- Wstajemy, wstajemy Nekuś <3
Nagle tuż nad moją głową usłyszałem przesłodzony głos, który bezczelnie wzywał mnie do zejścia na ziemię. Machnąłem na oślep ręką, na moje szczęście trafiając celnie i prosto w twarz. Intruz zachwiał się niebezpiecznie na krawędzi łóżka, a po chwili namiętnie pocałował podłogę. Otworzyłem lekko jedno oko, spoglądając na Kasene, który jękliwie zgrzebywał się z ziemi.
- Czemu to zrobiłeś? - powiedział płaczliwie, siadając po turecku.
- Chcesz powodów? Po pierwsze znowu włamałeś mi się do pokoju mimo, iż założyłem nowy zamek, po drugie pewnie obśliniłeś mi poduszkę, a po trzecie obudziłeś mnie...
-... No, czyli totalna norma! Taka braterska miłość! - wykrzyknął wesoło.
- Zaraz posmakujesz braterskiej miłości w moim wykonaniu, a uwierz mi, że to nie będzie miłe... - warknąłem, mierząc w niego wściekłe spojrzenie.
- Ale no czemu się od razu z rana denerwujesz? Zmarszczek dostaniesz, zbrzydniesz...
- Masz trzy sekundy na opuszczenie pokoju, albo sam ci pomogę... - przeszkodziłem mu w połowie zdania, starając się, aby mój głos brzmiał spokojnie.
- A-ale czekaj!
- Raz...
- Naoki no!
- Dwa... I trzy...
Kas w sekundę zwlókł się z podłogi i dopadł drzwi, zamykając je w ostatniej chwili nim kulka niebieskiego ognia trafiła w drewno.
- Śniadanie na stole! - krzyknął z korytarza, schodząc po schodach na dół. Westchnąłem ciężko, spoglądając na zegarek. Wskazywał dokładnie godzinę siódmą. Jeśli chodziło o punktualność, to z nim nie ma równych...
Upewniwszy się, że Naoki zdoła samodzielnie wstać, wróciłem z powrotem do kuchni, by nałożyć dopiero co zrobione przeze mnie naleśniki. Dobra, przyznam się Geslerowa raczej by mnie nie zatrudniła, ale Naoki jeszcze dyszy i nie była potrzebna nawet karetka, więc chyba nie jest, aż tak tragicznie.
- E! Kasene ile razy mówiłem ci, żebyś tego gada nie wpuszczał do mojego pokoju! Znowu spał w szafce z moją bielizną.- do kuchni wpadł już ubrany Naoki, trzymając Wieszczadło za łeb i mierząc mnie wzrokiem mordercy. Gadzina zaczęła cicho syczeć i lekko okręcać się ogonem wokół ręki czarnowłosego, który zauważając to lekko upuścił go na posadzkę.
- Chodź Wiesiu!- zawołałem go, a on potulnie popełznął do mojej ręki, ślizgając się do środka rękawku bluzy, a następnie okręcając się wokół szyi.- Nie łap go tak, bo cię kiedyś uchla, a wątpię, żeby mieli w miejscowym szpitalu insulinę na jad kobry...
- Nie mów, że nie obciąłeś mu kłów jadowych?- zapytał z nutą strachu w głosie.
- Ha! Ha! No wiesz!- wybuchłem wesołym rechotem małpy, próbując znaleźć coś co go odwiedzie od tematu.- O! Śniadanie stygnie! Naleśniczki! Dobre!- pogrążasz się Kase, pogrążasz.- Nie patrz tak na mnie! Tylko jedz! Zaraz musimy iść do szkoły.
- Byłoby szybciej autobusem.- menda parszywa uśmiechnęła się podle, chcąc mi zrobić na złość. Ja w autobusie! Jeszcze czego! Żołądek ścisnął mi się na to wspomnienie, a przez część twarzową musiał mi przejść jakiś bolesny grymas, bo parszywy zarechotał pod nosem.
- Idiota- zniesmaczyłem się - Samochodem to mnie zawiozą, owszem. W trumnie, na cmentarz.
Naoki zamilkł litościwie, widząc, że atmosfera zaczęła robić się gęsta jak gulasz, a mi nie do śmiechu.- No świetnie! Zjadłeś! Teraz zawijaj manatki po rzeczy i sru do ośrodka zamkniętego!- capnąłem talerz sprzed nosa czarnowłosego, nie pozwalając mu nawet przełknąć i pchnąłem go w stronę wyjścia, drepcząc za nim.
