Obudziło mnie głośne szczekanie Luny, która biegła teraz pędem na dół. Chciałam przewrócić się na drugi bok i z hukiem wylądowałam na podłodze. Zapomniałam że to łóżko jest węższe niż poprzednie. Szybko wstałam z podłogi i pognałam za Luną na dół do kuchni.
-Hej mała, jak tam pierwsza noc w nowym domu?- spytała mama krojąc ogórki.
-Dobrze- odpowiedziałam siadając przy stole.
-Lisiu pomóż mi z tymi pudłami- zawołał z korytarza tata. Wzięłam jeden ciężki karton i poszłam za tatą do samochodu.
-Co tam jest?- spytałam kładąc pudło do bagażnika.
-Papiery i takie tam... do sklepu- uśmiechnął się tata i poszedł jeszcze do garażu, a ja biegiem wróciłam do domu. Dopiero teraz zauważyłam, że stoję na środku ulicy w samej pidżamie. Wróciłam do kuchni i z powrotem usiadłam przy stole.
-Umówiłam cię jutro na rozmowę do szkoły- powiedziała mama podając kanapki i siadając na przeciwko mnie z kubkiem parującej herbaty.
-Na którą?- spytałam sięgając po kanapkę.
-Na 12:00.
-Wy też idziecie?
-Dyrektor mówiła że lepiej żebyśmy przyszli.
-Uhm. A nie możecie mnie po prostu zapisać do tamtej drugiej szkoły?
-Już ci przecież tłumaczyliśmy. Ta szkoła ma bardzo dobre referencje. Po za tym jest bliżej więc czemu by nie spróbować?
-No dobra- wymamrotałam niewyraźnie jedząc kanapkę.
Nagle usłyszałyśmy przeciągły klakson samochodu.
-Jadę z tatą do sklepu- powiedziała mama- wrócimy około 18:00. Jedzenie masz w lodówce. Jak coś to dzwoń.
-Uhm...
-Jeszcze dzisiaj masz wolne. I tak przedłużyliśmy ci wakacje o prawie dwa tygodnie- powiedziała mama całując mnie w czoło.
-To skorzystam z wolnego i zrobię sobie spacerek- powiedziałam głaszcząc Lunę siedzącą pod stołem.
-Dobrze ale nie odchodź za daleko. I zamknij dokładnie drzwi- zawołała z korytarza mama i wyszła.
Skończyłam szybko śniadanie i pobiegłam na górę by się przebrać. Otworzyłam szafę na oścież i z pięknie poskładanej kupki ubrań wyjęłam moje ulubione wytarte jeansy i ciemnozieloną bluzę z kapturem.
-Chodź Luna!- zawołałam i zbiegłam szybko po schodach. Zakluczyłam drzwi i poszłam na tyły domu. Wyszłam przez dziurę w płocie i popędziłam w stronę lasu. Biegłam coraz szybciej, a Luna kawałek przede mną. Zawsze uwielbiałyśmy takie biegi i spacery po lesie. W poprzednim miejscu miałyśmy do dyspozycji jedynie park, ale co tydzień jeździliśmy całą rodziną za miasto do lasu. Po kilku minutach takiego biegu musiałam przystanąć. Oparłam się o pień jakiegoś drzewa i próbowałam złapać oddech. Luna stała obok i wyraźnie się niecierpliwiła. Ruszyłam dalej spacerkiem po czym znowu biegiem. Teraz przedzierałam się przez krzaki, omijałam drzewa i wystające korzenie. Coś kazało mi biec dalej. Nagle Luna zniknęła mi z oczu. Przystanęłam na chwilę i rozglądnęłam się dookoła. Luna zawsze trzymała się blisko mnie, tak bym ją widziała i by ona mogła mnie widzieć. Nagle usłyszałam szczekanie. Szybko pobiegłam w tę stronę. Przedarłam się przez zarośla i moim oczom ukazała się mała polana ze źródełkiem. Na brzegu tego źródełka stała długowłosa dziewczyna i patrzyła wystraszonymi oczami na stojącą przed nią Lunę.
-To twój pies?- spytała gdy mnie zobaczyła.
-Tak.
-Możesz go zabrać?
-Luna chodź tutaj!- zawołałam a natychmiast przybiegła merdając ogonem.
-Dzięki. Boję się dużych psów.- powiedziała nieznajoma z wyraźną ulgą na twarzy po czym spojrzała na mnie ciekawie- nie powinnaś być teraz w szkole?
-Ty chyba też powinnaś być teraz w szkole- odparłam obojętnym tonem.
-To prawda- odpowiedziała brązowowłosa śmiejąc się cicho.
-Luna chodź. Musimy już wracać- zawołałam idąc w stronę krzaków przez które wcześniej przebiegłam.
-To na razie!- zawołała wesoło nieznajoma.
Bąknęłam jakieś niewyraźne cześć i przeszłam za Luną przez krzaki. Nagle coś mnie jakby tknęło. Przystanęłam na chwilę i spojrzałam za siebie lekko odgarniając gałęzie. Długowłosa dziewczyna stała przy brzegu tam gdzie wcześniej, ale teraz była odwrócona w stronę wody. Podniosła lekko ręce a woda zabulgotała. Nagle coś jakby wodna macka wystrzeliło do góry i rozdzieliło się na kilka mniejszych macek. Patrzyłam na to zjawisko wielkimi ze strachu oczami. Zobaczyłam że dziewczyna powoli odwraca głowę w moją stronę. Szybko puściłam gałęzie i rzuciłam się biegiem przez las w stronę domu. Zatrzymałam się dopiero przy płocie.
-Nie to niemożliwe- myślałam idąc przez ogród- przywidziało mi się. Na pewno mi się to przywidziało. Przecież takie rzeczy są tylko w filmach...albo książkach. Zdecydowanie powinnam odpocząć bo od tych biegów już mam jakieś zwidy.
Nawet nie zauważyłam kiedy weszłam do domu. Zamyślona stałam jeszcze długo na korytarzu podpierając drzwi wejściowe.
-A może ona by mi powiedziała dlaczego... może ona będzie wiedziała. Ale przecież tamto... to był sen... to na pewno był sen- pomyślałam przypominając sobie pewną jesienną noc.
Bardzo przyjemna notka :) Fajnie się czyta. Ta dziewczyna to pewnie Amariena, hę? Przynajmniej mi tak się wydaję ;D
OdpowiedzUsuńImię Luna kojarzy mi się z rasą labrador retriver...Nie wiem dlaczego ;)
sen? jesienna noc? hmhmh... tajemnica przeszłości,hę? ^^
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie to nie Amariena ;)
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że to nie ja! Ja się psów nie boję, lol. xD// Amariena.
OdpowiedzUsuń