Shina
Koroshio
Pierwszą lekcją dzisiaj, była chemia. Kiedy zadzwonił dzwonek podążyłam za resztą klasy do danego pomieszczenia. Usiadłam na końcu klasy, w ławce pod oknem, szczęśliwa, że są pojedyncze. Nie chodziło to, że jestem aspołeczna, czy nie lubię towarzystwa. Po prostu nie znałam tych ludzi na tyle. Z niektórymi prawie w ogóle nie rozmawiałam, a Kasene i Naoki’ego po prostu nie chciałam rozdzielać. - Dzień dobry wszystkim! – Przywitał się nauczyciel wchodząc do klasy. - Dzień do-bry! – Odpowiedziała cała klasa chórem, wstając z ławek, by po chwili z powrotem opaść na krzesła. - Dzisiaj wyjątkowo pozwalam Wam złączyć ławki i usiąść w parach. – Powiedział nauczyciel, a cała klasa zawołała z zadowoleniem, przysuwając się do swoich przyjaciół. - O nie moi drodzy. Nie będzie tak słodko. To ja Was dobiorę w pary. – Uśmiechnął się jakoś dziwnie, będąc w tamtej chwili jedyną szczęśliwą osobą. Świetnie. Czyli i tak świat przeciwko mnie. Chociaż w sumie i tak mi to nie robi różnicy. Oby dobrał mnie z Naoki’m albo Kasene. Może nawet z Rimą. Nikogo więcej po imieniu nie znałam. Pomyślałam i czekałam, aż nauczyciel wyczyta moje nazwisko. Jak zwykle spóźniona wpadłam do klasy, a mój oddech był dość nierównomierny. -Przepraszam za spóźnienie.-mruknęłam pod nosem, a nauczyciel wyszczerzył się jakby stało się coś wspaniałego. Czyżby aż tak mnie lubił? -Usiądź z Koroshio...-wskazał palcem na przed ostatnią ławkę. Gdy tylko przysunęłam ławkę do niej uśmiechnęłam się radośnie. -Jestem Shina...Mam nadzieje, że nie wykończę Cię psychicznie. Świat 1, Koroshio 0. To była pierwsza myśl, kiedy usłyszałam słowa nauczyciela. Po chwili w moim kierunku szła drobna dziewczyna, o jasnych włosach w kolorze czystego srebra z kilkoma fioletowymi pasemkami. Ale nie tylko to było w niej wyjątkowe. Miała naprawdę niespotykane, fioletowo- pomarańczowe oczy. Takiego połączenia kolorów, jeszcze nie widziałam. Przy niej nawet moje czy Naoki’ego oczy wydawały się być takie zwyczajne. Dziewczyna usiadła przy mnie i przywitała się, uśmiechając szeroko. No cóż… Kultura nakazywała mi odwzajemnić uśmiech, co też zrobiłam i przywitać się z dziewczyną. - Uhm… Hej. Koroshio. Wzajemnie. – Powiedziałam i prawie od razu odwróciłam wzrok od Shiny. Gdy nauczyciel podał nam wszystkie chemikali i składniki naszła mnie ochota, aby coś pomieszać. Zerknęłam z ukosa na Koroshio...Trzeba było jej przyznać, że była piękna. Szybkim ruchem wzięłam probówkę i wrzucając do niej wszystko co miałam pod ręką podpalając ją ogniem z palca. Z koloru jasno zielonego zmieniła się na czerwony i zaczęła bulgotać. -Jak powiem już to wskocz pod ławkę, dobrze?-mruknęłam domyślając się co za chwile nastąpi. Spojrzałam na nią ze zdziwieniem. - Mam zrobić co?! – Zapytałam robiąc wielkie oczy na probówkę. – Nie mam kompletnie pojęcia o chemii, ale czy to powinno tak bulgotać? – Dodałam, odsuwając się na skraj ławki. - Coś ty z tym zrobiła?! – Krzyknęłam na dziewczynę, zwracając na nas uwagę innych uczniów. Gdy wszystko było gotowe położyłam probówkę na stoliku i krzyknęłam:-Już!