom. -zawołał z blondyn - Ja się nią zajmę. - dodał po czym wyszedł z samochodu i otworzył mi drzwi.
-Jesteś pewien?
-Tak oczywiście. - odpowiedział patrząc na odchodzącego kolegę i dyrektorkę, którzy zniknęli za drzwiami szkoły.
-Gotowa na pierwszy dzień szkoły? - zapytał, uśmiechając się przyjacielsko.
O czym on mówi?! Nie byłam gotowa na nic! A już na pewno nie na spotkanie z rozpuszczonymi uczniami i ich nadętymi nauczycielami. - spojrzałam na mężczyznę - Dlaczego to robią? W jakim celu mnie tu zabrali? W przeciwieństwie do Eren'a, jestem nieletnia, więc nie podlegam jeszcze karze więzienia, ale oczekiwałam jakiegoś poprawczaka. Ale na pewno nie tego! Wysiadłam z auta, stawiając stopy na śniegu, który przyjemni pod nimi zaskrzypiał.
-Weź ją. - powiedział policjant podając mi swoją kurtkę. - Włóż ją. Jest dość zimno. Nie chcę, żebyś zmarzła.
Nie widząc żadnej reakcji, sam okrył moje gołe ramiona.
Dlaczego jest dla mnie taki dobry i miły? Popatrzyłam na swoje nagie nadgarstki. Nie zamierza założyć mi kajdanek czy coś...
-
Och.. Myślę, że to nie będzie konieczne - powiedział i lekko pchnął mnie w kierunku drzwi - Chodźmy już. Czekają na nas.

Szliśmy długim, szerokim korytarzem z dużymi oknami, przez które wpadały promienie zimowego słońca. Wszędzie panowała absolutna cisza. Na ścianach wisiały starannie wykonane obrazy z podobiznami, prawdopodobnie jakiś ważnych osobistości. Szliśmy bardzo długo, trudnym do zapamiętania labiryntem korytarzy. Było ich całe mnóstwo, a każdy prowadził do rozmaitych pomieszczeń. Ta szkoła musi być jeszcze większa, niż się wydawała na zewnątrz. W końcu zatrzymaliśmy się przed drzwiami ze złoconą tabliczką "Dyrektorka". Mężczyzna zapukał, a następnie otworzył je przede mną słysząc stanowcze "Proszę".Uderzył mnie mocny zapach kawy i czegoś jeszcze. Zielonooki lekkim skinieniem ręki nakazał mi wejść do środka.
-Dzień dobry Madeline.
-Witaj Nickolasie! Czekaliśmy na was.
Gabinet był dość sporych rozmiarów. Bardzo elegancki i gustownie urządzony. Wszędzie panował absolutny porządek. Na obładowanych regałach stały alfabetycznie poukładane książki i segregatory. Kawałek dalej stało ciemne biurku, na którym leżały jakieś papiery i teczki. Przy blacie siedziała ta sama kobieta, która wyszła nam na spotkanie. Po drugiej stronie siedział znany mi już aż nadto pyzaty policjant.
-A więc to jest TA dziewczyna? - zapytała, kładąc wyraźni nacisk na słowo "TA".
-Jak masz na imię? - zwróciła się do mnie, nie czekając na odpowiedź policjantów.
-Musi pani wiedzieć, że bardzo trudno z nią nawiązać jakikolwiek kontakt. - powiedział blondyn, gdy nie udzieliłam odpowiedzi. - Niechętnie odpowiada na pytania, jeżeli w ogóle.
-Ta... Przez cały czas żyła jak dzikie zwierzę. Nie wiemy nawet, czy umie mówić, a o czytaniu i pisaniu, to już nie wspomnę - dodał grubas.
Jak ta tłusta świnia śmie tak o mnie mówić. Mogę się założyć, że jestem o wiele inteligentniejsza od tego gbura.
-
Umiesz pisać i czytać, prawda? - zapytała kobieta.
-Czy umiesz mówić? - dodała nie usłyszawszy ode mnie  żadnej odpowiedzi.
Czy oni mnie mają, za jakąś idiotkę?! Może po prostu nie mam ochoty rozmawiać z zupełnie obcymi mi ludźmi!
-
Czy ty w ogóle rozumiesz, co mówię? - zapytała zrezygnowana.
-Chikame - odpowiedziałam w końcu, żeby się ode mnie odwalili.
-Co ona powiedziała? - spytała zaskoczona.
-Nie wiem. Cud, że i tak się odezwała - Ten grubas zaczyna mi działać na nerwy. Zaraz mu coś zrobię!
-Jest jeszcze jedna sprawa. Czy nie miałabyś dla niej jakiegoś miejsca, dopóki nie nie znajdziemy dla niej rodziny zastępczej? - zaczął niepewnie wysoki policjant
-Czy to na pewno dobry pomysł? Nie ma innego wyjścia?
-Nie. Uznano, że to za najlepsze z możliwych rozwiązań. To szkoła dla "uzdolnionej" młodzieży, jak wszyscy wiemy. A ona właśnie taka jest. - Co miał namyśli mówiąc uzdolnionej, i to jeszcze w taki dziwny sposób. I skąd niby wie, że mam jakiś talent? Przecież dopiero dzisiaj mnie spotkał. Dorośli są dziwni.
-Jednak mam spory obawy, dotyczące TEJ dziewczyny. Czy ona nie jest niebezpieczna? - spojrzała na mnie znacząco - Nie mogę narażać moich uczniów na jakiekolwiek niebezpieczeństwo. Ich bezpieczeństwo jest dla mnie najważniejsze.
-Proszę się o to nie martwić. Bez chłopaka nie stanowi problemu. - roześmiał się brunet.