Po paru minutach, wojskowego marszu znaleźliśmy przed bramą. Metaliczny dzwonek rozbrzmiał pozostawiając jakieś niemiłe piętno na moim umyśle. W żołądku coś mnie świdrowało jak świdry coś, co się świdrzy. W momencie nabawiłem się strachu przed przebywaniem w tłumie.- Nie!- ryknąłem bojowo, uskuteczniając eskep jak najdalej w stronę wyjścia, jednak żelazny uścisk mojego brata, zdruzgotał mój genialny plan.
- A ty gdzie?- zaśmiał się gardłowo, nieco zdziwiony moim zachowaniem.- To nie ty się tak napaliłeś na nową szkołę? A teraz...- A teraz to spanikowałem jak ta dziołcha, której spóźnia się okres!- przerwałem mu w pół zdania i panicznie wyrecytowałem swoją pozycję.
- Nie płosz koni. Pierś do przodu i idziesz!
- Czekaj! Bo mogę się jeszcze rozmyślić, prawda? - spojrzał się na mnie wyczekująco, mając nadzieję, że moja odpowiedź będzie zadowalająca. Mruknąłem pod nosem, przykładając wymownie palec do brody i udając, że głęboko nad czymś rozmyślam. Po dłuższej chwili spojrzałem się na niego przelotnie i złapałem za szmaty, ciągnąc za sobą.
- Nie, nie masz wyboru... - dodałem obojętnie. Kas zaszlochał płaczliwie, topiąc swoje smutki w morderczym uścisku z Wieszczadłem, który okręcił się wokół jego szyi.
- Wiesiu, przytul mnie trochę słabiej, bo tatuś się...dusi... - wysapał z trudem. Przewróciłem bezradnie oczami, wrzucając Kasene wprost przez szkolne wrota na wypolerowaną posadzkę. Chłopak wylądował idealnie na twarzy, jadąc po niej przez pół korytarza i zakańczając pięknym guzem na głowie w efekcie zderzenia się ze ścianą.
Wokół panowała nieprzenikliwa cisza, zakłócana jedynie cichymi jękami konającego Kasene. Korytarze były puste, pozbawione jakiegokolwiek śladu życia. Wszyscy uczniowie siedzieli w klasach, nie licząc tych, którzy postanowili na dziś zakończyć już swoją edukację.
- Chodź... - powiedziałem w końcu, rozglądając się. - Musimy iść do tej dyrektorki...
- Tak, tak... - Kasene zwlókł się z ziemi i otrzepał ubranie, upewniając się, że Wieszczadło jest na swoim miejscu.
- Lepiej pilnuj go... Gdy dyrektorka zorientuje się, że trzymasz jadowitego gada w rękawie, to wylecimy stąd zanim zdążymy zacząć tu chodzić...
- Przecież wiem! Wiesiu jest grzeczny i nigdy by mi nie uciekł, prawda Wiesiu? - zwrócił się do węża, który zasyczał cicho, wlepiając swoje ślepia w czarnowłosego. Westchnąłem ciężko, wlepiając swój wzrok w drzwi, na których widniała pozłacana tabliczka z napisem "Dyrektorka". Dałem chwilę Kasene, aby mógł poprawić dokładnie swój ubiór, a następnie zapukałem. Gdy obaj usłyszeliśmy głośne "proszę", weszliśmy do środka.
Przywitało nad chłodne spojrzenie kobiety siedzącej za biurkiem. Zmarszczyła lekko czoło, poprawiając okulary, po czym gestem kazała nam usiąść.
- A więc w czym mogę wam pomóc?
- Jesteśmy nowymi uczniami, którzy chcą zapisać się do tej szkoły - odezwałem się jako pierwszy, nim Kasene zdążył coś powiedzieć. Wolałem mu oszczędzić bólu, który odczułby potem...
- Rozumiem.. Wasze karty? - spytała. Podsunąłem jej pod nos dwie teczki wypełnione informacjami o nas. Dyrektorka poprawiła okulary opadające jej na nos i zaczęła szybko śledzić literki na kartkach.
- A więc Naoki i Kasene Blade, tak?
- Się wie! Miło poznać! - wyszczerzył się wesoło, spoglądając na kobietę, która nie za bardzo wiedząc co zrobić, uśmiechnęła się delikatnie. Posłałem Kasene mordercze spojrzenie, a on w odpowiedzi zaśmiał się nerwowo i odwrócił wzrok.
- Nie macie opiekunów? Rodziców? Gdzie wasi rodzice?
- Dużo pracują... Jesteśmy więc zmuszeni takie sprawy załatwiać sami.
- Mhm... No cóż, więc prosiłabym o jak najszybszy kontakt z nimi w jak najszybszym czasie, dobrze?