-i ciągnąc Koroshio za rękę schowałam się pod ławkę. Czerwona mazia wzbiła się w powietrze skrząc się różnymi kolorami i niszcząć pół biurka. Gdy wszystko się zakończyło spojrzałam na psora z triumfalnym uśmiechem. A więc trzecią wojne światową uważam za otwartą! Siedziałam na podłodze, wpatrzona w miejsce, gdzie przed chwilą stało jeszcze całe biurko, z którego teraz pozostały tylko szczątki. Boże… Kim jest ta dziewczyna? - Co-oo… Coś ty zrobiła? – Zapytałam niepewnie. – Czy tak wygląda chemia w szkole? Zaczęłam podnosić się z ziemi i stawać przed resztkami ławki, rozglądając się po klasie. Natrafiłam na wzrok, lekko zmartwionego Naoki’ego, któremu szybko dałam znać rękę, że wszystko ze mną w porządku. Z powrotem odwróciłam się do mojej nowej koleżanki. -Hmmm...-zamyśliłam się na dłuższą chwilę, ale doszłam do wniosku, że ja nie znam pojęcia słowa ,,normalne,, dlatego wydukałam: -Ogólnie miała powstać tylko tęcza, aleee...coś nie wyszło.-zwiesiłam głowę załamana. Spojrzałam na nią wściekłe - Nie... Wiesz co… Chyba mamy zupełnie inne pojęcie o tęczy. – Wskazałam ręką na ławkę. – To jest totalna masakra i trzecia wojna światowa, a nie tęcza. – Wyciągnęłam rękę w stronę okna, manipulując światłem, aby wpadło do środka pod odpowiednim kątem, tworząc małą tęcza. – To jest tęcza, którą znam, kocham i która nikomu nie urwie ręki. – Powiedziałam i skrzyżowałam ręce na piersi, a tęcza zniknęła. spojrzenie nauczyciela...Kazanie się szukuje...
Koroshio
Pierwszą lekcją dzisiaj, była chemia. Kiedy zadzwonił dzwonek podążyłam za resztą klasy do danego pomieszczenia. Usiadłam na końcu klasy, w ławce pod oknem, szczęśliwa, że są pojedyncze. Nie chodziło to, że jestem aspołeczna, czy nie lubię towarzystwa. Po prostu nie znałam tych ludzi na tyle. Z niektórymi prawie w ogóle nie rozmawiałam, a Kasene i Naoki’ego po prostu nie chciałam rozdzielać. - Dzień dobry wszystkim! – Przywitał się nauczyciel wchodząc do klasy. - Dzień do-bry! – Odpowiedziała cała klasa chórem, wstając z ławek, by po chwili z powrotem opaść na krzesła. - Dzisiaj wyjątkowo pozwalam Wam złączyć ławki i usiąść w parach. – Powiedział nauczyciel, a cała klasa zawołała z zadowoleniem, przysuwając się do swoich przyjaciół. - O nie moi drodzy. Nie będzie tak słodko. To ja Was dobiorę w pary. – Uśmiechnął się jakoś dziwnie, będąc w tamtej chwili jedyną szczęśliwą osobą. Świetnie. Czyli i tak świat przeciwko mnie. Chociaż w sumie i tak mi to nie robi różnicy. Oby dobrał mnie z Naoki’m albo Kasene. Może nawet z Rimą. Nikogo więcej po imieniu nie znałam. Pomyślałam i czekałam, aż nauczyciel wyczyta moje nazwisko. Jak zwykle spóźniona wpadłam do klasy, a mój oddech był dość nierównomierny. -Przepraszam za spóźnienie.-mruknęłam pod nosem, a nauczyciel wyszczerzył się jakby stało się coś wspaniałego. Czyżby aż tak mnie lubił? -Usiądź z Koroshio...-wskazał palcem na przed ostatnią ławkę. Gdy tylko przysunęłam ławkę do niej uśmiechnęłam się radośnie. -Jestem Shina...Mam nadzieje, że nie wykończę Cię psychicznie. Świat 1, Koroshio 0. To była pierwsza myśl, kiedy usłyszałam słowa nauczyciela. Po chwili w moim kierunku szła drobna dziewczyna, o jasnych włosach w kolorze czystego srebra z kilkoma fioletowymi pasemkami. Ale nie tylko to było w niej wyjątkowe. Miała naprawdę niespotykane, fioletowo- pomarańczowe oczy. Takiego połączenia kolorów, jeszcze nie widziałam. Przy niej nawet moje czy Naoki’ego oczy wydawały się być takie zwyczajne. Dziewczyna usiadła przy mnie