Nie bądź tego, taki pewny, bo pokaże Ci, jak bardzo się mylisz. Uśmiechnęłam się do bruneta, z którego twarzy odpłynęła cała krew.
-Wciąż nie jestem przekonana.
-Jeżeli to panią przekona, to przyślemy kogoś do "opieki" nad nią. - Dlaczego on tak bardzo się stara?
-No dobrze. Może zostać, ale jeżeli choć przez chwilę będę miała jakiekolwiek podejrzenia, że może stanowić zagrożenie, to natychmiast ją zabierzecie. I pośpieszcie się z poszukiwaniem lokum dla niej. To w końcu szkoła, a nie przytułek dla sierot
-Oczywiście. - odpowiedzieli chórem.
-Czy ma jakieś rzeczy? - zapytała. Wtedy z przerażeniem zorientowałam się, że nie mam swojego plecaka.
-Nie. Tylko ten stary szmaciak - powiedział brunet wyjmując plecak z torby.
Natychmiast się na niego rzuciła, wyrywając mu przedmiot z tłustych łap. Rzuciłam plecak na ziemię, sprawdzając czy niczego nie brakuje. Wszyscy byli wyraźnie zaskoczeni moją nagłą zmianą w zachowaniu
-Jitezikiku zukuarichi rinmozu tadome?
-Co ty bełkoczesz? - spytał wciąż zszokowany policjant.
-JITEZIKIKU ZUKUARICHI RINMOZU TADOME, JISHIDOZUKAARIKIKU?! - krzyknęłam łapiąc pulchnego za kołnierzyk koszuli, z trudem powstrzymując się od zaciśnięcia rąk na jego gardle.
-USPOKÓJ SIĘ! - wrzasnął przerażony, próbując oderwać moje dłonie od ubrania.
-Spokojnie. Nic się nie stało. Wszystko będzie dobrze. Nikt Ci nie zrobi krzywdy. - szeptał mi do ucha drugi policjant, delikatnie łapiąc mnie w pasie i odrywając od kolegi.
Nie wiedzieć dlaczego, jego delikatność mnie uspokoiła. Zrezygnowana puściłam koszulę grubasa.
Wtedy blondyn złapał mnie za rękę i wyprowadził z pokoju.
-Tokikutetadojimo zikikurinkika tokaarikikajitokiku chimeimozuka meshimeikika.... - szepnęłam do bruneta za nim opuściłam gabinet.
Blondyn zamknął za nami drzwi i zatrzymał się na korytarzu. Obrócił mnie twarzą do siebie i spojrzał na mnie.
-Wiem, że mnie rozumiesz, więc spójrz na mnie. - zaczął łagodnie.
Po raz pierwszy od kilkunastu godzin podniosłam wzrok, tak, że można było w końcu zobaczyć moje oczy. Byłam pewna, że kiedy je zobaczy, od razu odwróci wzrok ze strachem w oczach. Nigdy się tak nie pomyliłam. Nawet nie drgnął.
-A teraz mnie posłuchaj. Wiem, że dużo przeżyłaś, ale proszę Cię przestań. Musisz się uspokoić i tu zostać. Domyślam się, że tego nie chcesz, ale błagam, zrób to. Nie dla mnie, nie dla tych wszystkich ludzi. Nawet nie dla samej siebie. Ale dla niego. - przerwał na chwilę widząc moją reakcję na wspomnieni o nim. - Nie wiem czy wiesz, ale jeżeli zostaniesz stąd wyrzucona, to Cię zabiorą. Nie wiem gdzie, ale jestem pewien jednego. Będzie to bardzo daleko stąd. I już nigdy nie będziesz miała szansy się z nim spotkać. Więc zrób choć tyle dla niego i postaraj się nie wylecieć. Dobrze?
Dlaczego to robisz? Czemu się tak o mnie troszczysz? Co ukrywasz?
Z gabinetu wyszedł drugi policjant i dyrektorka, trzymając w rękach mój plecak z rzeczami.
-Do widzenia pani Potter. - powiedział grubas i odszedł w stronę wyjścia.
-Teraz Cię zostawię, ale niedługo wrócę i mam nadzieje, że będę miał dla Ciebie dobre wieści. - pogłaskał mnie po głowie i ruszył za oddalającym się brunetem.
-Do zobaczenia Madeline.
-Chodź - zaczęła dyrektorka - Pokażę Ci, gdzie na razie zamieszkasz.
-Do zobaczenia Memoshimoaririmo - dodał blondyn i zniknął za drzwiami.

