Pogadaj z nami :D

piątek, 27 czerwca 2014

Spotkanie po dobranocce

Spięłam mięśnie, przebierając łapami w miejscu. Mrużąc delikatnie złote oczy przyglądałam się mojej "ofierze", którą miała stać się mała, niewinna ćma. Siedzą tak w krzakach tylko wypatrywałam okazji, kiedy się odwróci.
- Teraz! - warknęłam i wyskoczyłam z krzaków. Na moje nieszczęście jednak ćma zwiewnie i z gracją odfrunęła, a ja w tym bardziej stylu "nie zwiewnie i nie z gracją" wylądowałam na kamieniach.

Las nocą wygląda najcudowniej! Spokój, zero pseudo grzybiarzy, którzy wolą twoją cnotę od podgrzybka. Ptaki nie zakrzykują się w swojej kakofonii, ani gimbaza nie robi wypadów na szluga. Dopiero o tej porze można w spokoju przejść się z własnymi myślami.

Jedynym minusem jest, że co słońce pojawi się na konarami drzew mam swój wyścig z życiem, oby tylko brat nie zauważył, że jak przystało na grzeczne dziecko nie poszedłem spać po dobranocce, tylko niczym mało męska wersja Pocahontas, popylam po buszu.
Dochodzi też to, że drzewa mają oczy i wszystko chce cię zabić! Albo sprawić, ze już nigdy nie obudzisz się z suchymi majtkami.
Nagle usłyszałem jakieś zamieszanie w krzakach i niespodziewanie zaledwie kilka metrów ode mnie wylądował olbrzymi biały wilczur. Spojrzał na mnie swoimi żółtymi ślepiami, które w ciemności błyszczały, jak halogeny, wygiął swój pysk w coś, co miało przypominać uśmiech i jak niby nic zawołał.- O! Hej!
Nie wiedziałem, czy ma piszczeć, modlić się do bóstw, czy zwiewać jak najszybciej do najbliższego zakładu zamkniętego. Zrobiłem tylko rzecz, którą w takiej sytuacji potrafię zrobić tylko ja; -Yyy… Babciu, dlaczego masz takie wielkie oczy?

Stanęłam jak głupia z głupim wyrazem twarzy i głupio wpatrując się w chłopaka stojącego przede mną. Kojarzę go ze szkoły, jeśli dobrze mówię. To ten jeden z braci Blade, którzy niedawno się do nas przepisali.

- Czemu? Żeby lepiej widzieć moje ofiary w ciemności - odparłam po chwili, kompletnie tracąc zainteresowanie moim wcześniejszym polowanie.

 
Drgnąłem konwulsyjnie, czując się jak cholerny Kapturek. Nawet kolor bluzy się zgadza, tylko gdzie jest mój myśliwy!- Babciu, a dlaczego masz takie wielkie zęby?
Uśmiechnęłam się złowieszczo i oblizałam kły na samą myśl o zakończeniu Czerwonego Kapturka. Jednak w samą porę zaświtała mi w głowie czerwona lampka. Chwila. Przecież ja nie jem ludzi. Zawsze po nich mam potem niestrawności, a ten tu to istny anorektyk, sama skóra i kości, nic się nie najem.

- Dobra, nie jestem głodna - machnęłam łapą i przemieniłam się w zwykłą, najzwyklejszą dziewczynę. - Cześć - pomachałam mu przez twarzą wesoło grabią.

Oczy rozszerzyły mi się do średniej talerza. Czułem się, jak wtedy, gdy okazuje się, że najładniejsza dziewczyna z koreańskiej grupy to facet. Nogi zgniły mi wzorek ziemniaków w piwnicy. Bojowo odskoczyłem, popisując się klasycznym dupotangiem o glebę.- C-co?!



