- Biegnij Ria, biegnij, już niedaleko. Szybciej!
Białowłosa biegła przez pustkowie, za głosem swojego brata. Czarna, popękana
ziemia chrzęściła pod jej stopami. Na niebie, choć koloru onyksu, nie było ani
jednej gwiazdy. Ria zapragnęła biec jak najszybciej, lecz nogi nieposłusznie ją
spowalniały, dając wrażenie jakby były z kamienia. Czując na karku lodowaty
dotyk śmierci, odwróciła głowę.Zdawało jej się, że czas zaczął zwalniać,
albo raczej jakby ona utkwiła w miejscu. Nim zdążyła dojrzeć, co spowodowało u
niej przerażenie, poczuła smagnięcie ostrych szponów, połączonych z
gwałtownym uderzeniem. Siła ciosu zwaliła ją z nóg i dziewczyna upadła z
łoskotem na zimną, martwą ziemię.Jęknęła i uchyliła powieki. Poczuła coś
ciepłego, spływającego po lewej stronie jej twarzy. Zmrużyła oko, by ciecz nie
dostała się pod powieki. Przyłożyła dłoń do policzka i spojrzała na palce,
pokryte krwią. Jej krwią. Przetarła twarz, rozmazując krew oraz brudząc
bardziej włosy, które zaczęły się sklejać w strąki. Chciała się
podnieść, chciała znów uciekać do brata, lecz poczuła ucisk na klatce
piersiowej i wielka, szponiasta łapa przygniotła ją do ziemi. Sapnęła, chcąc
nabrać powietrza i spojrzała na dziwne stworzenie. Nie widziała go, mrok
okrywał całą jego sylwetkę. W ciemnościach jaśniały tylko jego przeraźliwie
żółte ślepia oraz zębiska. Usłyszała jak coś spada obok niej, a po
chwili
poczuła coś mokrego na ramieniu, zerknęła na to i niemal zwymiotowała.
Przełknęła żółć i odwróciła głowę, by nie patrzeć na kawałek
obślinionej ręki. Poczuła, że łeb zwierza zbliża się do niej i krzyknęła, wyrywając się....
Zaczęła miotać się po swoim łóżku, starając zrzucić kołdrę z ciała. Krzyk ugrzązł jej w gardle i nagle otworzyła oczy. Wyprostowała się nazbyt gwałtownie i nagle upadła z powrotem na plecy, pocierając czoło. Zawirowało jej w głowie. Odetchnęła cicho, gdy z wolna zaczęło jej przechodzić i powoli usiadła. Cała kleiła się od potu, włosy przywarły do jej czoła, szyi oraz nagich pleców. Tak, czasami miała w zwyczaju spać bez bluzki. Potarła potylicę, rozmyślając o swoim dziwnym śnie. Kątem oka zerknęła na paczkę kwaśnych żelków i wzięła je do ręki, wpatrując się w nie z miną "To wszystko twoja wina"
- Nigdy więcej podbierania żelków bratu i jedzenie ich przed snem. Never. - Zgniotła paczkę w ręce i wstała, by wyrzucić ją do małego kosza na śmieci pod biurkiem.
Gdy to zrobiła, spojrzała na cyfrowy zegarek. Migające, czerwone cyfry wskazywały godzinę 6:30.
"Najwyżej się spóźnię" - pomyślała i wzięła ręcznik. Weszła do łazienki i odkręciła wodę.
Kończąc prysznic i zakręcając wodę, zegarek wskazywał godzinę 7:10.
