Biegłam szybko w stronę szkoły.
- Zaspałam pierwszego dnia.- marudziłam pod nosem.
Spojrzałam czy Miki dalej za mną biegnie.
- Nie marudź tylko biegnij.- powiedziała. Umilkłam i
przyśpieszyłam. W końcu wbiegłam do szkoły. Biegałam po piętrach szukając
klasy, w której miałam mieć zajęcia. Gdy ją znalazłam otworzyłam drzwi z kopa i
weszłam.
Zaraz za mną wbiegła Miki. Nauczyciel spojrzał na mnie.
- Ty jesteś Emily?- spytał – Wyprowadź tego psa. - dodał.
- Tak i nie. Ma Pan coś przeciwko?- uśmiechnęłam się niewinnie.
- Wyprowadź tego psa.- powtórzył nauczyciel tracąc
cierpliwość.
- Nie. Miki może tu być.- powiedziałam.
- Nie wolno wprowadzać zwierząt na lekcje.- odparł.
- Miki to nie zwierzę. To moja przyjaciółka.- odpowiedziałam
poważnie.
- Wprowadź tego psa!- krzyknął.
- Nie!- odkrzyknęłam.
Psor z werwą oficera
na poligonie, próbował nam wytłumaczyć zasadę działania nawet- nie- wiem-
czego, gdy nagle, jego monolog niespodziewanie przerwały drzwi rozwarte z
impetem.( Jak ktoś, je kiedyś nie rozwali, to będzie cud.) I do klasy weszła blond włosa nieznajoma, a za nią przydreptał… pies. Taki biszkoptowy, czy coś w
ten deseń. Nie znam się, moja paleta barw ogranicza się do trzech podstawowych
i tak czasami mam problem z odróżnieniu nich.
Belfer z całą pewnością zoolofilem po pracy nie jest, bo na
widok psiny oburzył i naturalnie usłużył infem, że to nie park i pies, jako
taki nie powinien tu przebywać, a dziewczę oczywiście twierdziło inaczej. I tak
powstała następna sprzeczka między pokoleniami.
W tym samym czasie
pies, zaczął interesować się wnętrzem klasy, przechadzając się między ławkami,
gdy w końcu natrafił na moją biedną osobę. Zmierzył mnie niemrawym spojrzeniem,
niespodziewanie najeżył się i ciche warknięcie, zamieniło się w głośny szczek.
Z wrażenia, aż poskoczyłem, znosząc ręce do góry w stylu „Ja mu nic nie
zrobiłem!”
- Może tu być i koniec! Moja mama umówiła się tak z panią
dyrektor.- krzyknęłam. Nagle usłyszałam głośne szczekanie Miki. Spojrzałam na
nią. Warczała na chłopaka stojącego na końcu z uniesionymi rękami.
Zachichotałam i po chwili spoważniałam.
- Miki zostaw go!- krzyknęłam. Zignorowała mnie - Miki nie
ignoruj mnie!- krzyknęłam.
Pies, jak się dowiedziałem
przed chwilą, nosiciel, a może odpowiednio byłoby powiedzieć nosicielka imienia
po potomku Disneya, która mordą straszą dzieciarnie w telewizji, miała
nawoływania swojej właścicielki pod ogonem. Nadal warczała, jak silnik malucha
na mrozie, definitywnie na mnie.
Co ja mu zrobiłem?
Psiny ogólnie lubię, jestem przeciwko przemocy wobec zwierząt. Z całą chęcią wraz
z Pirógiem przykuje się łańcuchami do budy. Dałbym nawet na organizacje
wsparcia dla takich futrzaków, jakby miał, co! Więc co on ode mnie chce?
No dobrze
zgrzeszyłem! Byłem w tej chińskiej knajpce, zamówiłem to mięso nieznanego
pochodzenia, które mogłoby być psie…. Ale to nie moja winna!
Nagle poczułem, jak
Wieszczadło, które był przez cały czas pod bluzą, poruszył się gwałtownie. W ostatniej
chwili chwyciłem go, przez materiał powstrzymując przed wyskoczeniem z kaptura.