i przywitała się, uśmiechając szeroko. No cóż… Kultura nakazywała mi odwzajemnić uśmiech, co też zrobiłam i przywitać się z dziewczyną. - Uhm… Hej. Koroshio. Wzajemnie. – Powiedziałam i prawie od razu odwróciłam wzrok od Shiny. Gdy nauczyciel podał nam wszystkie chemikali i składniki naszła mnie ochota, aby coś pomieszać. Zerknęłam z ukosa na Koroshio...Trzeba było jej przyznać, że była piękna. Szybkim ruchem wzięłam probówkę i wrzucając do niej wszystko co miałam pod ręką podpalając ją ogniem z palca. Z koloru jasno zielonego zmieniła się na czerwony i zaczęła bulgotać. -Jak powiem już to wskocz pod ławkę, dobrze?-mruknęłam domyślając się co za chwile nastąpi. Spojrzałam na nią ze zdziwieniem. - Mam zrobić co?! – Zapytałam robiąc wielkie oczy na probówkę. – Nie mam kompletnie pojęcia o chemii, ale czy to powinno tak bulgotać? – Dodałam, odsuwając się na skraj ławki. - Coś ty z tym zrobiła?! – Krzyknęłam na dziewczynę, zwracając na nas uwagę innych uczniów. Gdy wszystko było gotowe położyłam probówkę na stoliku i krzyknęłam:-Już!-i ciągnąc Koroshio za rękę schowałam się pod ławkę. Czerwona mazia wzbiła się w powietrze skrząc się różnymi kolorami i niszcząć pół biurka. Gdy wszystko się zakończyło spojrzałam na psora z triumfalnym uśmiechem. A więc trzecią wojne światową uważam za otwartą! Siedziałam na podłodze, wpatrzona w miejsce, gdzie przed chwilą stało jeszcze całe biurko, z którego teraz pozostały tylko szczątki. Boże… Kim jest ta dziewczyna? - Co-oo… Coś ty zrobiła? – Zapytałam niepewnie. – Czy tak wygląda chemia w szkole? Zaczęłam podnosić się z ziemi i stawać przed resztkami ławki, rozglądając się po klasie. Natrafiłam na wzrok, lekko zmartwionego Naoki’ego, któremu szybko dałam znać rękę, że wszystko ze mną w porządku. Z powrotem odwróciłam się do mojej nowej koleżanki. -Hmmm...-zamyśliłam się na dłuższą chwilę, ale doszłam do wniosku, że ja nie znam pojęcia słowa ,,normalne,, dlatego wydukałam: -Ogólnie miała powstać tylko tęcza, aleee...coś nie wyszło.-zwiesiłam głowę załamana. Spojrzałam na nią wściekłe - Nie... Wiesz co… Chyba mamy zupełnie inne pojęcie o tęczy. – Wskazałam ręką na ławkę. – To jest totalna masakra i trzecia wojna światowa, a nie tęcza. – Wyciągnęłam rękę w stronę okna, manipulując światłem, aby wpadło do środka pod odpowiednim kątem, tworząc małą tęcza. – To jest tęcza, którą znam, kocham i która nikomu nie urwie ręki. – Powiedziałam i skrzyżowałam ręce na piersi, a tęcza zniknęła. spojrzenie nauczyciela...Kazanie się szukuje...
Zastanowiłam
się chwile rozglądając po klasie. Jak zwykle nie znałam nikogo, ale to
już było u mnie normalne. Pojawiałam się, znikałam i tak dalej...-Ale
było blisko!-próbowałam się usprawiedliwyć jak morderca z nożem w ręku.
-Z resztą...Nie było nudno.-uśmiechnęłam się radośnie z lekką nutą
rozbawienia. Panie Boże… Byłam okropne… Jestem okropna. Robiłam wiele
złych rzeczy. Z niektórych jestem nawet dumna. Ale czy to powód, żeby
zsyłać na mnie tą inaczej myślącą istotę?!
- Uhm… No dobra. – Warknęłam do niej, siadając na krześle. – Nic Ci nie
jest? Twoja „prawie tęcza” nie zrobiła Ci przypadkiem krzywdy? –
Prawie, że do niej wysyczałam, zaciskając ręce w pięści. – I uprzedzając
Twoje następne pytanie. Tak wiem. Ale nie znaczy to, że muszę taka być.