- Ej, nie obrażaj, okej?! Może mordy za ładnej nie mam, ale mogłeś to jakoś ładnie zamaskować zdaniem typu "oh, ładną pogodę dzisiaj mamy, a ja muszę spadać" - założyłam ręce na piersi i uniosłam lekko brew, spoglądając na chłopaka. - Czyli mam rozumieć Kasene Blade, tak? Ha, widzisz, znam cię! Powiedziałabym jeszcze "wiem gdzie mieszkasz i podpalę twój dom", ale tak naprawdę nie wiem gdzie mieszkasz... 
Trybiki w głowie zaskrzypiały mi okropnie, stawiając przede mną pytanie; „Skąd ona wie, jak się nazywam?” Nie wygląda mi na jedną od tych miłych panów, którym wiszę coś więcej niż lunch, przez co chcą mnie nauczyć jak się pływa związany i z workiem na głowie… Khem! Znaczy nie ważne.
Dopiero po dłuższej chwili głupiego milczenia, skojarzyłem fakty.- Keyli!? Wybacz, ale nie codziennie wilczury chcą się ze mną bawić w Czerwonego Kapturka. 

Ty, ale bajer, kojarzy mnie! - pomyślałam, nadal szczerząc się jak idiota do miski mleka.

- Tak, we własnej osobie. Tak, sorry, sorry, ale ja już tak mam, że zawsze w nocy robię sobie małe schadzki. A ty co robisz sam w lesie? Oprócz tego, że bawisz się w Czerwonego Kapturka? 

Miałem na burknąć, że poluje na małe dziewczynki, ale to chyba byłoby nieodpowiednie do sytuacji.- Lubię podziwiać naturę, gdy wpieprzają mnie komary oraz spać nie mogę.- odpowiedziałem zgodnie z prawdą.- I nie tak do końca sam.- z bluzy wypełzła gadzina, otaksując dziewczę wrzecionowatymi oczami.- To Wieszczadło.

Zuo wcielone w najczystszej postaci. Cienisty potępieniec mroku szukający ofiar. Tak, to ja. Tylko, że ja nie szukasz ofiar, a konkretniej jednej osoby, która mając spać wygodnie w łóżeczku teraz nie znajduje się w łóżeczku, tylko nie-wiadomo-gdzie. Zginie, przepadnie i będzie na mnie. Przecież on nie ma zmysłu orientacji w terenie i gubi się po pięciu minutach. Nawet w sklepie.
- Jeśli cię znajdę, nogi z tyłka powyrywam - warknąłem i chlasnąłem z liścia jakąs gałąź. Jakież było moje zdziwienie, gdy przed moimi oczyma pojawiła się postać Kasene w towarzystwie jakiejś dziewczyny. Znowu? 

Przebrzydłe krzaczory rozstąpiły się i ciemności wypełzło zło najczystsze, czyli Naoki w całej swoim podłym obliczu. Wydałem z siebie odgłos czegoś, co ktoś brutalnie rozdeptał i uskuteczniłem eskejp za osobę Keyli, posyłając jej znaczące spojrzenie; „Zabije mnie, a całą winę zrzuci na ciebie.”

- N-nekuś.- zacząłem, jąkając się jak deliryk w ostatnim stadium.- Co ty tu robisz? 

O matko prostytutko, ojcze alfąsie, dzieci ulicy, któż to za osobnik, do jasnej kochanej! Chwila, wyglądają dość podobnie, więc to pewnie braciszek. Ten podły wyraz twarzy, dwukolorowe oczy, które tylko kryją za sobą prawdziwe zamiary. Tak, to musi być on. Widocznie chcę go zabić.

- Haaaha! To ten, ja może sobie pójdę i nie będę ci Kas przeszkadzać - ulotniłam się jednym krokiem w bok, odsłaniając postać Kasene i zaśmiałam się nerwowo. - Cześć, Keyli jestem? 

Uniosłem lekko jedną brew, spoglądając to na dziewczynę, to na rozdygotanego Kasene. Nie wiem, czy on pomoc dla bezdomnych zakłada, czy na serio lubi powyrywać na boki, bo ostatnio chyba z trzy naliczyłem takie miłe spotkanka...

- Chcę po prostu, abyś mi wytlumaczysz, co tu robisz i dlaczego nie ma cię w domu z twoim zmysłem orientacji? 

Wymamrotałem cos niezrozumiałego pod nosem, co zabrzmiało naprawdę tragiczne. Wlepiłem w Keyli maślane oczy typu „Nie zostawiaj mnie tu na sam z tym uosobieniem śmierci.”

