Słysząc już po raz
tysięczny tych samych słów dyrektorki zaczęłam powoli zbliżać się do drzwi.
Jeden kroczek, drugi i szybkim szarpnięciem otworzyłam drzwi wpadając na
jakiegoś kolesia. Jak mógł zachować się każdy człowiek na moim miejscu? Nie
wiem...Złapałam go za rękę otwierając okno. Chwilę później wylądowaliśmy w
krzakach. -Boliiii...-mruknęłam ze sztucznym płaczem.
~*~
Szurając, wolnym krokiem przechadzałem się po korytarzach
tego mini Disneylandu. W dłoni trzymałem książkę, wertując jej zawartość,
wewnętrznie modląc się, żeby chodź odrobine wiedzy ustatkowała się w mojej
głowię.
Było się uczyć
kulturalnie wczoraj, jak na dobre dziecko przystało, to by się teraz nie łaziło
jak zestresowane zwierzę, wymachując we wszystkie strony ta knigą czarno-
magiczną. Gdzież współczucie i empatia? Adieu, arivederci, praszczaj, idioto,
będziesz ziemnioki na Syberii kopać, nie ma, co.
Przechodziłem właśnie
obok drzwi pokoju tej kobry, znaczy dyrki, gdy nagle drewno otwarło i coś z
impetem wypruło z środka i wpadło na mnie. Nie zdążyłem wywarczeć modłów do
Szatana, gdyż dłonie nieznajomego tarana drogowego, zacisnęły się na moim
przegubie, i jakby nic wypchnęło przez okno.
I tak oto zaległem w
namiętnym pocałunku z białym puchem, przeszywającym na wskroś mrozem. Bo
przecież to takie seksi, zaorać twarzą po glebie!
Na moich plecach wylądowało jakieś białowłose dziewczę z
urokliwymi fioletowymi pasmami loków, burząc całkowicie moje tai- chi ułożenia
narządów wewnętrznych.- M- możesz ze mnie zejść?- wyplułem, a wraz z tym
wątrobę i nerkę.
~*~
Spojrzałam w dół na chłopaka pode mną i powoli zgrzebałam
się z jego pleców robiąc przy tym kozła i upadając głową w śnieg.
-P-przepraszam?-mruknęłam rozglądając się ja surykatka czy może jest w pobliżu
dyrektorka. -A tak poza tym jestem Shina!-uśmiechnęłam się czując, że kości
chłopaka zrobiły mi dziurę w klatce piersiowej...Czemu nie mógł być gruby?!
~*~
- D- dziękuje litościwa.- wybełkotałem, gdy białowłosa,
zaprzestała miażdżyć mi wnętrzności. Dźwignąłem się z ziemi, przeczesując pazurami
kłaki. Pozbywając się białego puchu z czarnych włosów i przywracając je do
stanu reprezentacyjnego, bo przez gniewną, miałem taki sajgon na łbie, że każdy
fryzjer zapłakałby rzewnymi łzami nad moim losem.
Wieszczadło
niezadowolone z faktu przyduszenia, wypełzło z kaptura ilustrując Shine
wrzecionowatymi oczami, cicho posykując.- Jestem Kasene, a ten tu to
Wieszczadło.- przedstawiłem nas, uśmiechając się promienie.- Mogę wiedzieć,
dlaczego wyrzuciłaś mnie przez okno?- zapytał ciekawie, głaszcząc gada po
głowie.
~*~
Zaczęłam gorączkowo myśleć nad odpowiedzią...Przecież nie
powiem mu, że uciekłam spod szponów dyrki, bo co jeśli to kujonek, który zaraz
pobiegnie naskarżyć. No cóż, mam jedno wyjście, które zapewne skończy się dla
mnie źle. -Widziałam Cię wcześniej na korytarzu, a twoja piękna twarz, aż mnie onieśmieliła...Wiem,
mam oryginalny podryw.-skłamałam. Coś czuję, że to skończy się dla mnie psychiatrykiem.