Szczególnie dla kogoś, kto mnie prawie zabił. Przekrzywiłam lekko
głowę. -Nie miałam zamiaru o to zapytać. Jakby to określić? Jestem
przyzwyczajona do tego, że ludzie mnie nie lubią.-zauważyłam, że
nauczyciel wychodzi z sali zapewne poszukując dyrektorki. -A tak poza
tym to nie...Jestem cała.-powiedziałam spoglądając na moje prawę ramię.
Naprawdę brakowało mi Tetsu...Lubiłam czuć, że jednak ktoś może
wytrzymać z kimś takim jak ja. Koniec! Nie ma rozczulania się nad
sobą...-Jeśli mogę zapytać...Tamten koleś to twój chłopak?-wskazałam
palcem na Naokiego. No, cóż widać było, że coś się między nimi dzieje,
gdyż co chwilę na niego zerkała i zaczynała się ślinić niczym ja na
chipsy. Kiedy usłyszałam pytanie dziewczyny, moje blade policzki pokryły
się szkarłatnym rumieńcem.
- CO?! O czym ty bredzisz? – Zapytałam, piorunując ją wzrokiem. – To
nie jest mój chłopak. To tylko mój kolega. – Oburzyłam się. – I niby
skąd takie przypuszczenia, co?! – Z powrotem odwróciłam od niej wzrok. –
To tylko kolega z klasy. Nikt więcej. – Zła, jeszcze mocniej zacisnęłam
pięści, aż zabolały mnie palce. Westchnęłam zrezygnowana. Dlatego nie
chcę się zakochać. -Przepraszam...moja wina.-mruknęłam. Wolałam już
zakończyć ten temat, bo jakoś lubiłam moją twarz bez żadnych szkód na
niej. Spojrzałam na spiętą dziewczyne. Są dwie opcje...Albo mnie nie
lubi, albo ma okres. Ja osobiście stawiam na tą pierwszą możliwość.
-Czyli to tylko kolega? Jak to jest mieć...przyjaciół?-spytałam w końcu
lekko speszona. Zawsze interesowało mnie to pytanie i pragnęłam
dowiedzieć jak to jest. Trochę się rozluźniłam i spojrzałam na nią, już
milszym wzrokiem.
- Chyba raczej nie jestem ekspertką w posiadaniu przyjaciół. Myślę, że
mogłabyś powiedzieć mi o tym więcej niż, ja Tobie. – Westchnęłam cicho.
Poklepałam ją po plecach i mruknęłam:-Uwierz, że nie. No a tak
apropo...Jak JA MAM TO WYTŁUMACZYĆ DYRCE?!-spojrzałam w kierunku
otwieranych drzwi, a ciśnienie podskoczyło mi do maksimum. Spojrzałam na
jej rękę, którą przed chwilą mnie poklepała, nie do końca zrozumiawszy
ten gest. Po chwili potrząsnęłam lekko głową i oprzytomniałam. Wstałam
powoli z krzesła i popatrzyłam na nią.
- Nie martw się. Załatwię to. – Mówiąc to, odwróciłam się w stronę
dyrektorki i podeszłam do niej.
- Ale jako to się mogło stać? Powinien pan ich… - Usłyszałam rozmowę
dyrektorki i nauczyciela, przerywając im rozmowę.
- Ja to zrobiłam. – Powiedziałam spokojnym głosem, całkowicie
pozbawionym emocji.
- Ty?! – Zapytał zdziwiony nauczyciel.
- No tak… Tenshi… I dlaczego się nie dziwię? – Powiedziała wściekła
dyrektorka, krzyżując ręce na piersi. – Wiedziałam, że będą z Tobą same
problemy. Mało już kłopotów przysporzyłaś tej szkole? – Zapytała,
lustrując mnie swoim przenikliwym spojrzeniem zza okularów.
Przewróciłam tylko oczami i wzruszyłam ramionami, robiąc minę typu:
„Cokolwiek”.
Trochę mniej zła Madeline spojrzała z troską w stronę zaskoczonej
Shiny.