Ria wyszła z łazienki, otulona ręcznikiem i w towarzystwie pary. Przeczesała palcami mokre włosy i podeszła do szafy. Zastanowiła się, wpatrując uporczywie w zawartość szafy. W końcu wybór padł na czarny bralet z ćwiekami na biuście oraz zapinanym na zamek z przodu. Ubrała czarną, ołówkową spódnicę, sięgającą przed kolana i przyjrzała się w lustrze. Poprawiła jeszcze satynowy materiał spódnicy i podeszła do okna, by podnieść do góry granatowe rolety. Do pokoju wpadły jasne promienie porannego słońca. Zaczesała włosy, obserwując ludzi idących do szkoły. Odsunęła się, poprawiając firanki i znów ruszyła do łazienki. Włączyła suszarkę, by szybciej wysuszyć wciąż mokre włosy. Po kilku minutach suche włosy idealnie spływały po jej plecach, białą kaskadą. Zrobiła szybki makijaż i wyszła z łazienki. Kątem zerknęła na biały napis, wymalowany nad biurkiem, na ciemnofioletowej ścianie. Napis głosił:
" Tylko nieżywi nie zdradzają tajemnic".
Zaśmiała się subtelnie. Już nawet zapomniała skąd zna te słowa i po co je napisała. Wzięła małą kopertówkę i wyszła z pokoju. Bosymi stopami delikatnie stąpała po ciemnych dębowych schodach. Przystanęła na ostatnim stopniu i chwytając balustrady, wychyliła się, zerkając do kuchni, do których wejście znajdowało się po lewej stronie. Doszedł ją wspaniały zapach, na który uwagę zwróciła niedawno.
- Mmm, naleśniki. - zamruczała, przerywając ciche nucenie jej brata, który właśnie smażył owy przysmak.
Podeszła do niego i stając na palcach, cmoknęła go w polik, na którym widniał dwudniowy zarost. Ian uśmiechnął się i spojrzał na siostrę. Jej brat był wysokim (niemal 190cm) i dobrze umięśnionym mężczyzną. Mimo tych 25 lat na karku prezentował się dość młodo. Wiecznie rozczochrane, czarne włosy dodawały mu figlarnego wyglądu, a głębokie, lazurowe oczy nigdy nie traciły na swoim blasku. Zerknął kątem oka na siostrę, gdy ta pocałowała go swymi delikatnymi wargami i zlustrował ją.
- No no, ale się odstawiłaś. - zaśmiał się gardłowo. Miał głęboki i przyjemny głos.
- Za to ty mógłbyś się ubrać. - rzekła, dźgając go w umięśniony brzuch. Stare, czarne dresy, zjechały nieco z jego bioder.
- Mam dzisiaj wolne, nie będę się ubierał. - wyłożył naleśnika na talerz i wylał ciasto na rozgrzaną patelnię. Olej zasyczał cicho. - Chcesz?
Ria spojrzała na naleśniki, a następnie na zegarek, który wskazywał godzinę 7:55. Zamyśliła się.
- Nie dzięki, zjem później. Lepiej już wyjdę. - mruknęła i wyszła z kuchni. Dyskretnie zwinęła z portfela Iana kilka dych i schowała do swojego portfela w kopertówce. Usiadła na kostce w przedpokoju i nałożyła szpilki z czarnego zamszu.
"Cóż, czasami trzeba..." - pomyślała i westchnęła, wstając. Przyjrzała się jeszcze w lustrze i zerknęła do kuchni.
- Wychodzę. - mruknęła z subtelnym uśmiechem i skierowała się ku wyjściu.
Doszło ją jeszcze ciche pożegnanie Iana i wyszła na zewnątrz. Zamknęła drzwi i ruszyła po kamiennej ścieżce, którą sama zaprojektowała. Zerknęła na mały ogródek oraz dwie sadzonki drzew.
"Przydałoby się je podlać" mruknęła w myślach, otwierając czarną, metalową furtkę. Zamknęła ją za sobą i ruszyła przed siebie. Dzień zapowiadał się dość spokojny i na pewno upalny. Przeszła przez ulicę i weszła przez bramę do szkoły.
" Booże, jak w Hogwarcie"
Nie było tutaj już nikogo. Zapewne wszyscy rozeszli się do klas. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy pokonała schody i weszła do wnętrza szkoły. Zmierzyła do swojej klasy i zapukała do drzwi. Dosłyszała ciche "proszę" i odetchnęła, by następnie otworzyć drzwi i wkroczyć do środka. Oczy wszystkich spoczęły na jej osobie. Wymusiła delikatny uśmiech i spojrzała na nauczycielkę, która wpatrywała się w nią znad okularów. Podeszła do niej, ściskając kopertówkę w dłoniach. Spojrzenia osób w klasie ciążyły na niej, niczym gilotyna nad skazanym.