Jakby uchlał ją, byłaby katastrofa. Psina zapewnię zdechłaby, jak nie na zawał,
to przez jad, dziewczyna by mnie zabiła, dyrcia wywaliła ze szkoły, a Naoki zapewne
powyrywał nogi z dupy i dla zabawy jeszcze wysłał jedną do Honolulu, a druga na
Seszele.
Pobiegłam do suczki i pociągnęłam ją za ogon. Nie
zareagowała. Złapałam ją za szyję i próbowałam odciągnąć ją od chłopaka. Na nic
mój wysiłek. Miki to duży, silny pies.
- Miki zostaw go!- krzyknęłam. ,,Ale się ośmieszam
pierwszego dnia" pomyślałam. Nagle bandanka Miki odwiązała się i
wylądowałam na tyłku. Z torebki wypadł mi ,,Harry Potter". Nie ma to jak
nosić książkę o czarodzieja do szkoły czarodziejów.
- Miki jak go nie zostawisz dzisiaj spisz na dworze.-
powiedziałam tak żeby tylko ona usłyszała. ,,Mam nadzieję, że nikt w klasie nie
ma wyostrzonego słuchu". Pies spojrzał na mnie, po czym złapał chłopaka za
nogawkę.
Z wrażenia, aż
podskoczyłem gwałtownie, ledwo powstrzymując się przed piśnięciem, jak gwałcona
dziewica. Mimo, że nie wprała mi kłów głęboko, tylko lekko poszarpała spodnie,
to nie zmienia faktów, że bydle wielkie i mnie nie lubi.
- Przestań!- krzyknęła dziewczyna, ciągnąc gwałtownie psa,
za szyję, tym razem skutecznie.
Ledwo powstrzymywałem
Wieszczadło, który przez posunięcie psa, aż się szarpał pod naciskiem mojej
dłoni.
- Nic ci się nie stało?- psor, widocznie pobladł na obliczu.
- Niee…- wymamrotałem w lekkim szoku.
- Idź szybko do pielęgniarki! A ty Emily idziesz z nim.
- Za co ja?- spytałam.
- Jeszcze pytasz dziecko?- odparł nauczyciel.
- Już idę.- powiedziałam wychodząc. Po chwili wróciłam do
klasy. Spojrzałam na chłopaka.
- Idziesz?- spytałam go.
- Co? Ja? Tak!- wymamrotałem zaskoczony, pokonując odległość
między ławką, a drzwiami, paroma upośledzonymi skokami. Wręcz czułem na plecach
dziesiątki oczu, śledzących nasze poczynania niczym najlepszą latynoską
telenowele.
Gdy zamknął drzwi sali westchnęłam z ulgą.
- Co za zwierzaka masz w bluzie?- spytałam chichocząc.
- Co?- zapytałem głupkowato, nerwowo chichocząc. Co, jak, co,
ale nigdy bym ją nie wziął za ornitologa.
Dopiero po chwili skapnąłem
się, że źle połączyłem puzzle.- Skąd ty wiesz..?- odsunąłem suwak i gwałtownie wyskoczył
mocno podenerwowany Wieszczadło. Rozwinął kaptur, ukazując dwa kły jadowe.
Musiałem go chwycić na głowę, by przypadkiem nie rzucił się na psa.- E!
Spokojnie, przecież nic mi nie jest!
- Miki rzuca się tylko na potencjalne zagrożenie.- powiedziałam - A ty
bardziej wyglądałeś jak... Yyy... Wystraszona dziewica.- zaśmiałam się.
- Miałeś zabawny wyraz twarzy.- dodała Miki.
- Po za tym coś ci wystawało z kaptura.- powiedziałam.
- Jakie zagrożenie!? Przecież Wiesiu to najmilszy gadowaty,
jaki znam.- odpowiedziałem z przekąsem, gładząc węża po łuskach.- I do cholery,
musiałaś mnie szarpać za spodnie! Przebolałbym nawet, jakbym rękę stracił, ale
nie spodnie!
- Pfff...- prychnęła Miki.
- Ja tam nie uważam, kobry za zagrożenie. Ale moja mama już tak. Ona szkoliła Miki.- powiedziałam.