- No, bo zaczęło się od tego, ze kiedyś tam się urodziłem…- zacząłem grać na zwłokę, może się znudzi i nie zabiję? – Nekuś, kocie ty przecież wiesz, że ja spać nie mogę. A dzisiaj taka ładna pogoda..

- Właśnie! - przytaknęłam, chcąc jakoś spróbować uratować sytuację. - Ty nie wychodzisz sobie na spacerki? No, wiesz. W nocy jest zawsze lepiej, bo ni ma ludzi do sprzeczki, cisza, spokój, no nie? A w dzień to cię albo coś zaatakuje, albo coś zgwaaa... zaatakuje i sam wiesz... - gestykulowałam jak głupia, kątem oka spoglądając na Kasene. 

Zamrugałem kilkakrotnie oczami, jak głupi przyglądając się tej scenie. Dobrało się dwóch idiotów. I co? Przecież go teraz nie zabiję, bo znowu ta ucieknie i jeszcze na policje przekażę, że molestowanie w rodzinie i te sprawy.

Westchnąłem tylko ciężko i machnąłem ręką na znak, że odpuszczam, bo zupełnie nie mam ochoty się kłócić. 

Widząc, ze bestia odpuściła, omal nie kicnąłem z radości. Niech ci dziewczę, bozia wynagrodzi w ciasteczkach dla psów.

- A co Nekuś, martwiłeś się o swojego ukochanego braciszka?- zagadałem chamsko wiedząc, że to źle się dla mnie skończy, ale po prostu nie mogłem się powstrzymać.
- Ja martwić? Ależ skąd. Po prostu martwiłem się o te biedne zwierzęta leśne. Bo przecież gdyby cię zjadły na pewno by się zatruły - przewróciłem oczami, a następnie spojrzałem się na tę dwójkę. - Poza tym, czemu ja miałbym się martwić? - Wow, jaka miłość braterska... - uniosłam wysoko obie brwi i kątem oka spojrzałam na Kasene. - No, to ja się będę zbierać może! Widzę, że macie naprawdę dużo do obgadania! - uśmiechnęłam się szeroko i już cofałam się powoli w tył.

 
- Już? Jaka szkodaa…Ałć!- pisnąłem z nabożną trwogą, gdy łapy tego czarta brutalnie chwyciły mnie za wsiarz, szarpiąc jak buldog pluszaka. Jeśli zepsujesz, to wiedz, że nikt ci misia nie naprawi!- No to wiesz, pamiętaj by zaświecić świeczuszkę na mym grobie, gdy ten tu zakończy mój nędzy żywot…Ała! 


5 komentarzy:

  1. xD * wciąż nie może się przestać śmiać* Tak, dywanik ślicznie pachnie. Prawie, że bym spadła ze stołka. No i przyszedł twój wybawca, Czerwony Kapturku, Twój myśliwy, tyle, że raczej strzelba była wymierzona w kapturka XD Hmhmhm... Keyli, czyżbyś była kiedyś ludojadem, lub kanibalem, choć nie wiem jaka jest w tym różnica >.< No więc cud, miód, dżemik i konfiturka ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super. Wszyscy chcą mnie zabić.
    Akurat zupę jadłam! I się zadławiłam przez śmiech....
    Czerwony Kapturek! Jej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. xD To Ty nie wiesz, że gdy się czyta ich notki, to nie wolno nic nie jeść ani nie pić, a juz w ogóle najlepiej czytać leżąc na podłodze, bo jest 90 % szans ze spadniesz ze stołka ?XD
      Właśnie, ostrzeżenia powinniscie pisać ;D

      Usuń
  3. Uwielbiam wasze notki! To jak środek rozweselający po popatrzeniu na deszcz za oknem. Dobrana z was parka ;) Oboje nienormalni ale w pozytywnym znaczeniu oczywiście.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wowowowow! Kolejne wspaniałe spotkanie Kasene z jaką dziewczyną... Teraz już wiadomo, który z braci Blade ma większe branie :3 *wcale się tym nie martwi, wręcz przeciwnie*

    Napisze ktoś ze mną nocię? Chyba czas poznać resztę blogowiczów :D

    OdpowiedzUsuń