Dyrektorka poprowadziła mnie kolejną plątaniną korytarzy. Ruszyłyśmy po schodach. Bardzo długo wspinałyśmy się na górę, aż w końcu doszłyśmy na najwyższe piętro. To chyba poddasze, lub coś w tym stylu. Szłam dalej za nią, wąskim korytarzem.
-To powiesz mi w końcu jak się nazywasz? - zapytała przerywając ciszę.
-Memoshimoaririmo Chikutoaririki. - odpowiedziała. w końcu i tak kiedyś musiałam.
-...- zatrzymała się patrząc na mnie dziwnym wzrokiem. O co jej chodzi? Czyżby... Nie rozumiała mnie! Teraz wiem w czym jest problem. Za bardzo przyzwyczaiłam się do tego języka, że nie widziałam nawet, że go używam.
-Koroshio Tenshi. - poprawiłam się.
-No teraz lepiej. Z tych Tenshi?
-Ja... Nie nie wiem...
-Ach tak... Rozumiem. Więc skąd jesteś?
-Też nie wiem.
-A wiesz jakie moce posiadasz? - Skąd ta kobieta wiedziała o mojej nienormalności?!
-Światło i wodę.
-Interesujące. -powiedziała. W końcu zatrzymała się przed drzwiami i wyjęła z kieszeni klucze.
-Przepraszam... Ale skąd wiesz o mojej... Inności?
-Inności? Tak to się teraz nazywa? No cóż, inaczej by Cię tu nie było, moja droga.
Odszukawszy właściwy klucz, otworzyła drzwi i skinieniem ręki zaprosiła mnie do środka.
Pokój okazał się dosyć mały, o niskim suficie i dużym oknie. Śmierdział stęchlizną i pleśnią. W pomieszczeniu stało łóżko ze starą, czerwoną narzutą w zielone prążki, biurko z stojącą na nim lampką i całą stertą książek, szafa oraz mała komódka zawalona papierami. W rogu pokoju leżało pełno pudeł o nieznanej mi zawartości. Wszystko pokrywała duża warstwa kurzu.
-Wybacza za bałagan, ale od dawna nikt nie korzystał z tego pomieszczenia. Musisz się na razie tym zadowolić. - podeszła do jakiś drzwi i uchyliła je. - Tu jest łazienka. Doprowadź się do porządku. Jeżeli nie masz żadnych innych ubrań na przebranie to w szafie powinny być stare mundurki szkolne. Za jakąś godzinę przyjdę po Ciebie. Chcę, żebyś poznała dzisiaj swoją nową klasę. - powiedziała i opuściła pomieszczenia zamykając za sobą drzwi na klucz.
Rzuciłam na łóżko plecak, a w powietrze wzbiły się kłęby kurzu. Podeszłam do okno i otworzyłam je na oścież. Do pokoju wpadło mroźne zimowe powietrze. Odetchnęła nim głęboko, patrząc przez okno. Delikatne promienie zimowego słońca ogrzewały mi twarz. Upajałam się tym ciepłem. Jestem chyba w jednej z wież, które widziałam na dole. Przypomniała mi się bajka o Roszpunce, którą opowiadała mi wychowawczyni w sierocińcu, kiedy byłam mała. Królewna zamknięta w wieży, tylko, gdzie jest mój książę na białym koniu? Siedzi w więzieniu, albo jest już martwy. I to z mojej winy. Zaczęłam płakać.
Nagle, mój wzrok przykuła mała turkusowa plamka, które rosła w moich oczach. Otarłam oczy. Nie. Ona wcale nie rosła. Zbliżała się. Mały ptak leciał w moją stronę.
-Ai! - krzyknęłam rozpoznając ukochanego ptaszka.
Koliberek podleciał i usiadł mi na dłoni. Pogładziłam ją po skrzydłach.
-Och Ai, gdybyś wiedziała co się dzisiaj działo. A dzień się dopiero zaczął.
Ptaszek wpatrywał się we mnie słuchając z uwagą.
-Poznałam dzisiaj nowych ludzi. Dwóch policjantów i nauczycielkę. Nienawidzę Tom'a. Jest okropny. Wygląda i zachowuje się jak tłusta świnia. - spojrzałam na nią - Trudno mi powiedzieć coś o Madeline. Wydaje się być sympatyczna, ale zamknęła mnie tu na klucz... Widać , że się mnie bai, tak samo jak tamten tłuścioch. - westchnęłam cicho - Ale Nick jest inny. On naprawdę się o mnie martwił. Starał mi się pomóc. Miałam nawet wrażenie, że... zależy mu na mnie?! Mówił do mnie spokojnie i delikatnie, nawet, kiedy zaatakowałam Tom'a. I.... kiedy popatrzyłam w jego oczy... Nie widziałam w nich ani cienia strachu. Zastanawiam się dlaczego? Dlaczego to robi? - popatrzyłam na Ai, która wciąż wpatrywała się we mnie - Dorośli są dziwni. - odwróciłam się od okna.
-Tęsknię za Eren'em. Mam tylko nadzieję, że nic mu nie jest. Kiedy go ostatni raz widziałam, to on... - z moich oczu znów popłynęły łzy. Nie powstrzymywałam ich. Już nie musiałam.
-Rozglądnij się Ai. Od dziś to nasze nowe więzienie. - załkałam, sama ponownie badając pomieszczenie -Tylko ty mi zostałaś maleńka. Ale nie zostawimy go tak. Wrócimy po niego, prawda? Nie ważne co mówi Nick. Ja nie mogę tu zostać. Czuję się jak dzikie zwierzę w klatce. Ja po prostu tu nie pasuję. Wydostaniemy się stąd, a następnie uratujemy Eren'a!
Ptaszek przekrzywił łepek.
-Jeszcze nie wiem jak, ale to zrobimy. A tymczasem - podeszłam do okna i oparła się o parapet - Wszystkiego najlepszego Koroshio! Oby następny rok był lepszy...