~*~
Brwi z wrażenia rozjechały
się po uszy, a następnie pyknęły wesołą Meksykańską Falę. Przykro mi Kas, ale
marzenia się nie spełniają, a ona łga jak z nut. Nikogo nie nabrałeś na swój
„hollywoodzki smile”.
Podałem jej dłoń,
pomagając jej podnieść się.- A nie było to przypadkiem ucieczka przed randką z
Dyrką?- zapytałem idiotycznie.- Kobieta, owszem jest straszna, ale jeszcze
nigdy nie widziałem, żeby ktoś tak szybko zwiewał z jej gabinetu. Chciała ci
pokazać małe kotki w piwnicy?
~*~
Moja twarz zmieniła się w tak zwanego ,,facepalma``. Jakoś
mi ulżyło, że chłopak się skapnął, ale z drugiej strony...Ja naprawdę tak źle
kłamie?! -Ucieczka z lekcji pierwszego dnia w szkole nie była dobrym pomysłem,
a zwłaszcza nazwanie nauczyciela pedałem.-mruknęłam stojąc już na równych
nogach.-A tak w ogóle...Da się jakoś uciec z tego więzienie zwanego
szkołą?-spytałam, w duchy modląc się, aby odpowiedź brzmiała: Tak.
~*~
Westchnąłem ostentacyjnie
i ustawiłem łokcie pod kątem prostym w stosunku do tułowia, gładząc podbródek.
Przez chwile przetwarzałem pytanie zadane przez Shine, spoglądając pusto w
jeden nieokreślony punkt przede mną. Wieszczadło zmienił pozycje na mojej szyi,
tak by móc na mnie spojrzeć. Rozwarł lekko paszcze, wydobywając z gardła
stłumiony syk. On wiedział, co chce zrobić i nie podoba mu się to.
- Jeśli tego chcesz…- uśmiechnąłem do dziewczyny, łapiąc ją
za rękę. Powiodłem ją za budynek szkoły, tam gdzie mur obrosły rozłożyste iglaki.
Delikatnie podniosłem gałąź odsłaniając ukrytą sporej wielkości wyrwę.- Proszę bardzo.
- Mam tam wleźć?- padło pytanie. Shina niepewnie spoglądała
na kamień popieszczony przez erozję, wahając się.
- A może wolisz wrócić w objęcia Kobry?- sarknąłem,
delikatnie popychając dziewczynę przez wyrwę, przechodząc za nią.
~*~
Wolność! W końcu wolność! Spojrzałam na chłopaka z wielkim
uśmiechem i w przypływie radości przytuliłam go, ale po chwili odskoczyłam jak
oparzona z rumieńcem na twarzy. Jakiś cichy głosik w mojej głowie darł się:
IDOTKA! -W-więc...Masz jakiś plan, co można byłoby porobić
ciekawego?-wydukałam. Brawo...po prostu geniusz. Poznałam dopiero, co chłopaka,
a już wieszam mu się na szyi. O NIE! Nie będę bawiła się w jakieś durne
zakochania. To było w przypływie radości!
~*~
Znów pogrążyłem się w rozmyślaniach, szukając, „co można
porobić ciekawego” w tym zapyziałym miasteczku. Najciekawszą atrakcją tutaj są,
co piątkowe ustawki pod monopolowym czy oglądanie jak schnie farba na garażu.
- A ty Wiesiu, jak myślisz, co możemy porobić ciekawego?- wąż
nawet nie zasyczał, tylko wzmocnił ucisk na moim gardle, pokazując, że chwilowo
ma mnie głęboko w poważaniu. Tak samo jak fakt, że głośno protestował- na swój
sposób- na moje poczynania, a ja go olałem.
- Jakiś ty marudny.- zniesmaczyłem się, próbując zmniejszyć
ucisk Wieszczadła.- Może pójdziemy do lasu?- zaproponowałem i nawet nie
czekałem na odpowiedź, tylko chwyciłem ją za dłoń i puściłem się biegiem w stronę
gąszczu.