Spojrzeliśmy się po sobie porozumiewawczo i kiwnęliśmy głowami. Dyrektorka uśmiechnęła się lekko, wstając i odchodząc od biurka. Minęła nas, po czym podchodząc do drzwi otworzyła je na oścież stając obok.
- Chodźcie, pokażę wam waszą klasę.
Kiwnęliśmy ponownie głowami i bez zbędnego gadania podążyliśmy za kobietą. Prowadziła nas przez najróżniejsze zakamarki i długie, kręte korytarze. Podziwiam tych, którzy potrafili to ogarnąć i się nie zgubić...
Po paru minutach dotarliśmy pod drzwi klasy. Jedynie za nią dało się słyszeć głośne śmiechy, rozmowy i ogólny harmider. Dyrektorka otworzyła z impetem drzwi, a wtedy wszystko ucichło. Tysiące par oczu wpatrywało się w nią z przestrachem. Ona jedynie uśmiechnęła się jakby nigdy nic, choć za tym uśmiechem mogło się wiele kryć.
- Dzień dobry wszystkim.
- Dzień dobry, pani dyrektor - odparł zgodnie chór uczniów. Kobieta podeszła do nauczyciela wykładającego przedmiot i przekazała mu szeptem kilka informacji. W tym czasie nauczyciel spoglądał na nas kątem oka, zachowując kamienny wyraz twarzy.
Po krótkiej chwili dyrektorka skończyła dialog z mężczyzną i wyszła z sali, zostawiając nas na pastwę tych wszystkich, głodnych spojrzeń innych.
- Uwaga wszyscy! Poznajcie dwóch nowych uczniów, którzy od tej pory będą uczęszczać z wami do klasy. Naoki i Kasene Blade.
- Ave Maria Kryszna ludziom dobrej woli! - przywitał się wesoło Kasene, machając do wszystkich łapą. Reszta klasy uśmiechnęła się przyjaźnie i również przywitała krótkim "cześć". Ja stałem na uboczu, przyglądając się wszystkiemu i wszystkim. Wcześniej rzuciłem krótkie przywitanie, jako żebym już w pierwszy dzień nie wyszedł na idiotę.
- Usiądźcie tam, obok okna w wolnej ławce - polecił nauczyciel, powracając do prowadzenia lekcji. Ja wraz z Kasem podążyliśmy do wskazanej ławki i usiedliśmy na miejscach. Za nami jakaś czarnowłosa dziewczyna z szatynem, a przed nami samotnie jakiś chłopak. Ciekawie widzę, jak na sam początek...
Zerknąłem kątem oka na Kasene, który rozpoczął żywą rozmowę z dziewczyną siedzącą za nami. Dziwiłem się tylko, że nauczyciel nie zorientował się jeszcze, że jeden z jego uczniów perfidnie olewa lekcje... W sumie nie jeden a dwóch, bo ja również chętnie przespałbym lekcje. Ziewnąłem ospale, opierając głowę na ręce. Moje oczy uważnie obserwowały całą klasę, która w mniejszym, bądź większym stopniu skupiona była na lekcji.
- Zapowiada się ciekawy dzień... - westchnąłem, przywalając łbem o blat ławki.
Naoki~ (Kasene też pisał, ale tego nie powiem, żeby mu zrobić na złość)
Nie mogłam się doczekać Waszej notki.
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie musiałam długo czekać xD
No notka jest po prostu MEGASUPEREKSTRA...
Pokochałam tych braci od pierwszego wejrzenia <3
Czekam na więcej
~Koroshio
"Namietnie pocalowal podloge" XD Jak smiesz ich podgladac? :D
OdpowiedzUsuńMilosc trafia w nas sama a czasem boli jak zderzenie z ziemia...
Super notka, ciesze sie ze nie nie czekalam na nia dlugo ;)
A gdzie sie podzialo ostrzezenie o ktore prosilam? :D ( Nie pic i nie jesc niczego, bo grozi zachlystnieciem sie ze smiechu xD )
Podobnie jak Koroshio, dokladke nalesnikow prosze :D
Świetna notka! Nie sądziłam że tak szybko napiszecie. Ach ta braterska miłość ;) Więcej takich notek!
OdpowiedzUsuńŚwietna notka! Nie sądziłam że tak szybko napiszecie. Ach ta braterska miłość ;) Więcej takich notek!
OdpowiedzUsuń21 yr old Structural Engineer Nathanial Portch, hailing from Madoc enjoys watching movies like "Time That Remains, The" and Knitting. Took a trip to City of Potosí and drives a M3. Pelny artykul
OdpowiedzUsuń