- Ty pewnie jesteś...- zaczęła nauczycielka, lecz Ria pośpiesznie jej przerwała.
- Amariena Noroc. - skinęła głową, poruszając przy tym białymi kosmykami.
Błękitne tęczówki lustrowały to postać nauczycielki to osoby siedzące w klasie.
Zmrużyła drapieżnie oczy i poruszyła niespokojnie
- Ah, no tak..Zajmij miejsce. - Wskazała ławki, lekkim ruchem ręki i usiadła przy biurku.
Ria skinęła sceptycznie głową i usiadła w ostatniej ławce pod oknem. Jedyne puste miejsce. Położyła kopertówę na blacie ławki i zapatrzyła się na widok za oknem. Siłą woli powstrzymywała się, by nie spiorunować spojrzeniem tych, którzy wpatrywali się w nią ze zbyt wielkim zainteresowaniem. Do jej czułego słuchu doszły szepty na temat jej osoby.
" Jakie to prostackie" mruknęła w duchu i poruszyła się na krześle. Nałożyła nogę na nogę i udała, że ciekawi ją to co mówi nauczycielka. W rzeczywistości planowała już trening. I tak podarowała sobie poranny jogging.
- ...to na dzisiaj wszystko, możecie się rozejść - usłyszała i podniosła się z krzesła. Wszyscy skierowali się w stronę drzwi w towarzystwie rozmów i śmiechów. Przystanęła na chwilę przy biurku i spojrzała na nauczycielkę.
- Czy mogłabym dostać plan lekcji? - zapytała, patrząc na papiery.
Nauczycielka uniosła wzrok i uśmiechnęła się ciepło.
- Ależ oczywiście. - pogrzebała chwile w teczce, a po chwili podała Rii świstek. - Proszę bardzo.
- Dziękuję - rzekła i wycofała się w stronę drzwi. Gdy wyszła na dziedziniec szkoły, nikogo praktycznie już nie było. Złożyła plan, by ukryć go w torebce i ruszyła w stronę domu.
~*~
- IAAN! - krzyknęła, wchodząc do domu.
Panowała cisza. Wszechogarniająca cisza. Ria zrzuciła szpilki i z wielką ulgą stanęła boso na zimnych panelach.
- Ian? - rzuciła, wchodząc najpierw do kuchni, a potem do garażu.
Zapaliła tam światło, lecz nie było to jej brata. Jedynie dwa motocykle, narzędzia, puszki z farbą, smarem, olejem napędowym i innymi tego typu rzeczami. Wycofa się do salonu i dopiero teraz zobaczyła kartkę na stoliku przed kominkiem. Wzięła ją do ręki i przeczytała.
Hej młoda, dostałem pilne wezwanie i musiałem jechać do warsztatu kilka kilometrów stąd. Wrócę pod wieczór. W lodówce masz naleśniki, odgrzej je sobie lub ewentualnie zamów pizze.
~Ian.
- Świetnie. - mruknęła, odkładając kartkę i ruszyla w stronę schodów, by wejść na górę.
Weszła do swojego pokoju i od razu się rozebrała. Złożyła ubranie i wyciągnęła z szafy krótkie szorty oraz czarną bokserkę. Rozczesała włosy i związała je w koński ogon.
Nucąc cicho pod nosem, wzięła odtwarzać mp3, schowałam je do kieszeni i włożyłam słuchawki do uszu. W lekkich podskokach zeszła ze schodów i z lodówki wzięła butelkę wody.