~*~
Pierwsza myśl, jaka przeszła mi przez myśl to: Uciekaj! To
gwałciciel! Zaciągnął Cię do lasu! Drugą zaś było niemiłe ukłucie w klatce
piersiowej. Rozczarowanie? Czy to przez to, że nie zareagował na przytulenie?
Nie! To niemożliwe. -Chyba nie chcesz mnie zabić w lesie czy coś,
prawda?-spytałam tak dla pewności, bo przecież rozumu faceta nie ogarniesz.
~*~
Ledwo powstrzymałem
się od wybuchnięcia opętańczym śmiechem. Przystanąłem, odwracając się w stronę
dziewczyny, uśmiechając się łobuzersko.- Oczywiście. A następnie nerki
sprzedam, a grasicę przyrządzę braciszkowi na kolacje.- zażartowałem, jednak
starałem by głos mój brzmiał, jak najbardziej naturalnie. – Masz do wyboru.
Wracasz do dyrci na kolanka, albo idziesz na spacerek po lesie, albo rób, co
tam chcesz. Ci mili strażnicy przy bramie, niezbyt przejmują się wymówkami czy
błaganiami.
~*~
Zwiesiłam lekko głowę. No cóż...Więc czeka mnie piękny
spacerek po lesie z zupełnie nieznanym mi chłopakiem. -Więc prowadź.-mruknęłam
w pewnym sensie przygotowana do ucieczki.
~*~
- Spokojnie na Trynkiego, jeszcze nie natrafiłem.-
zachichotałem pod nosem, próbując rozluźnić atmosferę. Dziewczę wyglądało, jak
prowadzone na ścięcie, błądząc wzrokiem po krzakach, byle tylko mieć w zasięgu
drogę ucieczki. Wiem aparycje mi poskąpili no, ale chyba nie wyglądam na
Hannibala czy innego doktora Housa? – Sądzę, że on woli małych chłoo…- nie
zdążyłem wymamrotać swoich spostrzeżeń o orientacji seksualnej innych osób,
gdyż „lajf iz brutal”, a ja straciłem równowagę potykając się o gałąź jakiegoś
przebrzydłego zielska. Nie dość, że
Fortuna i jej funfel Los, tną mnie na każdym kroku, to jeszcze Matka Natura
dołączyła się do tej po kichanej zabawy.
Runąłem jak długi,
staczając się z dość sporego pagórka. Zbierając uzębieniem całą zawartość
ściółki leśnej, kończąc zderzeniem z jakimś krzakiem, który zniesmaczony moją
osobą, potraktował mnie z liścia i zasypał śniegiem.
- Co ty robisz?
Na pytanie Shiny,
wyskoczyłem jak oparzony spod śniegu, plując we wszystkie strony tym białym
ścierstwem, którego teoretycznie miałem wszędzie. Nawet w miejscach, o których
nie wiedziałem.- Nie widzisz.- palnąłem, próbując przywrócić się do
normalności. Miałem ochotę udać się jak najszybciej na Elbę, jak jakiś Napoleon.
Zeżarły by mnie kraby, bo dzyndzam na samym końcu łańcucha pokarmowego. –
Zjeżdżam z górki! Bo sanki są zbyt mainstreamowe!
~*~
Wybuchłam nagle głośnym śmiechem trzymając się za brzuch,
gdy dosłownie potknęłam się w tym samym miejscu, co Kas spadając idealnie na
niego. Nasza pozycja była bardzo, ale to bardzi dziwna...Ja leżąca na torsie
chłopaka niczym para zakochanych. Moja ostatnia myśl: Zabijcie mnie, zakopcie,
a szczątki spalcie.
~*~
Żebra zatłukły o kręgosłup
smętne Ave Maryja dogrywając płucom, które zaczęły już pisać skargę do urzędu
pracy, gdy Shina z werwą godną podatnika domagający się niezapłaconych
podatków, zrobiła ze mnie uroczą wycieraczkę. Czyli po ludzku; pokazała, że nie
tylko ja nie dogaduje się z własnymi nogami i sturlała się wprost na mnie.
