Poszłam
powoli do drzwi i wyjęłam klucze. Gdy tylko je otworzyłam rozglądnęłam się
dokładnie, czy ktoś jest w domu. Na białym blacie od szafki leżała mała
karteczka. Szybko pochwyciłam ją do ręki.
Poszłam do sąsiadki, tej na rogu ulicy. Wrócę o 18.
Mama jest w pracy i też wróci późno.
Obiad masz w garnuszku, odgrzej sobie i zjedz jeśli jesteś
głodna.
Babcia
-Uff...-westchnęłam
cicho Gdyby to zobaczyły...Szybko pobiegłam na górę. Walnęłam plecak w kąt,a siebie na łóżko. Tyle
rzeczy ostatnio się działo, a teraz jeszcze to... Na samo wspomnienie tej
chwili, która odbyła się raptem 5 min. temu znowu poczułam dziwne, jakbym miała
w brzuchu parę motylków. Nie miałam nawet odwagi spojrzeć w lusterko. Czułam.
Czułam doskonale, że moja twarz nadal jest taka...ciepła.
Wstałam.
Spojrzałam na okno. Po szybie zaczęły się przesuwać krople deszczy, które po chwili zmieniły się w strumienie. Jesienna pogoda.Zerknęłam na mały, biały zegarek na lewej ręce. 15.05 .Chyba muszę się trochę ochłodzić. Założyłam na siebie bluzę i otworzyłam balkon. Przelazłam przez barierkę i stanęłam na grubej gałęzi
drzewa. Odbiłam się od niego nogami, przemieniłam się w białowłosą dziewczynę i
wylądowałam na ziemi. Moje myśli wciąż wracały do tamtej chwili, lecz
postanowiłam je zagłuszyć. Wysunęłam przed siebie rękę i po chwili w mojej
prawej dłoni, znajdował się biały, oszroniony kij. Wyczarowałam z kropel
deszczu, małe sople, cienkie jak igły. Zamachnęłam się moją różdżką (a raczej
rózgą,no ale ;) i utworzyłam sporą wstęgę. Próbowałam ją zmienić w lodowego
węża, lecz gdy tylko ją zamroziłam, za nic nie chciała być elastyczna.
Za każdym
razem zacinałam się na pierwszym etapie. Po męczącej półgodzinie wysiłku nad
tym, poddałam się. Utworzyłam za to magiczny, wodno-zimowy obraz z kropel deszczu.
Wyglądało to wprost cudownie. Było to tak jakby zdjęcie w 3D. Narysowałam
drzewa oraz rzekę. Później doszły jeszcze jakieś kwiaty. Teraz próbowałam
kontrolować obraz myślą. Udało mi się zrobić ruszającego wilka, nad wodopojem.
-Jest
podobny do Yena...-przeleciało mi przez myśl, a reszta poszła sama. W raz z
Yenem, dołączył do moich myśli właściciel tego Kharka- Jack. Znowu
przypomniałam sobie tamtą scenę. Zarumieniłam się, mimo swojej przemiany. Bicie
serca gwałtownie przyśpieszyło tak jak mój oddech.
Spojrzałam
na mój obraz. Intensywnie się zmieniał. Obok wilka pojawiło się dwoje ludzie.
Była tam dziewczyna i chłopak. Wpatrywali się w Yena i...
-Dość!-wrzasnęłam.
A cały obrazek chlusnął wodą na ziemię. Nie mogłam się skupić. Po prostu nie
mogłam. Moja przemiana zniknęła. Oparłam się ścianę domu i spoglądałam
naprzeciwko siebie, gdzie stał duży brązowy płot, który przewyższał mnie bez
problemu. Jednak mimo tego mój wzrok jak i cała ja byłam nie obecna. Niby
spoglądałam przed siebie, lecz myślami i tak byłam gdzieś w przeszłości. Tak
jakbym przeglądała część archiwum ostatnich wydarzeń i próbowałam wynaleźć
jakieś sensowne wyjaśnienie tej chwili. Jak to się stało?! Nie mogłam już zrozumieć swoich własnych myśli. Spojrzałam jeszcze raz na mój zegarek. Była 16.07. Otworzyłam bramkę i wyszłam na chodnik. Założyłam kaptur na głowę, choć i tak miałam mokre włosy. Szłam prosto przed siebie. Nie oglądałam się. Minęłam dom Jacka, lecz nie odwróciłam wzroku. Nadal patrzyłam na mokry, szary chodnik. O czym myślałam? To już chyba wszyscy wiedzą. Były to wspomnienia ostatnich dni i chwil. Na niczym nie mogłam się skupić i nagle...