W przedpokoju ubrała adidasy i rozprostowała lekko nogi. Szpilki schowała do szafy, by znów zalegały na jej dnie, aż do następnej okazji. Z wieszaka, wewnątrz szafy zdjęłą pas i przewiązała go w biodrach. Dla zwyklych przechodniów mógł on wyglądać na zwykłe ciężarki na brzuch, w rzeczywistościu ukryte miała tam swoje "maleństwa". Zamknęła szafę i wyszła na zewnątrz. Ciepłe promienie słońca grzały przyjemnie, a delikatny wietrzyk zapobiegał okropnemu upałowi. Zakluczyła drzwi i ukryła klucz pod kamienną donicą z paprocią. Przeciągnęła się z lekkim uśmiechem i wyszła po za teren posesji. Gdy stanęła na chodniku, rozciągnęła nogi oraz ręce, ku uciecze kilku chłopaków, uczęszczających do pobliskiego gimnazjum. Przewróciła oczami i włączywszy muzykę, zaczęła biec przed siebie. Spokojnym wzrokiem obserwowała drogę, nie zwracając większej uwagi na mijanych ludzi. Sama nie wiedziała jak daleko ma zamiar biec, ledwo co się tutaj przeprowadziła i nie znała wszystkich ścieżek. Lecz po biegu po twardym, betonowym chodniku, wbiegła na parkową ścieżkę, postanowiła zagłębić się bardziej w las. Wcielając swój plan w życie, zbiegła z najczęściej uczęszczanych dróżek, na ścieżyny, ukryte w gęstwinie.
Nie musiała biec aż tak daleko, by dotrzeć do niewielkiej polany, położonej na pagórku. Zewsząd otaczały ją sosnowe drzewa o pniach porośniętych bluszczem. Wyciągnęła słuchawki z uszu i wyłączyła muzykę. Rozejrzała się, wchodząc na sam środek polany.
- Witaj, moje zacisze zadumy i skupienia. - mruknęła z delikatnym uśmiechem i odpięła pas.
Położyła go na ziemi i rozpięła niemal niewidoczny zamek. Z wnętrza wyciągnęła dwa sztylety.Zamruczała, podziwiając idealnie dopasowaną rękojeść i błyszczące, białe ostrze.
- Zaczynamy...-mruknęła i odkręciła butelkę wody.
Przy użyciu magii, utworzyła z wody humanoidalne postaci - swoich przeciwników. Uśmiechnęła się, gdy wodne postaci ustawiły się w bojowej pozie. Przyłożyła dłoń do powierzchni ostrza i przejechała dłonią po niej. W tym momencie ostrze wydłużyło się, a rękojeść zwęziła, by lepiej leżała w dłoni. To samo zrobiła z drugim sztyletem. Chwyciła rękojeść ostrzy w dłonie i zamachała nimi, niczym wahadłem. Nawilżyła koniuszkiem języka górną wargę i uśmiechnęła się drapieżnie, by po chwili ruszyć na napastników z niebywałą szybkością.
Jej trening trwał długo. Niemal całe popołudnie. Gdy słońce z wolna zaczęło chylić się ku zachodowi, dziewczyna padła na ziemię, oddychając ciężko. Mokra trawa lśniła przy złocistych promieniach słońca. Dziewczyna wypuściła sztylety, które zdążyły powrócić do pierwotnego stanu, i otarła czoło z potu. Włosy nieprzyjemnie kleiły się do jej skóry. Sięgnęła po butelkę, by wypić resztkę wody i zgniótłszy butelkę, cisnęła ją pod drzewo. Oddychała głęboko, wpatrując się w przelatujące leniwie chmury, które z każdą chwilą ciemniały, jak również niebo. Zamknęła oczy i zagłębiła się w swoich myślach. Chłodny wiatr delikatnie muskał jej rozpaloną skórę. Oblizała suche wargi i uchyliła powieki. Niebo stało się znacznie ciemniejsze niż było przed chwilą. Z westchnieniem niezadowolenia, wstała i zaczęła zbierać swoje rzeczy. Gdy już miała chować sztylet, doszedł ją nazbyt głośny szelest listowia. Zmarszczyła delikatnie brwi i wyjąwszy sztylet, cisnęła nim prosto w krzewy, z których dobiegł szelest. Doszedł ją cichy syk i głośniejszy szelest. Doskoczyła do krzewów z kilka sekund i wyciągnęła "za szmaty" podglądacza, którego rzuciła na ziemię, a w niemniej sekundę później klęczała jednym kolanem na jego klatce piersiowej i przyłożyła drugi sztylet do krtani.