- Z Tobą porozmawiam po później. Po lekcjach w moim gabinecie. –
Powiedziała do mnie i omijając mnie podeszła do mojej nowej znajomej.
- Nic Ci się nie stało? – Zapytała zmartwiona. – Nauczyciel nie
powinien dawać Cię w parę z NIĄ. Stałam natychmiast z krzesła uderzając
rękami w pozostałości po biurku. -Pani jest naprawdę ślepa?! Halo! To ja
to zrobiłam.-wskazałam na siebie palcem teatralnie. Co ta Koroshio
sobie pomyślała?! Przecież nawet mnie nie lubiła...-Więc idziemy do pani
na kawkę?-zwróciłam się do dyrektorki, która westchnęła głośno i
powiedziała: -Znowu to samo... Westchnęłam załamana jej zachowaniem. Ona
chyba naprawdę z jakiejś innej galaktyki… Nie rozumie, że lepiej nie
zaczynać pierwszego dnia szkoły od takiej przygody…
Szybko podeszłam do dziewczyny i dałam jej ukradkiem z łokcia w żebra.
- Dzięki Shina. Dobra z Ciebie koleżanka, ale nie musisz mnie kryć. –
Powiedziałam z teatralnym uśmiechem na twarzy i zbliżyłam się do niej
bliżej, sycząc jej do ucha. – Ty chyba naprawdę masz nierówno pod
sufitem, ale jeżeli ktoś ratuje Ci skórę, to uszanuj to i zabieraj nogi
za pas. Szczególnie jeżeli to Twój pierwszy dzień w nowej szkole. –
Odsunęłam się od dziewczyny i spojrzałam na dyrektorkę. – To co teraz?
Zostawisz mnie po lekcjach? Przecież i tak bym tu została. – Powiedziałam i wywróciłam oczami.Zerknęłam
szybko na dyrektorkę i Koroshio...Co robić, co robić? Została jedno
droga ucieczki, którą użyłam ostatnio: Siup przez okno! Pociągnęłam za
sobą Koroshio z okrzykiem: -Może później wpadnę do pani na kawunie!-po
chwili stałam już na ziemii rozciągając się. -No to jeśli pozwolisz idę
spać!-podeszłam do najbliższego drzewa wdrapując się na nie i zamykając
powoli oczy. Powoli podniosłam się z ziemi, otrzepując spódnicę z kurzu.
Przyprasowałam ją dłońmi i spojrzałam na siedzącą na drzewie
dziewczynę, piorunującym wzrokiem.
- Oszalałaś?! – Zapytałam ją mając ochotę ją zrzucić z tej gałęzi. –
Mówiąc: „i zabieraj nogi za pas” miałam namyśli, żebyś się zamknęła, a
nie wyskakiwała przez okno i… - Spojrzałam do góry na okna i gapiące się
przez nie uczniów. – I jeszcze zabierania mnie ze sobą. Ehh… -
Westchnęłam cicho i usiadłam pod drzewem. – Nie przypuszczałam, że
szkoła będzie tak bardzo podobna do mojego codziennego życia… Uhm…
Byłego życia. Myślałam, że tu będzie… Spokojnie i nudno. – Pokręciłam
głową. Po co ja to mówię?! Pewnie nawet mnie nie słucha. Otworzyłam
lekko jedno oko szczerząc się jak idiota. -Ale czy spokój nie jest
nudny?-zapytałam patrząc na nią jednym okiem. Hmmm...może powinnam
uciekać? Dyrektorka zapewne już przemierza korytarze z pianą lecącą z
ust. - Nie ważne. Masz zamiar wracać na lekcję? Albo chociaż do szkoły? –
Zapytałam prosto z mostu. – Madeline i tak tu kiedyś w końcu przyjdzie,
więc po co uciekać albo się chować przed nieuniknionym? Czy ty mnie w
ogóle słuchasz?! - Krzyknęłam zirytowana. Nawet nie zorientowałam się,
gdy zasnęłam, a czyiś krzyk zbudził mnie tak szybko, iż skróciłam sobię
drogę na ziemię, a dokładnie-spadłam na ryjca. Zaczęłam masować sobie
głowę starając się równocześnie usiąść jak człowiek. -Wypadałoby
iść...Nie wiem jak nauczyciele wytrzymają beze mnie.-mruknęłam podnosząc
się powoli. Dosłownie w tym samym momecie, gdy ja skończyłam zmagania z
własnym ciałem wpadła dyrektorka z okrzykiem ,,Natychmiast do
kabinetu!,,. Mruknęłam coś pod nosem i wolnyn krokiem ruszyłam w stronę
wejścia od szkoły. - I co ja mam niby zrobić? – Zapytałam sama siebie, a
wzrok dyrektorki, wszystko mi wytłumaczył. – Idę… I tak nie mam nic
lepszego do roboty. – Wydukałam i poszłam za nimi. Po chwili już we
trójkę byłyśmy w gabinecie, siedząc przy jednym biurku.