-Au!!- wrzasnęłam. Z tego wszystkiego walnęłam głową o lampę. Dopiero teraz oprzytomniałam. Rozejrzałam się dookoła. Widziałam ludzi uciekających przed deszczem i ludzi pod parasolami. Dopiero teraz poczułam, że jestem przemoknięta do suchej nitki. Wyglądało to tak jakby ktoś wylał na mnie wiadro wody.
-Później się wysuszę.- szepnęłam do siebie cicho. Popatrzyłam na zegarek. 16.45.
Jeszcze wcześnie. Chociaż może lepiej byłoby już wrócić...
Poszłam drogą powrotną. Znów minęłam dom Jacka, który stał naprzeciwko, jednak tym razem obejrzałam się. Zmrużyłam oczy. Dostrzegłam Yena siedzącego na schodach.
Co przyniesie mi jutro... -właśnie tego bałam się najbardziej. Nie potrafiłabym teraz spojrzeć w oczy Jacka.
-AAApsik!- Jeszcze tego brakowało bym się przeziębiła. Szybkim krokiem dotarłam do domu. Przeszłam do tylnej części ogrodu. Stanęłam pod dachem. Z pomocą magii wody jednym gestem ręki "wyjęłam" wodę z moich ubrań i włosów. Weszłam do domu. Odgrzałam sobie zupę pomidorową i nalałam do miseczki. Gdy zjadłam, poszłam na górę do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko.
Co będzie jutro?...-długo nad tym myślałam, aż w końcu ze zmęczenia zmorzył mnie sen.
Śnił mi się zimowy obraz. Drzewa były pokryte szronem. Jakaś biała postać stała na środku jeziora. Z tego co widziałam była to dziewczyna. Nagle niedaleko niej pojawiła się kolejna biała postać. Z kształtu postaci było widać, że to chłopak. Dziewczyna podbiegła do niego, lecz gdy on ją ujrzał zaśmiał się i zaczął biec. Dziewczyna próbowała go dogonić. Gdy w końcu się jej udało i złapała go za jego koszulę, rozpłynął się niczym płatki śniegu. Dziewczyna stanęła na środku zamarzniętej tafli jeziora. Usłyszała złowieszczy śmiech. Czuła się okłamana i samotna.
Upadła na lód.
-Ał!-wrzasnęłam. Rozejrzałam się dookoła. Leżałam na ziemi, a z otwartego okna krople deszczu dostawały się do mieszkania.
To był tylko sen...
Koszmary? Po takim milusim zdarzeniu? :D
OdpowiedzUsuńOgółem notka fajna, ale trochę brakuje ,,małych'' refleksji, dlaczego mnie pocałowałaś ;p
-Tak jakoś samo wyszło...-powiedziała cicho Rima
Usuń~~
Przecież pisałam, ze sama próbuję dojść do tego jak to się stało ;*
Rima! *killerski wzrok* Nie chodzi się po deszczu! I widzisz, złapałaś katarek, zaraz gardełko będzie i tyle D:
OdpowiedzUsuńJak się chodzi z głową w chmurach, to się zalicza oczywiście romantyczne spotkania ze słupem :D Aj, te koszmary :C
Fajna notka ;)
Taa te bolesne konsekwencje chodzenia z głową w chmurach ;) Co do notki jest bardzo fajna i ładnie napisana. Szkoda tylko że nie dałaś właśnie tych "małych refleksji" (jak to określił Jack) dlaczego go pocałowałaś.
OdpowiedzUsuń