- A co jeśli by cię uchlała?- spytała.
- Nic mi by nie było. Nowe doświadczenie!- krzyknęłam
radośnie.
- Bo ty musisz być taką niepoprawną optymistką? Normalny
człowiek z twoimi przeżyciami nie pasowałoby się specjalnie w kłopoty.-
mruknęła.
- To akurat twoja wina. Ty się na niego rzuciłaś.-
powiedziałam spokojnie.
- POTENCJALNE ZAGROŻENIE!- krzyknęła.
- I tak spisz na dworze.- burknęłam.
- I tak mnie zawołasz.-odparła.
- Spadaj.- odwróciłam się do niej plecami.
- E! Panie, no proszę nie kłóćcie się.- zacząłem
dyplomatycznie, próbując jakoś załagodzić sprzeczkę.- Nic się przecież nie
stało, a jakby, co to wiem komu przesyłać rachunek za leczenie. A tak w ogóle
to jestem Kasene, a to Wieszczadło.
- Nasze imiona już chyba słyszałeś.- zaśmiałam się - Ale
będąc uprzejmym. Jestem Emily.
- Miki.
- Niedawno się przeprowadziłyśmy z mamą.- powiedziałam -
Mamę przenieśli.
Uśmiechnąłem się promienie.-
Miło poznać. Ja urzęduje tu z bratem. Możliwe, że go zauważyliście, to ten
podobny. Tylko o jeszcze bardziej parszywym obliczu.
- Dwa pytanie ty, jedno ja?- zażartowałam.
- Noo, dobra..?- odpowiedziałem niepewnie, nie wiedząc, na
co się godzę.
- Albo po jednym!- krzyknęłam - Sprawiedliwiej. Ty pierwszy
- Dobra…- przytaknąłem, przykładając palce do ust, robiąc
mądrą minę.- Jak się nie przesłyszałem, to dostałaś ogólne błogosławieństwo
dyrki na przyprowadzenie psiny na lekcje, ale nie urażając o lasce nie
popylasz, żeby robiła ci za przewodnika.
- Z psem to trochę dłuższą historia. Masz czas?- spytałam.
- Wcale nie tak długo.- powiedziała Miki.
- No dobra. A więc chodzi o to, że ja źle znoszę samotność. I
mama dbając o to bym nigdy nie była sama kupiła mi psa. Wczoraj byłyśmy
popołudniu u dyrki i po znajomości uzyskałam zgodę na trzymanie psa na lekcji.-
odpowiedziałam na jego pytanie.
- Rozumiem.- przytaknąłem.- Teraz chyba twoja kolej na
pytanie?
- Dlaczego Wieszczadło?- odparłam bez zastanowienia.
- Miał być Włodzimierz, ale jak byłem mały to sepleniłem i
tak przekształciło się to w Wieszczadło.
- Ciekawe. Twoja kolej.- powiedziałam chichocząc.
- Miało być jedno!
- Spoko. Musimy iść do tej pielęgniarki?- spytałam z
nadzieją.
-Nie.- pokręciłem głową, sprawdzając czy nie przeciekam
przypadkiem.- Nie wbiła mi kłów. I lepiej już wracajmy, bo psorek wyglądał,
jakby miał na zawał zejść.
- No to idziemy.- powiedziałam zawracając.
Emily & Kasene
Emily & Kasene
Haha, super notka :D
OdpowiedzUsuńNawet się tam pojawiło opisane oblicze Naokiego przez "kochanego" braciszka :D
Dzięki, Kas :>
Notka genialne.
OdpowiedzUsuńKocham <3 (miałam się z czego pośmiać)
Mika taka słodka :) Czyli Kas może mieć nową fuchę: Gryzak dla psinek. Haha xD A notka świetne :3
OdpowiedzUsuń;3 Wiesio coś sobie wrogów narobl. Ale wszystko ladnie sie kończy, słodko i milo, jeszcze tylko herbatki i ciasteczek brak :D + popcorn do oglądania telenoweli by sie nastepnym razem przydał :D
OdpowiedzUsuń