- I co ja mam z Wami zrobić? – Zaczęła dyrektorka. – Panno Fugasu… To
Twój pierwszy dzień w szkole i już zaczynasz od takich wybryków?
Powiedz mi, co masz na swoją obronę. – Powiedziała, nawet nie
zaszczycając mnie spojrzeniem. -No cóż...widzi pani, to cała
ja!-uśmiechnęłam się widząc jej wściekłe spojrzenie dodałam: -Ale za
to...-przerwałam, bo przecież co mogłam powiedzieć? Nie składam pustych
obietnic. Dyrektorka potupała nogą czekając na odpowiedź, ale gdy jej
nie uzyskała spojrzała na Koroshio: -A ty masz coś na swoją obronę?
Wzruszyłam ramionami.
- Dlaczego mam się bronić? Przed czym? – Zapytałam naprawdę zdziwiona. –
Co mi zrobisz? Najwyżej zostawisz po lekcjach… I co z tego? Przecież i
tak tutaj mieszkam. – Powiedziałam przewracając oczami. – Uhm… Zresztą… I
tak nie wciąż nie pojmuję dlaczego tu jestem… Dlaczego tu jeszcze
jestem?! – Spojrzałam na dyrektorkę. – Nieważne. – Machnęłam ręką,
widząc jej minę. Spojrzałam lekko śpiąca na Koroshio, aby po chwili
zwrócić uwagę na dyrektorkę. -A więc w takim razie wierzę, że nie
zrobiłyście tego specjalnie, ale kara musi być, więc zostaniecie tylko
dzisiaj po lekcjach, ale dodam Wam karę za pyskówki, czyli wychodzi na
to, że musicie zesgrobać gumy ze wszystkich ławek.Możecie iść.-machnęła
ręką na nas siadając przed biurkiem i przeglądając swoje notatki.
Wyszłam z gabinetu dyrektorki, ciągnąc za sobą Shinę.
- Czy ja dobrze zrozumiałam? – Zwróciłam się w jej stronę. – Mamy
zeskrobywać gumy do żucia z ławek? – Spojrzałam na nią zdzwiona. – Skąd
one się tam niby wzięły… I przepraszam bardzo, ale czy ona nie może
zrobić tego sama… Chyba jej za to płacą, no nie? – Zapytałam spokojnie.
Nie byłam zła czy zdenerwowana. Po prostu nie mogłam tego wszystkiego
zrozumieć. Jak większość rzeczy w tym nowym dla mnie świecie.
Podskoczyłam lekko do góry radosna. -Wiesz, że znam super połączenie
chemikali, aby gumy same poodpadały?-wyszczerzyłam się niemal jak sam
Lucyfer, gdy znalazł pięć złoty na ziemi.
Podskoczyłam w takiej samej radości jak ona i uśmiechnęłam się do niej,
klaszcząc w ręcę.
- Heh... A wiesz co. Ja też mam super pomysł. - Przestałam skakać, a
moja twarz skamieniała - Koniec z chemią dla Ciebie.
Haha, tak :D
OdpowiedzUsuńShina = reakcje wybuchowe.
A Koroshio już chyba nie mogła wytrzymać xD
Ale czasami przyda się trochę głupawki :3
Suuuper notka.
Tylko kolega? Hmmm... :D
Nasza notka wygląda jak jakiś wiersz xD
OdpowiedzUsuńCieszę się, że w końcu opublikowana :D
Cicho... Nie wszyscy muszą wiedzieć...
XD No to chyba z chemii jestescie zwolnione na dłuższy czas :D Super notka. To co? Za łopatę i do roboty :D
OdpowiedzUsuń~ Ri nadrabiajaca komentarze ;3