- Shirro? - uniosła brew.
Zaczęła miotać się po swoim łóżku, starając zrzucić kołdrę z ciała. Krzyk ugrzązł jej w gardle i nagle otworzyła oczy. Wyprostowała się nazbyt gwałtownie i nagle upadła z powrotem na plecy, pocierając czoło. Zawirowało jej w głowie. Odetchnęła cicho, gdy z wolna zaczęło jej przechodzić i powoli usiadła. Cała kleiła się od potu, włosy przywarły do jej czoła, szyi oraz nagich pleców. Tak, czasami miała w zwyczaju spać bez bluzki. Potarła potylicę, rozmyślając o swoim dziwnym śnie. Kątem oka zerknęła na paczkę kwaśnych żelków i wzięła je do ręki, wpatrując się w nie z miną "To wszystko twoja wina"
- Nigdy więcej podbierania żelków bratu i jedzenie ich przed snem. Never. - Zgniotła paczkę w ręce i wstała, by wyrzucić ją do małego kosza na śmieci pod biurkiem.
Gdy to zrobiła, spojrzała na cyfrowy zegarek. Migające, czerwone cyfry wskazywały godzinę 6:30.
"Najwyżej się spóźnię" - pomyślała i wzięła ręcznik. Weszła do łazienki i odkręciła wodę.
Kończąc prysznic i zakręcając wodę, zegarek wskazywał godzinę 7:10.
Ria wyszła z łazienki, otulona ręcznikiem i w towarzystwie pary. Przeczesała palcami mokre włosy i podeszła do szafy. Zastanowiła się, wpatrując uporczywie w zawartość szafy. W końcu wybór padł na czarny bralet z ćwiekami na biuście oraz zapinanym na zamek z przodu. Ubrała czarną, ołówkową spódnicę, sięgającą przed kolana i przyjrzała się w lustrze. Poprawiła jeszcze satynowy materiał spódnicy i podeszła do okna, by podnieść do góry granatowe rolety. Do pokoju wpadły jasne promienie porannego słońca. Zaczesała włosy, obserwując ludzi idących do szkoły. Odsunęła się, poprawiając firanki i znów ruszyła do łazienki. Włączyła suszarkę, by szybciej wysuszyć wciąż mokre włosy. Po kilku minutach suche włosy idealnie spływały po jej plecach, białą kaskadą. Zrobiła szybki makijaż i wyszła z łazienki. Kątem zerknęła na biały napis, wymalowany nad biurkiem, na ciemnofioletowej ścianie. Napis głosił:
" Tylko nieżywi nie zdradzają tajemnic".
Zaśmiała się subtelnie. Już nawet zapomniała skąd zna te słowa i po co je napisała. Wzięła małą kopertówkę i wyszła z pokoju. Bosymi stopami delikatnie stąpała po ciemnych dębowych schodach. Przystanęła na ostatnim stopniu i chwytając balustrady, wychyliła się, zerkając do kuchni, do których wejście znajdowało się po lewej stronie. Doszedł ją wspaniały zapach, na który uwagę zwróciła niedawno.
- Mmm, naleśniki. - zamruczała, przerywając ciche nucenie jej brata, który właśnie smażył owy przysmak.
Podeszła do niego i stając na palcach, cmoknęła go w polik, na którym widniał dwudniowy zarost. Ian uśmiechnął się i spojrzał na siostrę. Jej brat był wysokim (niemal 190cm) i dobrze umięśnionym mężczyzną. Mimo tych 25 lat na karku prezentował się dość młodo. Wiecznie rozczochrane, czarne włosy dodawały mu figlarnego wyglądu, a głębokie, lazurowe oczy nigdy nie traciły na swoim blasku. Zerknął kątem oka na siostrę, gdy ta pocałowała go swymi delikatnymi wargami i zlustrował ją.
- No no, ale się odstawiłaś. - zaśmiał się gardłowo. Miał głęboki i przyjemny głos.