***

Uff... Nareszcie skończyłam. Pierwsza notka gotowa. Trochę to trwało. Mam nadzieję, że Wam się spodobała ^^
To dopiero pierwsze część. Już niedługo następne ;) (oby)
Bardzo proszę o komentarze :*
Ps. Wybaczcie, że data publikacji i data w notce się nie zgadza, ale po prostu się nie wyrobiłam x_x


~Koroshio


SŁOWNICZEK
  • Chikame - Tak
  • Jitezikiku zukuarichi rinmozu tadome, Jishidozukaarikiku? - Gdzie jest mój łuk, grubasie?
  • Tokikutetadojimo zikikurinkika tokaarikikajitokiku chimeimozuka meshimeikika - Niedługo ziemia nasiąknie twoją krwią.
  • Memoshimoaririmo Chikutoaririki - Koroshio Tenshi

8 komentarzy:

  1. Woo... woo... Nieźle :D Czyżby kobieta o korzeniach dzikszych niż sama Pocahontas?
    Ciekawy pomysł z innym językiem. Całkowicie wymyślony czy wzorowany na jakimś?. Bo nie wygląda mi na żaden znany, chodź sama nie wiem... Nie znam się! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahahah xD
      Nie jest całkowicie wymyślony, ani nie wzorowany na jakimś języku (chociaż może trochę :P) W internecie można znaleźć wiele ciekawych rzeczy ;)

      ~Koroshio

      Usuń
  2. No, notka jest, więc można już negocjować o wybaczeniu za złe daty ;)
    Nie no żartuje :D Jest świetna, masz fajny styl pisania, lekki i przyjemny. Mam nadzieję, że kolejną część równie szybko napiszesz i nie będzie na nią trzeba czekać ;)

    ~Naoki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, dzięki ^^
      Mogę Ci powiedzieć, że już siedzę nad następną częścią ;)
      Nie wiem kiedy skończę, ale miejmy nadzieję, że szybko

      ~Koroshio

      Usuń
  3. Notka jest swietna! Rewelacyjne pierwsze wrazenie! :)
    xD" Gdzie jest moj luk grubasie?!" Powalilas mnie tym, a ja tu nad chemia musze sleczec! Ale przynajmniej mnie rozweselilas :) Juz nie moge sie doczekac co tez wymyslisz w nastepnej notce! Chcemy wiecej! Chcemy wiecej! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znowu wielkie dzięki ^^
      Miło mi. Cieszę się też, że umiliłam Ci naukę chemii xD
      Nie wiem, czy następna też będzie taka super, ale się postaram ;)

      ~Koroshio

      Usuń
  4. Twój styl jest niesamowity! Bardzo szybko i przyjemnie się czyta. Notka jest po prostu świetna i co tu dużo mówić. Już jestem twoją fanką dlatego czekam na kolejną część ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze, chyba EGO mi dzisiaj urośnie...
      No znowu wielkie dzięki :3 Miło widzieć, że ktoś docenia Twoją pracę.
      Może książkę zacznę pisać xD
      Następna notka w produkcji ;)

      ~Karoshio

      Usuń