Upadając w dość dwuznaczny sposób na moją klatkę piersiową.
Zamarłem na chwilę, a
klucz żurawi poderwał się, lecących ku oceanowi, by móc wieść tam żywot amigos
w sombreros na Wyspos Dziewiczos.
Zerwałem się gwałtownie,
szarpiąc białowłosą tak, że nasze pozycje się zamieniły. Teraz ja siedziałem
nad nią, uśmiechając się szelmowsko.
~*~
Spojrzałam na niego szeroko otwierając oczy niczym małpa z
zatwardzeniem. -Ee...ummm..CO TY ROBISZ?-zapytałam w końcu z czerwonym
rumieńcem ,który gryzł się z moimi fioletowymi włosami. Dobra...Buźke ma ładną,
ale jesteśmy kulturalnymi ludźmi! Co mi pozostaje? Cieszyć się, że nikogo tu
nie ma oprócz nas.
~*~
Przyłożyłem palec do
brodu, robiąc minie pro elo mastaha udając, że myślę.- Siedzę..- odparłem tonem
recytatorskim skład ciastek z Biedry. Dziewczę łypnęło na mnie niemrawym spojrzeniem,
przyozdobionym szpachlą niezrozumienia i szoku.
Poderwałem się na
nogi, porywając ją za ręce z gleby i stawiając do pionu.- Przepraszam.
~*~
Uśmiechnęła się zadowolona z rezurtatu naśladowania wzroku
,,dyrki z wścieklicą,,. -No w sumie...-przerwałam na chwile odwracając się
plecami do chłopaka, aby nie widział banana na mojej twarzy dodałam:- W sumie
to ja powinnam przeprosić...Przecież to ja na Ciebie poleciałam.
~*~
- Nic nie szkodzi.- odparłem, odchodząc kawałek.- Powiedzmy,
że to wina grawitacji.- burknąłem, błądząc wzrokiem pod nogami. Schyliłem się,
zbierając sporej wielkości śnieżkę i posłałem ją prosto w Shine. Oczywiście
trafnie. Dziewczyna posłała mi mordercze
spojrzenie, gdy pozbyła się śniegu ze włosów.
- Ups?.- żachnąłem, dusząc się własną pięścią, którą
próbowałem zatamować napad podłego rechotu małpy z problemem.
~*~
Żyłka zaczęła niebezpiecznie pulsować na moim czole niczym
bomba gotowa do wybuch. Zemsta oczywiście nastąpiła natychmiast, przez co
ciemnowłosy stał się Świętym Mikołajem...No kilka kilo przytyć i magnifik! A
tak wracając do tematu zwiałam w pobliski lasek, zostawiając za sobą tylko
kurz, aby kolejna śnieżka mnie nie dosięgnęła.
Oh, mrau, jakie to wszystko słodkie ♥
OdpowiedzUsuńKas i Naoki będą sobie doradzać na wzajem :D
Super wpis <3
"Can you feel the love tonight..."
OdpowiedzUsuńPo prostu przez całą notkę, tylko to słyszałam w głowie xD
No ładnie, ktoś tu się nam zakochał. Ktoś kto ostatnio z mojej Kori się śmiał, z tego powodu xD
No... Powodzenia Shina. I powodzenia Kasene <3
Kurcze, Nao i Kas coś mają tych białogłowych xD
W genach to mają xD Może po prostu diabły lubią takie słodkie i niewinne aniołki jak my?
UsuńYaaaaaaaaaaatttaaaaaaaaaaaaa *-*
OdpowiedzUsuńBenisimmo Mio amore, mafiozo e siniorita :D Jak na Elbę to ja z wami z chęcią sie wybiorę :D cud, miód i orzeszkowy las <3
~ Rima nadrabiająca komentarze;3