- Za to ty mógłbyś się ubrać. - rzekła, dźgając go w umięśniony brzuch. Stare, czarne dresy, zjechały nieco z jego bioder.
- Mam dzisiaj wolne, nie będę się ubierał. - wyłożył naleśnika na talerz i wylał ciasto na rozgrzaną patelnię. Olej zasyczał cicho. - Chcesz?
Ria spojrzała na naleśniki, a następnie na zegarek, który wskazywał godzinę 7:55. Zamyśliła się.
- Nie dzięki, zjem później. Lepiej już wyjdę. - mruknęła i wyszła z kuchni. Dyskretnie zwinęła z portfela Iana kilka dych i schowała do swojego portfela w kopertówce. Usiadła na kostce w przedpokoju i nałożyła szpilki z czarnego zamszu.
"Cóż, czasami trzeba..." - pomyślała i westchnęła, wstając. Przyjrzała się jeszcze w lustrze i zerknęła do kuchni.
- Wychodzę. - mruknęła z subtelnym uśmiechem i skierowała się ku wyjściu.
Doszło ją jeszcze ciche pożegnanie Iana i wyszła na zewnątrz. Zamknęła drzwi i ruszyła po kamiennej ścieżce, którą sama zaprojektowała. Zerknęła na mały ogródek oraz dwie sadzonki drzew.
"Przydałoby się je podlać" mruknęła w myślach, otwierając czarną, metalową furtkę. Zamknęła ją za sobą i ruszyła przed siebie. Dzień zapowiadał się dość spokojny i na pewno upalny. Przeszła przez ulicę i weszła przez bramę do szkoły.
" Booże, jak w Hogwarcie"
Nie było tutaj już nikogo. Zapewne wszyscy rozeszli się do klas. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy pokonała schody i weszła do wnętrza szkoły. Zmierzyła do swojej klasy i zapukała do drzwi. Dosłyszała ciche "proszę" i odetchnęła, by następnie otworzyć drzwi i wkroczyć do środka. Oczy wszystkich spoczęły na jej osobie. Wymusiła delikatny uśmiech i spojrzała na nauczycielkę, która wpatrywała się w nią znad okularów. Podeszła do niej, ściskając kopertówkę w dłoniach. Spojrzenia osób w klasie ciążyły na niej, niczym gilotyna nad skazanym.
- Ty pewnie jesteś...- zaczęła nauczycielka, lecz Ria pośpiesznie jej przerwała.
- Amariena Noroc. - skinęła głową, poruszając przy tym białymi kosmykami.
Błękitne tęczówki lustrowały to postać nauczycielki to osoby siedzące w klasie.
Zmrużyła drapieżnie oczy i poruszyła niespokojnie
- Ah, no tak..Zajmij miejsce. - Wskazała ławki, lekkim ruchem ręki i usiadła przy biurku.
Ria skinęła sceptycznie głową i usiadła w ostatniej ławce pod oknem. Jedyne puste miejsce. Położyła kopertówę na blacie ławki i zapatrzyła się na widok za oknem. Siłą woli powstrzymywała się, by nie spiorunować spojrzeniem tych, którzy wpatrywali się w nią ze zbyt wielkim zainteresowaniem. Do jej czułego słuchu doszły szepty na temat jej osoby.
" Jakie to prostackie" mruknęła w duchu i poruszyła się na krześle. Nałożyła nogę na nogę i udała, że ciekawi ją to co mówi nauczycielka. W rzeczywistości planowała już trening. I tak podarowała sobie poranny jogging.
- ...to na dzisiaj wszystko, możecie się rozejść - usłyszała i podniosła się z krzesła. Wszyscy skierowali się w stronę drzwi w towarzystwie rozmów i śmiechów. Przystanęła na chwilę przy biurku i spojrzała na nauczycielkę.
- Czy mogłabym dostać plan lekcji? - zapytała, patrząc na papiery.
Nauczycielka uniosła wzrok i uśmiechnęła się ciepło.
- Ależ oczywiście. - pogrzebała chwile w teczce, a po chwili podała Rii świstek. - Proszę bardzo.
- Dziękuję - rzekła i wycofała się w stronę drzwi. Gdy wyszła na dziedziniec szkoły, nikogo praktycznie już nie było. Złożyła plan, by ukryć go w torebce i ruszyła w stronę domu.
~*~
- IAAN! - krzyknęła, wchodząc do domu.
Panowała cisza. Wszechogarniająca cisza. Ria zrzuciła szpilki i z wielką ulgą stanęła boso na zimnych panelach.
- Ian? - rzuciła, wchodząc najpierw do kuchni, a potem do garażu.
Zapaliła tam światło, lecz nie było to jej brata. Jedynie dwa motocykle, narzędzia, puszki z farbą, smarem, olejem napędowym i innymi tego typu rzeczami. Wycofa się do salonu i dopiero teraz zobaczyła kartkę na stoliku przed kominkiem. Wzięła ją do ręki i przeczytała.
Hej młoda, dostałem pilne wezwanie i musiałem jechać do warsztatu kilka kilometrów stąd. Wrócę pod wieczór. W lodówce masz naleśniki, odgrzej je sobie lub ewentualnie zamów pizze.
~Ian.
- Świetnie. - mruknęła, odkładając kartkę i ruszyla w stronę schodów, by wejść na górę.
Weszła do swojego pokoju i od razu się rozebrała. Złożyła ubranie i wyciągnęła z szafy krótkie szorty oraz czarną bokserkę. Rozczesała włosy i związała je w koński ogon.
Nucąc cicho pod nosem, wzięła odtwarzać mp3, schowałam je do kieszeni i włożyłam słuchawki do uszu. W lekkich podskokach zeszła ze schodów i z lodówki wzięła butelkę wody.
W przedpokoju ubrała adidasy i rozprostowała lekko nogi. Szpilki schowała do szafy, by znów zalegały na jej dnie, aż do następnej okazji. Z wieszaka, wewnątrz szafy zdjęłą pas i przewiązała go w biodrach. Dla zwyklych przechodniów mógł on wyglądać na zwykłe ciężarki na brzuch, w rzeczywistościu ukryte miała tam swoje "maleństwa". Zamknęła szafę i wyszła na zewnątrz. Ciepłe promienie słońca grzały przyjemnie, a delikatny wietrzyk zapobiegał okropnemu upałowi. Zakluczyła drzwi i ukryła klucz pod kamienną donicą z paprocią. Przeciągnęła się z lekkim uśmiechem i wyszła po za teren posesji. Gdy stanęła na chodniku, rozciągnęła nogi oraz ręce, ku uciecze kilku chłopaków, uczęszczających do pobliskiego gimnazjum. Przewróciła oczami i włączywszy muzykę, zaczęła biec przed siebie. Spokojnym wzrokiem obserwowała drogę, nie zwracając większej uwagi na mijanych ludzi. Sama nie wiedziała jak daleko ma zamiar biec, ledwo co się tutaj przeprowadziła i nie znała wszystkich ścieżek. Lecz po biegu po twardym, betonowym chodniku, wbiegła na parkową ścieżkę, postanowiła zagłębić się bardziej w las. Wcielając swój plan w życie, zbiegła z najczęściej uczęszczanych dróżek, na ścieżyny, ukryte w gęstwinie.
Nie musiała biec aż tak daleko, by dotrzeć do niewielkiej polany, położonej na pagórku. Zewsząd otaczały ją sosnowe drzewa o pniach porośniętych bluszczem. Wyciągnęła słuchawki z uszu i wyłączyła muzykę. Rozejrzała się, wchodząc na sam środek polany.
- Witaj, moje zacisze zadumy i skupienia. - mruknęła z delikatnym uśmiechem i odpięła pas.
Położyła go na ziemi i rozpięła niemal niewidoczny zamek. Z wnętrza wyciągnęła dwa sztylety.Zamruczała, podziwiając idealnie dopasowaną rękojeść i błyszczące, białe ostrze.
- Zaczynamy...-mruknęła i odkręciła butelkę wody.
Przy użyciu magii, utworzyła z wody humanoidalne postaci - swoich przeciwników. Uśmiechnęła się, gdy wodne postaci ustawiły się w bojowej pozie. Przyłożyła dłoń do powierzchni ostrza i przejechała dłonią po niej. W tym momencie ostrze wydłużyło się, a rękojeść zwęziła, by lepiej leżała w dłoni. To samo zrobiła z drugim sztyletem. Chwyciła rękojeść ostrzy w dłonie i zamachała nimi, niczym wahadłem. Nawilżyła koniuszkiem języka górną wargę i uśmiechnęła się drapieżnie, by po chwili ruszyć na napastników z niebywałą szybkością.
Jej trening trwał długo. Niemal całe popołudnie. Gdy słońce z wolna zaczęło chylić się ku zachodowi, dziewczyna padła na ziemię, oddychając ciężko. Mokra trawa lśniła przy złocistych promieniach słońca. Dziewczyna wypuściła sztylety, które zdążyły powrócić do pierwotnego stanu, i otarła czoło z potu. Włosy nieprzyjemnie kleiły się do jej skóry. Sięgnęła po butelkę, by wypić resztkę wody i zgniótłszy butelkę, cisnęła ją pod drzewo. Oddychała głęboko, wpatrując się w przelatujące leniwie chmury, które z każdą chwilą ciemniały, jak również niebo. Zamknęła oczy i zagłębiła się w swoich myślach. Chłodny wiatr delikatnie muskał jej rozpaloną skórę. Oblizała suche wargi i uchyliła powieki. Niebo stało się znacznie ciemniejsze niż było przed chwilą. Z westchnieniem niezadowolenia, wstała i zaczęła zbierać swoje rzeczy. Gdy już miała chować sztylet, doszedł ją nazbyt głośny szelest listowia. Zmarszczyła delikatnie brwi i wyjąwszy sztylet, cisnęła nim prosto w krzewy, z których dobiegł szelest. Doszedł ją cichy syk i głośniejszy szelest. Doskoczyła do krzewów z kilka sekund i wyciągnęła "za szmaty" podglądacza, którego rzuciła na ziemię, a w niemniej sekundę później klęczała jednym kolanem na jego klatce piersiowej i przyłożyła drugi sztylet do krtani.
- Shirro? - uniosła brew.
~•~•~•~
Notka pisana dość długo, ale cóż..miałam swoje powody by tak długo pisać.
Ogólnie może być za długo i się fabuła lekko ciągnie, ale jeśli dotarłeś aż tutaj, to gratulacje.
Co tu dużo pisać? Już sam tytuł przyciąga uwagę, a co dopiero długość notki. Jej treść również zasługuje na pochwałę ;)
OdpowiedzUsuńFabuła rzeczywiście trochę się ciągnie, lecz mi to nie przeszkadza. Jeśli mam być szczera to już myślałam że nigdy nie dokończysz pisania tej notki i na zawsze pozostanie tylko szkic, a jednak miło mnie zaskoczyłaś i to 10 dni przed terminem. no i jak zwykle bywa jednak musiałam trochę ci tu napisać ;D
Ogólna opinia: bardzo dobra. ;)
Jeju, ten koszmar na samym początku O.O W sumie od samego początku, gdy to czytałam, oczy powiekszyły mi się dwukrotnie xD Notka bardzo ciekawa, aczkolwiek miło i przyjemnie sie czytało ;) Przepraszam, że dopiero teraz piszę komentarz, jednak wcześniej nie miałam czasu przeczytać Twojego dzieła ;) Jest super :*
OdpowiedzUsuńMiło czytać wasze komentarze. Nie jest to dzieło, którym mogłabym się szczycić, aczkolwiek nie jest to tragiczne.;) Zapewne będę pisać znacznie ciekawsze i może mniej ciągnące się notki, ale to w dalekiej przyszłości. Póki co zbieram na nowo wenę. No i oczywiście muszę mieć czas, bo w końcu wakacje. :D
OdpowiedzUsuń~Ria
Notka długa ale to dobrze bo lubię takie. Po za tym jest fajnie napisana i przyjemnie się ją czyta.
OdpowiedzUsuń